Zandberg: Mam wątpliwości prawne

Podzielam zdanie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dot. zmian w mediach publicznych. Krytycznie oceniam je z działalności za czasów PiS, ale mam też wątpliwości do pierwszej decyzji ministra kultury
– mówił Adrian Zandberg.
Przypomnijmy: w komunikacie wydanym pod koniec grudnia Helsińska Fundacja Praw Człowieka krytycznie skomentowała poczynania nowego rządu Donalda Tuska ws. mediów publicznych.
„Nie możemy nie zauważyć, że sposób rozpoczęcia zmian w mediach publicznych budzi poważne wątpliwości prawne” – wskazano w oświadczeniu.
Zandberg: Trzeba to zrobić w taki sposób, żeby było bezpieczne i stabilne
W rozmowie polityk podkreślił, że „we wszystkim, co sensowne, będziemy wspierać, natomiast jeżeli oceniamy jakiś ruch jako mniej sensowny, to nie będziemy udawać, że oceniamy go inaczej”.
W mediach publicznych lał się ściek, nienawiść. To było złe i to trzeba było skończyć, to jest jasne. Natomiast trzeba też to zrobić w taki sposób, żeby było bezpieczne i stabilne prawnie. Ja nie ukrywam, że tutaj myślę dosyć podobnie, jak to przedstawiła w swoim stanowisku Helsińska Fundacja Praw Człowieka: bardzo krytycznie i źle oceniając to, co działo się w TVP za rządów Prawa i Sprawiedliwości, mam wątpliwości prawne co do tej pierwszej ścieżki [zmiany w radach nadzorczych – red.], którą pan minister Sienkiewicz wybrał
– podkreślił Adrian Zandberg. Dodał, że decyzja Sienkiewicza „wiązała się z ryzykami prawnymi, że będzie można ją w szybki sposób podważyć”.
A mi się wydaje, że to jest ważne, jeśli chodzi o te zmiany w telewizji publicznej, żeby one były trwałe, żeby to nie była kolejna przestrzeń, która przez kolejne miesiące będzie antagonizowała. Minister podjął decyzję. W wolnej Polsce mamy taki mechanizm, że takie decyzje muszą ostatecznie ustać się w sądzie. Jak będzie, zobaczymy. Moim zdaniem ta ścieżka, która została obrana później, ta obecna [postawienie w stan likwidacji – red.], jest pod względem prawnym dużo mniej ryzykowna
– podsumował współprzewodniczący Lewicy.
Skandal wokół siłowego przejęcia TVP – kontekst
Nie milkną echa wobec skandalu, jaki wybuchł, gdy rząd Donalda Tuska bezprawnie i siłowo przejął media publiczne. Do budynku TVP na Woronicza „nowe władze” weszły razem z osiłkami i z pominięciem prawa i procedur. Podobna sytuacja trwa w budynku TVP na placu Powstańców w Warszawie i w siedzibie TVP.
Wciąż „na stanowisku” trwa w siedzibie PAP prezes agencji Wojciech Surmacz, a w siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej jej kierownictwo: Michał Adamczyk, Samuel Pereira, Marcin Tulicki.
Siłowe przejęcie mediów publicznych skrytykowała nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a także media dotychczas jednoznacznie wspierające „demokratyczną opozycję” w Polsce.
„Zdajemy sobie sprawę, że uwarunkowania polityczne i prawne bardzo utrudniają reformy. Nie możemy jednak nie zauważyć, że sposób rozpoczęcia zmian w mediach publicznych budzi poważne wątpliwości prawne” – pisze Helsińska Fundacja Praw Człowieka w oświadczeniu odnoszącym się do działań nowego rządu ws. mediów publicznych.
„Brutalna taktyka nowego rządu przekształciła przyziemną rotację nominacji politycznych w wysoce upolityczniony dramat z oskarżeniami o łamanie prawa” – komentuje z kolei Peter Doran na łamach „New York Post”.
„Naprawdę przerażające pierwsze kroki nowego polskiego rządu, który zdecydował się nie tylko zamknąć TVP World anglojęzyczny kanał telewizyjny, ale także wysłać policję do jego studia. TVP World była jedynym wpływowym głosem Europy Środkowej w mediach światowych. Solidaryzuję się z jego zespołem” – twierdzi niemiecki ekspert do spraw Europy Wschodniej Sergej Sumlenny. Analityk, który pracował na Ukrainie jako dyrektor Fundacji imienia Heinricha Boella.
Czytaj także: Żaden lider nie lubi dzielić się władzą, Tusk nie lubi tego w sposób wyjątkowy