Marcin Królik: Jak podchodzić do kwestii samobójstwa?

W szeroko pojętej zachodniej kulturze i systemie wartości rośnie klimat przyzwolenia na pozbawianie życia pod pozorem szczytnej humanistycznej retoryki o eutanazji. Wiele nieporozumień narosło też wokół stosunku Kościoła do odbierania sobie życia. A tymczasem od 2003 roku obchodzimy Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom.
 Marcin Królik: Jak podchodzić do kwestii samobójstwa?
/ fot. Pixabay @PublicCO
Namnożyło się ostatnio różnych światowych czy międzynarodowych dni czegoś tam. A co jeden, to bardziej kuriozalny. Dzień drzemki w pracy, Boba Marleya, pizzy, kota, piegów, czekolady, sekretarek, tańca… i tak można by jeszcze długo, długo. Nawet nie wiem, kto te wszystkie głupoty wymyśla, ani w jakim celu to robi. Natomiast właśnie dowiedziałem się – bo jakoś wcześniej mi umykało – że 10 września obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Istnieje on od 2003 roku z inicjatywy powiązanego z WHO Międzynarodowego Towarzystwa Zapobiegania Samobójstwom.

Cóż, nie przepadam za WHO, ponieważ wedle mojej najlepszej wiedzy jest to organizacja skrajnie zideologizowana, czego koronny dowód stanowią choćby jej wytyczne dotyczące edukacji seksualnej dzieci, o które było tyle szumu po podpisaniu przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego karty LGBT+. Niemniej zwracanie uwagi na problem samobójstw uważam za niezmiernie cenne i potrzebne. Jest to problem z wielu względów bliski mojemu sercu. Sam zmagam się z piętnem samobójstwa bliskiej osoby, a do tego ostatnio poruszyła mnie tragedia 13-letniej Emilki z Podkarpacia, która odebrała sobie życie miesiąc temu.

Dodatkowo zagadnienie to interesuje mnie również z religijnego i cywilizacyjnego punktu widzenia. Z religijnego, gdyż wokół stosunku Kościoła do odbierania sobie życia narosło wiele nieporozumień. A z cywilizacyjnego, bo wraz z wypychaniem chrześcijaństwa z szeroko pojętej zachodniej kultury i systemu wartości rośnie klimat przyzwolenia na pozbawianie życia nie tyle siebie, co innych pod pozorem szczytnej humanistycznej retoryki o eutanazji. Mieliśmy niedawno kilka spektakularnych związanych z tym spraw – takich jak m. in. uśmiercenie Vincenta Lamberta.

Ale najpierw popatrzmy na statystyki. Otóż według danych WHO samobójstwo należy do najczęstszych przyczyn śmierci. Każdego roku popełnia je około ośmiuset tysięcy ludzi. To więcej niż umiera wskutek malarii, raka, morderstw czy wojen. Podobno szacunkowo gdzieś na świecie co czterdzieści sekund ktoś odbiera sobie życie. Ci, którzy się na ten skrajnie desperacki krok decydują, najczęściej nie wysyłają wcześniej żadnych sygnałów ostrzegawczych. To akurat nie jest mit. W przeciwieństwie do tego, że zabijają się jedynie osoby zaburzone psychicznie. W Polsce średnio zabija się dziennie 15 osób, z czego aż 12 to mężczyźni.

Tutaj zresztą natykamy się na kolejny stereotyp. A mianowicie, że mężczyźni są słabsi psychicznie. To nieprawda. Akurat w przypadku prób samobójczych proporcja płci jest dokładnie odwrotna. Mężczyźni po prostu okazują się w tym skuteczniejsi. A może po prostu bardziej zdeterminowani. Albo – że pozwolę sobie na dawkę nieco niestosownego wisielczego humoru – lepiej umieją zawiązać sobie pętlę.

Dużo mówi się również o szokujących statystykach samobójstw w Korei Południowej czy Japonii. Japonia posiada najwyższy wskaźnik samobójstw wśród krajów wchodzących w skład G7. Jedynie w 2017 roku życie odebrało sobie ponad dwadzieścia jeden tysięcy Japończyków. Jako główne przyczyny wskazuje się odizolowanie od społeczeństwa przez technologię, przemęczenie i ciągły stres wynikający z szaleńczego ciśnienia na wydajność w pracy. Nawiasem mówiąc, Japonia słynie też z lasu, do którego sporo osób przyjeżdża, by się zabić.

