Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin

– W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników.  – przypominamy wywiad Ewy Zarzyckiej z politologiem Tomaszem Żukowskim
 Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin
/ screen YouTube
Ewa Zarzycka: Dla wielu Polaków hasło „Porozumienia Sierpniowe” to strajk w gdańskiej stoczni, Wałęsa podpisujący 31 sierpnia porozumienie wielkim długopisem... 

Tomasz Żukowski: W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników. 

Można je stopniować – ważne, ważniejsze, najważniejsze? 

To był proces – każde kolejne posuwało sprawę do przodu. Przypomnijmy, że w porozumieniu szczecińskim mówiono jedynie o możliwości powstawania – i to tylko w strajkujących zakładach – „samorządnych związków zawodowych, które będą miały socjalistyczny charakter”. Zapis o „niezależnych od partii i pracodawców wolnych związkach zawodowych” pojawił się dopiero w Gdańsku. Porozumienie gdańskie, o czym niewielu pamięta, miało jednak formalnie charakter regionalny. Mowa była w nim bowiem o utworzeniu „jednego związku lub zrzeszenia w skali Wybrzeża”. Z kolei porozumienie w Jastrzębiu dotyczyło przede wszystkim górników. Dopiero w Katowicach udało się uzyskać gwarancje organizowania wolnych związków w skali całego kraju. 

Ten proces domknęło powołanie w Gdańsku, 17 września, jednej, ogólnopolskiej Solidarności...

Zgadza się. Ale przecież i to nie był jeszcze koniec. Kolejne wydarzenia i porozumienia (przypomnijmy sobie Rzeszów i Ustrzyki, Bydgoszcz i Warszawę czy Radom) poszerzyły możliwość budowania niezależnych organizacji o rolników i studentów. Zaczęły powstawać samorządy pracownicze, a także kluby o różnych, politycznych barwach. Ciągłe pączkowanie i rozwój nowych, społecznych inicjatyw trwało przez całe szesnaście solidarnościowych miesięcy.

Jeśli przyjrzymy się temu procesowi z dzisiejszej perspektywy, widać bardzo wyraźnie niesymetryczność sytuacji głównych stron ówczesnej rywalizacji. I nie chodzi tylko o to, że strona społeczna, skupiona wokół związku, miała przewagę poparcia społecznego, zaś ta komunistyczna dominowała pod względem kontrolowanych zasobów (monopolistyczna pozycja w aparacie władzy, mediach). Różne były też ich kompetencje. Obóz solidarnościowy łatwiej docierał do zwykłych ludzi, mówił ich językiem, odwoływał się do ich tożsamości. Obóz władzy lepiej czuł sferę polityki, rozumiał jej mechanizmy. Ludzie Solidarności się tego dopiero uczyli. Dlatego tak właśnie wyglądało negocjowanie porozumień w sierpniu i wrześniu 1980 roku. 

Porozumienia były zawierane przeszło trzydzieści lat temu, w innej niż dziś sytuacji politycznej, gospodarczej…

…i przy zupełnie innym niż dziś społeczeństwie. Zupełnie inaczej zdobywaliśmy pracę i pracowaliśmy, inaczej wyglądały codzienne zakupy, inaczej zdobywaliśmy dach nad głową. To był inny świat. Młodsze pokolenia Polaków znają go już tylko z opowieści rodziców i dziadków, filmów Barei czy modnej ostatnio IPN-owskiej gry „Kolejka”. 

I właśnie dlatego niektórzy mówią, że rozważania o tym, czy porozumienia zostały dotrzymane, postulaty spełnione zupełnie nie ma sensu. Jest tak?

I tak, i nie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, widać, że postulaty, które wtedy, przed trzema dekadami, wydawały się najmniej możliwe do spełnienia, najmniej realne – te dotyczące wolności i demokracji, suwerenności – udało się osiągnąć, natomiast te, które wydawały się prostsze, co do których władza była gotowa szybciej ustąpić – dotyczące spraw społecznych, socjalnych – okazały się trudniejsze czy wręcz niemożliwe do zrealizowania. Niektóre z nich były – zgódźmy się – nierealistyczne. Choćby ten o obniżeniu wieku emerytalnego kobiet do 50, zaś mężczyzn do 55 lat. Inne zdezaktualizowały się wraz ze zmianą mechanizmów polityki gospodarczej i społecznej. Myślę tu na przykład o wprowadzeniu kartek na mięso czy zniesieniu cen komercyjnych. Faktem jest jednak i to, że stojąca u podstaw ówczesnych postulatów wizja sprawiedliwszej, skuteczniejszej polityki mieszkaniowej, zdrowotnej, a zwłaszcza sprzyjającej macierzyństwu polityki rodzinnej nie została zrealizowana. 

Pogodziliśmy się z tym? 

Mamy tego świadomość. Z badań socjologicznych wynika, że większość Polaków – i tych starszych, pamiętających rok 1980, i tych młodych, urodzonych już w wolnej Polsce – pytana o efekty Sierpnia mówi, że miał on bardzo wyraźny, pozytywny, wpływ na losy Polski, a także całej Europy. I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. Przyczynił się bowiem do upadku komunizmu, powstania demokratycznej i niepodległej Polski, geopolitycznych, dobrych zmian w naszej części kontynentu. 
Natomiast jeśli chodzi o konsekwencje Sierpnia dla robotników, opinie są podzielone. W badaniach sprzed kilku lat pogląd, że w wyniku tych wydarzeń stracili, przeważał nieznacznie nad odpowiedzią, że skorzystali. O stratach najczęściej mówili aktualni i byli pracownicy fizyczni: i ci pracujący, i ci na emeryturach i rentach. Robotnicy ’80 – zbiorowy bohater sprzed trzech dekad – mają poczucie niespełnienia swych oczekiwań i postulatów dotyczących ich pozycji w społeczeństwie. Poczucie straty dotyczy jednak – powtórzmy – roli pracownika. Towarzyszy mu – u większości dzisiejszych i byłych robotników – przekonanie o wynikającym z Sierpnia sukcesie całego kraju, narodu. 

Które z tych odczuć jest dla nich ważniejsze? 

Odpowiedź przynoszą kolejne pytania zadawane w ostatnich latach przez ośrodki demoskopijne. Zdecydowana większość naszych rodaków pytana, czy w sierpniu 1980 warto było rozpoczynać strajki, odpowiada „tak”. Większość – przeniesiona nagle do ówczesnej Polski – poparłaby Solidarność. Mówią tak także emerytowani pracownicy, obecni robotnicy, a także bezrobotni. Można powiedzieć, że postrzegają i oceniają ruch solidarnościowy z lat 1980-1 przede wszystkim jako Polacy, uczestnicy narodowej wspólnoty i obywatele Rzeczpospolitej, a nie członkowie swych grup społeczno-zawodowych. 

Czy niespełnienie społecznej strony tych porozumień można skwitować stwierdzeniem, że czasy się zmieniły? Dla wielu rewolucja Solidarności pozostała niedokończona. 

Proste porównywanie tamtej i obecnej sytuacji jest niemożliwe. Jak już mówiliśmy, to są dwie rożne rzeczywistości. Ale z tego nie wynika, np. że Solidarność, i jako związek zawodowy, i jako uczestnik życia publicznego, jest już niepotrzebna. W latach 1980–81 Solidarność powiedziała bowiem kilka ważnych rzeczy, które w dalszym ciągu są aktualne, do zrealizowania. Nie mam tu na myśli konkretnych postulatów, dostosowanych do realiów zmarłego już szczęśliwie realnego socjalizmu, a pewne, podstawowe wartości, zasady. 

Wymienię kilka z nich. Na pewno dorobkiem ruchu solidarnościowego było podmiotowe – a nie tylko czysto instrumentalne – traktowanie ludzkiej pracy. To jest ciągle – i na nowo – aktualne. Globalizujący się kapitalizm w na poły peryferyjnym, pokomunistycznym kraju przynosi inne wyzwania niż realny socjalizm. Są to jednak – bez wątpienia – wyzwania ogromne. Wiąże się z tym sprawa druga: podmiotowe traktowanie pracowników w debacie publicznej. Sierpień to był także ruch zaprzeczający powszechnemu w PRL stereotypowi robola, przeciwny marginalizowaniu realnych robotników i ich problemów w głównym nurcie życia społecznego. Dziś nie jest pod tym względem wcale lepiej. Sfera pracy i środowiska pracownicze są wielkim nieobecnym debaty publicznej czy kultury masowej.

Choćby w popularnych serialach obecnie nie ma bohaterów – robotników. Wyjątkiem był tramwajarz i kanalarz w „Miodowych latach”. 

Miałem okazję rozmawiać kiedyś z jednym z producentów tego serialu. Okazało się, że taki był wymóg licencji. Bo to nie był oryginalny, polski scenariusz. To zresztą nie dotyczy tylko robotników. Niedawno jeden ze znanych socjologów-publicystów ogłosił, że gdyby chłopów nie było, historia Polski wyglądałaby o wiele lepiej. Część tworzącej się klasy średniej patrzy dziś na swych sąsiadów ze społecznej struktury niekoniecznie lepiej niż dawny stan „peerelowskiej nomenklatury”.Dochodzimy w ten sposób do zasady kolejnej: solidarności i partnerstwa różnych grup i środowisk społecznych. Sierpień – pamiętam to doskonale – otworzył na siebie ludzi z różnych grup i środowisk. Poczucie wspólnoty, bycia w jednym ruchu, zmniejszało naturalne społeczne dystanse między ludźmi lepiej i gorzej wykształconymi, zajmującymi różne miejsca w społecznych hierarchiach. Powszechnie funkcjonowało przekonanie, że różne role społeczne i zawodowe dają pełniącym ich osobom taką samą godność. 

Dziś, gdy na rynek pracy wkracza setki tysięcy młodych absolwentów (zaczynając od stanowisk znacznie poniżej poziomu zdobytych kwalifikacji), zapewnienie im prawa do partnerskiego traktowania wydaje się być niezwykle ważne. Zwiększy bowiem szanse na ich pozostanie w Polsce. Wreszcie – na koniec – krótko o zasadzie dla ruchu sierpniowego najważniejszej: łączenia ról i interesów pracowniczych, konsumenckich i pokoleniowych z narodowymi i obywatelskimi. O solidarności obywatelskiej, narodowej. To ona – wciąż aktualna – powoduje, że rozgoryczone pokolenie „Robotników ‘80” zrobiłoby Sierpień raz jeszcze, zaś młodzi traktują wydarzenia sprzed trzech dekad jako część zbiorowej pamięci i tożsamości.

 

POLECANE
Polska poderwała myśliwce. Zamknięto dwa lotniska z ostatniej chwili
Polska poderwała myśliwce. Zamknięto dwa lotniska

Lotniska w Radomiu i Lublinie zostały zamknięte, by zapewnić swobodę operowania lotnictwa wojskowego – poinformowała Polska Agencja Żeglugi Powietrznej.

Media: Żurek polecił wycofać wsparcie prokuratury dla kpt. Michalskiej w procesie przeciw Zeltowi  Wiadomości
Media: Żurek polecił wycofać wsparcie prokuratury dla kpt. Michalskiej w procesie przeciw Zeltowi 

Na osobiste polecenie ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka prokuratura miała zrezygnować z roli oskarżyciela publicznego w procesie przeciwko Piotrowi Zeltowi – taką nieoficjalną informację ujawniła telewizja wPolsce24 w programie „Piątka Pereiry”. Sprawa dotyczy znieważenia funkcjonariusza publicznego – kpt. Anny Michalskiej, rzeczniczki Straży Granicznej, którą aktor nazwał „twarzą bestialskich rządów PiS”.

Kuba Wojewódzki odchodzi. Dziękuję za te wspólne 15 lat z ostatniej chwili
Kuba Wojewódzki odchodzi. "Dziękuję za te wspólne 15 lat"

Gwiazdor TVN Kuba Wojewódzki po 15 latach odchodzi z Teatru 6. piętro. "W związku z planami pojawienia się na scenie Teatru 6. piętro niejakiego Żurnalisty, którego osoba, światopogląd, etyka i estetyka są mi całkowicie obce, zmuszony jestem zrezygnować z dalszej współpracy" – oświadczył.

Rosja atakuje Ukrainę. Polska poderwała myśliwce z ostatniej chwili
Rosja atakuje Ukrainę. Polska poderwała myśliwce

"W związku z atakiem Federacji Rosyjskiej wykonującej uderzenia na obiekty znajdujące się na terytorium Ukrainy, rozpoczęło się operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej" – poinformowało w środę rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.

