Paweł Jędrzejewski: Jak traktowane jest zabijanie „pod wpływem” na drogach?

Niestety, wciąż bardzo łagodnie. Choć Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad projektem zaostrzenia prawa.
Wypadek. Ilustracja poglądowa Paweł Jędrzejewski: Jak traktowane jest zabijanie „pod wpływem” na drogach?
Wypadek. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Pięcioro niewinnych, przypadkowych ludzi wracających z wesela fiatem punto zostaje zmasakrowanych i pozbawionych życia przez mężczyznę, który pod wpływem alkoholu i narkotyków prowadzi mercedesa pod Ostrowcem Świętokrzyskim 28 maja o świcie, traci panowanie nad kierownicą, zjeżdża na przeciwległy pas i taranuje samochód ofiar.

38-latek, który w wypadku doznał złamania ręki, nie odnosi się do zarzutu stawianego przez prokuraturę, odmawia składania zeznań. Sąd, ku zaskoczeniu prokuratury, nie zgadza się na umieszczenie go w areszcie. Pretekstem jest stan zdrowia sprawcy (podobno dolega mu oszołomienie wywołane środkami przeciwbólowymi). Jak ciężko chory musi być człowiek, któremu stan zdrowia nie pozwala na bezczynne leżenie na łóżku w areszcie? 

W wyniku zaskakującej decyzji sądu, człowiek winny śmierci pięciu osób pozostaje więc na wolności, co oznacza, że może znów zażyć narkotyki, wypić alkohol i wyjechać na drogę, prowadząc samochód zdrową ręką. To oczywiste. Prawo jazdy, prawdopodobnie zatrzymane przez policję, nie jest mu przecież do tego potrzebne.

A jaka będzie dla niego maksymalna kara za spowodowanie tego koszmarnego wypadku?

Polskie prawo przewiduje za odebranie życia w takiej sytuacji od 2 do 12 lat więzienia. Czyli maksymalnie, przy najsurowszym z możliwych wyroku, będzie to w tym przypadku kara mniej niż dwa i pół roku za jedno ludzkie życie.

Łagodne jest u nas prawo dla morderców

Tak - dla morderców! Bo każdy, kto decyduje się na prowadzenie samochodu po środkach psychoaktywnych, wyraża swoją decyzją zgodę na to, że za chwilę może spowodować śmierć niewinnych ludzi. I każdy musi mieć tego jasną świadomość. A jeśli jej nie ma, to powinien natychmiast stracić prawo jazdy.

 

Kodeks Karny uważa inaczej

Tak jednak się nie dzieje. Dla polskiego prawa ci ludzie nigdy nie są mordercami. Co prawda Kodeks Karny stwierdza, że "Kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności", to jednak odebranie człowiekowi życia w wypadku samochodowym nie jest traktowane jako zabójstwo (morderstwo). Spowodowanie wypadku drogowego, jeżeli skutkiem jest śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu, zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat, ale gdy sprawcą jest kierowcą znajdującym się w stanie nietrzeźwości, sąd może wymierzyć karę więzienia do wysokości górnej granicy (czyli 8 lat) zwiększonej o połowę. Tak więc pijany sprawca śmiertelnego wypadku drogowego może trafić za kraty na najwyżej 12 lat.

Wniosek jest oczywisty: pijany zabójca wciąż traktowany jest jak święta krowa. Bo nawet, gdy zostanie mu udowodnione, że miał we krwi kilka promili alkoholu i że to właśnie jego stan wywołany alkoholem był przyczyną wypadku, a zginą nawet wszyscy pasażerowie zatłoczonego autobusu, nadal najsurowszy wyrok nie może przekroczyć 12 lat. Nie dociera do wymiaru sprawiedliwości fakt potwierdzony setki i tysiące razy: że pijany człowiek za kierownicą jest potencjalnym mordercą i jeżeli udaje mu się nie spowodować wypadku, w którym są ranni lub giną ludzie, to oznacza tylko jedno - że miał więcej szczęścia niż rozumu.

Przecież człowiek prowadzący samochód w stanie upojenia alkoholowego może być porównany do kogoś, kto z broni palnej strzela na oślep w uliczny tłum. Możemy mu wierzyć, gdy mówi, że nie chce nikogo zabić, ale to tylko puste słowa, bo jego czyny tym słowom zdecydowanie przeczą. Wszystkie warunki potrzebne do popełnienia zbrodni są spełnione. Tylko przypadek może spowodować, że strzelający nikogo nie trafi. Podobnie, tylko przypadek powoduje, że pijany kierowca nie zabije na drodze.

 

Ostrzegamy się światłami przed policją, nie przed piratami drogowymi

Jednak dla łamiących zasady ruchu drogowego istnieje w Polsce niewytłumaczalna, bezrozumna tolerancja. Najlepszym dowodem na tę tolerancję, a wciąż najbardziej absurdalnym zwyczajem drogowym w Polsce, jest zjawisko ostrzegania nadjeżdżających kierowców mruganiem świateł o tym, że w pobliżu stoi kontrola radarowa mierząca prędkość. Kierowcy w poczuciu kretyńskiej "solidarności kierowców" umożliwiają tym, którzy przekraczają dopuszczalną prędkość, zwolnienie na kontrolowanym odcinku i uniknięcie mandatu oraz punktów karnych. W ten sposób kierowcy chronią tych, którzy łamią zasady ruchu drogowego, czyli tych, którzy jutro mogą ich zabić, jadąc za szybko. Przecież ten patrol "drogówki" to wasz sojusznik, a nie wróg. Policjanci z radarem to nie carscy stójkowi, czy niemieccy żandarmi z czasów okupacji, których oszukanie było patriotycznym obowiązkiem! Czy nie rozumiecie, że mandaty i punkty karne dla łamiących zasady, właśnie was mają chronić przed potencjalnymi zabójcami? I że to wy chronicie potencjalnych zabójców? Więc dlaczego, durniu, migasz tymi światłami do kierowcy, który przy najbliższej okazji może wjechać w ciebie, w twoje dziecko na rowerze lub w pieszego? 

Prawo uniemożliwiające traktowanie pijanego lub znajdującego się pod wpływem narkotyków kierowcy, który winny jest ludzkiej śmierci, jak zabójcy, jest zrodzone z tego samego ducha.

Do tego stanu beznadziejnej głupoty, która prowadzi  do utraty życia, dokładają się siadający za kierownicą po spożyciu alkoholu celebryci i politycy, których nazwisk nie potrzeba wymieniać, bo są powszechnie znane. Nie psuje im to dobrego nastroju, charakterystycznego dla polityków i celebrytów. 

 

Jeśli popełniać morderstwo, to tylko samochodem

W ogóle sytuacja prawna jest tak absurdalna, że mordowanie ludzi przy pomocy samochodu jest - według Kodeksu Karnego - najbezpieczniejszym dla mordercy sposobem dokonania zbrodni. Kara za zabójstwo zaczyna się od 8 lat (kara minimalna) i może zatrzymać się na dożywociu, natomiast spowodowanie wypadku, w którym ginie człowiek, kończy się na 8 latach (kara maksymalna). Czyli rachunek jest prosty: morderstwo skutecznie pozorujące wypadek samochodowy jest dla sprawcy najbardziej "opłacalne" - góra 8 lat więzienia. Jeżeli, oczywiście, w grę nie wchodzi alkohol, bo wtedy, jak już pisałem, jest to 12 lat. Ale dla kogoś planującego morderstwo, spożycie alkoholu może być korzystne, bo ułatwia zakamuflowanie dokonanej zbrodni, jako wypadku.

 

Oskarżenia o "populizm penalny"

Szef Ministerstwa Sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, zapowiada prace nad propozycją zmiany prawa wobec winnych wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym, których sprawca był pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Między innymi, ma to być podwyższenie najdłuższego wymiaru kary do 20 lat.

Oczywiście, takie plany spowodują automatycznie opór ze strony przeciwników politycznych Ziobry, zarzucających mu już nie raz w podobnych sytuacjach "populizm penalny". Jest to określenie z arsenału prymitywnej propagandy politycznej, które próby zaostrzenia kar oskarża o zaspokajanie najniższych instynktów "motłochu", a dążenie do sprawiedliwości i chronienie życia i zdrowia obywateli stara się przedstawić jako prymitywną zemstę.

Jedyny gwarantowany skutek walki z wydumanym "populizmem penalnym" to zabójcy niewinnych ludzi wcześniej wypuszczani na wolność, czyli wcześniej znów na drogach. 

A ten zdroworozsądkowy i przecież logiczny argument to, rzecz jasna, również "populizm".


 

POLECANE
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO] z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO]

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób odniósł się do decyzji prezydenta Karola Nawrockiego. Prowadząca program Agnieszka Gozdyra stanowczo zareagowała, oceniając jego słowa jako przekroczenie granicy. Mimo wielu szans, Mazurenko nie zdecydował się na przeprosiny ani wycofanie słów skierowanych w stronę Prezydenta RP.

Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec gorące
Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec

Mechanizm tego upadku jest długofalowy i strukturalny. Niemcy nigdy nie stworzyły prawdziwego imperium zamorskiego. Zamiast uczynić świat kolonią Europy, Niemcy uczyniły kolonią samą Europę.

„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy z ostatniej chwili
„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy

Dziennikarze w Strefie Gazie są zabijani przez Izrael, by świat nie zobaczył rozgrywającego się tam horroru - pisze we wtorek „Sueddeutsche Zeitung”. Niemiecki dziennik ocenia, że rząd Benjamina Netanjahu „prowadzi z nimi wojnę” i celowo pozbawia życia.

Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie

"Dziś dowiedzieliśmy się, że mój zastępca, Mateusz Fałkowski został dyscyplinarnie zwolniony z Instytutu Pileckiego" – pisze w mediach społecznościowych sygnalistka Hanna Radziejowska, była kierownik berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.

Stać was jedynie na tanie manipulacje. Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X z ostatniej chwili
"Stać was jedynie na tanie manipulacje". Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X

W sieci doszło do gorącej wymiany zdań między wiceszefem Kancelarii Prezydenta RP Adamem Andruszkiewiczem, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Poszło o decyzję prezydenta Karola Nawrockiego, który zawetował ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy.

Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open z ostatniej chwili
Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z numerem drugim polska tenisistka wygrała we wtorek z Kolumbijką Emilianą Arango 6:1, 6:2. Spotkanie trwało równo godzinę.

Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada z ostatniej chwili
Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada

Rzecznik rządu Adam Szłapka przekazał, że premier Donald Tusk weźmie udział w środę w zwołanej przez prezydenta Karola Nawrockiego Radzie Gabinetowej. Jak dodał, premier zabierze głos w pierwszej części spotkania, otwartej dla mediów.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Wrocław planuje rozbudowę infrastruktury komunikacyjnej na południowo-wschodnich obrzeżach miasta. Istniejąca obecnie linia tramwajowa zakończona na pętli Księże Małe zostanie wydłużona o 2,3 km – aż do granicy administracyjnej miasta.

Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni Wiadomości
Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni

Do nietypowej akcji straży pożarnej doszło w miejscowości Szuminka (woj. lubelskie). Strażacy przez wiele godzin walczyli o życie konia, który wpadł do studni. 

Kryzys parlamentarny we Francji. Rząd Bayrou może upaść 8 września z ostatniej chwili
Kryzys parlamentarny we Francji. Rząd Bayrou może upaść 8 września

Minister sprawiedliwości Francji Gerald Darmanin powiedział we wtorek, że nie można wykluczyć możliwości rozwiązania parlamentu w razie upadku rządu premiera Francois Bayrou, któremu grozi fiasko podczas głosowania nad wotum zaufania w parlamencie 8 września.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Jak traktowane jest zabijanie „pod wpływem” na drogach?

Niestety, wciąż bardzo łagodnie. Choć Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad projektem zaostrzenia prawa.
Wypadek. Ilustracja poglądowa Paweł Jędrzejewski: Jak traktowane jest zabijanie „pod wpływem” na drogach?
Wypadek. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Pięcioro niewinnych, przypadkowych ludzi wracających z wesela fiatem punto zostaje zmasakrowanych i pozbawionych życia przez mężczyznę, który pod wpływem alkoholu i narkotyków prowadzi mercedesa pod Ostrowcem Świętokrzyskim 28 maja o świcie, traci panowanie nad kierownicą, zjeżdża na przeciwległy pas i taranuje samochód ofiar.

38-latek, który w wypadku doznał złamania ręki, nie odnosi się do zarzutu stawianego przez prokuraturę, odmawia składania zeznań. Sąd, ku zaskoczeniu prokuratury, nie zgadza się na umieszczenie go w areszcie. Pretekstem jest stan zdrowia sprawcy (podobno dolega mu oszołomienie wywołane środkami przeciwbólowymi). Jak ciężko chory musi być człowiek, któremu stan zdrowia nie pozwala na bezczynne leżenie na łóżku w areszcie? 

W wyniku zaskakującej decyzji sądu, człowiek winny śmierci pięciu osób pozostaje więc na wolności, co oznacza, że może znów zażyć narkotyki, wypić alkohol i wyjechać na drogę, prowadząc samochód zdrową ręką. To oczywiste. Prawo jazdy, prawdopodobnie zatrzymane przez policję, nie jest mu przecież do tego potrzebne.

A jaka będzie dla niego maksymalna kara za spowodowanie tego koszmarnego wypadku?

Polskie prawo przewiduje za odebranie życia w takiej sytuacji od 2 do 12 lat więzienia. Czyli maksymalnie, przy najsurowszym z możliwych wyroku, będzie to w tym przypadku kara mniej niż dwa i pół roku za jedno ludzkie życie.

Łagodne jest u nas prawo dla morderców

Tak - dla morderców! Bo każdy, kto decyduje się na prowadzenie samochodu po środkach psychoaktywnych, wyraża swoją decyzją zgodę na to, że za chwilę może spowodować śmierć niewinnych ludzi. I każdy musi mieć tego jasną świadomość. A jeśli jej nie ma, to powinien natychmiast stracić prawo jazdy.

 

Kodeks Karny uważa inaczej

Tak jednak się nie dzieje. Dla polskiego prawa ci ludzie nigdy nie są mordercami. Co prawda Kodeks Karny stwierdza, że "Kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności", to jednak odebranie człowiekowi życia w wypadku samochodowym nie jest traktowane jako zabójstwo (morderstwo). Spowodowanie wypadku drogowego, jeżeli skutkiem jest śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu, zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat, ale gdy sprawcą jest kierowcą znajdującym się w stanie nietrzeźwości, sąd może wymierzyć karę więzienia do wysokości górnej granicy (czyli 8 lat) zwiększonej o połowę. Tak więc pijany sprawca śmiertelnego wypadku drogowego może trafić za kraty na najwyżej 12 lat.

Wniosek jest oczywisty: pijany zabójca wciąż traktowany jest jak święta krowa. Bo nawet, gdy zostanie mu udowodnione, że miał we krwi kilka promili alkoholu i że to właśnie jego stan wywołany alkoholem był przyczyną wypadku, a zginą nawet wszyscy pasażerowie zatłoczonego autobusu, nadal najsurowszy wyrok nie może przekroczyć 12 lat. Nie dociera do wymiaru sprawiedliwości fakt potwierdzony setki i tysiące razy: że pijany człowiek za kierownicą jest potencjalnym mordercą i jeżeli udaje mu się nie spowodować wypadku, w którym są ranni lub giną ludzie, to oznacza tylko jedno - że miał więcej szczęścia niż rozumu.

Przecież człowiek prowadzący samochód w stanie upojenia alkoholowego może być porównany do kogoś, kto z broni palnej strzela na oślep w uliczny tłum. Możemy mu wierzyć, gdy mówi, że nie chce nikogo zabić, ale to tylko puste słowa, bo jego czyny tym słowom zdecydowanie przeczą. Wszystkie warunki potrzebne do popełnienia zbrodni są spełnione. Tylko przypadek może spowodować, że strzelający nikogo nie trafi. Podobnie, tylko przypadek powoduje, że pijany kierowca nie zabije na drodze.

 

Ostrzegamy się światłami przed policją, nie przed piratami drogowymi

Jednak dla łamiących zasady ruchu drogowego istnieje w Polsce niewytłumaczalna, bezrozumna tolerancja. Najlepszym dowodem na tę tolerancję, a wciąż najbardziej absurdalnym zwyczajem drogowym w Polsce, jest zjawisko ostrzegania nadjeżdżających kierowców mruganiem świateł o tym, że w pobliżu stoi kontrola radarowa mierząca prędkość. Kierowcy w poczuciu kretyńskiej "solidarności kierowców" umożliwiają tym, którzy przekraczają dopuszczalną prędkość, zwolnienie na kontrolowanym odcinku i uniknięcie mandatu oraz punktów karnych. W ten sposób kierowcy chronią tych, którzy łamią zasady ruchu drogowego, czyli tych, którzy jutro mogą ich zabić, jadąc za szybko. Przecież ten patrol "drogówki" to wasz sojusznik, a nie wróg. Policjanci z radarem to nie carscy stójkowi, czy niemieccy żandarmi z czasów okupacji, których oszukanie było patriotycznym obowiązkiem! Czy nie rozumiecie, że mandaty i punkty karne dla łamiących zasady, właśnie was mają chronić przed potencjalnymi zabójcami? I że to wy chronicie potencjalnych zabójców? Więc dlaczego, durniu, migasz tymi światłami do kierowcy, który przy najbliższej okazji może wjechać w ciebie, w twoje dziecko na rowerze lub w pieszego? 

Prawo uniemożliwiające traktowanie pijanego lub znajdującego się pod wpływem narkotyków kierowcy, który winny jest ludzkiej śmierci, jak zabójcy, jest zrodzone z tego samego ducha.

Do tego stanu beznadziejnej głupoty, która prowadzi  do utraty życia, dokładają się siadający za kierownicą po spożyciu alkoholu celebryci i politycy, których nazwisk nie potrzeba wymieniać, bo są powszechnie znane. Nie psuje im to dobrego nastroju, charakterystycznego dla polityków i celebrytów. 

 

Jeśli popełniać morderstwo, to tylko samochodem

W ogóle sytuacja prawna jest tak absurdalna, że mordowanie ludzi przy pomocy samochodu jest - według Kodeksu Karnego - najbezpieczniejszym dla mordercy sposobem dokonania zbrodni. Kara za zabójstwo zaczyna się od 8 lat (kara minimalna) i może zatrzymać się na dożywociu, natomiast spowodowanie wypadku, w którym ginie człowiek, kończy się na 8 latach (kara maksymalna). Czyli rachunek jest prosty: morderstwo skutecznie pozorujące wypadek samochodowy jest dla sprawcy najbardziej "opłacalne" - góra 8 lat więzienia. Jeżeli, oczywiście, w grę nie wchodzi alkohol, bo wtedy, jak już pisałem, jest to 12 lat. Ale dla kogoś planującego morderstwo, spożycie alkoholu może być korzystne, bo ułatwia zakamuflowanie dokonanej zbrodni, jako wypadku.

 

Oskarżenia o "populizm penalny"

Szef Ministerstwa Sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, zapowiada prace nad propozycją zmiany prawa wobec winnych wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym, których sprawca był pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Między innymi, ma to być podwyższenie najdłuższego wymiaru kary do 20 lat.

Oczywiście, takie plany spowodują automatycznie opór ze strony przeciwników politycznych Ziobry, zarzucających mu już nie raz w podobnych sytuacjach "populizm penalny". Jest to określenie z arsenału prymitywnej propagandy politycznej, które próby zaostrzenia kar oskarża o zaspokajanie najniższych instynktów "motłochu", a dążenie do sprawiedliwości i chronienie życia i zdrowia obywateli stara się przedstawić jako prymitywną zemstę.

Jedyny gwarantowany skutek walki z wydumanym "populizmem penalnym" to zabójcy niewinnych ludzi wcześniej wypuszczani na wolność, czyli wcześniej znów na drogach. 

A ten zdroworozsądkowy i przecież logiczny argument to, rzecz jasna, również "populizm".



 

Polecane
Emerytury
Stażowe