Jednak chyba jak zwykle najwięcej kontrowersji funkcjonuje wokół religijnego aspektu tej sprawy. Wielu ludziom – ponoć nawet katolikom – wydaje się, że Kościół zmienił swoje nauczanie w tej materii. Dziś już nie słyszy się o chowaniu samobójców w niepoświęconej ziemi poza obrębem cmentarza ani o tym, że księża odmawiają takim osobom pogrzebu. Można za to usłyszeć głosy, że ze względu na lepsze poznanie złożonych mechanizmów psychiki człowieka teologowie przestali twierdzić, że samobójcy z automatu idą do piekła. Po pierwsze nigdy chyba tak nie twierdzili, a po drugie – poznanie mechanizmów jeszcze nie równa się usprawiedliwieniu czynu.

W „Katechizmie Kościoła katolickiego” znajdziemy wykładnię, według której samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu ludzi do zachowania i przedłużenia życia. Pozostaje więc w sprzeczności z dobrze pojętą miłością do siebie, ale również stanowi zniewagę miłości bliźniego, ponieważ zrywa więzy ze wspólnotą rodzinną, narodową czy wreszcie ludzką, wobec której mamy zobowiązania. Czyn samobójczy jest więc zawsze moralnie naganny i niedopuszczalny. Mimo to Kościół – właśnie dzięki odkryciom psychologii – nauczył się dostrzegać pewne, powiedzmy, subiektywne uwarunkowania.

Katechizm mówi tutaj o ciężkich zaburzeniach psychicznych, strachu lub poważnej obawie przed cierpieniem czy torturami, które mogą zmniejszyć odpowiedzialność samobójcy. Podobnie zresztą uważał Jan Paweł II, który dowodził w encyklice „Evangelium Vitae”, że określone uwarunkowania psychologiczne, kulturowe i społeczne mogą kogoś skłonić do popełnienia czynu tak radykalnie sprzecznego z wrodzoną człowiekowi skłonnością do zachowania życia. Może to – jak konkludował polski papież – w niektórych wypadkach złagodzić lub całkowicie wyeliminować odpowiedzialność.

Faktem jest, że do rozmaitych skomplikowanych oddziaływań, które wpływają na decyzję samobójcy, nasz dostęp jest skrajnie ograniczony. Jeśli więc wierzymy w Boga, musimy zakładać, że tylko On ma pełny wgląd we wszystkie zawiłe uwarunkowania, a więc jako jedyny sędzia może wydać ostateczny wyrok, biorąc pod uwagę całe spektrum motywów i przyczyn. Nie jest to jednak równoznaczne z uznaniem, że w pewnych dość specyficznych sytuacjach samobójstwo może być dobre, a nawet pożądane. Jeżeli ktoś tak twierdzi, to bawi się w Boga, nie będąc Nim.

To dlatego Kościół z jednej strony pozwala sobie na ostre potępienie samobójstwa jako czynu obiektywnie złego, aczkolwiek z drugiej nie traci nadziei na wieczne zbawienie dla tych, którzy jednak życie sobie odebrali. Może to okazać się szczególnie istotne dla rodzin, które bezpowrotnie utraciły kogoś, kogo kochały, i muszą się z owym dramatem zmagać często przez wiele, wiele lat. A należy zaznaczyć, że przecież właśnie u ludzi wierzących jednym z kluczowych elementów cierpienia bywa troska o pośmiertny los utraconego bliskiego.

„Katechizm” odpowiada na to: nie traćcie nadziei, ponieważ Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu może wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności łagodzące. Nawet te, o których nie możemy mieć najmniejszego pojęcia. W dzisiejszej Europie, w której ewidentnie nasila się klimat braku szacunku dla życia, te słowa mogą brzmieć cokolwiek dwuznacznie – na przykład jako zachęta do tworzenia etycznych furtek dla zwolenników tzw. wspomaganego samobójstwa. Chociaż z drugiej strony lepsze to niż opowieści o ogniu piekielnym, które nie otrą łez bliskich.

A ja, kończąc ten tekst, znów myślę o Emilce. I mam naprawdę głęboką nadzieję, że w jej przypadku szala z okolicznościami łagodzącymi tysiąckrotnie przeważyła tę z grzechami. Myślę też o japońskim lesie samobójców. Część ludzi rzeczywiście znika w nim, by umrzeć, ale niektórzy jednak wracają. To dlatego na drzewach można tam znaleźć kokardki wiązane na wypadek zmiany zdania.