Rząd chce zmian, wyborcy KO mówią „nie”. Jest sondaż ws. zniesienia dwukadencyjności w samorządach z ostatniej chwili
Rząd chce zmian, wyborcy KO mówią „nie”. Jest sondaż ws. zniesienia dwukadencyjności w samorządach

Nowy sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej” pokazuje, że większość Polaków sprzeciwia się pomysłowi zniesienia ograniczenia do dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Co ciekawe, szczególnie wyborcy partii rządzących są za utrzymaniem obecnych przepisów

Huragan Melissa spustoszył Karaiby. Dziesiątki ofiar, Haiti i Jamajka w ruinie pilne
Huragan Melissa spustoszył Karaiby. Dziesiątki ofiar, Haiti i Jamajka w ruinie

Huragan Melissa spustoszył Karaiby, pochłaniając co najmniej 27 ofiar śmiertelnych. Najbardziej ucierpiały Haiti i Jamajka, gdzie żywioł zniszczył domy, drogi i linie energetyczne. Władze ogłosiły stan klęski żywiołowej.

Koniec ery w „Jeden z dziesięciu”. Niespodziewane pożegnanie z kultową postacią programu z ostatniej chwili
Koniec ery w „Jeden z dziesięciu”. Niespodziewane pożegnanie z kultową postacią programu

To wiadomość, która poruszyła widzów w całej Polsce. Po 14 latach współpracy z kultowym teleturniejem „Jeden z dziesięciu” żegna się pani Sylwia – jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci programu, kojarzona przez widzów z elegancją i profesjonalizmem.

Polowanie zamiast rządzenia tylko u nas
Polowanie zamiast rządzenia

Ta władza kiedy traci nerwy, zaczyna szukać winnych. A że własnych błędów przyznać nie wypada – cel musi być poza obozem rządzącym. Ostatnio na celowniku znów znalazł się Zbigniew Ziobro.

Tusk znów sprzeda PKL? Niepokojące wieści z Zakopanego pilne
Tusk znów sprzeda PKL? Niepokojące wieści z Zakopanego

Media informują o planach wejścia na giełdę Polskich Kolei Linowych. Mieszkańcy Zakopanego i lokalne władze obawiają się, że może to oznaczać utratę kontroli nad spółką, którą rząd Donalda Tuska już raz sprzedał zagranicznemu funduszowi.

Karol Nawrocki: Nikt z nas nie zapisywał się do parapaństwa, któremu na imię Unia Europejska z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Nikt z nas nie zapisywał się do parapaństwa, któremu na imię Unia Europejska

Nikt z nas nie zapisywał się do parapaństwa, któremu na imię Unia Europejska; chcemy, żeby Polska była Polską w ramach UE - powiedział prezydent Karol Nawrocki w środę podczas uroczystości wręczenia nagrody Człowieka Wolności tygodnika „Sieci”, której został laureatem.

REKLAMA

Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin

– W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników.  – przypominamy wywiad Ewy Zarzyckiej z politologiem Tomaszem Żukowskim
 Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin
/ screen YouTube
Ewa Zarzycka: Dla wielu Polaków hasło „Porozumienia Sierpniowe” to strajk w gdańskiej stoczni, Wałęsa podpisujący 31 sierpnia porozumienie wielkim długopisem... 

Tomasz Żukowski: W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników. 

Można je stopniować – ważne, ważniejsze, najważniejsze? 

To był proces – każde kolejne posuwało sprawę do przodu. Przypomnijmy, że w porozumieniu szczecińskim mówiono jedynie o możliwości powstawania – i to tylko w strajkujących zakładach – „samorządnych związków zawodowych, które będą miały socjalistyczny charakter”. Zapis o „niezależnych od partii i pracodawców wolnych związkach zawodowych” pojawił się dopiero w Gdańsku. Porozumienie gdańskie, o czym niewielu pamięta, miało jednak formalnie charakter regionalny. Mowa była w nim bowiem o utworzeniu „jednego związku lub zrzeszenia w skali Wybrzeża”. Z kolei porozumienie w Jastrzębiu dotyczyło przede wszystkim górników. Dopiero w Katowicach udało się uzyskać gwarancje organizowania wolnych związków w skali całego kraju. 

Ten proces domknęło powołanie w Gdańsku, 17 września, jednej, ogólnopolskiej Solidarności...

Zgadza się. Ale przecież i to nie był jeszcze koniec. Kolejne wydarzenia i porozumienia (przypomnijmy sobie Rzeszów i Ustrzyki, Bydgoszcz i Warszawę czy Radom) poszerzyły możliwość budowania niezależnych organizacji o rolników i studentów. Zaczęły powstawać samorządy pracownicze, a także kluby o różnych, politycznych barwach. Ciągłe pączkowanie i rozwój nowych, społecznych inicjatyw trwało przez całe szesnaście solidarnościowych miesięcy.

Jeśli przyjrzymy się temu procesowi z dzisiejszej perspektywy, widać bardzo wyraźnie niesymetryczność sytuacji głównych stron ówczesnej rywalizacji. I nie chodzi tylko o to, że strona społeczna, skupiona wokół związku, miała przewagę poparcia społecznego, zaś ta komunistyczna dominowała pod względem kontrolowanych zasobów (monopolistyczna pozycja w aparacie władzy, mediach). Różne były też ich kompetencje. Obóz solidarnościowy łatwiej docierał do zwykłych ludzi, mówił ich językiem, odwoływał się do ich tożsamości. Obóz władzy lepiej czuł sferę polityki, rozumiał jej mechanizmy. Ludzie Solidarności się tego dopiero uczyli. Dlatego tak właśnie wyglądało negocjowanie porozumień w sierpniu i wrześniu 1980 roku. 

Porozumienia były zawierane przeszło trzydzieści lat temu, w innej niż dziś sytuacji politycznej, gospodarczej…

…i przy zupełnie innym niż dziś społeczeństwie. Zupełnie inaczej zdobywaliśmy pracę i pracowaliśmy, inaczej wyglądały codzienne zakupy, inaczej zdobywaliśmy dach nad głową. To był inny świat. Młodsze pokolenia Polaków znają go już tylko z opowieści rodziców i dziadków, filmów Barei czy modnej ostatnio IPN-owskiej gry „Kolejka”. 

I właśnie dlatego niektórzy mówią, że rozważania o tym, czy porozumienia zostały dotrzymane, postulaty spełnione zupełnie nie ma sensu. Jest tak?

I tak, i nie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, widać, że postulaty, które wtedy, przed trzema dekadami, wydawały się najmniej możliwe do spełnienia, najmniej realne – te dotyczące wolności i demokracji, suwerenności – udało się osiągnąć, natomiast te, które wydawały się prostsze, co do których władza była gotowa szybciej ustąpić – dotyczące spraw społecznych, socjalnych – okazały się trudniejsze czy wręcz niemożliwe do zrealizowania. Niektóre z nich były – zgódźmy się – nierealistyczne. Choćby ten o obniżeniu wieku emerytalnego kobiet do 50, zaś mężczyzn do 55 lat. Inne zdezaktualizowały się wraz ze zmianą mechanizmów polityki gospodarczej i społecznej. Myślę tu na przykład o wprowadzeniu kartek na mięso czy zniesieniu cen komercyjnych. Faktem jest jednak i to, że stojąca u podstaw ówczesnych postulatów wizja sprawiedliwszej, skuteczniejszej polityki mieszkaniowej, zdrowotnej, a zwłaszcza sprzyjającej macierzyństwu polityki rodzinnej nie została zrealizowana. 

Pogodziliśmy się z tym? 

Mamy tego świadomość. Z badań socjologicznych wynika, że większość Polaków – i tych starszych, pamiętających rok 1980, i tych młodych, urodzonych już w wolnej Polsce – pytana o efekty Sierpnia mówi, że miał on bardzo wyraźny, pozytywny, wpływ na losy Polski, a także całej Europy. I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. Przyczynił się bowiem do upadku komunizmu, powstania demokratycznej i niepodległej Polski, geopolitycznych, dobrych zmian w naszej części kontynentu. 
Natomiast jeśli chodzi o konsekwencje Sierpnia dla robotników, opinie są podzielone. W badaniach sprzed kilku lat pogląd, że w wyniku tych wydarzeń stracili, przeważał nieznacznie nad odpowiedzią, że skorzystali. O stratach najczęściej mówili aktualni i byli pracownicy fizyczni: i ci pracujący, i ci na emeryturach i rentach. Robotnicy ’80 – zbiorowy bohater sprzed trzech dekad – mają poczucie niespełnienia swych oczekiwań i postulatów dotyczących ich pozycji w społeczeństwie. Poczucie straty dotyczy jednak – powtórzmy – roli pracownika. Towarzyszy mu – u większości dzisiejszych i byłych robotników – przekonanie o wynikającym z Sierpnia sukcesie całego kraju, narodu. 

Które z tych odczuć jest dla nich ważniejsze? 

Odpowiedź przynoszą kolejne pytania zadawane w ostatnich latach przez ośrodki demoskopijne. Zdecydowana większość naszych rodaków pytana, czy w sierpniu 1980 warto było rozpoczynać strajki, odpowiada „tak”. Większość – przeniesiona nagle do ówczesnej Polski – poparłaby Solidarność. Mówią tak także emerytowani pracownicy, obecni robotnicy, a także bezrobotni. Można powiedzieć, że postrzegają i oceniają ruch solidarnościowy z lat 1980-1 przede wszystkim jako Polacy, uczestnicy narodowej wspólnoty i obywatele Rzeczpospolitej, a nie członkowie swych grup społeczno-zawodowych. 

Czy niespełnienie społecznej strony tych porozumień można skwitować stwierdzeniem, że czasy się zmieniły? Dla wielu rewolucja Solidarności pozostała niedokończona. 

Proste porównywanie tamtej i obecnej sytuacji jest niemożliwe. Jak już mówiliśmy, to są dwie rożne rzeczywistości. Ale z tego nie wynika, np. że Solidarność, i jako związek zawodowy, i jako uczestnik życia publicznego, jest już niepotrzebna. W latach 1980–81 Solidarność powiedziała bowiem kilka ważnych rzeczy, które w dalszym ciągu są aktualne, do zrealizowania. Nie mam tu na myśli konkretnych postulatów, dostosowanych do realiów zmarłego już szczęśliwie realnego socjalizmu, a pewne, podstawowe wartości, zasady. 

Wymienię kilka z nich. Na pewno dorobkiem ruchu solidarnościowego było podmiotowe – a nie tylko czysto instrumentalne – traktowanie ludzkiej pracy. To jest ciągle – i na nowo – aktualne. Globalizujący się kapitalizm w na poły peryferyjnym, pokomunistycznym kraju przynosi inne wyzwania niż realny socjalizm. Są to jednak – bez wątpienia – wyzwania ogromne. Wiąże się z tym sprawa druga: podmiotowe traktowanie pracowników w debacie publicznej. Sierpień to był także ruch zaprzeczający powszechnemu w PRL stereotypowi robola, przeciwny marginalizowaniu realnych robotników i ich problemów w głównym nurcie życia społecznego. Dziś nie jest pod tym względem wcale lepiej. Sfera pracy i środowiska pracownicze są wielkim nieobecnym debaty publicznej czy kultury masowej.

Choćby w popularnych serialach obecnie nie ma bohaterów – robotników. Wyjątkiem był tramwajarz i kanalarz w „Miodowych latach”. 

Miałem okazję rozmawiać kiedyś z jednym z producentów tego serialu. Okazało się, że taki był wymóg licencji. Bo to nie był oryginalny, polski scenariusz. To zresztą nie dotyczy tylko robotników. Niedawno jeden ze znanych socjologów-publicystów ogłosił, że gdyby chłopów nie było, historia Polski wyglądałaby o wiele lepiej. Część tworzącej się klasy średniej patrzy dziś na swych sąsiadów ze społecznej struktury niekoniecznie lepiej niż dawny stan „peerelowskiej nomenklatury”.Dochodzimy w ten sposób do zasady kolejnej: solidarności i partnerstwa różnych grup i środowisk społecznych. Sierpień – pamiętam to doskonale – otworzył na siebie ludzi z różnych grup i środowisk. Poczucie wspólnoty, bycia w jednym ruchu, zmniejszało naturalne społeczne dystanse między ludźmi lepiej i gorzej wykształconymi, zajmującymi różne miejsca w społecznych hierarchiach. Powszechnie funkcjonowało przekonanie, że różne role społeczne i zawodowe dają pełniącym ich osobom taką samą godność. 

Dziś, gdy na rynek pracy wkracza setki tysięcy młodych absolwentów (zaczynając od stanowisk znacznie poniżej poziomu zdobytych kwalifikacji), zapewnienie im prawa do partnerskiego traktowania wydaje się być niezwykle ważne. Zwiększy bowiem szanse na ich pozostanie w Polsce. Wreszcie – na koniec – krótko o zasadzie dla ruchu sierpniowego najważniejszej: łączenia ról i interesów pracowniczych, konsumenckich i pokoleniowych z narodowymi i obywatelskimi. O solidarności obywatelskiej, narodowej. To ona – wciąż aktualna – powoduje, że rozgoryczone pokolenie „Robotników ‘80” zrobiłoby Sierpień raz jeszcze, zaś młodzi traktują wydarzenia sprzed trzech dekad jako część zbiorowej pamięci i tożsamości.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe