Przypadki Komendy lub Dobrowolskiego nie są jedyne. Niesłusznych odsiadek rocznie wychodzi kilkadziesiąt
CZYTAJ WIĘCEJ: [Tylko u nas] Maciek Dobrowolski o wojnie kibiców z rządem Tuska: "To piekło może spotkać każdego z nas"
Czesław Kowalczyk za kratkami przesiedział dokładnie 12 lat, 3 miesiące i 9 dni. Dodatkowo prawie połowę z wyroku spędził w kompletnej samotności, jako więzień szczególnie niebezpieczny
- pisze w artykule „Liczba kilerów musi się zgadzać" Marcin Koziestański, który na łamach swego tekstu podejmuje problem pomyłek w polskim sądownictwie. Opisuje historię Czesława Kowalczyka, którego oskarżono o zabicie instruktora jazdy konnej. Miał to zrobić na oczach partnerki, która wskazała Czesława Kowalczyka jako winnego zabójstwa. Został skazany na dożywocie, a po apelacji - 25 lat pozbawienia wolności. Jednak po kilku latach ruszył trzeci proces, po tym jak poprzedni wyrok został uchylony.
Było to możliwe tylko dzięki zmianie wyjaśnień przez współoskarżonego o zabójstwo Adama S. Gangster podczas jednej z rozpraw wyjawił, że Czesław Kowalczyk nie miał nic wspólnego ze zbrodnią sprzed lat. W 2012 r. w sprawie Kowalczyka zapadł trzeci wyrok – niewinny!
- czytamy. – Jestem przekonany, że takich historii jak moja czy Tomasza Komendy jest więcej, dużo więcej – mówił po uniewinnieniu pokrzywdzony "skazany".
Historii wspomnianego przez Kowalczyka Tomasza Komendy, który niesłusznie skazany spędził za kratkami 18 lat, nie trzeba chyba nikomu przypominać. Jak to się stało, że w maju 2018 r. Sąd Najwyższy jednak uniewinnił Komendę?
– Nowoczesne technologie pomogły w pełniejszy sposób doprowadzić do porównania śladów zębów pozostawionych na ciele pokrzywdzonej z cechami morfologicznymi sprawcy. W wyniku szczegółowych badań biegli wykluczyli możliwość pozostawienia tych śladów przez Tomasza Komendę. Także wyniki badań DNA z pobranych włosów wykluczyły taką możliwość. To definitywnie wyklucza, by Tomasz Komenda popełnił tę zbrodnię
– uzasadniał wyrok sędzia.
Sprawa Komendy, Kowalczyka czy Macieja Dobrowolskiego to najgłośniejsze w ostatnich latach przykłady niesłusznych odsiadek. Jednak w rzeczywistości jest ich o wiele więcej. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2017 r. zadośćuczynienie za niesłuszne skazanie wywalczyło od Skarbu Państwa 27 osób, rok wcześniej było to aż 70 osób!, w 2015 – 32 osoby
- wskazuje na łamach "TS" Marcin Koziestański. Prof. Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że tak duża liczba niesłusznych wyroków to nie wina luk w prawie, a błędy ludzkie.
Niefachowo wykonane czynności na miejscu zdarzenia takie jak oględziny czy zabezpieczenie dowodów, a także późniejsze czynności procesowe, np. okazanie podejrzanego świadkom. Nie zawsze też przyznanie się do winy oznacza, że ktoś jest faktycznie winny. Szczególnie jeżeli dotyczy to osób o nie najwyższym poziomie inteligencji, przyznanie się jest często spowodowane chęcią, by „więcej mnie nie pytali, nie męczyli, nie dręczyli”
- opowiada prof Gruza. W jej opinii czasami winni zaniechań są sami prokuratorzy, którzy myślą "tunelowo" i pod jedną wersję układają cały materiał dowodowy, pomijając to, co do tej wersji nie pasuje.
Polskie procedury nie są aż tak złe, byśmy to je mogli obarczać winą za tyle pomyłek sądowych. Najważniejsze, co należy zrobić, to przede wszystkim porządnie szkolić i to od samego dołu, a niestety od kilku lat policjanci są w Polsce po prostu źle szkoleni – bardzo krótko i bardzo pobieżnie. Nie mamy w kraju wybitnych fachowców i to jest nasz największy problem
- gorzko konkluduje prof. Ewa Gruza.
#REKLAMA_POZIOMA#