[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Imiona Boga

„… wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?». Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną»” (J 13, 4-8).
/ pixabay.com/TheDigitalWay

 

 

Kilka tygodni temu pisałam o wierze szukającej zrozumienia. Tym razem, dla pewnej równowagi, i przy okazji przypadającej dziś w Kościele uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata, pochylmy się na chwilę nad czymś - wydawałoby się przeciwnym - nad niedefiniowalnością Boga. W zależności od stopnia wnikania w temat, jest to i zagadnienie bardzo proste i niezwykle trudne, wykracza bowiem poza ramy kategorii, którymi zwykł posługiwać się nasz, ukształtowany w zachodniej kulturze umysł, poszukujący rubryk i szufladek, jako swego rodzaju mentalnego bezpieczeństwa.

Wydaje się, że imiona nadawane Bogu - jak np. Król Wszechświata - są czymś dobrym, tak długo, jak długo powodują nasze zbliżenie do Niego. Imionami Boga posługiwał się przecież sam Chrystus. Są one jednak czymś, co może prowadzić na manowce, w chwili, gdy fiksujemy się na nich - nie tylko zawężając ich rozumienie do naszych ziemskich wyobrażeń np. królewskości, co zwykle bywa nie tylko przejawem naiwności, lecz prowadzić może do pewnych form fundamentalizmu i w konsekwencji oddalenia od Boga, ale w definicjach tych także zdajemy się ulegać iluzji zamknięcia, uchwycenia Boga. Tego typu poczucie zawsze jest fałszywe. Bo na logikę, co byłby to za Bóg, którego umiałbyś zawrzeć w kilku słowach lub nawet zdaniach?

Dwa spojrzenia na teologię

Istnieją w teologii dwa sposoby podchodzenia do „rozumienia” Boga. Pierwszy, tradycyjnie bardziej kojarzony z chrześcijaństwem zachodnim, to tzw. teologia pozytywna, czyli wszystko to, co możemy, lub co wydaje nam się, że możemy, o Bogu powiedzieć np. „Bóg jest światłością”. Jest to nurt oczywiście bardzo potrzebny, ale nie jedyny. Drugi, to teologia negatywna, apofatyczna, bardziej przypisywana chrześcijańskiemu Wschodowi, ale precyzyjniej byłoby chyba powiedzieć, że ta forma uprawiania teologii, wynikająca ze specyficznie ukierunkowanej duchowości, charakteryzuje nie tyle położenie geograficzne, co raczej doświadczenie mistyczne. Mistycy świata zachodniego niejednokrotnie także posługiwali się bowiem takim podejściem do zagadnienia Boga. Teologia apofatyczna, to czerpanie „wiedzy” na temat Boga nie z opisu Jego cech, imion czy przymiotów, to raczej forma kształtującej się całe życie świadomości wynikającej z doświadczenia tego, czym Bóg nie jest. Bardzo sprawę upraszczając na potrzeby tak skromnej rozmiarowo publicystyki, o ile teologia pozytywna powie: Bóg jest światłością, o tyle teologia negatywna, będzie przekazywać doświadczenie tego, że ciemność nie jest z Boga. W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że to to samo, jednak teologia apofatyczna nie próbuje Boga definiować,  uważa Go za niedostępnego poznaniu ludzkiego umysłu, oznacza tylko pewne cezury, poza którymi doświadczenie Boga na pewno jest fałszywe. Jedna przybliża opisem, druga szuka obecności, próbuje upraszczać doświadczenie. Obie są ważne i warto szukać wewnętrznego balansu dla nich.

Nurtowi apofatycznemu w teologii i duchowości zarzucano wpływy neoplatońskie, jednak to on właśnie stanowi naczynie, z którego karmione są kolejne pokolenia mistyków, a za prekursorów tej teologii uważa się co najmniej kilku świętych, jak choćby Klemensa Aleksandryjskiego, Bazylego Wielkiego, Grzegorza z Nyssy, Grzegorza z Nazjanzu. Jednym z jego ojców jest także nieznany z prawdziwego imienia teolog - obecnie utożsamiany z żyjącym w V wieku w Syrii greckim mnichem - Pseudo-Dionizy Areopagita.

Różnorodność

Wracając do tematu jednoczesnej niedefiniowalności Boga oraz poszukiwania sposobów zrozumienia i opisania Go, warto moim zdaniem skupić się na plusach wynikających z tej różnorodności niż ogniskować na pozornym konflikcie. Pierwszym z plusów jest bogactwo, które otwiera nas na nieskończony świat doświadczania Boga właśnie jako nieskończonego, który jednocześnie chce dać się poznawać, ale wskazuje też na stopień wykraczania daleko poza możliwości poznania. Drugi stanowi bezpieczeństwo, z jednej strony zaczepienia umysłu na pewnym fundamencie, z drugiej jednak nieodlewanie złotych cielców, bo i najwznioślejsze przymioty Boże mogą nimi być, jeśli zanadto się na nich zafiksujemy. Trzecim jest nauka balansu. Czwarty, to jakaś wewnętrzna dobra nowina o nieograniczonej liczbie języków, którymi Bóg może się do nas zwracać, w zależności od naszej kondycji, czasu, specyfiki naszego ducha. Kolejny, niezwykle cenny, to otwarcie na świat Bożego paradoksu, czyli całej gamy zagadnień po ludzku się wykluczających, ale w Bogu i Jego miłości otwierających nas na nowe przestrzenie logiki spoza tego świata np. króla umywającego nogi. Plusów tych jest na pewno znacznie więcej, na tym jednak tu dziś poprzestańmy.

Nie wszystko, nie zawsze, nie dla każdego

Jakiś długi czas temu, by nie powiedzieć „wieki temu”, siedziałam w kościele i mówiłam do Boga. Miałam pewne „niecierpiące zwłoki sprawy”, gdy gdzieś wewnątrz mnie wdarło się zadziwiające mnie wówczas zdanie: „zdejmij Mnie z tego obrazu”. Było ono dość kategoryczne. Po chwili zastanowienia zdałam sobie sprawę, że faktycznie, moje myślenie o Jezusie tak mocno zrośnięte jest z obrazem Jezusa Miłosiernego, że trudno mi Go „zobaczyć” inaczej. Czy ten obraz jest wobec tego czymś niedobrym? Żadną miarą, wskazuje on na bardzo ważny Boży przymiot, który na swój sposób zrewolucjonizował dwudziestowieczną duchowość, ale nie był w tamtej chwili dobry dla mnie, ponieważ w moim umyśle zamykał Boga w czymś skończonym. To Mu przeszkadzało w relacji, ograniczało tę relację. Tak samo może być ze wszystkim, co samo w sobie jest dobre lub dobremu może służyć, ale absolutyzowane może stać się nawet bałwochwalstwem.

Patrząc z kolei od drugiej strony, nie we wszystkim czego nie rozumiemy lub co nas do Boga nie prowadzi musi tkwić coś złego - może, ale nie musi. Dla mnie takim niezrozumiałym i niepokojącym jest wizerunek Chrystusa w wielopiętrowej koronie, przywodzący mi na myśl kult imperatora w tego świata, nie miłość do króla umywającego nogi, ale na szczęście nie wszystko muszę rozumieć i mam świadomość, że symbole mnie nie karmiące, dla kogoś mogą być drogą do Boga. Ważne w tym wszystkim jest jedno - póki, jakieś „imię” Boga porusza mi serce sprawiając, że kontemplowanie go otwiera mnie na Jego nieustanną obecność, to jest ono dla mnie dobre, kiedy zaczyna skupiać na samym przymiocie lub wizerunku, kiedy nie pomaga uobecniać żywego Boga, jego zadanie, przynajmniej na dany czas się dla mnie wyczerpało.

Takich imion będzie prawdopodobnie w naszym życiu wiele. I dobrze, wskazuje to bowiem na pewny dynamizm ducha i relacji. Istotne jednak, by pamiętać o tym, że imiona te, to wynik patrzenia na rzeczywistość Boga pod jakimś tylko kątem, tak jak budowlę inaczej opisze ktoś stojący od frontu, inaczej stojący z tyłu lub z boku, inaczej z góry, a inaczej od podwórka etc. Prawda o Bogu jest daleka od jakiegokolwiek imienia, które moglibyśmy Mu nadać, choć nie znaczy to, że imię - takie czy inne - nie chwyta jakiegoś jej fragmentu.


 

POLECANE
Pałac Buckingham wydał komunikat Wiadomości
Pałac Buckingham wydał komunikat

Brytyjski monarcha Karol III w czwartkowym orędziu bożonarodzeniowym podkreślił potrzebę życzliwości, współczucia oraz nadziej w „czasach niepewności”. W wyemitowanym w czwartek w mediach przesłaniu stwierdził, że „historie o triumfie odwagi nad przeciwnościami” dają mu nadzieję.

Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty Wiadomości
Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty

Policjanci z Łodzi zakończyli wielomiesięczne działania dotyczące serii włamań, do których dochodziło na terenie dzielnicy Polesie. W efekcie zatrzymano 27-letniego mężczyznę, który - jak ustalili śledczy - miał uczynić z przestępstw stałe źródło dochodu.

Zygfryd Czaban: Spektakularny kolaps niemieckiego Deep State gorące
Zygfryd Czaban: Spektakularny kolaps niemieckiego Deep State

Niemiecka gospodarka traci impet, a kolejne decyzje polityczne i energetyczne pogłębiają kryzys największej gospodarki Europy. Publicysta Zygfryd Czaban stawia tezę, że problemem nie są wyłącznie regulacje klimatyczne, lecz głębszy rozpad niemieckiego modelu państwa, który przez dekady gwarantował stabilność i rozwój.

Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Jest komunikat MON Wiadomości
Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Jest komunikat MON

Wszystkie prowokacje nad Bałtykiem oraz przy granicy z Białorusią były pod pełną kontrolą Wojska Polskiego - poinformował w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz m.in. po tym, jak polskie myśliwce przechwyciły rosyjski samolot rozpoznawczy w pobliżu granic przestrzeni powietrznej RP.

Dramat w Wigilię w Pruszkowie. 3-letnie dziecko trafiło do szpitala Wiadomości
Dramat w Wigilię w Pruszkowie. 3-letnie dziecko trafiło do szpitala

Spokojny wigilijny wieczór w jednym z domów w Pruszkowie zakończył się dramatem. Podczas rodzinnej kolacji doszło do groźnego wypadku, w wyniku którego poparzone zostało małe dziecko. Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, północno-wschodnia Europa pozostanie pod wpływem niżu z ośrodkiem nad Morzem Barentsa. Również krańce południowo zachodnie kontynentu są pod wpływem niżu z ośrodkiem w rejonie Balearów. Dalsza część kontynentu pozostanie w obszarze oddziaływania rozległego wyżu z centrum w okolicach Szkocji. Polska jest pod wpływem tego wyżu, w mroźnym powietrzu arktycznym. Jednak po południu z północy zacznie napływać nieco cieplejsze powietrze polarne.

Nie żyje gwiazda amerykańskich seriali Wiadomości
Nie żyje gwiazda amerykańskich seriali

Nie żyje Pat Finn, znany aktor komediowy i gwiazda amerykańskich seriali. Jak potwierdził portal TMZ, artysta zmarł po walce z chorobą nowotworową. Według informacji przekazanych przez rodzinę odszedł w poniedziałek wieczorem w swoim domu w Los Angeles, w otoczeniu najbliższych.

Sprawa śmierci 16-latki z Mławy. Bartosz G. usłyszał zarzut Wiadomości
Sprawa śmierci 16-latki z Mławy. Bartosz G. usłyszał zarzut

Bartosz G. usłyszał zarzut popełnienia zbrodni zabójstwa 16-letniej Mai ze szczególnym okrucieństwem; nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy składania wyjaśnień - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku prok. Bartosz Maliszewski.

To była ciężka noc dla strażaków. Interweniowali ponad 1000 razy Wiadomości
To była ciężka noc dla strażaków. Interweniowali ponad 1000 razy

Ponad tysiąc interwencji, setki pożarów i ofiary śmiertelne - tak wyglądał bilans Wigilii w całym kraju. Strażacy przez całą noc walczyli z pożarami, wypadkami i zatruciami czadem.

Polacy najchętniej obdarowaliby prezentem Karola Nawrockiego. Świąteczny sondaż Wiadomości
Polacy najchętniej obdarowaliby prezentem Karola Nawrockiego. Świąteczny sondaż

Karol Nawrocki znalazł się na czele świątecznego sondażu SW Research dla „Wprost”. To jemu respondenci najczęściej deklarowali chęć wręczenia prezentu, częściej niż Donaldowi Tuskowi i pozostałym politykom.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Imiona Boga

„… wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?». Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną»” (J 13, 4-8).
/ pixabay.com/TheDigitalWay

 

 

Kilka tygodni temu pisałam o wierze szukającej zrozumienia. Tym razem, dla pewnej równowagi, i przy okazji przypadającej dziś w Kościele uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata, pochylmy się na chwilę nad czymś - wydawałoby się przeciwnym - nad niedefiniowalnością Boga. W zależności od stopnia wnikania w temat, jest to i zagadnienie bardzo proste i niezwykle trudne, wykracza bowiem poza ramy kategorii, którymi zwykł posługiwać się nasz, ukształtowany w zachodniej kulturze umysł, poszukujący rubryk i szufladek, jako swego rodzaju mentalnego bezpieczeństwa.

Wydaje się, że imiona nadawane Bogu - jak np. Król Wszechświata - są czymś dobrym, tak długo, jak długo powodują nasze zbliżenie do Niego. Imionami Boga posługiwał się przecież sam Chrystus. Są one jednak czymś, co może prowadzić na manowce, w chwili, gdy fiksujemy się na nich - nie tylko zawężając ich rozumienie do naszych ziemskich wyobrażeń np. królewskości, co zwykle bywa nie tylko przejawem naiwności, lecz prowadzić może do pewnych form fundamentalizmu i w konsekwencji oddalenia od Boga, ale w definicjach tych także zdajemy się ulegać iluzji zamknięcia, uchwycenia Boga. Tego typu poczucie zawsze jest fałszywe. Bo na logikę, co byłby to za Bóg, którego umiałbyś zawrzeć w kilku słowach lub nawet zdaniach?

Dwa spojrzenia na teologię

Istnieją w teologii dwa sposoby podchodzenia do „rozumienia” Boga. Pierwszy, tradycyjnie bardziej kojarzony z chrześcijaństwem zachodnim, to tzw. teologia pozytywna, czyli wszystko to, co możemy, lub co wydaje nam się, że możemy, o Bogu powiedzieć np. „Bóg jest światłością”. Jest to nurt oczywiście bardzo potrzebny, ale nie jedyny. Drugi, to teologia negatywna, apofatyczna, bardziej przypisywana chrześcijańskiemu Wschodowi, ale precyzyjniej byłoby chyba powiedzieć, że ta forma uprawiania teologii, wynikająca ze specyficznie ukierunkowanej duchowości, charakteryzuje nie tyle położenie geograficzne, co raczej doświadczenie mistyczne. Mistycy świata zachodniego niejednokrotnie także posługiwali się bowiem takim podejściem do zagadnienia Boga. Teologia apofatyczna, to czerpanie „wiedzy” na temat Boga nie z opisu Jego cech, imion czy przymiotów, to raczej forma kształtującej się całe życie świadomości wynikającej z doświadczenia tego, czym Bóg nie jest. Bardzo sprawę upraszczając na potrzeby tak skromnej rozmiarowo publicystyki, o ile teologia pozytywna powie: Bóg jest światłością, o tyle teologia negatywna, będzie przekazywać doświadczenie tego, że ciemność nie jest z Boga. W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że to to samo, jednak teologia apofatyczna nie próbuje Boga definiować,  uważa Go za niedostępnego poznaniu ludzkiego umysłu, oznacza tylko pewne cezury, poza którymi doświadczenie Boga na pewno jest fałszywe. Jedna przybliża opisem, druga szuka obecności, próbuje upraszczać doświadczenie. Obie są ważne i warto szukać wewnętrznego balansu dla nich.

Nurtowi apofatycznemu w teologii i duchowości zarzucano wpływy neoplatońskie, jednak to on właśnie stanowi naczynie, z którego karmione są kolejne pokolenia mistyków, a za prekursorów tej teologii uważa się co najmniej kilku świętych, jak choćby Klemensa Aleksandryjskiego, Bazylego Wielkiego, Grzegorza z Nyssy, Grzegorza z Nazjanzu. Jednym z jego ojców jest także nieznany z prawdziwego imienia teolog - obecnie utożsamiany z żyjącym w V wieku w Syrii greckim mnichem - Pseudo-Dionizy Areopagita.

Różnorodność

Wracając do tematu jednoczesnej niedefiniowalności Boga oraz poszukiwania sposobów zrozumienia i opisania Go, warto moim zdaniem skupić się na plusach wynikających z tej różnorodności niż ogniskować na pozornym konflikcie. Pierwszym z plusów jest bogactwo, które otwiera nas na nieskończony świat doświadczania Boga właśnie jako nieskończonego, który jednocześnie chce dać się poznawać, ale wskazuje też na stopień wykraczania daleko poza możliwości poznania. Drugi stanowi bezpieczeństwo, z jednej strony zaczepienia umysłu na pewnym fundamencie, z drugiej jednak nieodlewanie złotych cielców, bo i najwznioślejsze przymioty Boże mogą nimi być, jeśli zanadto się na nich zafiksujemy. Trzecim jest nauka balansu. Czwarty, to jakaś wewnętrzna dobra nowina o nieograniczonej liczbie języków, którymi Bóg może się do nas zwracać, w zależności od naszej kondycji, czasu, specyfiki naszego ducha. Kolejny, niezwykle cenny, to otwarcie na świat Bożego paradoksu, czyli całej gamy zagadnień po ludzku się wykluczających, ale w Bogu i Jego miłości otwierających nas na nowe przestrzenie logiki spoza tego świata np. króla umywającego nogi. Plusów tych jest na pewno znacznie więcej, na tym jednak tu dziś poprzestańmy.

Nie wszystko, nie zawsze, nie dla każdego

Jakiś długi czas temu, by nie powiedzieć „wieki temu”, siedziałam w kościele i mówiłam do Boga. Miałam pewne „niecierpiące zwłoki sprawy”, gdy gdzieś wewnątrz mnie wdarło się zadziwiające mnie wówczas zdanie: „zdejmij Mnie z tego obrazu”. Było ono dość kategoryczne. Po chwili zastanowienia zdałam sobie sprawę, że faktycznie, moje myślenie o Jezusie tak mocno zrośnięte jest z obrazem Jezusa Miłosiernego, że trudno mi Go „zobaczyć” inaczej. Czy ten obraz jest wobec tego czymś niedobrym? Żadną miarą, wskazuje on na bardzo ważny Boży przymiot, który na swój sposób zrewolucjonizował dwudziestowieczną duchowość, ale nie był w tamtej chwili dobry dla mnie, ponieważ w moim umyśle zamykał Boga w czymś skończonym. To Mu przeszkadzało w relacji, ograniczało tę relację. Tak samo może być ze wszystkim, co samo w sobie jest dobre lub dobremu może służyć, ale absolutyzowane może stać się nawet bałwochwalstwem.

Patrząc z kolei od drugiej strony, nie we wszystkim czego nie rozumiemy lub co nas do Boga nie prowadzi musi tkwić coś złego - może, ale nie musi. Dla mnie takim niezrozumiałym i niepokojącym jest wizerunek Chrystusa w wielopiętrowej koronie, przywodzący mi na myśl kult imperatora w tego świata, nie miłość do króla umywającego nogi, ale na szczęście nie wszystko muszę rozumieć i mam świadomość, że symbole mnie nie karmiące, dla kogoś mogą być drogą do Boga. Ważne w tym wszystkim jest jedno - póki, jakieś „imię” Boga porusza mi serce sprawiając, że kontemplowanie go otwiera mnie na Jego nieustanną obecność, to jest ono dla mnie dobre, kiedy zaczyna skupiać na samym przymiocie lub wizerunku, kiedy nie pomaga uobecniać żywego Boga, jego zadanie, przynajmniej na dany czas się dla mnie wyczerpało.

Takich imion będzie prawdopodobnie w naszym życiu wiele. I dobrze, wskazuje to bowiem na pewny dynamizm ducha i relacji. Istotne jednak, by pamiętać o tym, że imiona te, to wynik patrzenia na rzeczywistość Boga pod jakimś tylko kątem, tak jak budowlę inaczej opisze ktoś stojący od frontu, inaczej stojący z tyłu lub z boku, inaczej z góry, a inaczej od podwórka etc. Prawda o Bogu jest daleka od jakiegokolwiek imienia, które moglibyśmy Mu nadać, choć nie znaczy to, że imię - takie czy inne - nie chwyta jakiegoś jej fragmentu.



 

Polecane