[Tylko u nas] Marcin Bąk: Kierowcy kontra piesi w dobie zarazy

Kto żyje w mieście, niekoniecznie nawet wielkim mieście, doskonale zna konflikt pomiędzy pieszymi a posiadaczami samochodów. Przestrzeń miejska nie jest z gumy i konflikt zdaje się, że będzie tylko narastał.
/ Pixabay.com
Pod pojęciem pieszych rozumiem nie tylko osoby poruszające się na swoich dwóch kończynach, lecz także posiadaczy lekkich pojazdów takich jak rowery czy hulajnogi, w tym te z motorkiem. Jak poruszać się i jak żyć w mieście? Na to pytanie odpowiadają nam tzw. aktywiści miejscy, specjaliści od komunikacji czy urbaniści. Odpowiedzi bywają różne. Ze strony ruchów miejskich płynie właściwie jednolity przekaz – samochody są złe, powinno się rozszerzać strefy płatnego parkowania, ograniczać możliwości wjazdu do centrów miast, maksymalnie utrudniać kierowcom życie, by zmusić ich do porzucenia „blachosmrodów”. Remedium mają być właśnie owe lekkie, najczęściej jednośladowe pojazdy, transport zbiorowy i poruszanie się piechotą. Warto przyjrzeć się tym propozycjom, szczególnie w świetle ostatniego wzmożenia medialnego, wywołanego informacjami o koronawirusie.

Samochody zostały stworzone po to, by stosunkowo szybko przemieszczać się z miejsca na miejsce. W dzisiejszych, zabieganych czasach, oddają nieraz cenne usługi, pozwalając załatwić kilka spraw w oddalonych od siebie lokalizacjach w krótkim przedziale czasowym. Rodzi się oczywiście pytanie, czy zawsze i wszędzie musimy jechać samochodem? Z pewnością nie, natomiast projekty likwidacji ruchu kołowego samochodów prywatnych w miastach idą zdecydowanie zbyt daleko. Centrum Warszawy jest od dawna objęte strefą płatnego parkowania, wiele miejsc zostało zablokowanych rzędami słupków, główne arterie na wielu odcinkach uległy zwężeniu kosztem chodników dla pieszych czy ścieżek rowerowych. Jednak każdy, kto odwiedza centrum stolicy może się przekonać, że nie wpłynęło to znacząco na komfort życia. Zaparkować samochodu i tak nie ma gdzie, mają z tym problem także mieszkańcy Śródmieścia, którzy przecież gdzieś swoje samochody parkować muszą (nie pojadą do babci pod Ostrołękę hulajnogą…) Ruch uliczny jest obłędny, tworzą się korki. Jedyne, co w miarę sprawnie funkcjonuje, to opłaty parkometrowe, spływające do kasy miejskiej oraz mandaty ściągane bezwzględnie  przez Straż Miejską.
Nowych, wielopoziomowych parkingów brak.

Transport zbiorowy… wspaniale było by dojeżdżać wszędzie wygodną i komfortową kolejką ale to tylko niespełnione marzenie.  Rzeczywistość bywa inna. Warszawskie metro jest chyba najbardziej zatłoczonym środkiem komunikacji. Fakt, porusza się szybko i o ile nie ma awarii, dostarcza pasażerów w punkty znajdujące się wzdłuż obu działających tras. O komforcie trudno jednak mówić. W godzinach szczytu a często i poza nimi, wagony zapełnione są ludźmi w stopniu maksymalnym. Nie lepiej wyglądają wnętrza tramwajów i autobusów. Najbardziej żal mi osób starszych, które podróżują zatłoczonym metrem nie dla przyjemności, lecz często po to, by dotrzeć na oczekiwaną z dawna wizytę lekarską, czy odwiedzić wnuki. Samochody są, przynajmniej dla części z nich, jakimś rozwiązaniem. Teraz w Warszawie poważnie debatuje się, nad dalszym ograniczeniem tego rozwiązania. Strefa płatnego parkowania ma zostać rozszerzona, miedzy innymi na Żoliborz, zwężane są cały czas ulice. Alternatywą mają być jednoślady (już widzę te tłumy siedemdziesięciolatków na rowerach i hulajnogach) oraz właśnie transport zbiorowy. Transport zbiorowy, który już teraz nie daje sobie rady.

W związku z epidemią koronawirusa słyszymy wciąż o potencjalnych mapach zagrożenia, drogach przenoszenia wirusów, i „taktyce przetrwania”. Unikać zatłoczonych miejsc, unikać kontaktu z dużą liczbą ludzi, unikać dotykania przedmiotów, które były dotykane przez inne osoby i tak dalej. Praktycznie wszystkie te zalecenia odnoszą się właśnie do transportu zbiorowego. Gdy jeżdżę warszawskim metrem w godzinach szczytu, patrzę na te tłumy ludzi stojących koło siebie, kichających, kaszlących, chwytających się poręczy i jednocześnie czytam w tym samym metrze na ekranie wyświetlające się informacje o tym, jakie zachowywać środki profilaktyczne, to mam wrażenie pewnej schizofrenii. Bardzo jestem ciekaw, jak w trakcie rozwijającej się epidemii wirusowej, entuzjaści bezwzględnej walki z „blachosmrodziarzami” będą bronili zalet transportu zbiorowego.
Indywidualny samochód pozostaje jednak najbezpieczniejszym w sytuacji zarazy środkiem transportu w mieście. Poza miastem zresztą też…

 

POLECANE
Zełenski przyjedzie do Warszawy. Jest reakcja Pałacu Prezydenckiego z ostatniej chwili
Zełenski przyjedzie do Warszawy. Jest reakcja Pałacu Prezydenckiego

"Kancelaria Prezydenta RP zaproponowała stronie ukraińskiej spotkanie prezydentów Karola Nawrockiego i Wołodymyra Zełenskiego 19 grudnia w Warszawie. Ustalane są szczegóły planowanej wizyty" – poinformował Rafał Leśkiewicz, rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego. Wcześniej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że planuje wizytę w Polsce w piątek 19 grudnia.

Nowe informacje o ataku na plaży w Sydney. Napastnika obezwładnił przypadkowy mężczyzna z ostatniej chwili
Nowe informacje o ataku na plaży w Sydney. Napastnika obezwładnił przypadkowy mężczyzna

Władze Australii nie mają wątpliwości - strzelanina na plaży Bondi w Sydney była aktem terroru. Dwaj uzbrojeni napastnicy otworzyli ogień do tłumu liczącego ponad tysiąc osób. Co najmniej 12 osób zginęło, a 29 zostało rannych.

Łukasz Jasina: Dlaczego pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim nie ma Andrzeja Poczobuta tylko u nas
Łukasz Jasina: Dlaczego pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim nie ma Andrzeja Poczobuta

Kolejna fala uwolnień więźniów politycznych z Białorusi przyniosła ulgę wielu rodzinom, ale w Polsce wywołała jedno zasadnicze pytanie: dlaczego wśród wypuszczonych nie ma Andrzeja Poczobuta. Sprawa symbolu prześladowań polskiej mniejszości odsłania brutalną logikę reżimu Łukaszenki i ograniczone pole manewru Zachodu.

Karol Nawrocki postawił na swoim. Wołodymyr Zełenski przyjedzie do Polski z ostatniej chwili
Karol Nawrocki postawił na swoim. Wołodymyr Zełenski przyjedzie do Polski

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekazał, że planuje wizytę w Polsce 19 grudnia.

Politico: Europa powinna posłuchać Trumpa polityka
Politico: Europa powinna posłuchać Trumpa

Autor publikacji „Politico” Mathias Döpfner przekonuje, że Europa reaguje na krytykę ze strony Stanów Zjednoczonych w sposób emocjonalny i defensywny, zamiast potraktować ją jako impuls do głębokich reform. Jego zdaniem to nie Ameryka oddala się od Europy, lecz sama Europa od rzeczywistości.

Niemieccy rolnicy protestują przeciwko umowie z Mercosur z ostatniej chwili
Niemieccy rolnicy protestują przeciwko umowie z Mercosur

Rolnicy w Niemczech zapowiadają ogólnokrajowe protesty po akceptacji umowy UE-Mercosur.

Protesty rolników w Kosztowie i pod Kołobrzegiem pilne
Protesty rolników w Kosztowie i pod Kołobrzegiem

Protesty rolników w różnych regionach Polski pokazują narastającą skalę kryzysu. Rolnicy sprzeciwiają się niekontrolowanemu importowi, braku opłacalności produkcji i rosnącej biurokracji, ostrzegając przed upadkiem polskich gospodarstw.

Zapytano o skuteczność Tuska. Polacy podzieleni z ostatniej chwili
Zapytano o skuteczność Tuska. Polacy podzieleni

Polacy są niemal równo podzieleni w ocenie skuteczności Donalda Tuska – wynika z badania pracowni IBRiS na zlecenie Radia ZET.

Ambasador Niemiec w Polsce: Reparacje nie są tematem rozmów z Polską polityka
Ambasador Niemiec w Polsce: Reparacje nie są tematem rozmów z Polską

Ambasador Niemiec w Warszawie ponownie odniósł się do kwestii reparacji wojennych. Wprost podkreślił, że Berlin nie prowadzi rozmów na ten temat, mimo uznania odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej.

Strzelanina na plaży w Sydney. Wielu zabitych, trwa akcja służb z ostatniej chwili
Strzelanina na plaży w Sydney. Wielu zabitych, trwa akcja służb

Popularna plaża Bondi w Sydney zamieniła się w miejsce tragedii. Australijska policja potwierdziła strzelaninę, w której jest wielu rannych i ofiary śmiertelne. Dwóch napastników zostało zneutralizowanych, a akcja służb wciąż trwa.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marcin Bąk: Kierowcy kontra piesi w dobie zarazy

Kto żyje w mieście, niekoniecznie nawet wielkim mieście, doskonale zna konflikt pomiędzy pieszymi a posiadaczami samochodów. Przestrzeń miejska nie jest z gumy i konflikt zdaje się, że będzie tylko narastał.
/ Pixabay.com
Pod pojęciem pieszych rozumiem nie tylko osoby poruszające się na swoich dwóch kończynach, lecz także posiadaczy lekkich pojazdów takich jak rowery czy hulajnogi, w tym te z motorkiem. Jak poruszać się i jak żyć w mieście? Na to pytanie odpowiadają nam tzw. aktywiści miejscy, specjaliści od komunikacji czy urbaniści. Odpowiedzi bywają różne. Ze strony ruchów miejskich płynie właściwie jednolity przekaz – samochody są złe, powinno się rozszerzać strefy płatnego parkowania, ograniczać możliwości wjazdu do centrów miast, maksymalnie utrudniać kierowcom życie, by zmusić ich do porzucenia „blachosmrodów”. Remedium mają być właśnie owe lekkie, najczęściej jednośladowe pojazdy, transport zbiorowy i poruszanie się piechotą. Warto przyjrzeć się tym propozycjom, szczególnie w świetle ostatniego wzmożenia medialnego, wywołanego informacjami o koronawirusie.

Samochody zostały stworzone po to, by stosunkowo szybko przemieszczać się z miejsca na miejsce. W dzisiejszych, zabieganych czasach, oddają nieraz cenne usługi, pozwalając załatwić kilka spraw w oddalonych od siebie lokalizacjach w krótkim przedziale czasowym. Rodzi się oczywiście pytanie, czy zawsze i wszędzie musimy jechać samochodem? Z pewnością nie, natomiast projekty likwidacji ruchu kołowego samochodów prywatnych w miastach idą zdecydowanie zbyt daleko. Centrum Warszawy jest od dawna objęte strefą płatnego parkowania, wiele miejsc zostało zablokowanych rzędami słupków, główne arterie na wielu odcinkach uległy zwężeniu kosztem chodników dla pieszych czy ścieżek rowerowych. Jednak każdy, kto odwiedza centrum stolicy może się przekonać, że nie wpłynęło to znacząco na komfort życia. Zaparkować samochodu i tak nie ma gdzie, mają z tym problem także mieszkańcy Śródmieścia, którzy przecież gdzieś swoje samochody parkować muszą (nie pojadą do babci pod Ostrołękę hulajnogą…) Ruch uliczny jest obłędny, tworzą się korki. Jedyne, co w miarę sprawnie funkcjonuje, to opłaty parkometrowe, spływające do kasy miejskiej oraz mandaty ściągane bezwzględnie  przez Straż Miejską.
Nowych, wielopoziomowych parkingów brak.

Transport zbiorowy… wspaniale było by dojeżdżać wszędzie wygodną i komfortową kolejką ale to tylko niespełnione marzenie.  Rzeczywistość bywa inna. Warszawskie metro jest chyba najbardziej zatłoczonym środkiem komunikacji. Fakt, porusza się szybko i o ile nie ma awarii, dostarcza pasażerów w punkty znajdujące się wzdłuż obu działających tras. O komforcie trudno jednak mówić. W godzinach szczytu a często i poza nimi, wagony zapełnione są ludźmi w stopniu maksymalnym. Nie lepiej wyglądają wnętrza tramwajów i autobusów. Najbardziej żal mi osób starszych, które podróżują zatłoczonym metrem nie dla przyjemności, lecz często po to, by dotrzeć na oczekiwaną z dawna wizytę lekarską, czy odwiedzić wnuki. Samochody są, przynajmniej dla części z nich, jakimś rozwiązaniem. Teraz w Warszawie poważnie debatuje się, nad dalszym ograniczeniem tego rozwiązania. Strefa płatnego parkowania ma zostać rozszerzona, miedzy innymi na Żoliborz, zwężane są cały czas ulice. Alternatywą mają być jednoślady (już widzę te tłumy siedemdziesięciolatków na rowerach i hulajnogach) oraz właśnie transport zbiorowy. Transport zbiorowy, który już teraz nie daje sobie rady.

W związku z epidemią koronawirusa słyszymy wciąż o potencjalnych mapach zagrożenia, drogach przenoszenia wirusów, i „taktyce przetrwania”. Unikać zatłoczonych miejsc, unikać kontaktu z dużą liczbą ludzi, unikać dotykania przedmiotów, które były dotykane przez inne osoby i tak dalej. Praktycznie wszystkie te zalecenia odnoszą się właśnie do transportu zbiorowego. Gdy jeżdżę warszawskim metrem w godzinach szczytu, patrzę na te tłumy ludzi stojących koło siebie, kichających, kaszlących, chwytających się poręczy i jednocześnie czytam w tym samym metrze na ekranie wyświetlające się informacje o tym, jakie zachowywać środki profilaktyczne, to mam wrażenie pewnej schizofrenii. Bardzo jestem ciekaw, jak w trakcie rozwijającej się epidemii wirusowej, entuzjaści bezwzględnej walki z „blachosmrodziarzami” będą bronili zalet transportu zbiorowego.
Indywidualny samochód pozostaje jednak najbezpieczniejszym w sytuacji zarazy środkiem transportu w mieście. Poza miastem zresztą też…


 

Polecane