Marcin Królik: Ochrzan od Abby Johnson

Ze spotkania z Abby Johnson wyszedłem z przygnębiającą refleksją, że jeżeli rzeczywiście mamy być źródłem iskry z widzeń Faustyny Kowalskiej, to przed nami jeszcze gigantyczna praca do wykonania. I bynajmniej nie będzie to praca polityczna.
 Marcin Królik: Ochrzan od Abby Johnson
/ screen YT

Postanowiłem wybrać się na spotkanie z Abby Johnson. Przypomnę, że głośna amerykańska działaczka pro-life, której życie stało się inspiracją dla filmu "Nieplanowane", przebywała w Polsce od 11 do 15 lutego - każdego dnia w innym mieście. Ja pojechałem na zamykającą jej tournee prelekcję w warszawskiej Bazylice Najświętszego Serca Jezusa przy Kawęczyńskiej. I tu od razu bez bicia przyznam się, że w równej mierze jak sam bliski mi temat kierowała mną po prostu zwykła ciekawość. Widziałem film, więc chciałem poznać również pierwowzór. Nie do końca byłem jednak przygotowany na to, co zastałem na miejscu.

Ciekawość samej osoby nie oznacza w tym wypadku bynajmniej podchodzenia do niej jak do jakiegoś celebryty. Mimo wszystko najistotniejsze było dla mnie to, co miała do przekazania. Zwłaszcza że Abby w swoich wypowiedziach wielokrotnie podkreślała, jak duże znaczenie ma Polska dla całej, globalnie pojętej, sprawy obrony życia. Pamiętam dziwny miks uczuć, kiedy na portalu TySola, z którego w ogóle dowiedziałem się o jej wizycie, przeczytałem fragment jej przesłania dla Polaków. Mówiła w nim, że choć wielu ludzi, myśląc o Kościele katolickim, ma na myśli głównie Watykan lub Rzym, to jednak spora część katolików ma też skojarzenia z Polską.

Niewątpliwie miło coś takiego usłyszeć. Z wiekiem robię się chyba coraz bardziej podatny na tego rodzaju komplementy pod adresem mojego kraju. A ponieważ od pewnego czasu śledzę dość pilnie, co się dzieje w ruchu prolajferskim, wiem, że nie są one formułowane na wyrost. Zresztą głosy, że Polska jest uważnie obserwowana jako jedno z kluczowych pól współczesnej wojny cywilizacji, płyną z wielu stron - zbyt wielu, by je zignorować czy uważać za fałszywe. A że takim polem rzeczywiście jest, najdobitniej chyba świadczą coraz częstsze ataki na nas ze strony najróżniejszych progresywistycznych środowisk.

I absolutnie nie sądźcie, że napisanie powyższych słów przyszło mi tak gładko. Mam raczej ambiwalentny stosunek do tych wszystkich trącących mesjanizmem poglądów, jakoby mój kraj miał do odegrania jakąś szczególną rolę w duchowej odnowie ludzkości. Cóż, może to przejaw swoistej mikromanii, którą jesteśmy trochę zarażeni i jeszcze nie całkiem się z niej wyleczyliśmy, albo wynikający bezpośrednio z niej strach przed ośmieszeniem się. A może po prostu nie zawsze tak jasna dla osób z zewnątrz świadomość, jak bardzo jako społeczeństwo nie dostajemy do owej potencjalnej, przeznaczonej nam dziejowej powinności.

Kiedy na przykład gdzieś słyszę albo czytam o przesłaniu św. Faustyny, wedle którego z Polski ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Chrystusa, to ciut zakłopotany wciągam powietrze. I to mimo diametralnej zmiany stosunku do Boga, jaka we mnie zaszła w ostatnich latach. Tego już dla mnie za dużo. Ale, do cholery, jednocześnie czuję, że wokół nas ostro dymi. Czuję też, że sam w jakiś sposób biorę w tym udział. Że - chcąc czy nie - pracuję w drużynie ową iskrę rozniecającej. I być może tacy ludzie jak Abby rzeczywiście to dostrzegają. Bo niby dlaczego nie.

Dojmująco świadom, jak trąci to megalomanią, trochę o tym rozmyślałem, jadąc tramwajem na Pragę. Próbowałem także przed samym sobą sprecyzować, jaki właściwie jest w tej chwili mój stosunek do aborcji. Albo inaczej - nie tyle do samej aborcji, bo w tym aspekcie od dosyć dawna pogląd mam ustalony i wielokrotnie głośno go wyrażałem, co raczej do metod walki z tą hańbiącą nasz gatunek praktyką. Uważam się za przeciwnika radykalnych rozwiązań. Wolę subtelne lobbowanie, soft power i kształtowanie opinii w taki sposób, by ewentualne zmiany w prawie stały się jej naturalnym wyrazem, a nie robiły za nahaj, którym wtłukuje się ludziom coś, czego nie rozumieją.

Tylko z drugiej strony jak daleko można naciągać strunę kompromisu? Kiedy wreszcie będzie wiadomo, że to już właściwy moment i wypada zintensyfikować wysiłki na rzecz wymuszenia na politykach uchwalenia całkowitego zakazu aborcji? A może jednak opcję z bezpośrednim zagrożeniem życia matki zostawić? Czy nawet wiedząc, że większość ludzi jeszcze do tego nie dojrzała, powinno się nadal głosować na rzekomo prawicowych polityków, którzy wykazują się w tej sprawie aż niekiedy niesmaczną zachowawczością? Czy należy ich winić, że kalkulują i oglądają się na opinię elektoratu, zamiast niewzruszenie trwać przy zasadach? I tak dalej.

A później do mikrofonu podeszła Abby i z każdą kolejną minutą jej wygłaszanego chłodnym, lecz niezwykle perswazyjnym głosem przemówienia mina mi coraz bardziej rzedła, zaś krew odpływała z twarzy. Zaczęło się oczywiście od tego, co już znałem z filmu, czyli od opowieści o tym, jak któregoś dnia została wezwana do asystowania w aborcji z użyciem USG i ujrzała na monitorze, jak dziecko ucieka przed ssawką, a następnie zostaje przez nią rozerwane. Było również o składaniu abortowanych szczątków i żartobliwym nazywaniu ich kawałkami dzieci. Ale to stanowiło zaledwie przygrywkę.

Gdy bowiem Abby zaczęła się dzielić swoimi wrażeniami i refleksjami z pobytu w Polsce, z jej ust padły naprawdę silne oskarżenia. Skrytykowała obowiązujący w naszym ustawodawstwie kompromis aborcyjny. Pytała też, dlaczego nasz parlament - w którym zresztą wcześniej tego dnia gościła - nic z tym dotąd nie zrobił, a politykom, którzy aborcję popierają, udzielana jest komunia. Dziwiło ją, jak to możliwe, że w kraju, którego mieszkańcy w przeważającej mierze deklarują się jako katolicy, wybiera się tak silną reprezentację posłów otwarcie mówiących o konieczności zliberalizowania prawa już funkcjonującego. Dostało się wreszcie Kościołowi za to, że niedostatecznie głośno upomina się o godność nienarodzonych dzieci.

Tu drobne uzupełnienie na marginesie. W przemówieniu Abby Johnson aborcja pojawiała się w zasadzie równolegle z eutanazją. Abby położyła nacisk na ich wzajemne warunkowanie się. Mówiła o tym, jak w krajach, gdzie panuje liberalny stosunek do aborcji - także w USA - coraz silniej występuje presja na to, ażeby ludzie starsi i chorzy dobrowolnie zabiegali o śmierć. Nie wiem, czy w tym wypadku na miejscu jest mówić o satysfakcji, ale owszem, poczułem ją. To, że między tymi zjawiskami zachodzi związek przyczynowo-skutkowy, jest dla mnie od dawna oczywiste.

Natomiast zmroziło mnie, gdy opowiadała, że po jednym ze spotkań podeszła do niej grupka położnych i zwierzyła się jej ze stosowanych w niektórych szpitalach praktyk wobec legalnie abortowanych dzieci. Rzekomo zdarza się, że są one topione w pojemnikach z chemikaliami. Nie sprecyzowała, czy chodziło o zwłoki, czy o żywe dzieci, ale nie omieszkała dodać, że to się dzieje w naszym katolickim - z akcentem na katolicki - kraju. A co więcej, te położne podobno usiłowały w tej sprawie interweniować w sejmie, ale zostały odprawione z kwitkiem. Miała je również dotknąć cenzura ze strony niektórych mediów określających się mianem katolickich.

