Marek Budzisz: Rosja krainą cudów (statystycznych).

Rosyjscy urzędnicy już wiedzą, co zrobić, aby Rosja, jeśli idzie o wzrost gospodarczy nie tylko dogoniła, ale wyprzedziła światowych liderów. Nie ma, co się męczyć, wysilać, pisać programy i wdrażać je w życie. Potrzebne jest jedynie „nowe, świeże podejście”. Takie właśnie zaprezentował ostatnio minister Orieszkin, kierujący Ministerstwem Rozwoju Gospodarczego.
 Marek Budzisz: Rosja krainą cudów (statystycznych).
/ screen YouTube
Przy okazji specjalnej narady, którą zwołał prezydent Putin, narady, w której uczestniczyli przedstawiciele „sektora gospodarczego” rosyjskiego rządu zaprezentował on nowatorską koncepcję. Narada poświęcona była analizie sytuacji gospodarczej Rosji, a to, o czym na tym spotkaniu mówiono jest, jak to w Rosji ściśle tajne. Ale można się domyślać, że zastanawiano się, co zrobić, zwłaszcza w obliczu amerykańskich sankcji, aby gospodarka rosła szybciej. Bo niestety za nic nie chce przyspieszyć. Są już dostępne oficjalne dane za styczeń i luty, z których wynika, że tempo wzrostu rosyjskiego PKB i tak dość rachityczne, jeszcze spada (styczeń 1,8 % w ujęciu rocznym, luty 1,5 %). Podobnie jest z produkcją przemysłową – w poniedziałek rosyjski odpowiednik GUS poinformował, że w I kwartale wzrosła ona o 1,9 %, a rząd planował 2,5 %. A wszystko w sytuacji znacznego, można rzec skokowego wzrostu cen ropy naftowej na świecie. I wtedy minister Orieszkin wystąpił z nowatorską koncepcją. Otóż, jego zdaniem jest kompletnie bez sensu przeliczać wzrost Produktu Krajowego na wszystkich Rosjan, przecież nie wszyscy pracują, nie wszyscy przyczyniają się do jego powstania. Są przecież emeryci, dzieci, bezrobotni. Trzeba przeliczać PKB na pracujących, a liczba tych ostatnich w Rosji, z powodów demograficznych się zmniejsza i od razu poprawią się humory na Kremlu. Dla przykładu – w 2017 roku rosyjskie PKB, licząc według przestarzałych zasad, urosło o 1,5 %, co w porównaniu ze średnią światową – 3,7 % nie jest oszałamiającym rezultatem. Ale gdyby tak wdrożyć propozycję rosyjskiego ministra, czyli brać do rachunków tylko ludzi w wieku 15 – 64 lata, to już wskaźnik poprawia się, jest lepiej, bo wynosi on 2,3 %. A trzeba też realistycznie podejść do światowego wskaźnika, bo przecież kraje rozwijające się grają w innej niż Rosja lidze i nie ma, co się z nimi porównywać. Tu raczej trzeba wzorować się na najsilniejszych i najbogatszych gospodarkach, które w ubiegłym roku urosły o 2,2 %. A i światowy wskaźnik wzrostu trzeba w podobny sposób przeliczyć i w miejsce 3,7 % mamy wzrost 2,2 %. Czyli gołym okiem widać, że Rosja rozwija się najszybciej na świecie.
Minister Orieszkin znany jest z tego rodzaju nowatorskiego spojrzenia. Inne jego posunięcie też winno zostać odnotowane w złotej księdze światowej statystyki. Otóż Rosja od lat boryka się z jakże nieprzyjemnym dla rządzących wskaźnikiem – spadają dochody ludności. Ostatnie dane w tym zakresie też nie są imponujące. W I kwartale ich wzrost wyniósł raptem 0,9 %, ale gdyby porównywać ich średniomiesięczną wysokość, to jak argumentują dziennikarze Kommersanta, są one nadal niższe niźli w 2015 roku. A dodatkowo już zauważono, że ten umiarkowany wzrost wypłat ani nie przekłada się na wzrost popytu wewnętrznego, a co gorsze zmniejsza i to w zauważalny