Marcin Królik

 

POLECANE
Iga Świątek w finale Cincinnati! Historyczny sukces Polki Wiadomości
Iga Świątek w finale Cincinnati! Historyczny sukces Polki

Iga Świątek po raz pierwszy w karierze awansowała do finału turnieju WTA 1000 na twardych kortach w Cincinnati. Rozstawiona z numerem trzecim polska tenisistka w półfinale wygrała z Jeleną Rybakiną z Kazachstanu (nr 9.) 7:5, 6:3.

Grafzero: Co będziemy czytać za 100 lat? z ostatniej chwili
Grafzero: Co będziemy czytać za 100 lat?

Grafzero vlog literacki zastanawia się, które współczesne książki będą czytane za 100 lat? Kto przetrwa, a kto przejdzie do historii?

Kultowy polski serial wraca po latach Wiadomości
Kultowy polski serial wraca po latach

Serial „Ranczo” może doczekać się swojego ostatniego, jedenastego sezonu. W lipcu 2025 roku ruszyły przygotowania do realizacji pięciu odcinków o życiu mieszkańców fikcyjnej gminnej miejscowości Wilkowyje.

Wiadomości
Forum w Karpaczu: Jaka przyszłość czeka Unię? Debata od "Europy Ojczyzn" po wizję superpaństwa

W obliczu narastających wyzwań, takich jak presja migracyjna, zagrożenia hybrydowe i globalna rywalizacja mocarstw, pytanie o przyszły kształt Unii Europejskiej staje się coraz bardziej palące. Czy Wspólnota powinna zacieśniać integrację, zmierzając w stronę federalnego superpaństwa, czy też powrócić do koncepcji "Europy Ojczyzn"? Na te i inne pytania odpowiedzą międzynarodowi eksperci oraz polscy politycy podczas panelu dyskusyjnego na Forum Ekonomicznym w Karpaczu.

Macron: Europa nie może okazać słabości wobec Rosji Wiadomości
Macron: Europa nie może okazać słabości wobec Rosji

Rosja nie chce pokoju, a Europa nie może wobec niej okazać słabości, bo otworzy to pole dla przyszłych konfliktów – oświadczył w niedzielę prezydent Francji Emmanuel Macron po wideokonferencji liderów państw wchodzących w skład tzw. koalicji chętnych.

Nie żyje legendarny aktor. Miał 87 lat Wiadomości
Nie żyje legendarny aktor. Miał 87 lat

W niedzielę rano odszedł Terence Stamp, jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorów swojego pokolenia. Miał 87 lat. Rodzina artysty w oświadczeniu dla mediów podkreśliła: „Pozostawił po sobie niezwykły dorobek, zarówno aktorski, jak i pisarski, który będzie poruszał i inspirował ludzi przez wiele lat”.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, większość Europy będzie w obszarze podwyższonego ciśnienia, jedynie na północnym wschodzie i przejściowo nad Hiszpanią zaznaczą się niże z frontami atmosferycznymi. Polska będzie w zasięgu rozległego wyżu, którego centrum przesunie się w rejon Islandii i Grenlandii, jedynie na północnym wschodzie zaznaczy się strefa rozmywającego się frontu okluzji. Z północy w dalszym ciągu napływać będzie chłodne powietrze polarne.

Ojciec zginął ratując córki nad Bałtykiem z ostatniej chwili
Ojciec zginął ratując córki nad Bałtykiem

Dramat nad Bałtykiem. Jedna z tragedii miała miejsce w niedzielę około godziny 14 na plaży nr 64 w Stegnie, gdzie 48-letni mężczyzna próbował uratować swoje córki, porwane przez fale i prąd wsteczny.

Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny

W Lubelskim Centrum Konferencyjnym w Lublinie odbyło się dziś spotkanie informacyjne z samorządowcami, którego tematem była kwestia udziału w projekcie "Lubelskie bez azbestu".

Polacy bez podium w Wiśle. Żyła o krok od najlepszej trójki z ostatniej chwili
Polacy bez podium w Wiśle. Żyła o krok od najlepszej trójki

Piotr Żyła zajął czwarte miejsce, a Kamil Stoch był piąty w niedzielnym konkursie Letniej Grand Prix w Wiśle. Zwyciężył Austriak Niklas Bachlinger.

REKLAMA

Marcin Królik: Jak podchodzić do kwestii samobójstwa?

W szeroko pojętej zachodniej kulturze i systemie wartości rośnie klimat przyzwolenia na pozbawianie życia pod pozorem szczytnej humanistycznej retoryki o eutanazji. Wiele nieporozumień narosło też wokół stosunku Kościoła do odbierania sobie życia. A tymczasem od 2003 roku obchodzimy Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom.
 Marcin Królik: Jak podchodzić do kwestii samobójstwa?
/ fot. Pixabay @PublicCO
Namnożyło się ostatnio różnych światowych czy międzynarodowych dni czegoś tam. A co jeden, to bardziej kuriozalny. Dzień drzemki w pracy, Boba Marleya, pizzy, kota, piegów, czekolady, sekretarek, tańca… i tak można by jeszcze długo, długo. Nawet nie wiem, kto te wszystkie głupoty wymyśla, ani w jakim celu to robi. Natomiast właśnie dowiedziałem się – bo jakoś wcześniej mi umykało – że 10 września obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Istnieje on od 2003 roku z inicjatywy powiązanego z WHO Międzynarodowego Towarzystwa Zapobiegania Samobójstwom.

Cóż, nie przepadam za WHO, ponieważ wedle mojej najlepszej wiedzy jest to organizacja skrajnie zideologizowana, czego koronny dowód stanowią choćby jej wytyczne dotyczące edukacji seksualnej dzieci, o które było tyle szumu po podpisaniu przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego karty LGBT+. Niemniej zwracanie uwagi na problem samobójstw uważam za niezmiernie cenne i potrzebne. Jest to problem z wielu względów bliski mojemu sercu. Sam zmagam się z piętnem samobójstwa bliskiej osoby, a do tego ostatnio poruszyła mnie tragedia 13-letniej Emilki z Podkarpacia, która odebrała sobie życie miesiąc temu.

Dodatkowo zagadnienie to interesuje mnie również z religijnego i cywilizacyjnego punktu widzenia. Z religijnego, gdyż wokół stosunku Kościoła do odbierania sobie życia narosło wiele nieporozumień. A z cywilizacyjnego, bo wraz z wypychaniem chrześcijaństwa z szeroko pojętej zachodniej kultury i systemu wartości rośnie klimat przyzwolenia na pozbawianie życia nie tyle siebie, co innych pod pozorem szczytnej humanistycznej retoryki o eutanazji. Mieliśmy niedawno kilka spektakularnych związanych z tym spraw – takich jak m. in. uśmiercenie Vincenta Lamberta.

Ale najpierw popatrzmy na statystyki. Otóż według danych WHO samobójstwo należy do najczęstszych przyczyn śmierci. Każdego roku popełnia je około ośmiuset tysięcy ludzi. To więcej niż umiera wskutek malarii, raka, morderstw czy wojen. Podobno szacunkowo gdzieś na świecie co czterdzieści sekund ktoś odbiera sobie życie. Ci, którzy się na ten skrajnie desperacki krok decydują, najczęściej nie wysyłają wcześniej żadnych sygnałów ostrzegawczych. To akurat nie jest mit. W przeciwieństwie do tego, że zabijają się jedynie osoby zaburzone psychicznie. W Polsce średnio zabija się dziennie 15 osób, z czego aż 12 to mężczyźni.

Tutaj zresztą natykamy się na kolejny stereotyp. A mianowicie, że mężczyźni są słabsi psychicznie. To nieprawda. Akurat w przypadku prób samobójczych proporcja płci jest dokładnie odwrotna. Mężczyźni po prostu okazują się w tym skuteczniejsi. A może po prostu bardziej zdeterminowani. Albo – że pozwolę sobie na dawkę nieco niestosownego wisielczego humoru – lepiej umieją zawiązać sobie pętlę.

Dużo mówi się również o szokujących statystykach samobójstw w Korei Południowej czy Japonii. Japonia posiada najwyższy wskaźnik samobójstw wśród krajów wchodzących w skład G7. Jedynie w 2017 roku życie odebrało sobie ponad dwadzieścia jeden tysięcy Japończyków. Jako główne przyczyny wskazuje się odizolowanie od społeczeństwa przez technologię, przemęczenie i ciągły stres wynikający z szaleńczego ciśnienia na wydajność w pracy. Nawiasem mówiąc, Japonia słynie też z lasu, do którego sporo osób przyjeżdża, by się zabić.

Jednak chyba jak zwykle najwięcej kontrowersji funkcjonuje wokół religijnego aspektu tej sprawy. Wielu ludziom – ponoć nawet katolikom – wydaje się, że Kościół zmienił swoje nauczanie w tej materii. Dziś już nie słyszy się o chowaniu samobójców w niepoświęconej ziemi poza obrębem cmentarza ani o tym, że księża odmawiają takim osobom pogrzebu. Można za to usłyszeć głosy, że ze względu na lepsze poznanie złożonych mechanizmów psychiki człowieka teologowie przestali twierdzić, że samobójcy z automatu idą do piekła. Po pierwsze nigdy chyba tak nie twierdzili, a po drugie – poznanie mechanizmów jeszcze nie równa się usprawiedliwieniu czynu.

W „Katechizmie Kościoła katolickiego” znajdziemy wykładnię, według której samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu ludzi do zachowania i przedłużenia życia. Pozostaje więc w sprzeczności z dobrze pojętą miłością do siebie, ale również stanowi zniewagę miłości bliźniego, ponieważ zrywa więzy ze wspólnotą rodzinną, narodową czy wreszcie ludzką, wobec której mamy zobowiązania. Czyn samobójczy jest więc zawsze moralnie naganny i niedopuszczalny. Mimo to Kościół – właśnie dzięki odkryciom psychologii – nauczył się dostrzegać pewne, powiedzmy, subiektywne uwarunkowania.

Katechizm mówi tutaj o ciężkich zaburzeniach psychicznych, strachu lub poważnej obawie przed cierpieniem czy torturami, które mogą zmniejszyć odpowiedzialność samobójcy. Podobnie zresztą uważał Jan Paweł II, który dowodził w encyklice „Evangelium Vitae”, że określone uwarunkowania psychologiczne, kulturowe i społeczne mogą kogoś skłonić do popełnienia czynu tak radykalnie sprzecznego z wrodzoną człowiekowi skłonnością do zachowania życia. Może to – jak konkludował polski papież – w niektórych wypadkach złagodzić lub całkowicie wyeliminować odpowiedzialność.

Faktem jest, że do rozmaitych skomplikowanych oddziaływań, które wpływają na decyzję samobójcy, nasz dostęp jest skrajnie ograniczony. Jeśli więc wierzymy w Boga, musimy zakładać, że tylko On ma pełny wgląd we wszystkie zawiłe uwarunkowania, a więc jako jedyny sędzia może wydać ostateczny wyrok, biorąc pod uwagę całe spektrum motywów i przyczyn. Nie jest to jednak równoznaczne z uznaniem, że w pewnych dość specyficznych sytuacjach samobójstwo może być dobre, a nawet pożądane. Jeżeli ktoś tak twierdzi, to bawi się w Boga, nie będąc Nim.

To dlatego Kościół z jednej strony pozwala sobie na ostre potępienie samobójstwa jako czynu obiektywnie złego, aczkolwiek z drugiej nie traci nadziei na wieczne zbawienie dla tych, którzy jednak życie sobie odebrali. Może to okazać się szczególnie istotne dla rodzin, które bezpowrotnie utraciły kogoś, kogo kochały, i muszą się z owym dramatem zmagać często przez wiele, wiele lat. A należy zaznaczyć, że przecież właśnie u ludzi wierzących jednym z kluczowych elementów cierpienia bywa troska o pośmiertny los utraconego bliskiego.

„Katechizm” odpowiada na to: nie traćcie nadziei, ponieważ Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu może wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności łagodzące. Nawet te, o których nie możemy mieć najmniejszego pojęcia. W dzisiejszej Europie, w której ewidentnie nasila się klimat braku szacunku dla życia, te słowa mogą brzmieć cokolwiek dwuznacznie – na przykład jako zachęta do tworzenia etycznych furtek dla zwolenników tzw. wspomaganego samobójstwa. Chociaż z drugiej strony lepsze to niż opowieści o ogniu piekielnym, które nie otrą łez bliskich.

A ja, kończąc ten tekst, znów myślę o Emilce. I mam naprawdę głęboką nadzieję, że w jej przypadku szala z okolicznościami łagodzącymi tysiąckrotnie przeważyła tę z grzechami. Myślę też o japońskim lesie samobójców. Część ludzi rzeczywiście znika w nim, by umrzeć, ale niektórzy jednak wracają. To dlatego na drzewach można tam znaleźć kokardki wiązane na wypadek zmiany zdania.

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe