Płaca minimalna – rząd między związkami a pracodawcami

Związki zawodowe od lat postulują, by wynagrodzenie minimalne stanowiło 50 proc. Już w tzw. pakiecie antykryzysowym z 2009 r. znalazł się zapis o dojściu do tej relacji w ciągu 3 lat, a warto pamiętać, że było to porozumienie związków zawodowych z pracodawcami.
Potem przyszedł czas umów śmieciowych, elastycznego zatrudnienia, wstrzymywania podwyżki wynagrodzeń.
Teraz zaczyna się to zmieniać, choć dla związków to jeszcze nie jest pełny sukces.
Stanowisko związków zawodowych co do przyszłorocznej płacy minimalnej jest podzielone. Solidarność zaproponowała kwot 2160 zł brutto. OPZZ – 2200 zł.
Według pracodawców powinno być to 2050 zł brutto, czyli tyle ile minimalnie wymuszają przepisy.
W braku porozumienia partnerów społecznych, ostateczną decyzję w sprawie płacy minimalnej podejmie Rada Ministrów i wyda stosowne rozporządzenie.
Warto przypomnieć, że podwyżka na 2017 r. wyniosła 150 zł, a więc 8,1 proc. w stosunku do 2016 r. Pracodawcy uważali wówczas, że jest to kwota zbyt duża, która negatywnie wpłynie na poziom zatrudnienia.
Nie sprawdziło się to, bo bezrobocie przecież sukcesywnie spada i dziś już jest poniżej 8-u proc., a są takie regiony kraju, jak Wielkopolska, gdzie np. w Poznaniu wynosi zaledwie 1,5 proc.
Dlatego, zdaniem rządu, jest możliwość kolejnej podwyżki wynagrodzeń minimalnych.
Mówiąc o minimalnym wynagrodzeniu warto pamiętać, że jego wysokość wpływa na wysokość dodatku za pracę nocną, za czas gotowości do pracy i przestój, wpływa na odprawy z tytułu zwolnień grupowych, odszkodowania na naruszenie zasady równego traktowania, kwotę wolną od potrąceń, czy minimalną podstawę zasiłku chorobowego. Gdy rośnie, wszystkie te świadczenia także rosną.
Anna Grabowska