sposób skalę inwestycji. A wszystko to dane za pierwszy kwartał, kiedy rząd, w przedwyborczej gorączce, sypnął groszem – większe wypłaty dostali pracownicy budżetówki, więcej wysłano do rosyjskich regionów, wiadomo, trzeba było mobilizować putinowską większość. Minister Orieszkin i tutaj okazał się niezastąpiony. Bo trzeba pamiętać, że na początku ubiegłego, 2017 roku, rosyjscy emeryci dostali jednorazową wypłatę w wysokości 7 500 tys. rubli. I teraz, gdyby dochody Rosjan odnosić do tego, jednorazowo zawyżonego poziomu z roku 2017, to skromny wzrost w wysokości 0,9 % zamieniłby się w spadek. Co robi minister? Po prostu nie bierze tej wypłaty pod uwagę, bo co to za dochód, taka z rozkazu Kremla wypłacona premia. To tak jakby znaleźć pieniądze na ulicy.
Bardzo podobna sytuacja jest z bezrobociem w Rosji. Według oficjalnych danych jest ich w Rosji raptem 779 tysięcy, co jak na skalę gospodarki jest liczbą niewielką. Tylko, że posługując się metodyką międzynarodową (dla porównania w Polsce liczba zarejestrowanych bezrobotnych jest dość znacznie większa niźli liczba tych, których można uznać za takowych na podstawie międzynarodowych kryteriów) specjaliści doliczyli się ich 3,8 miliona. Czyli, jak z tych rachunków wynika, tylko 20 % ludzi faktycznie pozostających bez pracy figuruje w oficjalnych rejestrach. Dlaczego? Pewnym wyjaśnieniem tego fenomenu jest to, że zasiłek dla bezrobotnego wynosi w Rosji 4900 rubli rocznie, czyli 850 rubli miesięcznie, a oficjalny wskaźnik dochodów pozwalających przeżyć to dziś 11 160 rubli, też miesięcznie. Jak argumentują eksperci wielu z rosyjskich bezrobotnych, szczególnie na prowincji, nie zawraca sobie głowy zabiegami o uzyskanie tak niewielkiej zapomogi, zwłaszcza, że mitręga biurokratyczna, którą trzeba przejść jest niemała. Ale teraz, trochę w duchu pomysłów ministra Orieszkina z przeliczaniem PKB na głowę pracujących pojawił się pomysł podniesienia zasiłku i to znacznego, bo do poziomu oficjalnego minimum potrzebnego, aby przeżyć. Gdyby to się udało zrobić, pewnym problemem jest w tym wypadku brak pieniędzy w budżecie, to liczba statystycznych pracujących Rosjan jeszcze dość znacznie by spadła i rosyjski PKB wzrósłby jeszcze silniej. Jak ironizuje komentator ekonomiczny Moskiewskiego Komsomolca to chyba jedyna metoda, aby Rosja była w stanie zrealizować przedwyborcze deklaracje Putina. Przypomnijmy zapowiedział on, że w 2025 roku rosyjska gospodarka powiększy się o połowę.
Ale twórcze podejście do statystyki, to nie tylko domena ministrów gospodarczych. Wczoraj w Moskwie odbywała się międzynarodowa konferencja poświęcona AIDS. W jej trakcie wicepremier Gołodec, poinformowała świat o przełomowym rosyjskim sukcesie w walce z epidemią. W ponad 90 % przypadków kobiety zarażone wirusem – informowała, – które pragną zostać matkami, rodzą zdrowe dzieci. Wystąpieniu wicepremier rosyjskiego rządu próbowała przeszkodzić grupa młodych ludzi, którzy z liter na swoich koszulkach, ułożyli napis „bez przerw”. Chodzi o to, że w ubiegłym roku rosyjski rząd zmienił system leczenia. Poprzednio zakupy leków niezbędnych dla osób zarażonych wirusem dokonywane były lokalnie. I lokalnie też je do szpitali i przychodni dystrybuowano. Teraz wszystko w swoje ręce wziął rząd – centralnie planuje, centralnie kupuje i centralnie dostarcza. Tylko, że jak alarmują lekarze w ponad 50 miastach są znaczne opóźnienia i przerwy w dostawach farmaceutyków. A skala problemu jest w Rosji ogromna – oficjalnie mówi się o blisko milionie zarażonych Rosjan. Ale dane nieoficjalne, bo wielu z nich się nie rejestruje są alarmujące – w grę wchodzić może nawet 3 mln osób. Najgorsza sytuacja jest na Uralu, szczególnie w południowej jego części, bo tamtędy wiódł w latach dziewięćdziesiątych główny szlak przerzutu narkotyków z Azji Środkowej i stąd ogromna liczba uzależnionych. Ale teraz problem dotyka już nie tylko osób narkotyzujących się, lokalni aktywiści alarmują, że gros nowych zarażeń ma miejsce w efekcie heteroseksualnych kontaktów płciowych i zjawisko przybiera skalę epidemii. Tylko gdzie tu sukces? W statystyce. Bo w Rosji liczba osób, które w wyniku AIDS zmarło nie rośnie. Tylko, że chorzy umierają głównie w wyniku gruźlicy i nie są rejestrowani, jako ci, którzy zmarli w wyniku AIDS. Dotyczyć to może, tak szacują lekarze, nawet 40 % przypadków. I powołują się przy okazji na zatrważające dane pokazujące jak w Rosji lawinowo rośnie liczba osób chorych na gruźlicę – w ubiegłym roku wzrost o 1,4 mln i to tylko w grupie osób – nosicieli HIV.
Ale są też krzepiące rezultaty rosyjskiego nowatorskiego podejścia do statystyki. Otóż powierzchnia Rosji rośnie i to jak na drożdżach, nie potrzeba do tego nowych zaborów i aneksji. Rosyjski odpowiednik NIK-u przeprowadził ostatnio porównanie danych z rejestrów katastralnych, gdzie zarejestrowane są w celach podatkowych, wszystkie działki gruntów z oficjalną statystyką. I wyszły dziwy nad dziwami. W stołecznym regionie, jak wynika z tych porównań powierzchnia działek w katastrze jest razem o 65 % większa niźli cała powierzchnia obwodu moskiewskiego. Nie inaczej w innych regionach – Obwód Włodzimierski, gdyby brać pod uwagę kataster gruntów ma 41 mld m², a w oficjalnej statystyce tylko 29, Kałużski też urósł jak na drożdżach – kataster 41,9 mld m², dane oficjalne 29,8; Tulski odpowiednio 30,7 i 25,7. Jak jest w innych rejonach Rosji nie wiadomo, bo jeszcze tego nie sprawdzano. Ale gdyby trend się utrzymał, to katastralna powierzchnia kraju byłaby większa od tej, która zapisana jest w podręcznikach geografii o dobre kilkadziesiąt procent. Cała sprawa jest spuścizną radosnej twórczości lat dziewięćdziesiątych, gdzie ziemię mierzył, kto chciał i jak chciał, a urzędy rejestrowały jak leci, nie sprawdzając ani tytułów własności, ani jakości „pomiarów”. Teraz w oficjalnych rejestrach jest nawet 6 właścicieli tej samej „fizycznej” działki. Tylko, jakie ona ma granice w rzeczywistości nie wiadomo, bo trzeba by wszystko mierzyć od nowa, a na to potrzeba pieniędzy i to niemałych. W samym tylko okręgu moskiewskim jest 33 tysiące „kwartałów katastralnych” w każdym z nich może być nawet 300 działek. Jak obliczyli dziennikarze, łagodnie licząc, aby wszystko od nowa pomierzyć i jeszcze raz zarejestrować, (przy czym zakładając, że cały proces przebiegnie pokojowo i żadnych sporów o miedzę nie będzie) trzeba będzie wydać 100 mld rubli, a cały budżet prowincji wynosi 513 mld. Czyli pracy na dziesięciolecia, a co z pozostałymi częściami Rosji? Już chyba taniej będzie zmienić podręczniki geografii, i obwieścić światu, że Rosja jest większa niźli przypuszczano.
 

 

POLECANE
Polacy wskazali: Nawrocki skuteczniejszy w polityce międzynarodowej niż gabinet premiera polityka
Polacy wskazali: Nawrocki skuteczniejszy w polityce międzynarodowej niż gabinet premiera

Najnowszy sondaż IBRIS pokazuje, że Polacy wyżej oceniają aktywność międzynarodową prezydenta Karola Nawrockiego niż działania obecnego rządu.

Tęczowa rewolucja zdycha w konwulsjach zwierzęcego rechotu tylko u nas
Tęczowa rewolucja zdycha w konwulsjach zwierzęcego rechotu

Marksizm jest jak rak. Co się wydaje, że efekty jego ideowego wpływu gdzieś się skończyły, czasem w wyniku krwawej, czasem bezkrwawej (nie ze strony marksistów oczywiście) - jak w przypadku Solidarności - kontrrewolucji, to znów dowiadujemy się o przerzutach w innych miejscach i innych formach. Tak było również w przypadku neomarksizmu kulturowego, który opanował Zachód w ostatnich dekadach.

Mentzen przeciwko karaniu banderyzmu. Zaskakujące głosowanie Konfederacji Wiadomości
Mentzen przeciwko karaniu banderyzmu. Zaskakujące głosowanie Konfederacji

Sejm odrzucił poprawkę Prawa i Sprawiedliwości, która miała zrównać zbrodniczą ideologię banderyzmu z nazizmem i komunizmem. Ku zaskoczeniu opinii publicznej, przeciwko karaniu za propagowanie banderyzmu opowiedział się nie tylko PSL, Lewica czy Polska 2050, ale również lider Konfederacji, Sławomir Mentzen.

Poradziecka wyrzutnia pocisków przeciwpancernych w lesie pod Warszawą. Pilny komunikat Żandarmerii Wojskowej z ostatniej chwili
"Poradziecka wyrzutnia pocisków przeciwpancernych" w lesie pod Warszawą. Pilny komunikat Żandarmerii Wojskowej

- "Policja w lesie pod Warszawą odnalazła przedmiot przypominający poradziecką wyrzutnię pocisków przeciwpancernych typu Fagot" - podaje Żandarmeria Wojskowa.

Skandal w prokuraturze Żurka. Ukryli dokumenty przed sędziami Trybunału Konstytucyjnego pilne
Skandal w prokuraturze Żurka. Ukryli dokumenty przed sędziami Trybunału Konstytucyjnego

Jak ustalił portal wPolityce.pl, Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła udostępnienia sędziom Trybunału Konstytucyjnego postanowienia o umorzeniu śledztwa dotyczącego ich inwigilacji. Co więcej, odmówiono także dostępu do całości akt sprawy, mimo że bezpośrednio dotyczy ona właśnie sędziów TK.

Żona Charliego Kirka zabrała głos po raz pierwszy od tragedii z ostatniej chwili
Żona Charliego Kirka zabrała głos po raz pierwszy od tragedii

Łzy, modlitwa i dramatyczne słowa – tak wyglądało wystąpienie Eriki Kirk, wdowy po zastrzelonym konserwatyście Charlie’m Kirku. W czasie transmisji na żywo, stojąc obok pustego krzesła, na którym jej mąż nagrywał podcasty, mówiła o jego miłości do Boga, Ameryki i ich dzieci. Całe wystąpienie stało się poruszającym świadectwem wierności wartościom, za które Kirk oddał życie.

Polacy mówią jasno: większość popiera prezydenta w sprawie reparacji od Niemiec Wiadomości
Polacy mówią jasno: większość popiera prezydenta w sprawie reparacji od Niemiec

Najnowszy sondaż nie pozostawia wątpliwości – większość Polaków stoi za prezydentem Karolem Nawrockim w walce o reparacje wojenne od Niemiec. To mocny sygnał społecznego poparcia dla działań głowy państwa, która jasno stawia sprawę na arenie międzynarodowej.

Polska musi mieć pół miliona żołnierzy. Szef Kancelarii Prezydenta mówi wprost polityka
Polska musi mieć pół miliona żołnierzy. Szef Kancelarii Prezydenta mówi wprost

Sytuacja za wschodnią granicą pogarsza się z dnia na dzień, a rosyjska agresja wchodzi na nowy poziom. Szef Kancelarii Prezydenta RP Zbigniew Bogucki ostrzega, że armia musi być znacznie większa niż zakładano. Tymczasem na forum ONZ wiceszef MSZ Marcin Bosacki ujawnia dowody, że Rosja świadomie przeprowadziła atak dronowy na Polskę.

Szok w Portugalii. Prawica wygrywa w przedwyborczych sondażach pilne
Szok w Portugalii. Prawica wygrywa w przedwyborczych sondażach

Czy Portugalia stanie się kolejnym krajem, w którym antysystemowa prawica przejmuje inicjatywę? Najnowszy sondaż opublikowany przez renomowany ośrodek Aximage nie pozostawia złudzeń: uchodząca za "radykalną" partia Chega wyprzedziła dotychczasowe elity i wysunęła się na prowadzenie. To absolutny precedens w historii portugalskiej demokracji.