Ciężko mi się tego słuchało. To prawda, że nie padły żadne nazwiska ani nazwy konkretnych partii czy redakcji. Prawdą jest jednak również i to, że skrytykowany przez Abby kompromis istnieje i że z czysto moralnego, a nie politycznego, punktu widzenia jawi się jako co najmniej śliski, o czym coraz głośniej mówią u nas osoby zaangażowane w ruch pro-life i rozczarowane postawą zarówno polityków, jak i hierarchów. Muszę się ponadto z nią zgodzić w tym, że nie traktowanie aborcji jako zwykłego morderstwa nawet przez wielu ludzi wierzących w sporej mierze wynika z panującego wokół tego tematu milczenia.

Z kościoła wyszedłem przygnębiony i z refleksją, że jeżeli rzeczywiście mamy być źródłem tej iskry z widzeń Faustyny Kowalskiej, to przed nami jeszcze gigantyczna praca do wykonania. I bynajmniej nie będzie to praca polityczna, lecz o wiele bardziej podstawowa. To trochę jak z tym fragmentem Kazania na Górze z Mateusza, który nazajutrz był czytany na mszach - tym, w którym Jezus poucza, że "nie będziesz zabijał" nie oznacza jedynie fizycznego pozbawienia życia człowieka, a "nie będziesz fałszywie przysięgał" należałoby w ogóle skasować, bo "tak" ma oznaczać tak, a "nie" - nie, a co nadto jest, od złego pochodzi.

Wracając później tramwajem do centrum, roztrząsałem, jak bardzo sam bym chciał osiągnąć taki stopień wewnętrznej spójności i jak mi do tego daleko. Dowodów na to dostarcza mi w zasadzie każdy dzień. I nawet nie chodzi o aborcję, ale w ogóle o wszystko. O postawę wobec setek rozmaitych spraw, w których tak niezmiernie łatwo wyrażać bezkompromisowe oceny, gdy nie kosztuje to więcej niż słowa. Gorzej, gdy trzeba wyciągnąć z owych słów jakieś realne konsekwencje.

Marcin Królik

 

POLECANE
Tadeusz Duda odnaleziony martwy. Przeprowadzono sekcję zwłok z ostatniej chwili
Tadeusz Duda odnaleziony martwy. Przeprowadzono sekcję zwłok

W środę przeprowadzono sekcję zwłok podwójnego zabójcy ze Starej Wsi, 57-letniego Tadeusza Dudy – poinformowała PAP prokurator Magdalena Gosztyła z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Trwa ustalanie skąd mężczyzna miał broń i czy w ukrywaniu się pomagały mu osoby trzecie.

Katalog państw inżynierów. Ich obywatele nie mogliby być przerzuceni do Polski z ostatniej chwili
Katalog państw "inżynierów". Ich obywatele nie mogliby być przerzuceni do Polski

Mariusz Błaszczak poinformował w Słubicach, że PiS złożył projekt ustawy, która pomoże polskiej Straży Granicznej zapobiegać przerzucaniu migrantów z niemieckiej strony granicy. Projekt przewiduje zakaz wjazdu dla obywateli poszczególnych państw. - Rozwiązanie jest proste. Nie wpuszczać migrantów z krajów, skąd pochodzi najwięcej "inżynierów".

Stopy procentowe w Polsce. RPP zaskakuje z ostatniej chwili
Stopy procentowe w Polsce. RPP zaskakuje

Rada Polityki Pieniężnej zaskoczyła i obniżyła podstawową stopę procentową o 0,25 pkt proc. Główna stopa referencyjna spadła więc do poziomu 5 proc.

Wiadomości
Prof. Andrzej Nowak: „Chrońmy życie Karola Nawrockiego!” – stanowczy apel wobec kampanii nienawiści

„Trwa kampania nienawiści Tuska i Giertycha. Obrońmy Karola Nawrockiego przed zamachem, obrońmy Polskę przed zamachem” – tymi dramatycznymi słowami prof. Andrzej Nowak, wybitny historyk, autor monumentalnych Dziejów Polski, ostrzega przed eskalacją politycznej przemocy i dehumanizacji przeciwników politycznych w debacie publicznej.

Niemcy podali, ilu imigrantów odesłali do Polski z ostatniej chwili
Niemcy podali, ilu imigrantów odesłali do Polski

Od maja 2025 roku Niemcy odesłały 1300 migrantów z granicy z Polską – poinformował niemiecki resort spraw wewnętrznych.

Komunikat dla mieszkańców i turystów woj. podlaskiego. Nowe połączenia i bilety  z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców i turystów woj. podlaskiego. Nowe połączenia i bilety 

Nowe trasy i promocyjna sprzedaż biletów - to wakacyjne oferty PKS Nova, spółki należącej do samorządu województwa podlaskiego. Mieszkańcy i turyści mogą do końca sierpnia skorzystać z połączeń do Gdańska z Suwałk i Białegostoku. Na czas wakacji została też uruchomiona specjalna linia autobusowa łącząca Białystok z najciekawszymi atrakcjami regionu. Dodatkowo w lecie będzie można kupić tzw. bilety "open".  

Komunikat dla mieszkańców Katowic z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Katowic

Koleje Śląskie uruchomiły linie S14 i S18 przez stację Pyrzowice Lotnisko, łącząc Gliwice i aglomerację z Katowice Airport – informuje Port lotniczy Katowice-Pyrzowice.

Atak nożownika w Warszawie z ostatniej chwili
Atak nożownika w Warszawie

We wtorek przed północą restauracji luksusowego hotelu przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie doszło do brutalnego ataku – informuje "Super Express".

Nagranie ze zwłokami Tadeusza Dudy. Jest reakcja policji z ostatniej chwili
Nagranie ze zwłokami Tadeusza Dudy. Jest reakcja policji

Małopolska policja potwierdziła autentyczność 10-sekundowego nagrania ukazującego zwłoki Tadeusza Dudy, poszukiwanego za podwójne zabójstwo w Starej Wsi pod Limanową.

Ryszard Kalisz idzie drogą Giertycha. Nie uznaje wyroku Sądu Najwyższego Wiadomości
Ryszard Kalisz idzie drogą Giertycha. Nie uznaje wyroku Sądu Najwyższego

Ryszard Kalisz postanowił pójść w ślady Romana Giertycha. Członek Państwowej Komisji Wyborczej, podobnie jak poseł KO nie uznaje wtorkowej uchwały Sądu Najwyższego, stwierdzającej ważność wyboru Karola Nawrockiego na Prezydenta RP. - Taki już jestem - stwierdził.  

REKLAMA

Marcin Królik: Ochrzan od Abby Johnson

Ze spotkania z Abby Johnson wyszedłem z przygnębiającą refleksją, że jeżeli rzeczywiście mamy być źródłem iskry z widzeń Faustyny Kowalskiej, to przed nami jeszcze gigantyczna praca do wykonania. I bynajmniej nie będzie to praca polityczna.
 Marcin Królik: Ochrzan od Abby Johnson
/ screen YT

Postanowiłem wybrać się na spotkanie z Abby Johnson. Przypomnę, że głośna amerykańska działaczka pro-life, której życie stało się inspiracją dla filmu "Nieplanowane", przebywała w Polsce od 11 do 15 lutego - każdego dnia w innym mieście. Ja pojechałem na zamykającą jej tournee prelekcję w warszawskiej Bazylice Najświętszego Serca Jezusa przy Kawęczyńskiej. I tu od razu bez bicia przyznam się, że w równej mierze jak sam bliski mi temat kierowała mną po prostu zwykła ciekawość. Widziałem film, więc chciałem poznać również pierwowzór. Nie do końca byłem jednak przygotowany na to, co zastałem na miejscu.

Ciekawość samej osoby nie oznacza w tym wypadku bynajmniej podchodzenia do niej jak do jakiegoś celebryty. Mimo wszystko najistotniejsze było dla mnie to, co miała do przekazania. Zwłaszcza że Abby w swoich wypowiedziach wielokrotnie podkreślała, jak duże znaczenie ma Polska dla całej, globalnie pojętej, sprawy obrony życia. Pamiętam dziwny miks uczuć, kiedy na portalu TySola, z którego w ogóle dowiedziałem się o jej wizycie, przeczytałem fragment jej przesłania dla Polaków. Mówiła w nim, że choć wielu ludzi, myśląc o Kościele katolickim, ma na myśli głównie Watykan lub Rzym, to jednak spora część katolików ma też skojarzenia z Polską.

