Marcin Królik: Nie potrzebujemy superprodukcji w hollywoodzkim stylu

Po co komu polski film z hollywoodzkim rozmachem, skoro ma pod ręką prawdziwe filmy z Hollywood? Nie lepiej być po prostu najlepszą wersją samych siebie?
 Marcin Królik: Nie potrzebujemy superprodukcji w hollywoodzkim stylu
/ Wikipedia CC BY 2.0

Często wytykany polskiej kulturze prowincjonalizm rzeczywiście istnieje. Jednak wbrew opiniom wielu naszych dyżurnych ojkofobów nie bierze się on z tego, co w niej organiczne, lecz z irytującej tendencji do naśladowania - zazwyczaj nieudolnego, jak zresztą każde naśladownictwo - zachodnich wzorców i kompleksów wobec nich. Właśnie tak rzecz wygląda między innymi z opowiadaniem o filmach z hollywoodzkim rozmachem, które to jakoby mają u nas powstać i wreszcie sprawić, żeby nasza narracja historyczna stała się bardziej słyszalna w świecie oraz atrakcyjniejsza dla młodzieży.

Stanowiło to jeden z wątków rozmowy Roberta Mazurka z Jarosławem Sellinem w RMF. Wiceminister kultury zagadnięty prowokacyjnie przez Mazurka o "hollywoodzkie superprodukcje", które miały być, ale ich nie ma, powołał się, oczywiście, bo jakżeby inaczej, na Amerykanów, którzy są coraz mocniej obecni na polskim rynku i już niebawem wesprą nas swoim doświadczeniem, a może nawet jakieś filmy dotyczące polskiej historii wyprodukują. No cóż, może. Choć niestety wypada się tu zgodzić z Mazurkiem, że jak na razie nasi najwięksi przyjaciele dali nam głównie seriale w Netflixie, które nas obrażają.

Cóż na to rzec? Ja, kiedy słyszę, że ktoś coś robi, robi i zrobić nie może, że tak w ogóle to już-już, tylko jeszcze tego amerykańskiego aktora namówi, jakiś komputer do efektów specjalnych sprowadzi itp., to jestem niemal na sto procent pewien, że w końcu nic nie zrobi. Znam to z tzw. autopsji. To takie typowe wzmożenie gminnych kaowców, którzy jedynie dużo gadać potrafią. I żeby nie było - nie mam absolutnie nic przeciwko gminnym kaowcom. Poznałem kilka takich osób - zwłaszcza bibliotekarek - które naprawdę zasługują na szacunek za to, jak działają w swoich lokalnych społecznościach.

Mam tu na myśli raczej pewien typ charakteryzującej nas, Polaków, w ogóle, a polityków prawicy to już wybitnie, ułańskiej mentalności, która zwykle wybucha gdzieś tak po trzeciej nad ranem, gdy kończy się ostatnia flaszka i towarzystwo zaczyna gromko śpiewać "Hej, sokoły". A potem przychodzi poranek dnia następnego i… no, wiadomo, jak jest. Na prawicy to się objawia jakoś wyjątkowo denerwująco właśnie na niwie kultury. Od dawna zresztą twierdzę, że prawica kultury nie rozumie, nie lubi, boi się jej - niepotrzebne skreślić.

A poza tym - po co komu, u licha, polski film z hollywoodzkim rozmachem, który prawdopodobnie i tak wyjdzie jak szyta grubymi nićmi parodia, skoro ma pod ręką prawdziwe filmy z Hollywood? Nie lepiej być po prostu najlepszą wersją samych siebie? Przecież polskie kino - ba, polska kultura w ogóle odnosiła największe sukcesy na arenie międzynarodowej, kiedy eksplorowała swoiście nasze tematy w naszym niepodrabialnym i niedającym się z niczym pomylić sznycie. Polska szkoła filmowa, fenomen Tadeusza Kantora, że już nie wspomnę o tak oklepanych przykładach jak Nikifor Krynicki.

Amerykanie zaczęli kręcić filmy w hollywoodzkim stylu, bo nie wiedzieli, że coś takiego istnieje. Bo też i nie istniało - musieli to dopiero stworzyć, nie oglądając się na innych, a jedynie kreatywnie od nich czerpiąc. My na tym polu nigdy ich nie dościgniemy. I to nie tylko dlatego, że nie dysponujemy taką kasą, specami od efektów specjalnych czy strukturami. Po prostu banalna prawda jest taka, że mamy inną duszę, na czym innym ufundowaną, czym innym się żywiącą. A to, wbrew pozorom, odgrywa kluczową rolę w wykuwaniu języka każdej kultury.

Jedyny znany mi przypadek udanego naśladownictwa Hollywood to kino włoskie - zarówno tamtejsze spaghetti westerny, jak też horrory czy kryminalny nurt giallo. Dowcip jednak w tym, że Włosi od samego początku traktowali to jak parodię, dzięki czemu, bazując na jankeskich wzorcach, stworzyli własny unikalny styl, który nie dosyć, że zyskał uznanie w USA, to jeszcze do dzisiaj ma tam rzesze wiernych fanów. Niestety minister Sellin myśli o tym zupełnie na poważnie, co może się skończyć tylko w jeden sposób - piękną, zrobioną na bogato i najpewniej za państwowe środki katastrofą.

Wiąże się to też poniekąd z innym poruszonym przez Mazurka wątkiem. A mianowicie z głośnym ostatnio tematem pomnika Bitwy Warszawskiej. Ja się naprawdę cholernie cieszę, że Warszawa dorobiła się alei imienia Freddy'ego Mercurego. Uwielbiam Queen i jego samego zresztą też. Dla mnie - w przeciwieństwie do aktywistów LGBT, którzy chcą go wciągnąć na swoje sztandary - należy on do wielkiego panteonu wspaniałych artystów XX wieku. Ale że ta sama Warszawa nie potrafi / nie chce upamiętnić tej kluczowej w naszych dziejach bitwy, jest już dla mnie niepojęte.

To właśnie ten najgorszy, najbardziej podstępny, bo ubierający się w kosmopolityczne szatki, rodzaj prowincjonalizmu. W tym wypadku jak najbardziej zasadne jest hasło: trzeba nam wrócić do Gombrowicza. A zwłaszcza do jego powtarzanej w nieskończoność myśli, że siła polskiej kultury tkwi w jej polskości, a nie w małpowaniu innych. Więc może darujmy sobie ten hollywoodzki rozmach i zajmijmy się własnymi sprawami. Ale za to uczciwie i na tak zwanego fula, z maksimum wyzyskania tego, co już znajduje się pod ręką.

I nie mam bynajmniej na myśli standardów wyznaczanych przez "Koronę królów". Minister Sellin słusznie się bronił przed zarzutami Mazurka, że przecież jest nowa superprodukcja o Piłsudskim, o legionach. I dobrze, że one są. Oby tak dalej, tylko - jak w dobrym sequelu - więcej i mocniej. A amerykańscy filmowcy? No cóż, przyjdą albo nie. A jak przyjdą, to niewykluczone, że po to, by nakręcić horror o "polskich nazistach". Dobrze byłoby mieć im co przeciwstawić, a nie tylko się na ich klamce uwieszać.

Marcin Królik

 

POLECANE
Znany stronnik Donalda Trumpa Charlie Kirk postrzelony w Utah z ostatniej chwili
Znany stronnik Donalda Trumpa Charlie Kirk postrzelony w Utah

Znany działacz związanego z Donaldem Trumpem ruchu MAGA, Charlie Kirk w środę został postrzelony podczas wystąpienia na uniwersytecie w Utah. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, jego stan nie jest dotąd znany. Prezydent USA wezwał do modlitwy za niego.

Drony nad Polską. Prezydent Nawrocki: Rozmawiałem z prezydentem Trumpem  z ostatniej chwili
Drony nad Polską. Prezydent Nawrocki: Rozmawiałem z prezydentem Trumpem 

Prezydent Karol Nawrocki poinformował o swojej rozmowie telefonicznej z prezydentem USA. Przywódcy rozmawiali na temat wielokrotnego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony. Rozmowy potwierdziły jedność sojuszniczą.

Trwa rozmowa Donalda Trumpa z Karolem Nawrockim z ostatniej chwili
Trwa rozmowa Donalda Trumpa z Karolem Nawrockim

Trwającą rozmowę prezydenta Karola Nawrockiego i prezydenta USA Donalda Trumpa potwierdził w środę wieczorem na antenie Polsat News Zbigniew Bogucki. Jak podkreślił Zbigniew Bogucki, to czwarta rozmowa obu polityków, jeśli liczyć telekonferencje w szerszym gronie. Szef Kancelarii Prezydenta poinformował też, że prezydent zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego na czwartek o godz. 17.

Donald Tusk po rozmowach z przywódcami kluczowych krajów NATO w Europie z ostatniej chwili
Donald Tusk po rozmowach z przywódcami kluczowych krajów NATO w Europie

Premier Donald Tusk poinformował, że Polska nie tylko otrzymała zapewnienia solidarności od sojuszników, ale także konkretne propozycje wsparcia w zakresie obrony powietrznej. W tle trwają rozmowy na najwyższym szczeblu, w tym planowana rozmowa online prezydenta Karola Nawrockiego z prezydentem USA Donaldem Trumpem. 

Drony nad Polską. Gen. Leon Komornicki: Gdybyśmy mieli system SkyCTRL ryzyko mogłoby być dużo mniejsze tylko u nas
Drony nad Polską. Gen. Leon Komornicki: Gdybyśmy mieli system SkyCTRL ryzyko mogłoby być dużo mniejsze

- Wszystkie systemy obrony przeciwlotniczej, które są do dyspozycji wojsk lądowych trzeba przybliżyć maksymalnie do granicy – mówi w rozmowie z Mateuszem Kosińskim gen. Leonem Komornicki, generał dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku.

Prokuratura: Znalezione drony bez materiałów wybuchowych z ostatniej chwili
Prokuratura: Znalezione drony bez materiałów wybuchowych

Szczątki kolejnego drona odnaleziono w miejscowości Zabłocie-Kolonia w powiecie bialskim (Lubelskie) – poinformowała prokuratura. Spośród znalezionych wcześniej dronów w siedmiu innych miejscach na Lubelszczyźnie trzy zidentyfikowano jako drony typu Gerbera. Nie znaleziono materiałów wybuchowych.

Zaczynamy. Jest reakcja Donalda Trumpa ws. ataku rosyjskich dronów z ostatniej chwili
"Zaczynamy". Jest reakcja Donalda Trumpa ws. ataku rosyjskich dronów

"O co chodzi z naruszaniem przez Rosję polskiej przestrzeni powietrznej za pomocą dronów? Zaczynamy!" – napisał Donald Trump we wtorek po południu czasu polskiego na platformie Truth Social.

Drony nad Polską. Viktor Orban: Bez względu na wszystko możecie na nas liczyć z ostatniej chwili
Drony nad Polską. Viktor Orban: Bez względu na wszystko możecie na nas liczyć

Premier Węgier Viktor Orban poinformował w serwisie X, że jego kraj w pełni solidaryzuje się z Polską w związku z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez drony. – Naruszenie integralności terytorialnej Polski jest nie do przyjęcia – oświadczył szef węgierskiego rządu.

Skradziono samochód Tusków. Nieoficjalnie: To samochód żony premiera z ostatniej chwili
Skradziono samochód Tusków. Nieoficjalnie: To samochód żony premiera

W Trójmieście skradziono samochód należący do rodziny premiera Donalda Tuska. Jak podaje TVN24.pl, chodzi o luksusowego lexusa, który znajdował się w Sopocie – w pobliżu prywatnego domu szefa rządu. Nad sprawą pracuje policja, a także służby specjalne.

Zamieszki w całej Francji. Ton nadaje skrajna lewica z ostatniej chwili
Zamieszki w całej Francji. Ton nadaje skrajna lewica

W całej Francji mają dziś miejsce gwałtowne demonstracje. Grupy często zamaskowanych mężczyzn stawiają barykady i podkładają ogień. Robią to pod hasłem „Blokujmy wszystko”. Ton zamieszkom na ulicach nadają skrajnie lewicowe organizacje.

REKLAMA

Marcin Królik: Nie potrzebujemy superprodukcji w hollywoodzkim stylu

Po co komu polski film z hollywoodzkim rozmachem, skoro ma pod ręką prawdziwe filmy z Hollywood? Nie lepiej być po prostu najlepszą wersją samych siebie?
 Marcin Królik: Nie potrzebujemy superprodukcji w hollywoodzkim stylu
/ Wikipedia CC BY 2.0

Często wytykany polskiej kulturze prowincjonalizm rzeczywiście istnieje. Jednak wbrew opiniom wielu naszych dyżurnych ojkofobów nie bierze się on z tego, co w niej organiczne, lecz z irytującej tendencji do naśladowania - zazwyczaj nieudolnego, jak zresztą każde naśladownictwo - zachodnich wzorców i kompleksów wobec nich. Właśnie tak rzecz wygląda między innymi z opowiadaniem o filmach z hollywoodzkim rozmachem, które to jakoby mają u nas powstać i wreszcie sprawić, żeby nasza narracja historyczna stała się bardziej słyszalna w świecie oraz atrakcyjniejsza dla młodzieży.

Stanowiło to jeden z wątków rozmowy Roberta Mazurka z Jarosławem Sellinem w RMF. Wiceminister kultury zagadnięty prowokacyjnie przez Mazurka o "hollywoodzkie superprodukcje", które miały być, ale ich nie ma, powołał się, oczywiście, bo jakżeby inaczej, na Amerykanów, którzy są coraz mocniej obecni na polskim rynku i już niebawem wesprą nas swoim doświadczeniem, a może nawet jakieś filmy dotyczące polskiej historii wyprodukują. No cóż, może. Choć niestety wypada się tu zgodzić z Mazurkiem, że jak na razie nasi najwięksi przyjaciele dali nam głównie seriale w Netflixie, które nas obrażają.

Cóż na to rzec? Ja, kiedy słyszę, że ktoś coś robi, robi i zrobić nie może, że tak w ogóle to już-już, tylko jeszcze tego amerykańskiego aktora namówi, jakiś komputer do efektów specjalnych sprowadzi itp., to jestem niemal na sto procent pewien, że w końcu nic nie zrobi. Znam to z tzw. autopsji. To takie typowe wzmożenie gminnych kaowców, którzy jedynie dużo gadać potrafią. I żeby nie było - nie mam absolutnie nic przeciwko gminnym kaowcom. Poznałem kilka takich osób - zwłaszcza bibliotekarek - które naprawdę zasługują na szacunek za to, jak działają w swoich lokalnych społecznościach.

Mam tu na myśli raczej pewien typ charakteryzującej nas, Polaków, w ogóle, a polityków prawicy to już wybitnie, ułańskiej mentalności, która zwykle wybucha gdzieś tak po trzeciej nad ranem, gdy kończy się ostatnia flaszka i towarzystwo zaczyna gromko śpiewać "Hej, sokoły". A potem przychodzi poranek dnia następnego i… no, wiadomo, jak jest. Na prawicy to się objawia jakoś wyjątkowo denerwująco właśnie na niwie kultury. Od dawna zresztą twierdzę, że prawica kultury nie rozumie, nie lubi, boi się jej - niepotrzebne skreślić.

A poza tym - po co komu, u licha, polski film z hollywoodzkim rozmachem, który prawdopodobnie i tak wyjdzie jak szyta grubymi nićmi parodia, skoro ma pod ręką prawdziwe filmy z Hollywood? Nie lepiej być po prostu najlepszą wersją samych siebie? Przecież polskie kino - ba, polska kultura w ogóle odnosiła największe sukcesy na arenie międzynarodowej, kiedy eksplorowała swoiście nasze tematy w naszym niepodrabialnym i niedającym się z niczym pomylić sznycie. Polska szkoła filmowa, fenomen Tadeusza Kantora, że już nie wspomnę o tak oklepanych przykładach jak Nikifor Krynicki.

Amerykanie zaczęli kręcić filmy w hollywoodzkim stylu, bo nie wiedzieli, że coś takiego istnieje. Bo też i nie istniało - musieli to dopiero stworzyć, nie oglądając się na innych, a jedynie kreatywnie od nich czerpiąc. My na tym polu nigdy ich nie dościgniemy. I to nie tylko dlatego, że nie dysponujemy taką kasą, specami od efektów specjalnych czy strukturami. Po prostu banalna prawda jest taka, że mamy inną duszę, na czym innym ufundowaną, czym innym się żywiącą. A to, wbrew pozorom, odgrywa kluczową rolę w wykuwaniu języka każdej kultury.

Jedyny znany mi przypadek udanego naśladownictwa Hollywood to kino włoskie - zarówno tamtejsze spaghetti westerny, jak też horrory czy kryminalny nurt giallo. Dowcip jednak w tym, że Włosi od samego początku traktowali to jak parodię, dzięki czemu, bazując na jankeskich wzorcach, stworzyli własny unikalny styl, który nie dosyć, że zyskał uznanie w USA, to jeszcze do dzisiaj ma tam rzesze wiernych fanów. Niestety minister Sellin myśli o tym zupełnie na poważnie, co może się skończyć tylko w jeden sposób - piękną, zrobioną na bogato i najpewniej za państwowe środki katastrofą.

Wiąże się to też poniekąd z innym poruszonym przez Mazurka wątkiem. A mianowicie z głośnym ostatnio tematem pomnika Bitwy Warszawskiej. Ja się naprawdę cholernie cieszę, że Warszawa dorobiła się alei imienia Freddy'ego Mercurego. Uwielbiam Queen i jego samego zresztą też. Dla mnie - w przeciwieństwie do aktywistów LGBT, którzy chcą go wciągnąć na swoje sztandary - należy on do wielkiego panteonu wspaniałych artystów XX wieku. Ale że ta sama Warszawa nie potrafi / nie chce upamiętnić tej kluczowej w naszych dziejach bitwy, jest już dla mnie niepojęte.

To właśnie ten najgorszy, najbardziej podstępny, bo ubierający się w kosmopolityczne szatki, rodzaj prowincjonalizmu. W tym wypadku jak najbardziej zasadne jest hasło: trzeba nam wrócić do Gombrowicza. A zwłaszcza do jego powtarzanej w nieskończoność myśli, że siła polskiej kultury tkwi w jej polskości, a nie w małpowaniu innych. Więc może darujmy sobie ten hollywoodzki rozmach i zajmijmy się własnymi sprawami. Ale za to uczciwie i na tak zwanego fula, z maksimum wyzyskania tego, co już znajduje się pod ręką.

I nie mam bynajmniej na myśli standardów wyznaczanych przez "Koronę królów". Minister Sellin słusznie się bronił przed zarzutami Mazurka, że przecież jest nowa superprodukcja o Piłsudskim, o legionach. I dobrze, że one są. Oby tak dalej, tylko - jak w dobrym sequelu - więcej i mocniej. A amerykańscy filmowcy? No cóż, przyjdą albo nie. A jak przyjdą, to niewykluczone, że po to, by nakręcić horror o "polskich nazistach". Dobrze byłoby mieć im co przeciwstawić, a nie tylko się na ich klamce uwieszać.

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe