Wołodymyr Zełenski – człowiek w potrzasku

Jeśli istnieje dziś coś, co można nazwać „strefą politycznego zgniotu”, to z pewnością jest to miejsce, w którym znajduje się prezydent Ukrainy – otoczony przez niepewnych sojuszników, przygnieciony przeważającymi siłami, walczący o przetrwanie własne i swojego kraju.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Wołodymyr Zełenski – człowiek w potrzasku
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski / PAP/EPA/OLE BERG-RUSTEN NORWAY OUT

Jeszcze trzy lata temu mogło się to wydawać nie do pomyślenia, ale dziś ukraiński przywódca budzi u wielu większe rozgoryczenie niż rosyjski dyktator. Władimir Putin wciąż jawi się jako monolityczny drapieżnik – nie oczekujemy od niego niczego poza wiernością własnej morderczej naturze. Trudno nawet żywić do niego złość za popełniane zbrodnie – to trochę tak, jakby oburzać się na tygrysa rozszarpującego ludzką ofiarę. Gniew kierujemy raczej ku atakowanemu, który – mimo posiadania rozumu i wolnej woli – zlekceważył zagrożenie lub nie wykorzystuje kolejnej sposobności, by umknąć drapieżnikowi. Paradoksalnie ludzka kondycja Zełenskiego działa więc na jego niekorzyść: łatwiej go krytykować, obwiniać, irytować się jego wyborami. W oczach wielu Zełenski wydaje się arogancki, roszczeniowy, rozkapryszony i niewdzięczny. Te – prawdziwe lub wyolbrzymione – cechy przesłaniają obraz człowieka osaczonego, przerażonego, zmuszonego do walki o życie w sposób, który nie zawsze jest elegancki i nie zawsze idzie w sukurs naszym interesom. Właśnie człowieczeństwo Zełenskiego i pierwotna zwierzęcość Putina sprawiają, że ci, którzy zmęczeni konfliktem powtarzają: „Niech to się już skończy”, obarczają winą nie agresora, lecz ofiarę. By nie poddawać się temu złudzeniu, warto choć na chwilę wejść w buty ukraińskiego przywódcy – uwięzionego niczym w komnacie pułapce, gdzie każda ściana naciera, by zrobić z niego krwawą miazgę.

 

Rosnąca przebiegłość Rosji    

Frontalną ścianą nacierającą na Zełenskiego jest oczywiście neoimperialna Rosja. Od początku wojny dążyła do jego fizycznego unicestwienia, wysyłając za nim specnaz i Grupę Wagnera. W tym kontekście niemal groteskowo brzmią opinie tych, którzy kreślą obraz „zacietrzewionego Zełenskiego”, rzekomo z uprzedzeń czy irracjonalnego uporu odmawiającego rozmów z Rosjanami gotowymi do uczciwego porozumienia. Człowiek, który – mając takie doświadczenia – traktowałby Moskwę jak zwykłego partnera negocjacyjnego, w innych okolicznościach zostałby uznany za niepoczytalnego. A jednak od Zełenskiego wymaga się właśnie tego, z irytacją wytykając mu „oporność”. Analiza ewolucji kremlowskiej propagandy ujawnia, że jednym z jej celów jest właśnie wzbudzanie takich nierealistycznych oczekiwań wobec prezydenta Ukrainy.


Prymitywna propaganda z początku wojny, jak sfabrykowane deepfake’i (np. nagrania z kokainą na stole czy rzekome nazistowskie symbole w rękach Zełenskiego) trafiały jedynie do najbardziej łatwowiernych internautów. Okazało się jednak, że nawet te absurdalne kłamstwa zostawiały jakiś ślad w społecznej świadomości. Hasło „Sława Kokainu”, wytwór rosyjskiej wojny informacyjnej, wciąż krąży w polskim internecie jako „żart”, subtelnie podsycając podejrzenia o narkomanię Zełenskiego. Te działania aparatu dezinformacyjnego nie złamały jednak prezydenta Ukrainy, więc Kreml postawił na bardziej wyrafinowaną taktykę: wzmacnianie w zachodnich mediach ćwierćprawd, półprawd i przeinaczeń. Kluczowym motywem stało się przedstawianie Zełenskiego jako nieudolnego przywódcy (zwłaszcza po niepowodzeniu kontrofensywy w 2023 roku) oraz człowieka niezdolnego do opanowania rozkradania zachodniej pomocy (zjawisko występowania tego rodzaju korupcji jest faktem, choć propagandowo wyolbrzymionym, czego dowodzą badania Pentagonu). Stopniowo do zachodniego dyskursu zaczęły przenikać zarzuty o autorytaryzm, despotyzm, a przede wszystkim o „przedłużanie wojny”. Ten ostatni wątek okazał się szczególnie skuteczny, rezonując z narastającym zmęczeniem konfliktem, izolacjonizmem i politycznymi rozgrywkami w demokratycznych państwach Zachodu. 

Smutna konkluzja jest taka, że Rosja wyciągnęła wnioski ze swoich porażek. Nie porzucając prymitywnego przekazu dla mniej krytycznych odbiorców, stworzyła bardziej wyrafinowaną „ofertę dezinformacyjną” – skrojoną pod intelektualne i polityczne realia Zachodu. Wzmagające się znużenie wojną i jej instrumentalizacja w politycznych sporach okazały się żyznym gruntem dla takiej „ruskiej propagandy premium”.

 

„Bardzo zmęczony Zachód”

W naszej metaforze komnaty pułapki boczne ściany mogłyby symbolizować Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Na początku wojny entuzjazm wobec Zełenskiego był oszałamiający i obejmował nawet większość Republikanów (wystarczy przypomnieć słowa uznania po jego przemowie w Kongresie). Samego Zełenskiego przyjmowano z honorami w światowych stolicach, upamiętniano go dziełami sztuki, przedstawiano go na muralach jako lidera walki o światowy pokój i wolność, a od rządów oczekiwano jednoznacznego poparcia dla jego sprawy (warto wspomnieć, jak ostro krytykowano Bundestag za chłodne przyjęcie Zełenskiego podczas jego pierwszego wystąpienia wideo przed niemieckim parlamentem).

Pierwsze pęknięcia w tej jedności pojawiły się w momencie, gdy odkryto, że podszyte egoizmami narodowymi wyłamanie się z chóru poparcia może przynieść wyborcze korzyści. 

W Stanach Zjednoczonych zaczęli dochodzić do głosu politycy tacy jak Marjorie Taylor Greene i Matt Gaetz, którzy twierdzili, że ich kraj powinien skupić się na własnych problemach. Wtórowały temu media: Tucker Carlson z Fox News insynuował, że Kijów zawyża swoje potrzeby pomocowe, a idol amerykańskiej prawicy Joe Rogan racjonalizował, że dalsze wsparcie Ukrainy może doprowadzić do III wojny światowej. Te rysy znacząco pogłębiła kampania prezydencka – niektóre gesty Zełenskiego zostały przez  Donalda Trumpa odebrane jako poparcie dla Demokratów, jak chociażby wizyta w fabryce broni w rodzinnym mieście Joe Bidena czy krytyka J.D. Vance’a. 

W efekcie Ukraina zaczęła być postrzegana przez republikańskich wyborców jako pasożyt żerujący na Stanach Zjednoczonych, Trump zaś wykorzystał to, by wykreować się na twardego negocjatora, który zadba o realne korzyści dla USA, a jednocześnie ustawi w szeregu „niewdzięcznika” Zełenskiego. Nie wiadomo, na ile zwieńczenie tego procesu w postaci awantury w Gabinecie Owalnym było chłodno skalkulowanym sposobem zaspokojenia mało wzniosłych potrzeb części republikańskich wyborców, a na ile autentyczną emocją – niemniej wszystkie te zarzuty i oskarżenia emanowały na amerykańską opinię publiczną i jej stosunek do ukraińskiego prezydenta.

Jeszcze większej czujności wymagała od Zełenskiego polityczna dynamika Unii Europejskiej. Najpierw unijni liderzy uczynili z prezydenta Ukrainy nową ikonę, w co – według niektórych – on sam uwierzył, i co dodatkowo utwierdziło go w przekonaniu, że pomoc dla Ukrainy jest nie tylko opcjonalną inwestycją Zachodu w bezpieczeństwo, ale także moralnym imperatywem. Równocześnie jednak Niemcy, mimo deklarowanego wsparcia, naciskali na Zełenskiego, by wykazywał większą gotowość do układania się z Rosją. Podobne balansowanie można było zaobserwować we Francji – Paryż wprawdzie dostarczał pomoc, ale jednocześnie obawiał się eskalacji wojny, której rozszerzenia zresztą Ukraina początkowo sama chciała (o co trudno mieć do niej pretensje, bo „rozlanie wojny” w celu odciążenia wojsk ukraińskich nakazywał jej instynkt samozachowawczy). Bardziej dyskretne niż w USA europejskie próby skłonienia Zełenskiego do ustępstw stawiały go w niezwykle trudnym położeniu – zwłaszcza w kontekście oczekiwań, które mieli wobec niego sami Ukraińcy.

 

Czego chcą Ukraińcy?

Ścianą tylną napierającą na plecy Zełenskiego w komnacie pułapce jest samo społeczeństwo ukraińskie, które od dawna odnośnie do jego osoby pozostaje głęboko podzielone. Niemal jednogłośne poparcie dla prezydenta z pierwszych miesięcy wojny stopniowo słabło, aż w 2024 roku Ukraińcy podzielili się niemal równo na dwie grupy. Dotyczy to również opinii na temat kierunku, który powinno obrać ich państwo. Według ostatnich badań 51% respondentów sprzeciwia się jakimkolwiek ustępstwom wobec Rosji – stanowisko to, choć niezrozumiałe dla wielu zachodnich partnerów Ukrainy, wynika z bezpośrednich doświadczeń wojennych. Wielu z tych ludzi straciło bliskich i odczuwa moralną powinność walki aż do samego zwycięstwa. Przeciwstawia się im bardziej widoczna i często zamożniejsza część społeczeństwa – ta, która wykupiła siebie i swoją rodzinę od służby na froncie, dziś „ma do czego wracać” i chce odbudowywać swoje biznesy. Jednocześnie na nowo ożywają wcześniejsze podziały, widoczne jeszcze przed pełnoskalową inwazją – pamiętajmy, że w lutym 2022 roku poparcie dla Zełenskiego wynosiło zaledwie 37%. Zwolennicy Wiktora Janukowycza, a dziś także ci, którzy sympatyzują z Wałerijem Załużnym, kwestionują sposób, w jaki prezydent reprezentuje Ukrainę na arenie międzynarodowej.

Pojawiają się oskarżenia o „dyktaturę Zełenskiego” i kwestionowanie legalności jego władzy. Jak widać, czasy powszechnego uniesienia po oświadczeniu Zełenskiego, że nie zamierza ewakuować się z Kijowa, na który ciągną ruskie tanki, to już odległa przeszłość. Mimo tych podziałów jedno pozostaje niezmienne – większość Ukraińców wciąż sprzeciwia się jakiejkolwiek rezygnacji z części terytorium na rzecz Rosji. W tle tego sporu pojawia się również perspektywa historyczna: czy Zełenski zapisze się w pamięci swojego narodu jako ten, na którym „rosyjski niedźwiedź” połamał sobie zęby, czy raczej jako przywódca, który zawarł zgniły kompromis – a może, co gorsza, dał się oszukać i został zmuszony do negocjacji sprzecznych z patriotycznymi wartościami, a więc... zdradził?

Na koniec warto podkreślić, że doświadczony przez rosyjski imperializm Zełenski zapewne zdaje sobie sprawę, iż forsowany przez wielu „pokój” w istocie jest jedynie „pauzą na regenerację” – nie ostatecznym rozwiązaniem problemu. Po drugiej stronie stołu negocjacyjnego nie siedzi bowiem uczciwy partner, lecz szuler, dla którego wojna nigdy się nie kończy. Być może właśnie to – bardziej niż cokolwiek innego – pozwala nam zrozumieć wiele jego na pierwszy rzut oka nieestetycznych postaw.


 

POLECANE
Zwrot w sprawie sędziego Jakuba Iwańca. Wraca do pracy z ostatniej chwili
Zwrot w sprawie sędziego Jakuba Iwańca. Wraca do pracy

Sąd Najwyższy uchylił we wtorek decyzję prezes mokotowskiego sądu o przerwie w czynnościach sędziego Jakuba Iwańca. W momencie zarządzenia tej przerwy Iwaniec był już bowiem objęty inną przerwą w czynnościach, zarządzoną przez ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka.

Ekspert: Niekaranie migrantów wynika z lewicowo-lewackiej ideologii. To inżynieria społeczna tylko u nas
Ekspert: Niekaranie migrantów wynika z lewicowo-lewackiej ideologii. To inżynieria społeczna

„To jest inżynieria społeczna w myśl zasady, że jeżeli rzeczywistość nie dostosowuje się do ideologii, to tym gorzej dla rzeczywistości” - powiedział portalowi Tysol.pl były komisarz Jacek Wrona komentując doniesienia portalu European Conservative o masowym unikaniu przez migrantów w Niemczech odpowiedzialności karnej za dokonywane przestępstwa.

Wniosek o uchylenie immunitetu Ziobry podpisała inna osoba. Jest zawiadomienie do prokuratury z ostatniej chwili
Wniosek o uchylenie immunitetu Ziobry podpisała inna osoba. Jest zawiadomienie do prokuratury

Zbigniew Ziobro na swoim profilu na platformie X poinformował, że złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka oraz przez prokuratora Piotra Woźniaka. Jak się okazuje bowiem, wniosek o uchylenie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości został podpisany przez inną osobę niż wskazano w dokumentach.

Tak wygląda grób Joanny Kołaczkowskiej po 1 listopada. Zdjęcie obiegło sieć z ostatniej chwili
Tak wygląda grób Joanny Kołaczkowskiej po 1 listopada. Zdjęcie obiegło sieć

We wtorek 4 listopada 2025 r. przyjaciel artystki Dariusz Kamys opublikował zdjęcie przedstawiające grób Joanny Kołaczkowskiej po 1 listopada, czyli uroczystości Wszystkich Świętych. "To coś naprawdę pięknego i wzruszającego" – napisał.

Komunikat dla mieszkańców woj. łódzkiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. łódzkiego

Szpital w Skierniewicach zaprasza przyszłych rodziców na bezpłatne warsztaty "Świadomej Mamy", które odbędą się w środę, 5 listopada o 15:00 w CKiS, ul. Reymonta 33.

PKP chce kupić z Niemiec ponad setkę używanych wagonów Wiadomości
PKP chce kupić z Niemiec ponad setkę używanych wagonów

PKP Intercity szykuje się do dużego wzmocnienia taboru. Spółka złożyła ofertę zakupu 109 używanych wagonów od niemieckiego przewoźnika DB Regio. To kolejna próba pozyskania pojazdów zza Odry.

Komisja Europejska stawia warunki Ukrainie. Raport ujawnia korupcyjne trendy pilne
Komisja Europejska stawia warunki Ukrainie. Raport ujawnia korupcyjne trendy

Komisja Europejska przygotowała raport dotyczący postępów Ukrainy w drodze do członkostwa w Unii Europejskiej. W dokumencie podkreślono, że Kijów musi spełnić dodatkowe warunki.

Nieoficjalnie: Prezydent Karol Nawrocki weźmie udział w Marszu Niepodległości z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Prezydent Karol Nawrocki weźmie udział w Marszu Niepodległości

Według nieoficjalnych informacji dziennikarza RMF FM Kacpra Wróblewskiego prezydent Karol Nawrocki weźmie udział w tegorocznym Marszu Niepodległości.

Wraca sprawa Buddy. Jest kluczowa decyzja sądu z ostatniej chwili
Wraca sprawa "Buddy". Jest kluczowa decyzja sądu

3 listopada 2025 r. Sąd Okręgowy w Szczecinie uchylił kluczowe zabezpieczenia w sprawie loterii "7 Aut 2 x Budda". Decyzja otwiera drogę do wypłaty ekwiwalentów nagród laureatom.

Rząd zakaże fajerwerków? Znamienne słowa minister z ostatniej chwili
Rząd zakaże fajerwerków? Znamienne słowa minister

– W Sejmie są dwa projekty ustaw, które dają podstawę do zakazania fajerwerków – powiedziała we wtorek na antenie RMF FM minister klimatu Paulina Hennig-Kloska.

REKLAMA

Wołodymyr Zełenski – człowiek w potrzasku

Jeśli istnieje dziś coś, co można nazwać „strefą politycznego zgniotu”, to z pewnością jest to miejsce, w którym znajduje się prezydent Ukrainy – otoczony przez niepewnych sojuszników, przygnieciony przeważającymi siłami, walczący o przetrwanie własne i swojego kraju.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Wołodymyr Zełenski – człowiek w potrzasku
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski / PAP/EPA/OLE BERG-RUSTEN NORWAY OUT

Jeszcze trzy lata temu mogło się to wydawać nie do pomyślenia, ale dziś ukraiński przywódca budzi u wielu większe rozgoryczenie niż rosyjski dyktator. Władimir Putin wciąż jawi się jako monolityczny drapieżnik – nie oczekujemy od niego niczego poza wiernością własnej morderczej naturze. Trudno nawet żywić do niego złość za popełniane zbrodnie – to trochę tak, jakby oburzać się na tygrysa rozszarpującego ludzką ofiarę. Gniew kierujemy raczej ku atakowanemu, który – mimo posiadania rozumu i wolnej woli – zlekceważył zagrożenie lub nie wykorzystuje kolejnej sposobności, by umknąć drapieżnikowi. Paradoksalnie ludzka kondycja Zełenskiego działa więc na jego niekorzyść: łatwiej go krytykować, obwiniać, irytować się jego wyborami. W oczach wielu Zełenski wydaje się arogancki, roszczeniowy, rozkapryszony i niewdzięczny. Te – prawdziwe lub wyolbrzymione – cechy przesłaniają obraz człowieka osaczonego, przerażonego, zmuszonego do walki o życie w sposób, który nie zawsze jest elegancki i nie zawsze idzie w sukurs naszym interesom. Właśnie człowieczeństwo Zełenskiego i pierwotna zwierzęcość Putina sprawiają, że ci, którzy zmęczeni konfliktem powtarzają: „Niech to się już skończy”, obarczają winą nie agresora, lecz ofiarę. By nie poddawać się temu złudzeniu, warto choć na chwilę wejść w buty ukraińskiego przywódcy – uwięzionego niczym w komnacie pułapce, gdzie każda ściana naciera, by zrobić z niego krwawą miazgę.

 

Rosnąca przebiegłość Rosji    

Frontalną ścianą nacierającą na Zełenskiego jest oczywiście neoimperialna Rosja. Od początku wojny dążyła do jego fizycznego unicestwienia, wysyłając za nim specnaz i Grupę Wagnera. W tym kontekście niemal groteskowo brzmią opinie tych, którzy kreślą obraz „zacietrzewionego Zełenskiego”, rzekomo z uprzedzeń czy irracjonalnego uporu odmawiającego rozmów z Rosjanami gotowymi do uczciwego porozumienia. Człowiek, który – mając takie doświadczenia – traktowałby Moskwę jak zwykłego partnera negocjacyjnego, w innych okolicznościach zostałby uznany za niepoczytalnego. A jednak od Zełenskiego wymaga się właśnie tego, z irytacją wytykając mu „oporność”. Analiza ewolucji kremlowskiej propagandy ujawnia, że jednym z jej celów jest właśnie wzbudzanie takich nierealistycznych oczekiwań wobec prezydenta Ukrainy.


Prymitywna propaganda z początku wojny, jak sfabrykowane deepfake’i (np. nagrania z kokainą na stole czy rzekome nazistowskie symbole w rękach Zełenskiego) trafiały jedynie do najbardziej łatwowiernych internautów. Okazało się jednak, że nawet te absurdalne kłamstwa zostawiały jakiś ślad w społecznej świadomości. Hasło „Sława Kokainu”, wytwór rosyjskiej wojny informacyjnej, wciąż krąży w polskim internecie jako „żart”, subtelnie podsycając podejrzenia o narkomanię Zełenskiego. Te działania aparatu dezinformacyjnego nie złamały jednak prezydenta Ukrainy, więc Kreml postawił na bardziej wyrafinowaną taktykę: wzmacnianie w zachodnich mediach ćwierćprawd, półprawd i przeinaczeń. Kluczowym motywem stało się przedstawianie Zełenskiego jako nieudolnego przywódcy (zwłaszcza po niepowodzeniu kontrofensywy w 2023 roku) oraz człowieka niezdolnego do opanowania rozkradania zachodniej pomocy (zjawisko występowania tego rodzaju korupcji jest faktem, choć propagandowo wyolbrzymionym, czego dowodzą badania Pentagonu). Stopniowo do zachodniego dyskursu zaczęły przenikać zarzuty o autorytaryzm, despotyzm, a przede wszystkim o „przedłużanie wojny”. Ten ostatni wątek okazał się szczególnie skuteczny, rezonując z narastającym zmęczeniem konfliktem, izolacjonizmem i politycznymi rozgrywkami w demokratycznych państwach Zachodu. 

Smutna konkluzja jest taka, że Rosja wyciągnęła wnioski ze swoich porażek. Nie porzucając prymitywnego przekazu dla mniej krytycznych odbiorców, stworzyła bardziej wyrafinowaną „ofertę dezinformacyjną” – skrojoną pod intelektualne i polityczne realia Zachodu. Wzmagające się znużenie wojną i jej instrumentalizacja w politycznych sporach okazały się żyznym gruntem dla takiej „ruskiej propagandy premium”.

 

„Bardzo zmęczony Zachód”

W naszej metaforze komnaty pułapki boczne ściany mogłyby symbolizować Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Na początku wojny entuzjazm wobec Zełenskiego był oszałamiający i obejmował nawet większość Republikanów (wystarczy przypomnieć słowa uznania po jego przemowie w Kongresie). Samego Zełenskiego przyjmowano z honorami w światowych stolicach, upamiętniano go dziełami sztuki, przedstawiano go na muralach jako lidera walki o światowy pokój i wolność, a od rządów oczekiwano jednoznacznego poparcia dla jego sprawy (warto wspomnieć, jak ostro krytykowano Bundestag za chłodne przyjęcie Zełenskiego podczas jego pierwszego wystąpienia wideo przed niemieckim parlamentem).

Pierwsze pęknięcia w tej jedności pojawiły się w momencie, gdy odkryto, że podszyte egoizmami narodowymi wyłamanie się z chóru poparcia może przynieść wyborcze korzyści. 

W Stanach Zjednoczonych zaczęli dochodzić do głosu politycy tacy jak Marjorie Taylor Greene i Matt Gaetz, którzy twierdzili, że ich kraj powinien skupić się na własnych problemach. Wtórowały temu media: Tucker Carlson z Fox News insynuował, że Kijów zawyża swoje potrzeby pomocowe, a idol amerykańskiej prawicy Joe Rogan racjonalizował, że dalsze wsparcie Ukrainy może doprowadzić do III wojny światowej. Te rysy znacząco pogłębiła kampania prezydencka – niektóre gesty Zełenskiego zostały przez  Donalda Trumpa odebrane jako poparcie dla Demokratów, jak chociażby wizyta w fabryce broni w rodzinnym mieście Joe Bidena czy krytyka J.D. Vance’a. 

W efekcie Ukraina zaczęła być postrzegana przez republikańskich wyborców jako pasożyt żerujący na Stanach Zjednoczonych, Trump zaś wykorzystał to, by wykreować się na twardego negocjatora, który zadba o realne korzyści dla USA, a jednocześnie ustawi w szeregu „niewdzięcznika” Zełenskiego. Nie wiadomo, na ile zwieńczenie tego procesu w postaci awantury w Gabinecie Owalnym było chłodno skalkulowanym sposobem zaspokojenia mało wzniosłych potrzeb części republikańskich wyborców, a na ile autentyczną emocją – niemniej wszystkie te zarzuty i oskarżenia emanowały na amerykańską opinię publiczną i jej stosunek do ukraińskiego prezydenta.

Jeszcze większej czujności wymagała od Zełenskiego polityczna dynamika Unii Europejskiej. Najpierw unijni liderzy uczynili z prezydenta Ukrainy nową ikonę, w co – według niektórych – on sam uwierzył, i co dodatkowo utwierdziło go w przekonaniu, że pomoc dla Ukrainy jest nie tylko opcjonalną inwestycją Zachodu w bezpieczeństwo, ale także moralnym imperatywem. Równocześnie jednak Niemcy, mimo deklarowanego wsparcia, naciskali na Zełenskiego, by wykazywał większą gotowość do układania się z Rosją. Podobne balansowanie można było zaobserwować we Francji – Paryż wprawdzie dostarczał pomoc, ale jednocześnie obawiał się eskalacji wojny, której rozszerzenia zresztą Ukraina początkowo sama chciała (o co trudno mieć do niej pretensje, bo „rozlanie wojny” w celu odciążenia wojsk ukraińskich nakazywał jej instynkt samozachowawczy). Bardziej dyskretne niż w USA europejskie próby skłonienia Zełenskiego do ustępstw stawiały go w niezwykle trudnym położeniu – zwłaszcza w kontekście oczekiwań, które mieli wobec niego sami Ukraińcy.

 

Czego chcą Ukraińcy?

Ścianą tylną napierającą na plecy Zełenskiego w komnacie pułapce jest samo społeczeństwo ukraińskie, które od dawna odnośnie do jego osoby pozostaje głęboko podzielone. Niemal jednogłośne poparcie dla prezydenta z pierwszych miesięcy wojny stopniowo słabło, aż w 2024 roku Ukraińcy podzielili się niemal równo na dwie grupy. Dotyczy to również opinii na temat kierunku, który powinno obrać ich państwo. Według ostatnich badań 51% respondentów sprzeciwia się jakimkolwiek ustępstwom wobec Rosji – stanowisko to, choć niezrozumiałe dla wielu zachodnich partnerów Ukrainy, wynika z bezpośrednich doświadczeń wojennych. Wielu z tych ludzi straciło bliskich i odczuwa moralną powinność walki aż do samego zwycięstwa. Przeciwstawia się im bardziej widoczna i często zamożniejsza część społeczeństwa – ta, która wykupiła siebie i swoją rodzinę od służby na froncie, dziś „ma do czego wracać” i chce odbudowywać swoje biznesy. Jednocześnie na nowo ożywają wcześniejsze podziały, widoczne jeszcze przed pełnoskalową inwazją – pamiętajmy, że w lutym 2022 roku poparcie dla Zełenskiego wynosiło zaledwie 37%. Zwolennicy Wiktora Janukowycza, a dziś także ci, którzy sympatyzują z Wałerijem Załużnym, kwestionują sposób, w jaki prezydent reprezentuje Ukrainę na arenie międzynarodowej.

Pojawiają się oskarżenia o „dyktaturę Zełenskiego” i kwestionowanie legalności jego władzy. Jak widać, czasy powszechnego uniesienia po oświadczeniu Zełenskiego, że nie zamierza ewakuować się z Kijowa, na który ciągną ruskie tanki, to już odległa przeszłość. Mimo tych podziałów jedno pozostaje niezmienne – większość Ukraińców wciąż sprzeciwia się jakiejkolwiek rezygnacji z części terytorium na rzecz Rosji. W tle tego sporu pojawia się również perspektywa historyczna: czy Zełenski zapisze się w pamięci swojego narodu jako ten, na którym „rosyjski niedźwiedź” połamał sobie zęby, czy raczej jako przywódca, który zawarł zgniły kompromis – a może, co gorsza, dał się oszukać i został zmuszony do negocjacji sprzecznych z patriotycznymi wartościami, a więc... zdradził?

Na koniec warto podkreślić, że doświadczony przez rosyjski imperializm Zełenski zapewne zdaje sobie sprawę, iż forsowany przez wielu „pokój” w istocie jest jedynie „pauzą na regenerację” – nie ostatecznym rozwiązaniem problemu. Po drugiej stronie stołu negocjacyjnego nie siedzi bowiem uczciwy partner, lecz szuler, dla którego wojna nigdy się nie kończy. Być może właśnie to – bardziej niż cokolwiek innego – pozwala nam zrozumieć wiele jego na pierwszy rzut oka nieestetycznych postaw.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe