[Tylko u nas] Dr Piotr Łysakowski: Kto powinien przepraszać i komu powinno być wstyd
![[Tylko u nas] Dr Piotr Łysakowski: Kto powinien przepraszać i komu powinno być wstyd](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/42783.jpg)

Ten tekst miał wyglądać zupełnie inaczej. Ba nawet wyglądał inaczej. Zbyt wiele jedank się stało od chwili, gdy Prezydent Federacji Rosyjskiej W.W. Putin nałgał i napluł publicznie na Polskę, gdy w ślad za swoim szefem odezwał się też Przewodniczący Dumy Państwowej „.. Wiaczesław Wołodin, który poinformował, że „...>>dowiedzieliśmy się wiele na temat współpracy Polski z III Rzeszą przed wybuchem wojny, choć Polacy próbowali zamieść to pod dywan<<. ... próbowali to ukryć i wymyślali różne historie, więc teraz uczciwie byłoby przeprosić. Jeśli brakuje im archiwów, chętnie udostępnimy posiadane przez nas dokumenty....” (Tysol 25.12.19). Tak na marginiesie co do „...tych archiwów...” to niewątpliwie „...odgrzewane kotlety...” z 2009 roku (i z drugiej połowy lat czterdziestych ubiegłęgo stulecia) i na miejscu Pana Wołodina tak bardzo bym się nie rozpędzał. Fachowo zresztą z tą “radziecką” manipulacją rozprawił się jeden z moich Kolegów z IPN - Władysław Bułhak – patrz (zainteresowany czytelniku): “Siekreiety polskoj polityki. Sbornik dokumentów (1935 – 1945), wstęp, wybór i oprac. Lew F. Sockow, Moskwa 2009, w „Biuletynie IPN” pisząc tekst zatytułowany: „Krótki kurs dezinformacji”, nr. 12/2009, s.14/32,.”[…] Cały tom pozbawiony jest w zasadzie aparatu naukowego. Króciutkie metryczki … poszczególnych dokumentów nie zawsze oddają precyzyjnie treść publikowanego dokumentu, która zresztą bywa dużo bogatsza, niż obiecuje edytor. Nie prostuje się też oczywistych pomyłek, jak np. informacji, jakoby w1936 r. Polska miała swojego posła w Kownie, czy też błędów w transkrypcji „łacińskich” nazwisk. Kilkustronicowy wstęp trudno uznać, przy najlepszej woli, za standardową „notę od edytora”. Jest to w istocie krótki przegląd postsowieckich mitów, stereotypów i półprawd odnoszących się do polskiej polityki lat trzydziestych ubiegłego wieku, na czele z próbą przerzucenia na Polskę odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej, co miało być wynikiem rzekomego przekonania władz polskich o wspólnocie dalekosiężnych wschodnich interesów Polski i Niemiec. Większość owych twierdzeń nie tylko pozostaje w sprzeczności z zawartością tomu, ale dotyczy okresu w ogóle w nim nieuwzględnionego (lata 1938–1939). Podobne interpretacje pojawiały się też w wywiadach udzielanych przez autora wyboru, gen. Sockowa, m.in. przy okazji publicznej prezentacji omawianego tomu (1 września 2009 r.). Doprawdy, trudno komentować sytuację, w której doświadczony oficer i badacz dziejów wywiadu publicznie udaje, że nie rozumie kontekstów, treści i sensu dokumentów, które sam wybrał do publikacji…”.
Rosyjską bezczelność zauważyli nawet Niemcy „ ... że Związek Sowiecki, który po napaści Hitlera na Polskę zajął jej wschodnią część, >>w rzeczywistości nic Polsce nie zabrał<<. Zarzucił on za to Polsce, że >>zrobiła pierwszy krok ku ludobójstwu i zagładzie narodu europejskiego<< oraz współpracę z Hitlerem ... Wprawdzie po układzie monachijskim o podziale Czechosłowacji polskie wojsko zajęło sporną od 1918 roku czechosłowacką część Śląska Cieszyńskiego. Jednak biorąc pod uwagę skalę zbrodni Hitlera i Stalina próba obarczenia Polski winą wydaje się pozbawiona umiaru i nieprzyzwoita – ocenia „FAZ”...” (Niemiecka gazeta: Nieprzyzwoita próba obarczenia Polski winą, Rzeczpospolita 27.12.19) i część środowisk żydowskich - Dawid Harris szef AJC stwierdził, że W.W. Putin musiał być w chwili, gdy mówił to co mówił, „...na sterydach...”. Dalej tej awantury nie ma co relacjonować – wystarczy napisać, że z rosyjskiej strony to chamstwo (& kłamstwo) tak piramidalne, że aż zapierające dech w piersiach. W zaistniałej sytuacji trzeba, jednak, jakoś zareagować – można produkować akty strzeliste, apele, groźby i tak zdadzą się na nic. W makroskali optymalną decyzję podjął Pan Prezydent Andrzej Duda odmawiając udziału w propagandowo politycznej hucpie organizowanej, kilka dni temu, w Jerozolimie przez Mojżesza Kantora. W mikroskali zaś sądzę, że można spróbować poprzez egzemplifikację (nie tylko poprzez opis wielkich wydarzeń) pokazać jak było w rzeczywistości. Postaram się więc niżej zaprezentować Państwu nieco dokumentów, wspomnień, tekstów różnych publicystów (oczywiście we fragmentach) na temat nas interesujący. Ze wszystkich korzystałem w swojej historycznej pracy, część z nich znalazłem sam, część była już publikowana. Przedstawię je nie według chronologii wydawniczej ale według chronologii zdarzeń, do których się odnoszą – będzie to czytelniejsze będzie też łatwiej odpowiedzieć sobie kto, kogo, kiedy i za co powinien przepraszać I czego (oraz kto) powinien się wstydzić. Czytając przytaczane fragmenty zobaczycie Państwo zdarzenia, które będą częściową odpowiedzią na powtarzającą się od dawna rosyjską narrację o „...polskiej winie za wybuch II wojny światowej...” i krystalicznej czystości intencji sowieckich wobec Polski. Nie znajdziecie jednak odpowiedzi na jedno pytanie, skąd ta odwieczna nienawiść Rosjan (może lepiej Rosji i jej aparatu państwowego – choć tu nie mam pewności czy nie jestem zbyt dużym optymistą) do Polski i Polaków. Przy okazji (tytułem wprowadzenia) warto (może !?) przeczytać co całkiem niedawno pisał Aleksandr Dugin o „…wspaniałym pakcie…”: „…>>Trzeba zniszczyć »kordon sanitarny«! Można to zrobić na wiele sposobów. Bolszewicy, żeby go unicestwić, zawarli niegdyś traktat brzeski. Wtedy wiele straciliśmy, ale powstała granica rosyjsko-niemiecka. Potem był pakt Ribbentrop-Mołotow, który miał ten sam cel. Wspaniały pakt! Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, razem z Niemcami pokonalibyśmy Anglosasów. […] W wielkim starciu cywilizacji atlantyckiej i kultury eurazjatyckiej to wszystko, co znajduje się między nami – Polska, Ukraina, Europa Środkowa – musi zniknąć, zostać wchłonięte”. „Przyjmijcie Rosję do Europy wtedy Europa będzie ruską Europą, wtedy Rosja skończy z tymi »przyjaciółmi« (państwami Europy Środkowowschodniej – red.) raz na zawsze. […] Zdobycie Europy! Rosyjski car czy rosyjski prezydent – jedyny dla całej Europy. […] To jest sedno całego imperium, które po prostu przywrócimy na swoje miejsce – Europejskie, Rzymskie, Greckie, Bizantyjskie Imperium z rosyjskim carem na czele. […] Budujemy imperium. Oni budują Unię Europejską, też swoiste imperium. […]. My natomiast powiemy: niezależnie od stanu gospodarki, co rosyjski (eurazjatycki, europejski, imperialny, rzymski) car (nasz rosyjski rzymski car) powie – to będzie! [...]” Na eurazjatyckim kontynencie dla Polski miejsca nie ma. | Wrz 19, 2016 |Source: https://jagiellonia.org/zlote-mysli-kremlowskiego-szamana).
W tym miejscu kończymy ten wstęp, a przy okazji dedykuję wstrząsający wiersz Mariana Hemara zatytułowany „Racja Stanu” (Satyry patetyczne, Londyn 1947) wszystkim mędrkom opowiadającym brednie o stosunkach polsko – rosyjskich – a takich dziś niestety nie brakuje:
„Kiedy w Katyniu ziemia na światło wydała
mierzwę trupów – pobite, porzucone ciała…
Jak skwapliwie pyskali nasi politycy,
Realni demokraci, trzeźwi anglofile,
Żeby nie mówić o byle mogile…
Żeby nie robić gwałtu z jednego Katania…
Bo pan Goebbels o Katyń sowity obwinia –
Więc jak nam demokratom, popierać Goebbelsa ?
Jak – za Goebbelsem – Rosję oskarżać przed światem ?
Jak nam Anglię przed takim stawiać dylematem ?
Szyki psuć Churchillowi ? Drażnić pana Wellsa ?
A jeszcze kto napisze: „Polacy faszyści!
Basują Goebbelsowi z wspólnej nienawiści
Do sowieckiego raju…ręka rękę myje”…
Jak polski demokrata ten zarzut przeżyje?
Więc trzeźwi, polityczni realni i mili
Zrobili tak, że właśnie – wiemy jak zrobili”


- Tajny protokół dodatkowy do paktu o nieagresji między Niemcami a Związkiem Sowieckim, podpisanego 23-go sierpnia 1939 r.,
- Odezwa Timoszenki rozrzucana przez Rosjan po wkroczeniu we wrześniu 1939 na tereny II RP (zachowana oryginalna pisownia)
- Artykuł Komisarza Korpusu Siergieja Kożewnikowa „Historyczny pochód”(źródło Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów),
„[…] Kierownictwo państwa polskiego wraz ze swą nieudolną generalicją wplątało swój kraj w wojnę z Niemcami i szybko zbankrutowało […] 17 września w myśl decyzji ZSSR: wojska Czerwonej Armii przekroczyły dawną polską granicę […] Uderzenie było prowadzone wzdłuż całego frontu […] W Grodnie oddziały Czerwonej Armii spotkały się ze zorganizowanym oporem wroga. […].”.
- Wspomnienia Grażyny Lipińskiej „Jeśli zapomnę o nich…” – z obrony Grodna około20/22.09.39
- “Zginął, bo był generałem Wojska Polskiego - sowiecki mord na Józefie Olszynie-Wilczyńskim” Waldemar Kowalski, Źródło: Muzeum Historii Polski (mordu dokonano 22.09.39)
„[…] Zamknięta przez czerwonoarmistów w pobliskiej stodole żona oficera zapamiętała odgłosy strzałów - generał nie zginął od razu, najpierw został raniony w nogę (aby uniemożliwić ucieczkę?). Dobito go z bliskiej odległości. Strzał musiał być precyzyjny, a kula najprawdopodobniej wyszła przez oczodół, skoro, jak wspominała Alfreda Olszyna-Wilczyńska „głowa męża była cała, tylko oczy i nos stanowiły jedną krwawą masę, a mózg wyciekał uchem”.
„Mąż leżał twarzą do ziemi, lewa noga pod kolanem była przestrzelona w poprzek z karabinu maszynowego. Tuż obok leżał kapitan z czaszką rozłupaną na dwoje (...)” - wspominała żona zamordowanego oficera. Sowieci ograbili zwłoki zamordowanego - zabrali order Virtuti Militari i ryngraf z Matką Boską.
Niewiele wiadomo o sprawcach tego mordu. Odpowiedzialność za śmierć generała ponosi z pewnością komisarz Grigorienko - możliwe, że to on właśnie osobiście strzelał do polskiego oficera. Żadnych innych nazwisk dotąd nie ustalono. Zamordowany nie stawiał oporu, nie zginął w walce - jak to przedstawiały późniejsze sowieckie meldunki, próbując zrzucić odpowiedzialność za tę zbrodnię.[…]”
- Fragment wspomnień zamieszczonych w książce Julaina Siedleckiego „Losy Polaków w ZSRR w latach 1939 – 1986),
- Dodatek historyczny IPN nr 7/2011 (50). „Nasz Dziennik”, 29.07.2011.Dr Sławomir Kalbarczyk (IPN Centrala) Zbrodnicza ewakuacja więzienia w Berezweczu w czerwcu 1941 r. W 70. rocznicę
„ [...] Oto bowiem 22 czerwca 1941 r. niedawny sojusznik, hitlerowska III Rzesza, rozpoczęła wojnę ze Związkiem Sowieckim. Wojska niemieckie przekroczyły granicę i parły na wschód. W tej sytuacji w Moskwie przystąpiono do tworzenia planu ewakuacji więzień białoruskich. [...] więźniów Berezwecza – w liczbie 678 – miano wywieźć do więzień Uzbeckiej SRS dopiero 3 lipca 1941 r., [...]. W rzeczywistości w Berezweczu w dniu inwazji niemieckiej więźniów było więcej, aniżeli podano w planie ewakuacji. […] wieczorem 23 czerwca 1941 r. ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRS, Ławrentij Beria, polecił ludowemu komisarzowi spraw wewnętrznych Białorusi, Aleksandrowi Matwiejewowi, niezwłocznie przystąpić do ich ewakuacji. […] 24 czerwca do rozkazów dotyczących ewakuacji przybył najważniejszy, jawnie ludobójczy rozkaz, podpisany przez Berię [...]. Szef NKWD polecał w nim rozstrzelać wszystkich więźniów skazanych na karę śmierci, oskarżonych bądź już osądzonych za „przestępstwa kontrrewolucyjne” zagrożone wysokimi wyrokami, za „dywersję” oraz „działalność antysowiecką”. W świetle rozkazów centrali nakazany tryb ewakuacji przedstawiał się jasno: należało podjąć ją natychmiast, niektóre kategorie więźniów rozstrzelać, resztę przetransportować w głąb kraju. […] Nie wiadomo dokładnie, ilu ich było. Drugą grupę tworzyli „kontrrewolucjoniści” aresztowani w nocy z 19 na 20 czerwca 1941 r. w ramach przeprowadzanej właśnie wielkiej akcji deportacyjnej: „kierownicy i członkowie różnych polskich, białoruskich, ukraińskich i żydowskich organizacji i formacji kontrrewolucyjnych, urzędnicy byłego państwa polskiego, białogwardyjscy oficerowie, którzy uciekli ze Związku Sowieckiego i inny element kontrrewolucyjny”. Ludzi tych zabrano wraz z rodzinami z okolicznych miejscowości [...]. Na stacji kolejowej w Głębokiem zostali oni wyładowani i zabrani do więzienia w Berezweczu [...]. Świadkowie mówią najczęściej o 500 osobach. […] krytycznej nocy z 23 na 24 czerwca 1941 r. […], kierując się otrzymanymi rozkazami, władze więzienne postanowiły dokonać egzekucji przewidzianych do rozstrzelania kategorii więźniów. […]. Przed egzekucją NKWD-ziści wykopali w głębi dziedzińca doły, przeznaczone do ukrycia zwłok ofiar zbrodni. Następnie, w celu zagłuszenia odgłosów strzałów, włączono bardzo głośną muzykę. […] funkcjonariusze NKWD przystąpili do mordowania więźniów. Zbrodni dokonano w „klasyczny” dla sowieckiej policji politycznej sposób – po skrępowaniu rąk na plecach strzelano z pistoletu w tył głowy. […] Dość zagadkową okoliczność stanowi fakt, iż ofiary zbrodni miały zadzierzgnięte na szyjach pętle z grubego sznura lub drutu. Przypuszcza się, że były one pomocne przy wyciąganiu zwłok z piwnic przez wąskie, piwniczne okienka. Ślady na zwłokach wskazywały, że przed zamordowaniem więźniowie byli bici, maltretowani i okaleczani. Część więźniów, o nieustalonej liczebności, zamurowano żywcem w celach więziennych. Zwłoki pomordowanych transportowano do dołów i tam układano rzędami twarzą do ziemi. Na koniec przykryto je warstwą ziemi [...] Łączna liczba zamordowanych nie jest dokładnie znana, jako że nigdy nie przeprowadzono pełnej ekshumacji grobów, poprzestając na ich otwarciu i stosunkowo płytkich sondażach (po ucieczce władz sowieckich, w lipcu 1941 r.). […] NKWD przystąpiło do ewakuacji pozostałych przy życiu więźniów. [...] Na przedzie ustawiono niedawno aresztowanych, za nimi stanęli więźniowie z dłuższym stażem. Kolumna liczyła, według źródeł NKWD, 830, 855 lub 915 więźniów. Wraz ze skazanymi ewakuował się cały personel więzienia [...]. Więźniowie, otoczeni przez eskortujących ich strażników więziennych, żołnierzy wojsk NKWD i milicjantów, ruszyli w kierunku Witebska. […] Dla opóźniających posuwanie się nie było żadnej litości: zabijano ich strzałem, uderzeniem kolby karabinu, przebijano bagnetem. [...] Do zbiorowego mordu doszło w miejscowości Sierocino, gdzie w związku z ucieczką więźnia naczelnik więzienia Prijomyszew oraz 5 innych konwojentów rozstrzelali 27 (lub 32) więźniów. 28 czerwca 1941 r. nastąpił ostatni akt tragedii [...]. Kiedy kolumna przekroczyła Dźwinę […] pojawił się niemiecki samolot i zbombardował drewniany most, który chwilę wcześniej opuścili więźniowie. Atak z powietrza wzbudził zrozumiałe przerażenie u ewakuowanych. Kolumna więźniów rozsypała się: ludzie starali się kryć wzdłuż drogi. Naczelnik więzienia tłumaczył potem, iż sądził, że więźniowie uciekają, wobec czego wydał konwojentom rozkaz otwarcia ognia. Od kul z broni maszynowej zginęło, według źródeł NKWD, 715 więźniów (rannych dobito strzałem z pistoletu lub bagnetem). Również i tutaj naczelnik więzienia brał udział w zbrodni. W czasie całego marszu zastrzelił on osobiście z pistoletu 55 osób. [...] Ci, którzy przeżyli, a nie zostali dostrzeżeni przez konwój, powrócili do Berezwecza, gdzie zdali sprawozdanie ze swych strasznych przeżyć. Godzi się wspomnieć, że absolutna większość zabitych koło Ułły nie miała nawet wyroków (500 osób). Byli to więc, nawet z punktu widzenia sowieckiego prawa, niewinni ludzie.”.

- „Katów z Katynia, Kalinina, Charkowa dręczyły wyrzuty sumienia. Jeden z nich, zanim się zastrzelił, tłumaczył córce, że musi chlać, bo tylu ludzi zamordował, "samych Polaków w Katyniu bardzo wielu" Gazeta Wyborcza Rozmawiał w Moskwie Wacław Radziwinowicz 2010-04-06, (Rozmowa z Anatolijem Jabłokowem byłym prokuratorem Głównej Prokuratury Wojskowej ZSRR, a potem Rosji w randze pułkownika, który w latach 1990-94 brał udział w śledztwie w sprawie zbrodni katyńskiej - tekst opublikowany tuż przed 10.04.10 w okresie „resetu” zaordynowanego przez Rząd Donalda Tuska)
„[…] Czy przesłuchiwał pan też Mitrofana Syromiatnikowa, w 1940 r. strażnika w więzieniu NKWD w Charkowie, gdzie rozstrzelano jeńców obozu w Starobielsku?
- Nie. Z nim rozmawiał płk Tretiecki i wasz wiceprokurator generalny Stefan Śnieżko. Potem opowiadali, że krew im zastygała w żyłach.
Syromiatnikow, choć się do tego nie przyznał, osobiście rozstrzeliwał Polaków. Jego dawni koledzy zgodnie zeznawali, że tak właśnie było.
W rozmowie z prokuratorami Syromiatnikow chełpił się tym, jak sprawnie i porządnie pracowali kaci. Nie tak jak Niemcy, którzy - jak z pogardą podkreślał - byle jak rozstrzeliwali skazańców grupami z karabinów maszynowych. A enkawudziści robili to systematycznie, zgodnie ze szczegółowym, przemyślanym regulaminem. Najpierw sprawdzanie tożsamości każdego po kolei człowieka. Potem precyzyjny pojedynczy strzał z pistoletu w potylicę albo w górny odcinek kręgosłupa, bo tak było mniej krwi. I trupy równiutko, porządnie układali w mogiłach. Nie jak Niemcy, którzy według Syromiatnikowa ciała zamordowanych byle jak zrzucali na kupę.[...]”.
- Widziałem na własne oczy- Józef Mackiewicz o swoim pobycie na miejscu zbrodni w Katyniu, Goniec Codzienny, 3 czerwiec 1943
- Znajdujący się w Instytucie Sikorskiego dokument / tajna notatka (Kolekcja Katyńska J. Czapskiego sygn. Kol. 12/1/A/7) przesłany z kraju do Londynu na ręce ministra spraw wewnętrznych Banaczyka – 20.08.1943 z załącznikami
„[…] Niemcy niewątpliwie mogą mieć pewne korzyści z tzw sprawy […] i o korzyści te bardzo silnie zabiegali. Ale […] te leżą raczej poza obszarem Polski. Narkoza zbrodni bolszewickiej na Koziej Górce mogła […] działać wśród ludów neutralnych […] W Polsce Niemcom nie udało się nic, absolutnie nic. Nie dała Quislinga, nie dała żołnierza, nie dała robotnika, nie dała sfolgowania akcji podziemnej, nie dała surowców czy żywności. Upowszechniła natomiast w społeczeństwie poczucie własnego interesu politycznego, zaktywizowała to społeczeństwo, które dostrzegło trudną rolę swojego Rządu […]. Z próby politycznej początków 1943 r. Naród Polski wbrew intencjom Goebbelsa wychodzi z podsumowanym bilansem: Katyń i Oświęcim – jednacy wrogowie.”
- Dokument „Sprawa Katynia w prasie międzynarodowej. Notatka Londyn, 24 maja 1943 r., z załącznikiem – (Kolekcja Katyńska J. Czapskiego sygn. Kol. 12/1/A/7)- załącznik
Odpis:
Zastępca Dyrektora Wydziału politycznego
Oznaczenie: 18 maja 1940
NOTA
Dot. Okrucieństwa rosyjskie w Polsce
Ambasador angielski zakomunikował Wydziałowi Politycznemu, iż rząd polski zaproponował rządowi brytyjskiemu opublikowanie wspólnej angielsko – francusko – polskiej deklaracji protestującej przeciwko okrucieństwom popełnianym przez Rosjan na terenie Polski. Foregin Office uważa w obecnych warunkach tego rodzaju oświadczenie za niekorzystne, ponieważ nie miałoby ono żadnego istotnego znaczenia, a równocześnie pociągnąć za sobą trudności o charakterze politycznym.
- „Nowy Kurier Warszawski”, „Największa zbrodnia dziejów ludzkich”, 15.04.43, cytowany fragment wiersza jest według gazety dziełem „zaufanego Stalina M. Saprudy”
- Z akt śledczych przeciwko Sewerynowi Ufnalowi (żołnierzowi AK, mieszkańcowi opisywanej okolicy oskarżonemu o zabicie w. w. żołnierzy sowieckich) – fragment zeznań świadka Czesława Kalbarczyka przesłuchiwanego dnia 4 czerwca 1949 roku przez oficera śledczego WUBP Wacława Letkiewicza, IPN GK 318/418 s. 13., oraz kolejny dokument z tych akt mówiący o atakowaniu żydowskich uciekinierów z protokołu przesłuchania przez Sędziego Grodzkiego w Węgrowie Władysława Dworakowskiego (dnia 10 czerwca 1949 roku) podejrzanego o udział w zabójstwie wspomnianych Sowietów Stanisława Ogonowskiego (dodajmy przy tym , ze Ogonowski sam omal nie został wcześniej zabity przez wymienionych Sowietów), IPN GK 318/418, s. 17,.
- („Bolszewik”, „Nauka z awanturniczej przygody”, 15.10.1944,Aleksandr Nikołajewicz Poskriobyszew) „ […] renegaci polscy spróbowali za pomocą rozpętanego powstania warszawskiego rzucić do gry swą ostatnią kartę atutową […] naczelne dowództwo sowieckie nie mogło […] nie wiedzieć o przygotowywaniu powstania […] kiedy nasze wojska znajdowały się najbliżej Warszawy ! […] Natychmiastowa likwidacja powstania, jak również włamanie się do miasta, były w danej chwili niepożądane, przeciwnie zdawano sobie sprawę ze składu elementów powstańczych i ich nastawienia politycznego. Dlatego tow. Stalin wysłał dnia 5 sierpnia 1944 r. następującą depeszę do dowództwa I Białoruskiego Frontu, marszałka Unii Sowieckiej Rokossowskiego – Zatrzymać ofensywę na Warszawę, czekać na dalsze rozkazy – Ta mądra decyzja naszego Wodza dyktowana byłą ważnymi pobudkami politycznymi. Było to jedyne i mądre rozwiązanie w duchu leninowskim, które polegało na tym , aby spowodować konflikt Niemców z polskimi ugrupowaniami politycznymi i uzyskać w ten sposób wszelkie możliwe korzyści polityczne i wojskowe […] ”
- Cytowane fragmenty pochodzą z książki „Przerwane życiorysy – Obława Augustowska lipiec 1945” Alicja Maciejewska IPN Białystok 2010”
„[…] Opowiadał świadek Kasjanowicz, że pewnego dnia oficer NKWD oznajmił, że nazajutrz część osób pójdzie do domu a resztą on rozstrzela […] Chcieli go wypuścić za butelkę wódki, ale nie miała wódki ani pieniędzy, żeby kupić [...], próbowały […] bronić, gdy Sowieci wyprowadzali tatę z domu. Trzynastoletni syn rzucił się w ich stronę i o mało nie nadział [...się...-PŁ] na bagnet, a ośmioletnia Ania zaczęła tak na nich krzyczeć i wyzywać, że żołnierz zaczął mierzyć do dziecka z pistoletu, dopiero drugi zmitygował go i skłonił do schowania broni […] Osamotnione kobiety […] przeżyły jeszcze jeden napad na dom. Dwóch pijanych żołdaków wtargnęło pewnej nocy […] Jeden bardziej brutalnie dobierał się do dwóch starszych dziewczyn. Mała Ania płacząc błagała tego trzeźwiejszego , który wydawał się bardziej ludzki, żeby im dali spokój i żeby odciągnął tamtego. W końcu przerażone dziewczyny uciekły a oni zażądali wódki. W domu alkoholu nie było, dobrali się więc do kufra i pokradli z niego różne przedmioty […] Przesłuchania były połączone z torturami. Pytano o kontakty z >bandytami<. Sadzano przesłuchiwanych na krześle z gwoździami. Omdlewających z bólu, polewano wodą i kontynuowano śledztwo […] „
- W. Jurasz – Salon24 / 13.10.14
Kilka dni temu Polskę obiegła wiadomość o tym, że w Rosji rozpoczęto publiczną zbiórkę pieniędzy na budowę pomnika, który miałby uczcić pamięć rosyjskich jeńców wojny 1920 r., rzekomo "zamęczonych w polskich obozach śmierci". Ambasada RP wydała w związku z tym oświadczenie, MSZ opublikował dokumenty Czerwonego Krzyża. Nasze media odnotowały rosyjskie działania w pełnych oburzenia tekstach. […] Z jednej strony trudno zaakceptować, by Rosjanie w żywe oczy kłamali (owszem w naszej niewoli zmarło kilkanaście tysięcy jeńców, ale był to efekt tyfusu i grypy hiszpańskiej, a nie - jak to mieli w zwyczaju sowieci - strzelania jeńcom w potylicę), ale z drugiej zastanawiam się, czy reagując tak mocno nie robimy dokładnie tego, co założyli Rosjanie. Im bardziej zdecydowanie bowiem odpowiadamy na ich prowokację tym większy rozgłos udaje się im uzyskać. Wiarygodność Rosji na świecie jest dziś tak niska, że nie wiem, czy nie lepiej byłoby, aby na kolejne ich prowokacje odpowiadać, tak jak reaguje się na wyzwiska ze strony kogoś niegodnego polemiki. Skoro bowiem tak mocno odpowiadamy na zarzut "zamęczenia jeńców" to jak odpowiemy na zarzut rozpętania II wojny światowej? A taki właśnie zarzut będzie następny.
W przededniu uroczystości z okazji 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej, które odbyły się na Westerplatte w 2009 r. Gazeta Wyborcza opublikowała tekst Władimira Putina, w którym ówczesny premier Rosji postawił znak równości pomiędzy Katyniem, a losem rosyjskich jeńców wojny 1920 r. stwierdzając, że ich los winien stać się "symbolem wzajemnego żalu i wzajemnego przebaczenia". Dalej zaś, odnosząc się do zajęcia Zaolzia, oskarżył Polskę o paktowanie z Hitlerem i oskarżył nas o współudział w wybuchu II wojny światowej. De facto postawił znak równości pomiędzy paktem Ribbentrop - Mołotow, a naszym zajęciem Zaolzia. Skądinąd to nihil novi - w wielu rosyjskich mediach od dawna już to Polska odpowiada za wybuch wojny, bo paktowała z Hitlerem albo - dla odmiany - nie była skłonna do ustępstw wobec Niemiec. W przemówieniu na Westerplatte Władimir Putin dodał jeszcze jedną przyczynę wybuchu wojny, a był nią Traktat Wersalski i "upokorzenie Niemiec". Słowa Władimira Putina były swoistym wezwaniem, by Niemcy - w 70 lat po wojnie - na powrót zajęły należne im miejsce wśród europejskich potęg. Niemcy skądinąd to wezwanie zrozumieli.
Na skandaliczny tekst oraz równie prowokacyjne przemówienie Władimira Putina odpowiedział Lech Kaczyński, który na Westerplatte przeprosił za nasze zachowanie wobec Czechosłowacji, ale z drugiej przypomniał, że nas w Monachium nie było. Co ciekawe wiele naszych mediów w 2009 r skrytykowało nie W. Putina, ale L. Kaczyńskiego, którego słowa były podobno, jak chciała jedna znana dziennikarka, "wizerunkową porażką". Słowa Władimira Putina nie spowodowały żadnej refleksji nt. Rosji. Projekt "pojednania z Rosją" był zbyt istotny w naszej rozgrywce wewnątrz politycznej, by miały go zakłócić jakieś tam teksty Władimira Putina.
Piotr Łysakowski

Skany z niemieckiej prasy pochodzą ze zbiorów Piotra Łysakowskiego