Paweł Jędrzejewski: "Wesele" Smarzowskiego - nachalnie dydaktyczny gniot

Film wyzywająco stereotypowy, schematyczny, natrętnie moralizatorski.
 Paweł Jędrzejewski:
/ plakat filmu "Wesele"

"Wesele" Wojciecha Smarzowskiego jest filmem boleśnie nieudanym. Gdy porusza się tak ważny temat (tragiczne relacje polsko-żydowskie), same dobre intencje nie wystarczą - trzeba koniecznie mieć pomysł, jak to z wyczuciem zrobić, a gdy go się nie ma, to lepiej ominąć ten temat z daleka.

Smarzowski zdecydowanie nie miał dobrego pomysłu, dlatego moim zdaniem o jego filmie nie da się powiedzieć wiele dobrego, natomiast można wskazać w nim mnóstwo złego: jest wyzywająco stereotypowy, schematyczny, natrętnie moralizatorski z oczywistymi, nachalnymi, dydaktycznymi tezami, które twórca powtarza w filmie w sposób toporny i do znudzenia. Rzekłbym nawet, że film jest z ducha prymitywnych propagandówek. Aż trudno uwierzyć, że twórca tego nie dostrzegł i nie zniszczył kopii filmu przed premierą. Ponadto film jest niespójny wewnętrznie, dramaturgicznie się sypie, bezradność reżysera widać w tym, jak skleja ten film z zupełnie obcych stylistycznie i fabularnie fragmentów. Trwa współczesne wesele, seniorowi rodu mieszają się z teraźniejszością wspomnienia sprzed 80 lat (to jest główna oś filmu), ale na ekranie, gdy trzeba widza pouczyć jakimś autorytetem, to deus ex machina pojawia się np. Norwid lub Piłsudski. Ten eklektyzm dowodzi bezsilności autora. Ponieważ nie wie, jak uzyskać klarowność, decyduje się na jej przeciwieństwo i miesza wszystko, co mu się nawinie pod rękę. A co z najważniejszą tezą filmu? No cóż... przez ponad dwie godziny trwa natrętne walenie widza po głowie obrazami prymitywnego, discopolowego wesela z obowiązkowym pijaństwem i porubstwem, w celu przekonania go, raz za razem, że ludzie są paskudni, wstrętni - rasistowscy, ksenofobiczni, antysemiccy, nienawistni, chciwi, zakłamani, mściwi - i na zawołanie gotowi do zrobienia każdego świństwa. Przenoszenie się w warstwie retrospekcyjnej w lata okupacji i Zagłady przekonuje, że ludzie zdolni są także do zbrodni. To jest powtarzane znów i znów. W dodatku reżyser obwieszcza nam o tym z tajemniczego powodu przekonany, że jest to jakaś niebotyczna rewelacja - jakieś jego wielkie odkrycie. I oczekuje, że widz będzie powalony tą diagnozą. Jakby tego nie było dość, reżyser przekonuje, że ta diagnoza wyjątkowo silnie dotyczy współczesnej Polski. Pojawiają się postacie schematycznie i karykaturalne (cyniczny i ksenofobiczny ksiądz, faszyzujący kibole, przeżarta korupcją policja). W końcu wszystko, co wstrętne na ekranie, dzieje się tu i teraz. To natrętne zawężanie uniwersalnej prawdy do polskiej historii i współczesności, jest kolejną słabością tego filmu.

Niestety, Smarzowski przyjmuje w "Weselu" skatologiczną perspektywę etyczną i turpistyczną perspektywę estetyczną. Największą satysfakcję daje mu babranie się w moralnych odchodach. Nawet gorzej, bo nie tylko moralnych, ale także w wymiarze całkiem dosłownym i to zupełnie bez żadnego fabularnego i dramaturgicznego uzasadnienia. No bo dlaczego starcowi, który uratował żydowską dziewczynę podczas pogromu w 1941 (nawiązanie do Jedwabnego), nakazuje zanieczyścić swój garnitur na ślubie wnuczki i zostać wywiezionym z wesela do domu w celu założenia pampersa? Po co? Co z tego wynika?

Dlaczego reżyser zmusza nas do zobaczenia na ekranie stosunku knura z człowiekiem? Czego w tym krótkim ujęciu dowiadujemy się istotnego o czymkolwiek lub kimkolwiek? Niczego się nie dowiadujemy i nic z tego nie wynika. Smarzowski językową wulgarnością, alkoholowym bełkotem, przypadkowym seksem, prymitywizmem i chamstwem jest po prostu zafascynowany. Sceny wesela wykorzystują pomysł z jego filmu pod tym samym tytułem z roku 2004. Na tym koncepcie sprzed lat, który wówczas się sprawdził a obecnie razi schematyzmem, zostaje zawieszona opowieść o zbrodni dokonanej w 1941 roku w miasteczku na Podlasiu przez część Polaków - podpuszczonych przez Niemców - na Żydach, z których część współpracowała z Sowietami w wywózkach i prześladowaniach Polaków w roku 1940. Te okrutne sceny zbrodni (sekwencje wspomnieniowe) mogłyby mieć siłę, ale gubią ją w tandetności i kiczowatości całego filmu.

Smarzowski chce nam w ostatecznej konkluzji "Wesela" bardzo wyraźnie powiedzieć, że zło potencjalnie trwa w ludziach nadal. I w każdej chwili może wrócić. Czy to jest prawda? Tak. Jak najbardziej. Taka jest obrzydliwa prawda. Potwierdza się ona stale w różnych miejscach Ziemi: Rwandzie, Srebrenicy, Iraku, Afganistanie. Gdy ludzie mogą robić to bezkarnie - mordują się nawzajem. Ale - paradoksalnie - obrzydliwość tego nieudanego filmu zniechęca nas do przejęcia się tą tak ważną i uniwersalną prawdą.


 

POLECANE
Jest decyzja. Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego z ostatniej chwili
Jest decyzja. Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego

Podczas poniedziałkowej sesji sejmik województwa kujawsko-pomorskiego przyjął uchwały o przekazaniu Centrum Czochralskiego dawnego kompleksu szpitala zakaźnego przy ul. Krasińskiego w Toruniu i o nowelizacji stawek dla operatorów kolejowych – poinformowano w komunikacie.

Czołgi K2 z Polski. Bumar-Łabędy i Hyundai Rotem podpisały umowę  z ostatniej chwili
Czołgi K2 z Polski. Bumar-Łabędy i Hyundai Rotem podpisały umowę 

Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy w Gliwicach oraz południowokoreański koncern Hyundai Rotem podpisały we wtorek w Warszawie przełomową umowę o transferze technologii i uruchomieniu produkcji czołgów K2 w Polsce. To kluczowy etap w procesie polonizacji koreańskich czołgów i budowie kompetencji przemysłowych w kraju. Dokument gwarantuje przekazanie wyposażenia, narzędzi i know-how niezbędnych do uruchomienia linii produkcyjnej K2PL oraz pojazdów wsparcia.

Huragan Melissa. Polski ksiądz na Jamajce apeluje: Módlcie się za nas z ostatniej chwili
Huragan Melissa. Polski ksiądz na Jamajce apeluje: "Módlcie się za nas"

Potężny Huragan Melissa dotarł we wtorek do Jamajki – poinformowało amerykańskie Narodowe Centrum ds. Huraganów (NHC). Wiatr wieje z prędkością prawie 300 km/godz.

Unia Europejska finansuje wojnę i zbrojenia Rosji. Liczby nie kłamią tylko u nas
Unia Europejska finansuje wojnę i zbrojenia Rosji. Liczby nie kłamią

Choć Unia Europejska oficjalnie wspiera Ukrainę i nakłada kolejne sankcje na Rosję, miliardy euro nadal płyną do Moskwy za ropę i gaz. Według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej tylko we wrześniu 2025 roku państwa UE zapłaciły Rosji około miliarda euro – tyle, ile wystarczyłoby na produkcję 20 tysięcy dronów bojowych.

Brutalny atak i gwałt w centrum Warszawy. Ofiarą młody mężczyzna Wiadomości
Brutalny atak i gwałt w centrum Warszawy. Ofiarą młody mężczyzna

Policja zatrzymała 24-letniego mężczyznę podejrzanego o wyjątkowo brutalny atak w Warszawie. Ofiarą był młody mężczyzna, który wracał z dyskoteki. W trakcie drogi został zaczepiony przez nieznajomego przechodnia proszącego o wskazanie drogi do centrum miasta.

Nie powinni jej wpuścić na wizję. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Nie powinni jej wpuścić na wizję". Burza po emisji popularnego programu TVN

W sieci zawrzało. Wszystko przez popularny program TVN.

Berlin chce zmienić szefa Niemiecko-Polskiej Fundacji Nauki. Proponuje piosenkarza disco-polo z ostatniej chwili
Berlin chce zmienić szefa Niemiecko-Polskiej Fundacji Nauki. Proponuje piosenkarza disco-polo

Niemieckie Ministerstwo Badań i Technologii chce zmienić szefa zarządu Niemiecko-Polskiej Fundacji Nauki. Kandydatura piosenkarza wykonującego przeboje w rodzaju "disco-polo", wzbudza zastrzeżenia i w Niemczech, i w Polsce – pisze niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”). Showman Toby znany jest również z tego, że "odnalazł swoją muzyczną tożsamość na Śląsku". Jego debiutancki utwór to „Tynsknota za Slunskiem”.

Znana firma ogłasza zwolnienia. 14 tys. osób straci pracę z ostatniej chwili
Znana firma ogłasza zwolnienia. 14 tys. osób straci pracę

Amerykański gigant technologiczny Amazon ogłosił we wtorek, że zwolni 14 tys. pracowników biurowych. Krok ten uzasadnił chęcią uszczuplenia biurokracji i dążeniem do większej elastyczności w dobie rozwijającej się sztucznej inteligencji.

Roksana Węgiel ogłosiła radosną nowinę. Lawina gratulacji z ostatniej chwili
Roksana Węgiel ogłosiła radosną nowinę. Lawina gratulacji

Roksana Węgiel wraz z mężem Kevinem Mglejem kupili działkę pod Warszawą i przygotowują projekt wymarzonego domu. Piosenkarka potwierdziła plany na Instagramie.

Dr hab. Karol Polejowski rekomendowany na prezesa IPN z ostatniej chwili
Dr hab. Karol Polejowski rekomendowany na prezesa IPN

Dr hab. Karol Polejowski, zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej (IPN), został rekomendowany przez Kolegium IPN na stanowisko prezesa tej instytucji. Polejowski jest uznanym historykiem mediewistą i ekspertem w zakresie historii średniowiecza oraz polskiego podziemia niepodległościowego.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: "Wesele" Smarzowskiego - nachalnie dydaktyczny gniot

Film wyzywająco stereotypowy, schematyczny, natrętnie moralizatorski.
 Paweł Jędrzejewski:
/ plakat filmu "Wesele"

"Wesele" Wojciecha Smarzowskiego jest filmem boleśnie nieudanym. Gdy porusza się tak ważny temat (tragiczne relacje polsko-żydowskie), same dobre intencje nie wystarczą - trzeba koniecznie mieć pomysł, jak to z wyczuciem zrobić, a gdy go się nie ma, to lepiej ominąć ten temat z daleka.

Smarzowski zdecydowanie nie miał dobrego pomysłu, dlatego moim zdaniem o jego filmie nie da się powiedzieć wiele dobrego, natomiast można wskazać w nim mnóstwo złego: jest wyzywająco stereotypowy, schematyczny, natrętnie moralizatorski z oczywistymi, nachalnymi, dydaktycznymi tezami, które twórca powtarza w filmie w sposób toporny i do znudzenia. Rzekłbym nawet, że film jest z ducha prymitywnych propagandówek. Aż trudno uwierzyć, że twórca tego nie dostrzegł i nie zniszczył kopii filmu przed premierą. Ponadto film jest niespójny wewnętrznie, dramaturgicznie się sypie, bezradność reżysera widać w tym, jak skleja ten film z zupełnie obcych stylistycznie i fabularnie fragmentów. Trwa współczesne wesele, seniorowi rodu mieszają się z teraźniejszością wspomnienia sprzed 80 lat (to jest główna oś filmu), ale na ekranie, gdy trzeba widza pouczyć jakimś autorytetem, to deus ex machina pojawia się np. Norwid lub Piłsudski. Ten eklektyzm dowodzi bezsilności autora. Ponieważ nie wie, jak uzyskać klarowność, decyduje się na jej przeciwieństwo i miesza wszystko, co mu się nawinie pod rękę. A co z najważniejszą tezą filmu? No cóż... przez ponad dwie godziny trwa natrętne walenie widza po głowie obrazami prymitywnego, discopolowego wesela z obowiązkowym pijaństwem i porubstwem, w celu przekonania go, raz za razem, że ludzie są paskudni, wstrętni - rasistowscy, ksenofobiczni, antysemiccy, nienawistni, chciwi, zakłamani, mściwi - i na zawołanie gotowi do zrobienia każdego świństwa. Przenoszenie się w warstwie retrospekcyjnej w lata okupacji i Zagłady przekonuje, że ludzie zdolni są także do zbrodni. To jest powtarzane znów i znów. W dodatku reżyser obwieszcza nam o tym z tajemniczego powodu przekonany, że jest to jakaś niebotyczna rewelacja - jakieś jego wielkie odkrycie. I oczekuje, że widz będzie powalony tą diagnozą. Jakby tego nie było dość, reżyser przekonuje, że ta diagnoza wyjątkowo silnie dotyczy współczesnej Polski. Pojawiają się postacie schematycznie i karykaturalne (cyniczny i ksenofobiczny ksiądz, faszyzujący kibole, przeżarta korupcją policja). W końcu wszystko, co wstrętne na ekranie, dzieje się tu i teraz. To natrętne zawężanie uniwersalnej prawdy do polskiej historii i współczesności, jest kolejną słabością tego filmu.

Niestety, Smarzowski przyjmuje w "Weselu" skatologiczną perspektywę etyczną i turpistyczną perspektywę estetyczną. Największą satysfakcję daje mu babranie się w moralnych odchodach. Nawet gorzej, bo nie tylko moralnych, ale także w wymiarze całkiem dosłownym i to zupełnie bez żadnego fabularnego i dramaturgicznego uzasadnienia. No bo dlaczego starcowi, który uratował żydowską dziewczynę podczas pogromu w 1941 (nawiązanie do Jedwabnego), nakazuje zanieczyścić swój garnitur na ślubie wnuczki i zostać wywiezionym z wesela do domu w celu założenia pampersa? Po co? Co z tego wynika?

Dlaczego reżyser zmusza nas do zobaczenia na ekranie stosunku knura z człowiekiem? Czego w tym krótkim ujęciu dowiadujemy się istotnego o czymkolwiek lub kimkolwiek? Niczego się nie dowiadujemy i nic z tego nie wynika. Smarzowski językową wulgarnością, alkoholowym bełkotem, przypadkowym seksem, prymitywizmem i chamstwem jest po prostu zafascynowany. Sceny wesela wykorzystują pomysł z jego filmu pod tym samym tytułem z roku 2004. Na tym koncepcie sprzed lat, który wówczas się sprawdził a obecnie razi schematyzmem, zostaje zawieszona opowieść o zbrodni dokonanej w 1941 roku w miasteczku na Podlasiu przez część Polaków - podpuszczonych przez Niemców - na Żydach, z których część współpracowała z Sowietami w wywózkach i prześladowaniach Polaków w roku 1940. Te okrutne sceny zbrodni (sekwencje wspomnieniowe) mogłyby mieć siłę, ale gubią ją w tandetności i kiczowatości całego filmu.

Smarzowski chce nam w ostatecznej konkluzji "Wesela" bardzo wyraźnie powiedzieć, że zło potencjalnie trwa w ludziach nadal. I w każdej chwili może wrócić. Czy to jest prawda? Tak. Jak najbardziej. Taka jest obrzydliwa prawda. Potwierdza się ona stale w różnych miejscach Ziemi: Rwandzie, Srebrenicy, Iraku, Afganistanie. Gdy ludzie mogą robić to bezkarnie - mordują się nawzajem. Ale - paradoksalnie - obrzydliwość tego nieudanego filmu zniechęca nas do przejęcia się tą tak ważną i uniwersalną prawdą.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe