Kreml wciąż nie zamierza wziąć na siebie odpowiedzialności za śmierć 298 osób

Boening 777 Malaysia Airlines, zestrzelony 17 lipca 2014 roku nad Donbasem padł ofiarą rosyjskiej rakiety Buk – ogłosił międzynarodowy zespół śledczy. Jednak Kreml wciąż nie zamierza wziąć na siebie odpowiedzialności za śmierć 298 osób. Festiwal kłamstw rosyjskich wciąż trwa.
By Alex Beltyukov
By Alex Beltyukov / CC BY-SA 3.0, Wikipedia Commons
Joint Investigation Team składał się z przedstawicieli Malezji, Holandii, Australii, Belgii i Ukrainy. Wyniki jego pracy przedstawiono na specjalnej konferencji prasowej, podczas której zaprezentowano przebieg wydarzeń feralnego dnia. 17 lipca 2014 roku Boening 777 Malaysia Airlines wystartował o godz. 12.15 z lotniska w Amsterdamie. Na pułapie 10 tysięcy metrów przelatywał nad Niemcami, Polską i Ukrainą. O godzinie 13:21 czasu Greenwich (16:21 czasu miejscowego) samolot zaczął gwałtownie spadać i znikł z radarów. Jego szczątki spadły na ziemię na obszarze aż 35 kilometrów kwadratowych na terenach, o które toczyły się walki pomiędzy armią ukraińską a prorosyjskimi separatystami.

Ustalenia JIT są jednoznaczne – malezyjski samolot został zestrzelony za pomocą pocisku rakietowego Buk. To nowoczesny system przeciwlotniczy konstrukcji i produkcji rosyjskiej – wykorzystywany jest przez armie Rosji, Ukrainy, Finlandii, Chin i Wenezueli. Systemu rakietowego tego typu nie mieli w swoich rękach rebelianci – śledczy ustalili, że wyrzutnia do Donbasu trafiła z Rosji i po feralnym dniu natychmiast ruszyła w powrotną drogę. Był to pojazd o numerze bocznym 332 z 53 rakietowej brygady przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Głowica rakiety wybuchła tuż obok kokpitu Boeninga, który rozpadł się w powietrzu. Ustalono nawet krąg nazwisk ludzi, którzy obsługiwali wyrzutnię i wydawali rozkazy odpalenia.

Skąd i po co w Donbasie pojawiły się rosyjskie zestawy rakiet przeciwlotniczych? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, trzeba cofnąć się do wiosny 2014 roku. Armia ukraińska rozpoczęła wówczas wzmożone działania zbrojne m.in. w rejonie Krematorska. Wojska lądowe wspierane były przez śmigłowce bojowe, oraz samoloty myśliwsko-bombowe. 5 maja Ukraińcy stracili dwa śmigłowce Mi-24, zestrzelone za pomocą rakiet Strzała 2. 14 czerwca separatyści zestrzelili nad lotniskiem w Ługańsku transportowego Iła 76, na pokładzie którego było 49 ukraińskich żołnierzy. Następnego dnia w rejonie Gorłowki zestrzelono szturmowego Su-24. Ukraińskie samoloty po tych zdarzeniach zaczęły operować na wyższych pułapach – niedostępnych dla ręcznych przeciwlotniczych zestawów rakietowych. Separatyści potrzebowali więc broni, która pozwalałaby na zwalczanie ukraińskich maszyn na dużych wysokościach. Wsparcie rosyjskiej armii dla separatystów od początku konfliktu nie było tajemnicą – choć oficjalnie Rosja temu zaprzeczała. Zestaw z 53 brygady nie mógł jednak dotrzeć na Ukrainę inaczej, niż za zgodą władz na Kremlu. Parafrazując słynną już wypowiedź Władimira Putina – zestawów Buk nie można kupić w każdym sklepie z militarnym demobilem.

Po zestrzeleniu malezyjskiego Boeninga separatyści i ich rosyjscy wspólnicy wpadli w panikę. Wyrzutnię natychmiast przetransportowano na terytorium rosyjskie, zaś propaganda kremlowska rozpoczęła trwający do dziś festiwal kłamstw. O zestrzelenie samolotu pasażerskiego Moskwa oskarżyła lotnictwo ukraińskie. Pojawiło się nawet kilka wersji – mówiono o myśliwcu MiG 25, następnie o MiG 29. Nie udało się jednak wyjaśnić, w jakim celu samolot operujący w strefie walk miałby mieć w zestawie uzbrojenia pociski powietrze – powietrze, które do zwalczania celów naziemnych nie nadają się zupełnie. Gdy pojawiły się w mediach – najpierw społecznościowych, a następnie „głównego obiegu” informacje o wynikach prac holenderskiej prokuratury, która ustaliła w sposób jednoznaczny, że przy kokpicie Boeninga wybuchła głowica rakiety Buk – Moskwa próbowała udowodnić, że wystrzelona ona została ze stanowisk armii ukraińskiej. Jednak owego feralnego dnia w rejonie katastrofy nie było ani jednego ukraińskiego Buka – nie były bowiem one tam potrzebne, rebelianci nie dysponowali i nie dysponują do tej pory lotnictwem bojowym.

Po ogłoszeniu wyników prac JIT Moskwa po raz kolejny zaprzeczyła prawdziwości owych doniesień. Rzekomym dowodem mają być zapisy z rosyjskich radarów, na których nie ma śladu wystrzelonego z terytorium separatystów pocisku. Jednak już w 2015 roku dziennikarze śledczy udowodnili, iż przedstawione opinii publicznej rosyjskie dane zostały sfałszowane – antydatowane i cyfrowo przerobione. Rosjanie nie mają jednak wyjścia – przyznanie się do zestrzelenia pasażerskiej maszyny nad Donbasem oznaczałoby dla nich nie tylko konieczność wypłacenia sutych odszkodowań rodzinom ofiar– lecz również potwierdzenie faktu, że armia rosyjska czynnie współpracuje z rebeliantami. A tego Władimir Putin chce uniknąć za wszelką cenę – nawet gdyby miała być to cena brnięcia w kolejne kłamstwa.

Leszek Masierak

Wersja cyfrowa artykułu, który ukazał się w najnowszym numerze "TS" (43/2016). Cały numer do kupienia tutaj

 

POLECANE
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa” Wiadomości
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa”

Beata Szydło na X skomentowała ostatnie doniesienia medialne o tym, że „Komisja Europejska rezygnuje z zakazu aut spalinowych od 2035 roku”. Jak podkreśliła europoseł PiS, nowe regulacje KE nadal zagrażają europejskiemu przemysłowi samochodowemu.

Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie Wiadomości
Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie

Z taśmy produkcyjnej fabryki Volkswagena w Dreźnie we wtorek zjechał ostatni samochód. Koncern tym samym zamknął ten zakład, co jest pierwszym takim przypadkiem dla tej firmy w Niemczech w ciągu 88 lat jej działalności. Fabryka w Dreźnie ma zostać przekształcona w centrum badań i rozwoju, skoncentrowane na półprzewodnikach, sztucznej inteligencji oraz robotyce. Połowę przestrzeni ma zająć Uniwersytet Techniczny w Dreźnie.

Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej tylko u nas
Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej

Ameryka Łacińska ma dość lewicowych eksperymentów, na dodatek prawicę w tej części świata natchnęło zwycięstwo Donalda Trumpa. W kolejnych krajach zwyciężają kandydaci konserwatywni, opowiadający się za wolnym rynkiem, rządami twardego prawa i współpracą z USA. Szczególnie symboliczny jest wynik wyborów prezydenckich w Chile: zdecydowane zwycięstwo polityka otwarcie chwalącego rządy Augusto Pinocheta.

Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. Nie dla ETS2 i paktu migracyjnego z ostatniej chwili
Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. "Nie" dla ETS2 i paktu migracyjnego

Nowy rząd Czech pod przewodnictwem premiera Andreja Babisza otwarcie kwestionuje kluczowe elementy polityki Unii Europejskiej. Gabinet, zaprzysiężony dzień wcześniej, przyjął uchwały odrzucające zarówno system handlu emisjami ETS2, jak i unijny pakt migracyjny, zapowiadając, że regulacje te nie zostaną wdrożone do czeskiego prawa.

Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu z ostatniej chwili
Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu

Organizator Jarmarku Warszawskiego, w związku z publikacjami dotyczącymi zatrzymania 19-letniego studenta, który miał planować zamach terrorystyczny, zwrócił się do firmy ochrony o zintensyfikowanie działań prewencyjnych, reagowania i informowania o wszelkich sytuacjach mogących stanowić zagrożenie dla odwiedzających jarmark.

Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy Wiadomości
Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy

Większość Niemców i Francuzów chce ograniczenia pomocy dla Ukrainy, podczas gdy Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy chcą ją zwiększyć lub utrzymać na obecnym poziomie - wykazał najnowszy sondaż Politico przeprowadzony w tych pięciu krajach i opublikowany we wtorek.

 GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów z ostatniej chwili
GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące świeżych jaj z chowu ściółkowego, w których wykryto bakterie Salmonella spp. GIS apeluje, aby nie jeść jaj z partii 05.01.2026, zwłaszcza jeśli nie zostały odpowiednio ugotowane lub usmażone.

Niemiecka żądza przywództwa. Niemiecki think-tank proponuje trzy kroki tylko u nas
Niemiecka żądza przywództwa. Niemiecki think-tank proponuje trzy kroki

Aleksandra Fedorska, ekspert ds. Niemiec, analizuje najnowszy raport niemieckiego think tanku Institut für Europäische Politik, który wskazuje trzy kluczowe warunki przejęcia przez Berlin większej roli w europejskiej polityce obronnej. W tle wojna w Ukrainie, zmiany w NATO oraz ambicje nowego rządu Friedricha Merza.

KE wycofuje się z całkowitego zakazu aut spalinowych. Ma nowy plan Wiadomości
KE wycofuje się z całkowitego zakazu aut spalinowych. Ma nowy plan

Komisja Europejska zmienia nieco podejście do planowanego zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych w UE od 2035 roku. Zamiast pełnego zakazu proponuje obowiązek redukcji emisji CO2 o 90 proc., co ma otworzyć furtkę dla wybranych technologii spalinowych i hybrydowych.

Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została odebrana Wiadomości
Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została "odebrana"

Inwestycja popowodziowa warta ponad 400 tys. zł została formalnie odebrana, mimo że w terenie nie wykonano żadnych prac. Sprawa wyszła na jaw po ujawnieniu dokumentów z Dolnego Śląska.

REKLAMA

Kreml wciąż nie zamierza wziąć na siebie odpowiedzialności za śmierć 298 osób

Boening 777 Malaysia Airlines, zestrzelony 17 lipca 2014 roku nad Donbasem padł ofiarą rosyjskiej rakiety Buk – ogłosił międzynarodowy zespół śledczy. Jednak Kreml wciąż nie zamierza wziąć na siebie odpowiedzialności za śmierć 298 osób. Festiwal kłamstw rosyjskich wciąż trwa.
By Alex Beltyukov
By Alex Beltyukov / CC BY-SA 3.0, Wikipedia Commons
Joint Investigation Team składał się z przedstawicieli Malezji, Holandii, Australii, Belgii i Ukrainy. Wyniki jego pracy przedstawiono na specjalnej konferencji prasowej, podczas której zaprezentowano przebieg wydarzeń feralnego dnia. 17 lipca 2014 roku Boening 777 Malaysia Airlines wystartował o godz. 12.15 z lotniska w Amsterdamie. Na pułapie 10 tysięcy metrów przelatywał nad Niemcami, Polską i Ukrainą. O godzinie 13:21 czasu Greenwich (16:21 czasu miejscowego) samolot zaczął gwałtownie spadać i znikł z radarów. Jego szczątki spadły na ziemię na obszarze aż 35 kilometrów kwadratowych na terenach, o które toczyły się walki pomiędzy armią ukraińską a prorosyjskimi separatystami.

Ustalenia JIT są jednoznaczne – malezyjski samolot został zestrzelony za pomocą pocisku rakietowego Buk. To nowoczesny system przeciwlotniczy konstrukcji i produkcji rosyjskiej – wykorzystywany jest przez armie Rosji, Ukrainy, Finlandii, Chin i Wenezueli. Systemu rakietowego tego typu nie mieli w swoich rękach rebelianci – śledczy ustalili, że wyrzutnia do Donbasu trafiła z Rosji i po feralnym dniu natychmiast ruszyła w powrotną drogę. Był to pojazd o numerze bocznym 332 z 53 rakietowej brygady przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Głowica rakiety wybuchła tuż obok kokpitu Boeninga, który rozpadł się w powietrzu. Ustalono nawet krąg nazwisk ludzi, którzy obsługiwali wyrzutnię i wydawali rozkazy odpalenia.

Skąd i po co w Donbasie pojawiły się rosyjskie zestawy rakiet przeciwlotniczych? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, trzeba cofnąć się do wiosny 2014 roku. Armia ukraińska rozpoczęła wówczas wzmożone działania zbrojne m.in. w rejonie Krematorska. Wojska lądowe wspierane były przez śmigłowce bojowe, oraz samoloty myśliwsko-bombowe. 5 maja Ukraińcy stracili dwa śmigłowce Mi-24, zestrzelone za pomocą rakiet Strzała 2. 14 czerwca separatyści zestrzelili nad lotniskiem w Ługańsku transportowego Iła 76, na pokładzie którego było 49 ukraińskich żołnierzy. Następnego dnia w rejonie Gorłowki zestrzelono szturmowego Su-24. Ukraińskie samoloty po tych zdarzeniach zaczęły operować na wyższych pułapach – niedostępnych dla ręcznych przeciwlotniczych zestawów rakietowych. Separatyści potrzebowali więc broni, która pozwalałaby na zwalczanie ukraińskich maszyn na dużych wysokościach. Wsparcie rosyjskiej armii dla separatystów od początku konfliktu nie było tajemnicą – choć oficjalnie Rosja temu zaprzeczała. Zestaw z 53 brygady nie mógł jednak dotrzeć na Ukrainę inaczej, niż za zgodą władz na Kremlu. Parafrazując słynną już wypowiedź Władimira Putina – zestawów Buk nie można kupić w każdym sklepie z militarnym demobilem.

Po zestrzeleniu malezyjskiego Boeninga separatyści i ich rosyjscy wspólnicy wpadli w panikę. Wyrzutnię natychmiast przetransportowano na terytorium rosyjskie, zaś propaganda kremlowska rozpoczęła trwający do dziś festiwal kłamstw. O zestrzelenie samolotu pasażerskiego Moskwa oskarżyła lotnictwo ukraińskie. Pojawiło się nawet kilka wersji – mówiono o myśliwcu MiG 25, następnie o MiG 29. Nie udało się jednak wyjaśnić, w jakim celu samolot operujący w strefie walk miałby mieć w zestawie uzbrojenia pociski powietrze – powietrze, które do zwalczania celów naziemnych nie nadają się zupełnie. Gdy pojawiły się w mediach – najpierw społecznościowych, a następnie „głównego obiegu” informacje o wynikach prac holenderskiej prokuratury, która ustaliła w sposób jednoznaczny, że przy kokpicie Boeninga wybuchła głowica rakiety Buk – Moskwa próbowała udowodnić, że wystrzelona ona została ze stanowisk armii ukraińskiej. Jednak owego feralnego dnia w rejonie katastrofy nie było ani jednego ukraińskiego Buka – nie były bowiem one tam potrzebne, rebelianci nie dysponowali i nie dysponują do tej pory lotnictwem bojowym.

Po ogłoszeniu wyników prac JIT Moskwa po raz kolejny zaprzeczyła prawdziwości owych doniesień. Rzekomym dowodem mają być zapisy z rosyjskich radarów, na których nie ma śladu wystrzelonego z terytorium separatystów pocisku. Jednak już w 2015 roku dziennikarze śledczy udowodnili, iż przedstawione opinii publicznej rosyjskie dane zostały sfałszowane – antydatowane i cyfrowo przerobione. Rosjanie nie mają jednak wyjścia – przyznanie się do zestrzelenia pasażerskiej maszyny nad Donbasem oznaczałoby dla nich nie tylko konieczność wypłacenia sutych odszkodowań rodzinom ofiar– lecz również potwierdzenie faktu, że armia rosyjska czynnie współpracuje z rebeliantami. A tego Władimir Putin chce uniknąć za wszelką cenę – nawet gdyby miała być to cena brnięcia w kolejne kłamstwa.

Leszek Masierak

Wersja cyfrowa artykułu, który ukazał się w najnowszym numerze "TS" (43/2016). Cały numer do kupienia tutaj


 

Polecane