Potężne trzęsienie ziemi na Kamczatce. USA alarmują: magnituda 7,4, możliwe tsunami pilne
Potężne trzęsienie ziemi na Kamczatce. USA alarmują: magnituda 7,4, możliwe tsunami

Potężne wstrząsy nawiedziły Kamczatkę, a mieszkańcy regionu żyją w strachu przed tsunami. Amerykańska Służba Geologiczna poinformowała o trzęsieniu ziemi o sile 7,4 stopnia. Epicentrum znajdowało się zaledwie 111 kilometrów od Pietropawłowska Kamczackiego, na głębokości około 40 kilometrów.

REKLAMA

Marek Budzisz: Rosja krainą cudów (statystycznych).

Rosyjscy urzędnicy już wiedzą, co zrobić, aby Rosja, jeśli idzie o wzrost gospodarczy nie tylko dogoniła, ale wyprzedziła światowych liderów. Nie ma, co się męczyć, wysilać, pisać programy i wdrażać je w życie. Potrzebne jest jedynie „nowe, świeże podejście”. Takie właśnie zaprezentował ostatnio minister Orieszkin, kierujący Ministerstwem Rozwoju Gospodarczego.
 Marek Budzisz: Rosja krainą cudów (statystycznych).
/ screen YouTube
Przy okazji specjalnej narady, którą zwołał prezydent Putin, narady, w której uczestniczyli przedstawiciele „sektora gospodarczego” rosyjskiego rządu zaprezentował on nowatorską koncepcję. Narada poświęcona była analizie sytuacji gospodarczej Rosji, a to, o czym na tym spotkaniu mówiono jest, jak to w Rosji ściśle tajne. Ale można się domyślać, że zastanawiano się, co zrobić, zwłaszcza w obliczu amerykańskich sankcji, aby gospodarka rosła szybciej. Bo niestety za nic nie chce przyspieszyć. Są już dostępne oficjalne dane za styczeń i luty, z których wynika, że tempo wzrostu rosyjskiego PKB i tak dość rachityczne, jeszcze spada (styczeń 1,8 % w ujęciu rocznym, luty 1,5 %). Podobnie jest z produkcją przemysłową – w poniedziałek rosyjski odpowiednik GUS poinformował, że w I kwartale wzrosła ona o 1,9 %, a rząd planował 2,5 %. A wszystko w sytuacji znacznego, można rzec skokowego wzrostu cen ropy naftowej na świecie. I wtedy minister Orieszkin wystąpił z nowatorską koncepcją. Otóż, jego zdaniem jest kompletnie bez sensu przeliczać wzrost Produktu Krajowego na wszystkich Rosjan, przecież nie wszyscy pracują, nie wszyscy przyczyniają się do jego powstania. Są przecież emeryci, dzieci, bezrobotni. Trzeba przeliczać PKB na pracujących, a liczba tych ostatnich w Rosji, z powodów demograficznych się zmniejsza i od razu poprawią się humory na Kremlu. Dla przykładu – w 2017 roku rosyjskie PKB, licząc według przestarzałych zasad, urosło o 1,5 %, co w porównaniu ze średnią światową – 3,7 % nie jest oszałamiającym rezultatem. Ale gdyby tak wdrożyć propozycję rosyjskiego ministra, czyli brać do rachunków tylko ludzi w wieku 15 – 64 lata, to już wskaźnik poprawia się, jest lepiej, bo wynosi on 2,3 %. A trzeba też realistycznie podejść do światowego wskaźnika, bo przecież kraje rozwijające się grają w innej niż Rosja lidze i nie ma, co się z nimi porównywać. Tu raczej trzeba wzorować się na najsilniejszych i najbogatszych gospodarkach, które w ubiegłym roku urosły o 2,2 %. A i światowy wskaźnik wzrostu trzeba w podobny sposób przeliczyć i w miejsce 3,7 % mamy wzrost 2,2 %. Czyli gołym okiem widać, że Rosja rozwija się najszybciej na świecie.
Minister Orieszkin znany jest z tego rodzaju nowatorskiego spojrzenia. Inne jego posunięcie też winno zostać odnotowane w złotej księdze światowej statystyki. Otóż Rosja od lat boryka się z jakże nieprzyjemnym dla rządzących wskaźnikiem – spadają dochody ludności. Ostatnie dane w tym zakresie też nie są imponujące. W I kwartale ich wzrost wyniósł raptem 0,9 %, ale gdyby porównywać ich średniomiesięczną wysokość, to jak argumentują dziennikarze Kommersanta, są one nadal niższe niźli w 2015 roku. A dodatkowo już zauważono, że ten umiarkowany wzrost wypłat ani nie przekłada się na wzrost popytu wewnętrznego, a co gorsze zmniejsza i to w zauważalny sposób skalę inwestycji. A wszystko to dane za pierwszy kwartał, kiedy rząd, w przedwyborczej gorączce, sypnął groszem – większe wypłaty dostali pracownicy budżetówki, więcej wysłano do rosyjskich regionów, wiadomo, trzeba było mobilizować putinowską większość. Minister Orieszkin i tutaj okazał się niezastąpiony. Bo trzeba pamiętać, że na początku ubiegłego, 2017 roku, rosyjscy emeryci dostali jednorazową wypłatę w wysokości 7 500 tys. rubli. I teraz, gdyby dochody Rosjan odnosić do tego, jednorazowo zawyżonego poziomu z roku 2017, to skromny wzrost w wysokości 0,9 % zamieniłby się w spadek. Co robi minister? Po prostu nie bierze tej wypłaty pod uwagę, bo co to za dochód, taka z rozkazu Kremla wypłacona premia. To tak jakby znaleźć pieniądze na ulicy.
Bardzo podobna sytuacja jest z bezrobociem w Rosji. Według oficjalnych danych jest ich w Rosji raptem 779 tysięcy, co jak na skalę gospodarki jest liczbą niewielką. Tylko, że posługując się metodyką międzynarodową (dla porównania w Polsce liczba zarejestrowanych bezrobotnych jest dość znacznie większa niźli liczba tych, których można uznać za takowych na podstawie międzynarodowych kryteriów) specjaliści doliczyli się ich 3,8 miliona. Czyli, jak z tych rachunków wynika, tylko 20 % ludzi faktycznie pozostających bez pracy figuruje w oficjalnych rejestrach. Dlaczego? Pewnym wyjaśnieniem tego fenomenu jest to, że zasiłek dla bezrobotnego wynosi w Rosji 4900 rubli rocznie, czyli 850 rubli miesięcznie, a oficjalny wskaźnik dochodów pozwalających przeżyć to dziś 11 160 rubli, też miesięcznie. Jak argumentują eksperci wielu z rosyjskich bezrobotnych, szczególnie na prowincji, nie zawraca sobie głowy zabiegami o uzyskanie tak niewielkiej zapomogi, zwłaszcza, że mitręga biurokratyczna, którą trzeba przejść jest niemała. Ale teraz, trochę w duchu pomysłów ministra Orieszkina z przeliczaniem PKB na głowę pracujących pojawił się pomysł podniesienia zasiłku i to znacznego, bo do poziomu oficjalnego minimum potrzebnego, aby przeżyć. Gdyby to się udało zrobić, pewnym problemem jest w tym wypadku brak pieniędzy w budżecie, to liczba statystycznych pracujących Rosjan jeszcze dość znacznie by spadła i rosyjski PKB wzrósłby jeszcze silniej. Jak ironizuje komentator ekonomiczny Moskiewskiego Komsomolca to chyba jedyna metoda, aby Rosja była w stanie zrealizować przedwyborcze deklaracje Putina. Przypomnijmy zapowiedział on, że w 2025 roku rosyjska gospodarka powiększy się o połowę.
Ale twórcze podejście do statystyki, to nie tylko domena ministrów gospodarczych. Wczoraj w Moskwie odbywała się międzynarodowa konferencja poświęcona AIDS. W jej trakcie wicepremier Gołodec, poinformowała świat o przełomowym rosyjskim sukcesie w walce z epidemią. W ponad 90 % przypadków kobiety zarażone wirusem – informowała, – które pragną zostać matkami, rodzą zdrowe dzieci. Wystąpieniu wicepremier rosyjskiego rządu próbowała przeszkodzić grupa młodych ludzi, którzy z liter na swoich koszulkach, ułożyli napis „bez przerw”. Chodzi o to, że w ubiegłym roku rosyjski rząd zmienił system leczenia. Poprzednio zakupy leków niezbędnych dla osób zarażonych wirusem dokonywane były lokalnie. I lokalnie też je do szpitali i przychodni dystrybuowano. Teraz wszystko w swoje ręce wziął rząd – centralnie planuje, centralnie kupuje i centralnie dostarcza. Tylko, że jak alarmują lekarze w ponad 50 miastach są znaczne opóźnienia i przerwy w dostawach farmaceutyków. A skala problemu jest w Rosji ogromna – oficjalnie mówi się o blisko milionie zarażonych Rosjan. Ale dane nieoficjalne, bo wielu z nich się nie rejestruje są alarmujące – w grę wchodzić może nawet 3 mln osób. Najgorsza sytuacja jest na Uralu, szczególnie w południowej jego części, bo tamtędy wiódł w latach dziewięćdziesiątych główny szlak przerzutu narkotyków z Azji Środkowej i stąd ogromna liczba uzależnionych. Ale teraz problem dotyka już nie tylko osób narkotyzujących się, lokalni aktywiści alarmują, że gros nowych zarażeń ma miejsce w efekcie heteroseksualnych kontaktów płciowych i zjawisko przybiera skalę epidemii. Tylko gdzie tu sukces? W statystyce. Bo w Rosji liczba osób, które w wyniku AIDS zmarło nie rośnie. Tylko, że chorzy umierają głównie w wyniku gruźlicy i nie są rejestrowani, jako ci, którzy zmarli w wyniku AIDS. Dotyczyć to może, tak szacują lekarze, nawet 40 % przypadków. I powołują się przy okazji na zatrważające dane pokazujące jak w Rosji lawinowo rośnie liczba osób chorych na gruźlicę – w ubiegłym roku wzrost o 1,4 mln i to tylko w grupie osób – nosicieli HIV.
Ale są też krzepiące rezultaty rosyjskiego nowatorskiego podejścia do statystyki. Otóż powierzchnia Rosji rośnie i to jak na drożdżach, nie potrzeba do tego nowych zaborów i aneksji. Rosyjski odpowiednik NIK-u przeprowadził ostatnio porównanie danych z rejestrów katastralnych, gdzie zarejestrowane są w celach podatkowych, wszystkie działki gruntów z oficjalną statystyką. I wyszły dziwy nad dziwami. W stołecznym regionie, jak wynika z tych porównań powierzchnia działek w katastrze jest razem o 65 % większa niźli cała powierzchnia obwodu moskiewskiego. Nie inaczej w innych regionach – Obwód Włodzimierski, gdyby brać pod uwagę kataster gruntów ma 41 mld m², a w oficjalnej statystyce tylko 29, Kałużski też urósł jak na drożdżach – kataster 41,9 mld m², dane oficjalne 29,8; Tulski odpowiednio 30,7 i 25,7. Jak jest w innych rejonach Rosji nie wiadomo, bo jeszcze tego nie sprawdzano. Ale gdyby trend się utrzymał, to katastralna powierzchnia kraju byłaby większa od tej, która zapisana jest w podręcznikach geografii o dobre kilkadziesiąt procent. Cała sprawa jest spuścizną radosnej twórczości lat dziewięćdziesiątych, gdzie ziemię mierzył, kto chciał i jak chciał, a urzędy rejestrowały jak leci, nie sprawdzając ani tytułów własności, ani jakości „pomiarów”. Teraz w oficjalnych rejestrach jest nawet 6 właścicieli tej samej „fizycznej” działki. Tylko, jakie ona ma granice w rzeczywistości nie wiadomo, bo trzeba by wszystko mierzyć od nowa, a na to potrzeba pieniędzy i to niemałych. W samym tylko okręgu moskiewskim jest 33 tysiące „kwartałów katastralnych” w każdym z nich może być nawet 300 działek. Jak obliczyli dziennikarze, łagodnie licząc, aby wszystko od nowa pomierzyć i jeszcze raz zarejestrować, (przy czym zakładając, że cały proces przebiegnie pokojowo i żadnych sporów o miedzę nie będzie) trzeba będzie wydać 100 mld rubli, a cały budżet prowincji wynosi 513 mld. Czyli pracy na dziesięciolecia, a co z pozostałymi częściami Rosji? Już chyba taniej będzie zmienić podręczniki geografii, i obwieścić światu, że Rosja jest większa niźli przypuszczano.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe