[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Hakerzy Kima finansują program zbrojeniowy Korei Północnej
To hakerzy powiązani z KRLD mają odpowiadać za kradzież 2 mld USD. Okazuje się, że to równowartość rocznych zysków z eksportu tego kraju. Już w marcu pisałem, że wszystko wskazuje na to, iż Kim stawia na działalność wywiadowczą a główną rolę odgrywa tutaj Biuro ds. Ogólnego Rozpoznania – instytucja określana przez ekspertów jako oczko w głowie młodego dyktatora. Dzisiaj potwierdzają to informacje zebrane przez ONZ a ujawnione przez światowe media. To właśnie cyber-wywiad, za rządów Kim Dzong Una, jest ostatnią instancją utrzymującą finansowo upadłą niewydolną gospodarkę i pozwala na militarne prężenie muskułów przez Pjongjang. W ciągu dwóch tygodni KRLD przeprowadziła cztery próby rakietowe, co oczywiście kładzie się cieniem na odbudowywane przez Waszyngton relacje. Ostro na działania Kima zareagował doradca ds. bezpieczeństwa w gabinecie Trumpa – John Bolton, który potwierdził, że Amerykanie mogą zejść z drogi porozumienia. W podobnym tonie padały wcześniej deklaracje ze strony KRLD a nawet straszono świat planem kolejnych testów międzykontynentalnych rakiet balistycznych czy broni atomowej. W takiej sytuacji ruszyły wspólne wojskowe ćwiczenia między USA a południowokoreańskimi żołnierzami – określane jako „trening personelu zarządzania kryzysowego”. Po spotkaniu Kima z Trumpem miało dojść do czystki w elitach KRLD. Pojawiła się nawet informacja, że Kim Jong Czol, specjalny wysłannik KRLD do USA, który był odpowiedzialny za przygotowanie szczytu z udziałem Kim Dzong Una i Donalda Trumpa w Wietnamie został zamordowany przez reżim lub jak twierdzili inni – został zesłany do obozu pracy. Dementi tej informacji to rzekomy udział negocjatora na loży honorowej podczas ważnego występu artystycznego, gdzie miał zasiadać obok dyktatora.
Ambitna decyzja Trumpa o normalizowaniu stosunków z Kim Dzong Unem finalnie zamieniła się w istną dyplomatyczną sinusoidę – gdzie gesty dobrej woli z obu stron są „bilansowane” ostrymi działaniami północnokoreańskiej kamaryli. Warto przypomnieć, że jeszcze w lipcu Donald Trump symbolicznie przekroczył linię demarkacyjną w Panmundżom między obiema Koreami i wraz z Kim Dzong Unem fotografował się na „jego” terenie. Wówczas można było uwierzyć, że ambitny plan się ziści a Waszyngtonowi nie tyle uda się poskromić północnokoreańskiego dyktatora – bądźmy realistami, ale choć trochę ucywilizować wzajemne relacje. Izolacja Korei Północnej sprawia, że ciężko o dokładne dane na temat sytuacji humanitarnej ludności ale kolejne doniesienia są alarmujące. Chińskie media poinformowały, że złapały północnokoreańskich żołnierzy, którzy przekroczyli granicę by ukraść „trochę żywności”. Może to oznaczać, że nawet w kluczowych nadgranicznych garnizonach armii KRLD panuje głód. Podobnie jak w zeszłym roku, także niedawno jeden z żołnierzy podjął desperacką próbę ucieczki do Korei Południowej. Poprzedni uciekinier po trzymiesięcznej hospitalizacji udzielił wywiadu w którym stwierdził, iż młode pokolenie w Korei Północnej nie poczuwa się do lojalności wobec reżimu. Skoro głód doskwiera armii – a to gwarant władzy Kima, warto zapytać w jak dramatycznej sytuacji jest ludność cywilna. Wszelako, Kim Dzong Un nie może narzekać na brak luksusów. Nałożony na Pjongjang zakaz importu towarów jest skutecznie obchodzony. Dowodem na to może być nowa flota opancerzonych luksusowych limuzyn, które są już do użytku dyktatora. Potwierdza to także fotografia Kima, która miała być wykonana podczas testów balistycznych (dyktator trzyma lornetkę), gdzie wyeksponowany jest markowy zegarek kosztujący, według wyliczeń ekspertów, równowartość ok. 60 tysięcy zł. Kim Dzong Un nie rezygnuje z testów balistycznych. W marcu Narodowa Służba Wywiadowcza Korei Południowej alarmowała, że Pjongjang odbudowuje swoje poligony rakietowe (jak np. w Tongchang-ri).
Michał Bruszewski