Niewątpliwie miło coś takiego usłyszeć. Z wiekiem robię się chyba coraz bardziej podatny na tego rodzaju komplementy pod adresem mojego kraju. A ponieważ od pewnego czasu śledzę dość pilnie, co się dzieje w ruchu prolajferskim, wiem, że nie są one formułowane na wyrost. Zresztą głosy, że Polska jest uważnie obserwowana jako jedno z kluczowych pól współczesnej wojny cywilizacji, płyną z wielu stron - zbyt wielu, by je zignorować czy uważać za fałszywe. A że takim polem rzeczywiście jest, najdobitniej chyba świadczą coraz częstsze ataki na nas ze strony najróżniejszych progresywistycznych środowisk.

I absolutnie nie sądźcie, że napisanie powyższych słów przyszło mi tak gładko. Mam raczej ambiwalentny stosunek do tych wszystkich trącących mesjanizmem poglądów, jakoby mój kraj miał do odegrania jakąś szczególną rolę w duchowej odnowie ludzkości. Cóż, może to przejaw swoistej mikromanii, którą jesteśmy trochę zarażeni i jeszcze nie całkiem się z niej wyleczyliśmy, albo wynikający bezpośrednio z niej strach przed ośmieszeniem się. A może po prostu nie zawsze tak jasna dla osób z zewnątrz świadomość, jak bardzo jako społeczeństwo nie dostajemy do owej potencjalnej, przeznaczonej nam dziejowej powinności.

Kiedy na przykład gdzieś słyszę albo czytam o przesłaniu św. Faustyny, wedle którego z Polski ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Chrystusa, to ciut zakłopotany wciągam powietrze. I to mimo diametralnej zmiany stosunku do Boga, jaka we mnie zaszła w ostatnich latach. Tego już dla mnie za dużo. Ale, do cholery, jednocześnie czuję, że wokół nas ostro dymi. Czuję też, że sam w jakiś sposób biorę w tym udział. Że - chcąc czy nie - pracuję w drużynie ową iskrę rozniecającej. I być może tacy ludzie jak Abby rzeczywiście to dostrzegają. Bo niby dlaczego nie.

Dojmująco świadom, jak trąci to megalomanią, trochę o tym rozmyślałem, jadąc tramwajem na Pragę. Próbowałem także przed samym sobą sprecyzować, jaki właściwie jest w tej chwili mój stosunek do aborcji. Albo inaczej - nie tyle do samej aborcji, bo w tym aspekcie od dosyć dawna pogląd mam ustalony i wielokrotnie głośno go wyrażałem, co raczej do metod walki z tą hańbiącą nasz gatunek praktyką. Uważam się za przeciwnika radykalnych rozwiązań. Wolę subtelne lobbowanie, soft power i kształtowanie opinii w taki sposób, by ewentualne zmiany w prawie stały się jej naturalnym wyrazem, a nie robiły za nahaj, którym wtłukuje się ludziom coś, czego nie rozumieją.

Tylko z drugiej strony jak daleko można naciągać strunę kompromisu? Kiedy wreszcie będzie wiadomo, że to już właściwy moment i wypada zintensyfikować wysiłki na rzecz wymuszenia na politykach uchwalenia całkowitego zakazu aborcji? A może jednak opcję z bezpośrednim zagrożeniem życia matki zostawić? Czy nawet wiedząc, że większość ludzi jeszcze do tego nie dojrzała, powinno się nadal głosować na rzekomo prawicowych polityków, którzy wykazują się w tej sprawie aż niekiedy niesmaczną zachowawczością? Czy należy ich winić, że kalkulują i oglądają się na opinię elektoratu, zamiast niewzruszenie trwać przy zasadach? I tak dalej.

A później do mikrofonu podeszła Abby i z każdą kolejną minutą jej wygłaszanego chłodnym, lecz niezwykle perswazyjnym głosem przemówienia mina mi coraz bardziej rzedła, zaś krew odpływała z twarzy. Zaczęło się oczywiście od tego, co już znałem z filmu, czyli od opowieści o tym, jak któregoś dnia została wezwana do asystowania w aborcji z użyciem USG i ujrzała na monitorze, jak dziecko ucieka przed ssawką, a następnie zostaje przez nią rozerwane. Było również o składaniu abortowanych szczątków i żartobliwym nazywaniu ich kawałkami dzieci. Ale to stanowiło zaledwie przygrywkę.

Gdy bowiem Abby zaczęła się dzielić swoimi wrażeniami i refleksjami z pobytu w Polsce, z jej ust padły naprawdę silne oskarżenia. Skrytykowała obowiązujący w naszym ustawodawstwie kompromis aborcyjny. Pytała też, dlaczego nasz parlament - w którym zresztą wcześniej tego dnia gościła - nic z tym dotąd nie zrobił, a politykom, którzy aborcję popierają, udzielana jest komunia. Dziwiło ją, jak to możliwe, że w kraju, którego mieszkańcy w przeważającej mierze deklarują się jako katolicy, wybiera się tak silną reprezentację posłów otwarcie mówiących o konieczności zliberalizowania prawa już funkcjonującego. Dostało się wreszcie Kościołowi za to, że niedostatecznie głośno upomina się o godność nienarodzonych dzieci.

Tu drobne uzupełnienie na marginesie. W przemówieniu Abby Johnson aborcja pojawiała się w zasadzie równolegle z eutanazją. Abby położyła nacisk na ich wzajemne warunkowanie się. Mówiła o tym, jak w krajach, gdzie panuje liberalny stosunek do aborcji - także w USA - coraz silniej występuje presja na to, ażeby ludzie starsi i chorzy dobrowolnie zabiegali o śmierć. Nie wiem, czy w tym wypadku na miejscu jest mówić o satysfakcji, ale owszem, poczułem ją. To, że między tymi zjawiskami zachodzi związek przyczynowo-skutkowy, jest dla mnie od dawna oczywiste.

Natomiast zmroziło mnie, gdy opowiadała, że po jednym ze spotkań podeszła do niej grupka położnych i zwierzyła się jej ze stosowanych w niektórych szpitalach praktyk wobec legalnie abortowanych dzieci. Rzekomo zdarza się, że są one topione w pojemnikach z chemikaliami. Nie sprecyzowała, czy chodziło o zwłoki, czy o żywe dzieci, ale nie omieszkała dodać, że to się dzieje w naszym katolickim - z akcentem na katolicki - kraju. A co więcej, te położne podobno usiłowały w tej sprawie interweniować w sejmie, ale zostały odprawione z kwitkiem. Miała je również dotknąć cenzura ze strony niektórych mediów określających się mianem katolickich.

Ciężko mi się tego słuchało. To prawda, że nie padły żadne nazwiska ani nazwy konkretnych partii czy redakcji. Prawdą jest jednak również i to, że skrytykowany przez Abby kompromis istnieje i że z czysto moralnego, a nie politycznego, punktu widzenia jawi się jako co najmniej śliski, o czym coraz głośniej mówią u nas osoby zaangażowane w ruch pro-life i rozczarowane postawą zarówno polityków, jak i hierarchów. Muszę się ponadto z nią zgodzić w tym, że nie traktowanie aborcji jako zwykłego morderstwa nawet przez wielu ludzi wierzących w sporej mierze wynika z panującego wokół tego tematu milczenia.

Z kościoła wyszedłem przygnębiony i z refleksją, że jeżeli rzeczywiście mamy być źródłem tej iskry z widzeń Faustyny Kowalskiej, to przed nami jeszcze gigantyczna praca do wykonania. I bynajmniej nie będzie to praca polityczna, lecz o wiele bardziej podstawowa. To trochę jak z tym fragmentem Kazania na Górze z Mateusza, który nazajutrz był czytany na mszach - tym, w którym Jezus poucza, że "nie będziesz zabijał" nie oznacza jedynie fizycznego pozbawienia życia człowieka, a "nie będziesz fałszywie przysięgał" należałoby w ogóle skasować, bo "tak" ma oznaczać tak, a "nie" - nie, a co nadto jest, od złego pochodzi.

Wracając później tramwajem do centrum, roztrząsałem, jak bardzo sam bym chciał osiągnąć taki stopień wewnętrznej spójności i jak mi do tego daleko. Dowodów na to dostarcza mi w zasadzie każdy dzień. I nawet nie chodzi o aborcję, ale w ogóle o wszystko. O postawę wobec setek rozmaitych spraw, w których tak niezmiernie łatwo wyrażać bezkompromisowe oceny, gdy nie kosztuje to więcej niż słowa. Gorzej, gdy trzeba wyciągnąć z owych słów jakieś realne konsekwencje.

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe