„Nie zesr*jcie się”. Kayah tłumaczy się po aferze w Sopocie

– Nie zes*ajcie się
– wypaliła nagle Kayah do fotoreporterów, przybywając na imprezę.
Zobacz tutaj: [WIDEO] Afera na festiwalu w Sopocie. Kayah: „Nie zesr*jcie się”
Gwiazda wyjaśnia
Do zarzutów wokalistka odniosła się na prywatnym facebookowym profilu.
Nie śmieszy mnie naruszanie mojej nietykalności i blokowanie mi drogi do garderoby, kiedy się spieszę, bo za chwilę wychodzę na scenę. Agresywne robienie zdjęć z odległości metra z obiektywem skierowanym prosto w twarz nie jest ani standardem mojej, ani niczyjej pracy. To atak, a ja czuję się zagrożona. To niedopuszczalne i haniebne, pozbawione jakiejkolwiek etyki i kultury
– napisała.
Manipulacja?
Nagonka na mnie jest obrzydliwą manipulacją, która ludziom ubogim mentalnie pozwala się wyżyć. Ale milczenie na ten temat będzie przyzwoleniem. Nie mogę czuć się bezpiecznie, wykonując mój zawód, a to nie fair
– tłumaczy.
Kayah dodała również, że zbyt długo dawała przyzwolenie na takie zjawisko i uważa, że w całej sytuacji jest nie agresorem, a ofiarą. Zdaniem artystki wypowiedziane przez nią zdanie nie tylko nie jest obraźliwe, ale też zostało wyrwane z kontekstu.
W mediach odwraca się sytuację, wyciągając z kontekstu zdanie, które nawet nikogo nie obraża, bo nie jest inwektywą skierowaną do kogoś imiennie. Pomijając fakt, że rzuconym pod nosem, a do siebie mam prawo mówić, co chcę
– dodała.