[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Jeden taki tydzień w roku
![Wjazd Chrystusa do Jerozolimy, Giotto di Bondone [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Jeden taki tydzień w roku](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16169542221d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37208f54ab12d3fa383cf2f552b216d002d.jpg)
I chodzi nie tylko o uobecnienie w Liturgii tamtych wydarzeń, o to, że wchodzimy w nie wciąż na nowo, ale także o to, że w pewnym sensie wielu z nas idzie teraz własną Drogą Krzyżową, a inni odgrywają jedną z wielu ról, jakie szkicuje Ewangelia. Warto z tej perspektywy spojrzeć także na Ewangelię z kolejnych dni, także na dzisiejszą, z Niedzieli Palmowej.
Mamy tu wszystkie możliwe postawy. Apostołowie zapewniają, że będą czuwać, że nigdy nie opuszczą Jezusa, że nie zostawią Go, a potem najpierw usną, potem jeden zdradzi, drugi się zaprze, dziewięciu ucieknie. Jeden zostanie pod krzyżem. Po drodze jedni apostołowie zostawią drugiego, gdy Jezus wskaże go jako zdrajcę, zawiodą struktury państwa, bo Jezus zostanie skazany na śmierć przez namiestnika rzymskiego, który generalnie uważał go za niewinnego, ale nie chciało mu się kłócić z tłumem. Lud Jerozolimy, tak jak każdy inny lud, także zawiedzie, bo najpierw będzie krzyczał „Hosanna”, a tydzień później: „ukrzyżuj Go”. I nawet Szymon z Cyreny został przymuszony do niesienia krzyża, a nie chciał go nieść.
Jeśli gdzieś pojawiają się światełka nadziei to w zupełnie nieprzewidzianych miejscach. Jakiś wykonujący wyrok chce mu podać wino zaprawione mirrą (środek znieczulający), ktoś inny podsuwa gąbkę z octem, a setnik rzymski wyznaje wiarę w Syna Człowieczego. Pod krzyżem zostają kobiety, a o możliwość pochówku prosi żydowski urzędnik Józef z Arymatei. Apostołów tam nie ma, bo jeden zdradza pocałunkiem, a drugi - choć zapewniał, że nigdy nie zostawi mistrza, to choć ruszył za Nim w drogę, to gdy tylko zaczęto go podejrzewać o związki z Jezusem, to natychmiast się zaparł…
Zaskakiwać może także, że w Niedzielę Palmową - czyli we wspomnienie triumfu Kościół daje nam do lektury czytanie o męce, i to nawet nie przełamanej nadzieją. Dziś nie ma ani słowa o zmartwychwstaniu, a jedynie towarzyszymy Jezusowi w drodze przez Mękę. I warto tak przeżywać ten tydzień, jakbyśmy nie wiedzieli, co będzie dalej, jak apostołowie, jak kobiety, jak uczniowie. Dla nich wszystko się kończy, odchodzi ten, którego kochali. Umiera Mistrz. A jego ostatnie słowa są przerażające, bo On - Syn Boży - woła do Ojca: „Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił”. To są slowa, od których ciarki chodzą po plecach.
I właśnie tą drogą trzeba nam wyruszyć. Trzeba mieć odwagę spojrzeć na umieranie Boga-człowieka, na śmierć, na schodzenie po stopniach Męki ku końcowi. Nie ma w tej Ewangelii jeszcze nadziei zmartwychwstania. Ona nas uczy towarzyszenia - Chrystusowi w innych - w śmierci, w umieraniu, w samotności, w opuszczeniu. Ogrójec - mówił kiedyś Pascal - trwa przez wieki, Golgota trwa przez wieki. Każdy musi się odnaleźć w tym tygodniu, wejść w wieczne teraz tych wydarzeń. Warto poszukać postaci, z którą ruszymy w tę drogę. Może to być Piotr, Jan, Józef z Arymatei, Maryja, Weronika, albo jeszcze ktoś inny. Warto medytować te teksty w tym tygodniu. I wędrować razem z Jezusem.