[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Odtrutka na „Rufmord” AM

Rufmord (zniesławienie) to character assasination ( zabijanie postaci), czyli zniszczenie moralne człowieka poprzez szerzenie dezinformacji. W Polsce dotyczy to szczególnie Antoniego Macierewicza, bodaj najbardziej znienawidzonego polityka prawicy. Chodzi o stworzony około 1978 r. przez lewackiego przeciwnika „mój obraz mściciela, destruktora i nie wiem czego jeszcze”, jak wspomina AM (s. 120). Gdyby nie jej charcząca nienawiść, dezinformacja – sącząca się i okresowo wybuchająca wulkanicznie – na temat prawicowego polityka brzmiałaby jak żydowskie szmoncesy albo audycje Radia Jerewań.
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Odtrutka na „Rufmord” AM
/ mon.gov.pl fot. mjr Robert Siemaszko(CO MON)
Oto kilka przykładów. Potwarz: Rodzina Macierewiczów swój dom w Warszawie za szmalcowniczy bezcen przejęła od rodziny żydowskiej w czasie II wojny. Fakt: Dziadek Macierewicza, Adam, kupił dom w 1938 r. W 1945 r. skonfiskowali go komuniści i do dziś nie oddali. Pomówienie: Antoni ochrzcił się dopiero w obozie internowania w 1982 r. Prawda: ochrzczono go w Warszawie, tuż po urodzeniu w 1948 r., a w 1982 r. chrzest otrzymała jego córka. Oskarżenie: w 1968 r. w śledztwie AM sypał. Rzeczywistość: to na niego donoszono i jego inkryminowano. On zaprzeczał wszystkiemu, mało mówił. Dezinformacja: AM jest zboczeńcem, który został przyłapany na „molestowaniu małych dziewczynek”, o czym SB powiadomiła ulotkami jego sąsiadów (s. 85). Korekta: Nic podobnego. Jednego razu, aby uciec ubekom, „wyszedłem ucharakteryzowany i w przebraniu kobiecym, w otoczeniu dwóch pań, wyjściem, które nie było używane” (s. 134).

Plotka: na studiach był zwolennikiem Che Guevary. Wyjaśnienie: uczył się o różnych sprawach, a w tym i anarchizmie i komunizmie. U Che Guevary zgłębiał taktykę walk partyzanckich jako narzędzia do wyzwolenia Polski. Przecież poznawanie rozmaitych propozycji intelektualnych jest standardowym podejściem myślącego człowieka, aby łatwiej było w praktyce życiowej. W podobny sposób z myślą Che Guevary zapoznał się Osama bin Laden. Na idei foquismo/foco (komórki rewolucyjne) wywiódł swój pomysł „bazy” (al Kaida). Czy islamista był komunistą? Brednie. To samo z Antonim: niepodległościowiec jako komunista to oksymoron..

To prawda jednak, że AM fascynował się Ameryką Łacińską, szczególnie Inkami. Zna nie tylko hiszpański, ale też i quechua. Chciał się z tego doktoryzować, ale komuna go do studiów doktoranckich nie dopuściła. Zresztą AM wrócił do inkaskiego tematu w obozie internowania w 1982 r. Pisał, dłubał. I znów nie dokończył, bo uciekł komunistom. Z tego wątku wywodzi się też jedno z największych kłamstw o AM. Sprzedał je z sukcesem post-PRL-owski dyplomata, z korzeniami w WSI, Zbigniewowi Romaszewskiemu: „Antoni Macierewicz studiował w Hawanie na ówczesnej komunistycznej akademii komunistycznej im. Che Guevary i otrzymał tam doktorat za pracę o Fidelu Castro” (s. 62). Tylko słowa Antoni Macierewicz są prawdziwe w tym cytacie.

I tak można ad infinitum. Sprawy drobne, upierdliwe, śmieszne, poważne i wielkie na temat tego polityka;  o ile pochodzą z tzw. mediów głównego ścieku, właściwie bez wyjątku można spodziewać się takich wydumanych rewelacji.

Postanowił skorygować ten szkalujący obraz Jerzy Kłosiński w autoryzowanej biografii „Macierewicz: Człowiek do zadań niemożliwych” (Kraków: Biały Kruk, 2019). Tak to nazywał bohatera tej pracy śp. Jan Olszewski. Przyznaję się bez bicia – red. JK był moim szefem w Tysolu. A AM znam chyba z 45 lat, bo gdy miałem z 10 lat, to mnie rodzice zaciągnęli do jakiegoś blokowiska jeszcze na spotkanie podziemnej „Gromady Włóczęgów”. Stąd zainteresowanie moje tą biografią.

Jerzy Kłosiński wcielił się w rolę Wielkiego Weryfikatora. Sprawę ma ułatwioną, chociaż robota brodzenia w szambie jest wyjątkowo nieprzyjemna. A mechanizm wygląda tak: na AM wylewa się wiadra pomyj, a JK to weryfikuje. Czyta, konfrontuje i sprawdza dokumenty, wspomnienia, artykuły oraz monografie. Pyta świadków, również samego zainteresowanego. W tym właśnie sensie JK ma łatwo. Trudno jest natomiast ze względu na dezinformacyjny fetor. Pochodzi on z kilku źródeł krajowych i zagranicznych: komuna, post-komuna, różowi, tzw. lewica laicka oraz wszyscy, którzy im wiarę dają, świadomie czy nieświadomie idąc na lep dezinformacji.

Nie ma się co dziwić. Większość – bez względu na ich poziom edukacji – nie jest w stanie samodzielnie przetrawić zalewu informacyjnego. To sią nazywa nowa „mgła wojny” (the fog of war), tutaj wojny informacyjnej. Niewiele się przez nią przebija. Nie wiadomo zwykle, co się dzieje. Większość polega więc na źródłach, którym ufa. A więc tym, do których jest przyzwyczajona; które ukształtowały ich idee, które potwierdzają ich odruchowe uprzedzenia bądź preferencje, oraz które mają zwykle największe natężenie i zasięg. Z tych powodów większość nie weryfikuje informacji pochodzących z zaufanych źródeł.

Jaki wynurza się obraz Antoniego Macierewicza z autoryzowanej biografii? Autoryzowany. Nasz bohater potrafi być upierdliwy tak jak jego dziadek, który żonie co rano wygłaszał tyrady. Jerzy Kłosiński określa jego postawę krótko jako „belferską” (s. 71). Sam protagonista twierdzi, że lubi być nauczycielem, bo jest to porywające wpływać na młodych. Jego współpracownicy mówią o nim „Wampir”, bo potrzebuje mało snu, pracuje po nocach oraz wysysa wszystkie soki z podwładnych. Od siebie oczekuje najwięcej, a od nich prawie tyle samo. Jest pracoholikiem (s. 258). Jerzy Kłosiński pisze: „ma 71 lat, zastanawiam się, skąd bierze tą energię, żarliwość i wiarę, które z niego wciąż biją” (s. 134). Faktycznie jest niepojęte, ile AM ma siły i jak intensywnie haruje. Czasami można fałszywie podejrzewać, że musi zatrudniać „sobowtóra” (którego zresztą pokazały mu służby – sprawa nie do śmiechu, s. 218).

AM lubi pracować z ludźmi młodymi, idealistami, co naturalnie dziś przynosi sexy szeptankę o homoseksualizmie, a przynajmniej homoerotyzmie. Ale pracę z młodymi jako metodę ma jeszcze od czasów harcerstwa. Bardzo niewielu jego przyjaciół, kolegów i znajomych przetrwało jednak test czasu. Od początku jest z nim jego sympatyczny bliźniak – Piotr Naimski. Taki tandem ying – yang. Wampir i Sympatyczniak. Poza tym garstka: (chronologicznie) Marcin Gugulski, Wojciech Falkowski, Mariusz Marasek czy Piotr Woyciechowski. Ale oni nie są najważniejszymi osobami w życiu AM, o nie.

Najważniejsze osoby to matka, siostra i żona. Rodzina się liczy, chociaż nasz bohater nie ma na nią wiele czasu. Rodzina służy więc jako system wsparcia: emocjonalnego, logistycznego. AM pochodzi z rodziny inteligenckiej, o korzeniach drobnoszlacheckich (choć nie dowiadujemy się jakiego herbu). Jego ojciec został albo zamordowany przez UB w celu zawłaszczenia funduszy podziemia (ku czemu składa się biograf JK), albo popełnił samobójstwo podczas aresztowania, aby ratować współpracowników. Syn odebrał solidne wychowanie w domu i u Ojców Salezjanów, wpojono mu wiarę, patriotyzm i dyscyplinę by służył: „Bogu, Ojczyźnie, Bliźnim” (s. 29). I od początku był niepokorny. I niespożyty.
Najważniejszą sprawą dla niego jest Polska. AM to typ inteligenta, który ukształtował się jeszcze podczas zaborów. Esencją jego życia jest służba RP. Jest nieprzekupny, twardy i fanatyczny dla sprawy wolności Ojczyzny. Jest świadomy, że jego praca jest kontynuacją walki wszystkich pokoleń polskich, które były przed nami. I jednocześnie – jak każdy dysydent – jest święcie przekonany o swojej racji. Dlatego kompromis przychodzi AM trudno w wielu wypadkach, nawet błahych, a jeśli chodzi o imponderabilia, jest on niemożliwy.

Od początku jest konsekwentny. Konsekwentnie kroczy po prawej stronie historii. Ściślej, jak twierdzi JK, „z jednej strony zdecydowanie i bezkompromisowość, z drugiej pogłębiona refleksja niepozbawiona osobistych akcentów” (s. 220). Ten pierwszy zestaw cech personalnych zwykle wygrywa.

Jeszcze w liceum AM okazał się hardym antykomunistą, wyleciał za to ze szkoły. Cudem przyjęto go do innej, gdzie dano mu skończyć maturę, cudem dostał się na studia i cudem na nie wrócił po aresztowaniu podczas studenckich wystąpień w marcu 1968 r. I nie uspokoił się: „więzienie wpłynęło radykalizująco na moje myślenie” (s. 50). Stopniowo coraz ostrzej zaczął stawać okoniem bananowej młodzieży partyjnej, tzw. lewicy laickiej. Usiłował – z mniejszym bądź większym skutkiem – konstruować dla nich alternatywę niepodległościową. W 1976 r. AM podkreślał: „Niepodległość jest podstawowym – sine qua non – warunkiem realizowania wszelkich wartości... Nie ma dziś wolności i demokracji poza niepodległością... Niepodległość ma jeden kształt. Wiele postaci ma niewola” (s. 88, 111). I dalej: „nie ma takiej Polski jak PRL, ... będzie niepodległość” (s. 119). W opozycji trwał zasadniczy spór: „czy ma być Polska postpeerelowska czy Polska jako kontynuacja II Rzeczypospolitej” (s. 202).

Alternatywa niepodległościowa wykluwała się z konspiracji harcerskiej – „Gromady Włóczęgów”, a potem w KOR, który założył głównie AM, a nie Adam Michnik, którego w Polsce nie było, ani Jacek Kuroń, który dopiero potem dołączył się do inicjatywy. Zamiast niepodległości miała być „finlandyzacja” Polski pod batutą eurokomunizmu. Podobnie rzecz miała się w Solidarności. AM chciał ogólnopolskiego związku zawodowego jako ruchu niepodległościowego, a jego adwersarze chcieli sowietów, czyli „rad robotniczych”. Aby go dezawuować, ochrzcili go „Prawdziwek”, co było w ich ustach inwektywą o „Prawdziwych Polakach”.

Nieważne, że w rzeczywistości AM był raczej w łagodnej opozycji do prawdziwych Prawdziwków, niesłusznie wywąchując u nich moczaryzm, gdy to były dzieci niedorżniętej endecji. Chociaż faktycznie coraz bardziej infiltrowane przez UB. Wyolbrzymiając to, lewacy starali się patriotyzm zredukować do moczaryzmu. I cały czas „starano się ośmieszyć tradycję patriotyczną i jej obyczajowość” (s. 105). Syczano na Kościół, chociaż jeszcze nie tak otwarcie, szczególnie po wyborze Karola Wojtyły na tron Piotrowy, co AM uznał za wydarzenie, które – szczególnie po pierwszej pielgrzymce do Ojczyzny – „miało wpływ zupełnie zasadniczy na... koncepcję obudzenia ducha narodowego” (s. 118). Jednym słowem, bohater biografii nie dawał lewicy laickiej narzucać dyskursu.

Podobnie AM kontestował Okrągły Stół. „Z powodu Okrągłego Stołu nie został rozbity do końca system sowiecki, bo nie umożliwiono powstania takich sił społecznych, które by go zastąpiły. Wręcz odwrotnie, została przeprowadzona operacja tworzenia klasy średniej w oparciu o aparat partyjno-esbecki” (s. 203). Potem chciał dekomunizacji i deagenturalizacji oraz restytucji mienia, aby odtworzyć tradycyjne elity. Rozbijając układ mafijny, pokazywał, że postubekom chodzi o „kasę ,a nie o bezpieczeństwo” kraju (s. 256). A ci dopiero powoli zrozumieli, że „tacy ludzie jak Macierewicz należą do całkiem innego świata” (s. 256). Nawet dość szybko zrozumiał nasz bohater neobolszewickie niebezpieczeństwa płynące z Unii Europejskiej i ideologii LGBT.

Jest naturalnie wiele rzeczy, z którymi można i nie trzeba się zgodzić w autoryzowanej biografii. Na przykład, jaką „walkę po zwycięstwo” miał na myśli AM w marcu 1981 r.? Tak, ludzie byli nabuzowani i zmobilizowani, ale nie ma mowy, że wtedy Kreml by odpuścił, gdybyśmy popędzili tubylczą komunę (s. 145). Opisując kryzys 1992 r., JK koncentruje się na ostrzale z zewnątrz. Nie dostrzegł straconych szans wewnątrz. Na przykład, jako szef MSW AM nie wpuścił natychmiast niezależnych historyków do ubeckich archiwów. A potem je znów zamrożono na niemal 10 lat. Dalej, w raporcie o WSI – ponieważ miano zamiar go odtajnić – nie powinno się ujawniać, kto pomaga Polsce w USA. I tak o naszej uczelni mówi się otwarcie, że to Ambasada RP. A to przeszkadza pomagać skuteczniej.

Nie można AM odmówić wizji choćby transatlantyckiej, a co za tym idzie pronatowskiej. Jednak tak jak wielu polityków cierpi na bieżączkę, a wielki obraz odzyskuje, jak traci władzę bądź jest chory (choćby na tajemniczą żółtaczkę). Ma wtedy więcej czasu, aby czytać i myśleć. Nabiera dystansu do rzeczywistości i samego siebie. Jednak co by nie gadać o wykonaniu tego manewru (a można i trzeba krytykować), to właśnie głównie dzięki AM nie zamieciono tragedii smoleńskiej pod dywan. To on potrafił pierwszy upublicznić agenturę oraz rozwalić macki GRU w Wojsku Polskim. Wbrew wszystkim wrogom. Wbrew potokowi dezinformacji. Moi przyjaciele z uczelni dziwią się, że takiego człowieka jeszcze nie zabito. Autentycznie. Ale on chyba się tym nie martwi za bardzo. Służy.

Stąd postulat: mam nadzieję, że ostatnią szarżą AM będzie opcja zero dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdy nasz dekomunizator zostanie jego szefem. I wymiecie wszystko, co czerwone i różowe. Pilnie. A potem można znaleźć kogoś bez ognia w brzuchu, który dalej normalnie poprowadzi interes.
Byłaby to wspaniała konkluzja do drugiego wydania biografii autoryzowanej solidnego autorstwa Jerzego Kłosińskiego. Ale wtedy musi być indeks, bo inaczej Białemu Krukowi powyrywam pióra z ogona. Tym razem wstrzymam się, bowiem wydawca włożył w tekst fajne karykatury mistrzyni Ewy Barańskiej-Jamrozik. Drugim razem jednak nie odpuszczę. Będę wampirem jak Antoni.
 
 
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 6 marca 2020
Intel z DC


 

POLECANE
Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym z ostatniej chwili
Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym

W serbskim parlamencie doszło do dramatycznych scen. Posłowie opozycji rzucili granaty hukowe i gaz łzawiący w proteście przeciwko rządom Aleksandara Vučića. W wyniku zamieszek posłanka Jasmina Obradović doznała udaru i walczy o życie.

Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną z ostatniej chwili
Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną

Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” opisał serię incydentów na granicy z Polską, które wg redakcji „komplikują niemiecką politykę migracyjną”. Główna krytyka kierowana jest w stronę polskiego Ruchu Obrony Granic (ROG), który utrudnia niemieckim służbom odsyłanie nielegalnych migrantów do Polski.

Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było tylko u nas
Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było

Wes Anderson powraca na ekrany z filmem, który równie łatwo rozpoznać, co sobie odpuścić albo się zakochać. "Układ fenicki", pokazany premierowo podczas 78. Festiwalu Filmowego w Cannes, na polskie ekrany trafił 6 czerwca.

Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu z ostatniej chwili
Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu

Premier przedłużył drugi stopień alarmowy BRAVO i BRAVO-CRP na terenie całej Polski do 31 sierpnia 2025. Wyjaśniamy, co to oznacza i dlaczego władze proszą obywateli o czujność.

Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona z ostatniej chwili
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona

Drony Sił Systemów Bezzałogowych ukraińskich wojsk zaatakowały w Rosji fabrykę radarów, wykorzystywanych w dronach i rakietach, które ostrzeliwują Ukrainę – powiadomił w sobotę Sztab Generalny w Kijowie.

Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą tylko u nas
Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą

Ciągle się zastanawiam skąd bierze się głębokie przekonanie niektórych środowisk o ich wyższości, lepszym wykształceniu, europejskości nad „prostakami” z prawicy, którzy nic nie kumają z otaczającej ich rzeczywistości tkwiąc mentalnie w Średniowieczu (nie będę, jaśnie oświeconym, wyjaśniał co wniosły w legacie do naszego dzisiejszego życia wykpiwane wieki średnie bo zajęłoby to zbyt wiele czasu a oni i tak by tego nie pojęli – przy okazji tylko i na końcu przypomnijmy, że między innymi ich guru Bronisław Geremek był mediewistą, zajmującym się, o zgrozo, prostytucją…) i nie wychodząc od miejscowego proboszcza (alternatywnie ”z kruchty”).

Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins z ostatniej chwili
Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins

Iga Świątek awansowała do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym tenisistka pewnie pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:2, 6:3. Jej kolejną rywalką w Londynie będzie Dunka Clara Tauson.

Komu służycie?. Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji z ostatniej chwili
"Komu służycie?". Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji

Robert Bąkiewicz ostro skrytykował decyzję policji o wprowadzeniu zakazu lotów dronów przy granicy z Niemcami. Jak twierdzi, ograniczenia uderzają w działania obywatelskie mające na celu kontrolę migracji; zakaz ogłoszono dwa dni po tym, jak Ruch Obrony Granic zakupił własne drony do patrolowania pasa przygranicznego.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

W sobotę uruchomiono wakacyjną, bezpłatną linię autobusową z Kielc na Święty Krzyż. Kursy realizowane będą w każdą sobotę i niedzielę do 28 września. Pasażerom towarzyszyć będzie przewodnik, który opowie o atrakcjach turystycznych regionu i zaprezentuje najciekawsze miejsca na Łysej Górze.

Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje z ostatniej chwili
Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje

Służby zakończyły działania na terenie terminala promowego na półwyspie Westerplatte w Gdańsku, gdzie w południe doszło do uszkodzenia gazociągu z gazem ziemnym. Nikomu nic się nie stało.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Odtrutka na „Rufmord” AM

Rufmord (zniesławienie) to character assasination ( zabijanie postaci), czyli zniszczenie moralne człowieka poprzez szerzenie dezinformacji. W Polsce dotyczy to szczególnie Antoniego Macierewicza, bodaj najbardziej znienawidzonego polityka prawicy. Chodzi o stworzony około 1978 r. przez lewackiego przeciwnika „mój obraz mściciela, destruktora i nie wiem czego jeszcze”, jak wspomina AM (s. 120). Gdyby nie jej charcząca nienawiść, dezinformacja – sącząca się i okresowo wybuchająca wulkanicznie – na temat prawicowego polityka brzmiałaby jak żydowskie szmoncesy albo audycje Radia Jerewań.
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Odtrutka na „Rufmord” AM
/ mon.gov.pl fot. mjr Robert Siemaszko(CO MON)
Oto kilka przykładów. Potwarz: Rodzina Macierewiczów swój dom w Warszawie za szmalcowniczy bezcen przejęła od rodziny żydowskiej w czasie II wojny. Fakt: Dziadek Macierewicza, Adam, kupił dom w 1938 r. W 1945 r. skonfiskowali go komuniści i do dziś nie oddali. Pomówienie: Antoni ochrzcił się dopiero w obozie internowania w 1982 r. Prawda: ochrzczono go w Warszawie, tuż po urodzeniu w 1948 r., a w 1982 r. chrzest otrzymała jego córka. Oskarżenie: w 1968 r. w śledztwie AM sypał. Rzeczywistość: to na niego donoszono i jego inkryminowano. On zaprzeczał wszystkiemu, mało mówił. Dezinformacja: AM jest zboczeńcem, który został przyłapany na „molestowaniu małych dziewczynek”, o czym SB powiadomiła ulotkami jego sąsiadów (s. 85). Korekta: Nic podobnego. Jednego razu, aby uciec ubekom, „wyszedłem ucharakteryzowany i w przebraniu kobiecym, w otoczeniu dwóch pań, wyjściem, które nie było używane” (s. 134).

Plotka: na studiach był zwolennikiem Che Guevary. Wyjaśnienie: uczył się o różnych sprawach, a w tym i anarchizmie i komunizmie. U Che Guevary zgłębiał taktykę walk partyzanckich jako narzędzia do wyzwolenia Polski. Przecież poznawanie rozmaitych propozycji intelektualnych jest standardowym podejściem myślącego człowieka, aby łatwiej było w praktyce życiowej. W podobny sposób z myślą Che Guevary zapoznał się Osama bin Laden. Na idei foquismo/foco (komórki rewolucyjne) wywiódł swój pomysł „bazy” (al Kaida). Czy islamista był komunistą? Brednie. To samo z Antonim: niepodległościowiec jako komunista to oksymoron..

To prawda jednak, że AM fascynował się Ameryką Łacińską, szczególnie Inkami. Zna nie tylko hiszpański, ale też i quechua. Chciał się z tego doktoryzować, ale komuna go do studiów doktoranckich nie dopuściła. Zresztą AM wrócił do inkaskiego tematu w obozie internowania w 1982 r. Pisał, dłubał. I znów nie dokończył, bo uciekł komunistom. Z tego wątku wywodzi się też jedno z największych kłamstw o AM. Sprzedał je z sukcesem post-PRL-owski dyplomata, z korzeniami w WSI, Zbigniewowi Romaszewskiemu: „Antoni Macierewicz studiował w Hawanie na ówczesnej komunistycznej akademii komunistycznej im. Che Guevary i otrzymał tam doktorat za pracę o Fidelu Castro” (s. 62). Tylko słowa Antoni Macierewicz są prawdziwe w tym cytacie.

I tak można ad infinitum. Sprawy drobne, upierdliwe, śmieszne, poważne i wielkie na temat tego polityka;  o ile pochodzą z tzw. mediów głównego ścieku, właściwie bez wyjątku można spodziewać się takich wydumanych rewelacji.

Postanowił skorygować ten szkalujący obraz Jerzy Kłosiński w autoryzowanej biografii „Macierewicz: Człowiek do zadań niemożliwych” (Kraków: Biały Kruk, 2019). Tak to nazywał bohatera tej pracy śp. Jan Olszewski. Przyznaję się bez bicia – red. JK był moim szefem w Tysolu. A AM znam chyba z 45 lat, bo gdy miałem z 10 lat, to mnie rodzice zaciągnęli do jakiegoś blokowiska jeszcze na spotkanie podziemnej „Gromady Włóczęgów”. Stąd zainteresowanie moje tą biografią.

Jerzy Kłosiński wcielił się w rolę Wielkiego Weryfikatora. Sprawę ma ułatwioną, chociaż robota brodzenia w szambie jest wyjątkowo nieprzyjemna. A mechanizm wygląda tak: na AM wylewa się wiadra pomyj, a JK to weryfikuje. Czyta, konfrontuje i sprawdza dokumenty, wspomnienia, artykuły oraz monografie. Pyta świadków, również samego zainteresowanego. W tym właśnie sensie JK ma łatwo. Trudno jest natomiast ze względu na dezinformacyjny fetor. Pochodzi on z kilku źródeł krajowych i zagranicznych: komuna, post-komuna, różowi, tzw. lewica laicka oraz wszyscy, którzy im wiarę dają, świadomie czy nieświadomie idąc na lep dezinformacji.

Nie ma się co dziwić. Większość – bez względu na ich poziom edukacji – nie jest w stanie samodzielnie przetrawić zalewu informacyjnego. To sią nazywa nowa „mgła wojny” (the fog of war), tutaj wojny informacyjnej. Niewiele się przez nią przebija. Nie wiadomo zwykle, co się dzieje. Większość polega więc na źródłach, którym ufa. A więc tym, do których jest przyzwyczajona; które ukształtowały ich idee, które potwierdzają ich odruchowe uprzedzenia bądź preferencje, oraz które mają zwykle największe natężenie i zasięg. Z tych powodów większość nie weryfikuje informacji pochodzących z zaufanych źródeł.

Jaki wynurza się obraz Antoniego Macierewicza z autoryzowanej biografii? Autoryzowany. Nasz bohater potrafi być upierdliwy tak jak jego dziadek, który żonie co rano wygłaszał tyrady. Jerzy Kłosiński określa jego postawę krótko jako „belferską” (s. 71). Sam protagonista twierdzi, że lubi być nauczycielem, bo jest to porywające wpływać na młodych. Jego współpracownicy mówią o nim „Wampir”, bo potrzebuje mało snu, pracuje po nocach oraz wysysa wszystkie soki z podwładnych. Od siebie oczekuje najwięcej, a od nich prawie tyle samo. Jest pracoholikiem (s. 258). Jerzy Kłosiński pisze: „ma 71 lat, zastanawiam się, skąd bierze tą energię, żarliwość i wiarę, które z niego wciąż biją” (s. 134). Faktycznie jest niepojęte, ile AM ma siły i jak intensywnie haruje. Czasami można fałszywie podejrzewać, że musi zatrudniać „sobowtóra” (którego zresztą pokazały mu służby – sprawa nie do śmiechu, s. 218).

AM lubi pracować z ludźmi młodymi, idealistami, co naturalnie dziś przynosi sexy szeptankę o homoseksualizmie, a przynajmniej homoerotyzmie. Ale pracę z młodymi jako metodę ma jeszcze od czasów harcerstwa. Bardzo niewielu jego przyjaciół, kolegów i znajomych przetrwało jednak test czasu. Od początku jest z nim jego sympatyczny bliźniak – Piotr Naimski. Taki tandem ying – yang. Wampir i Sympatyczniak. Poza tym garstka: (chronologicznie) Marcin Gugulski, Wojciech Falkowski, Mariusz Marasek czy Piotr Woyciechowski. Ale oni nie są najważniejszymi osobami w życiu AM, o nie.

Najważniejsze osoby to matka, siostra i żona. Rodzina się liczy, chociaż nasz bohater nie ma na nią wiele czasu. Rodzina służy więc jako system wsparcia: emocjonalnego, logistycznego. AM pochodzi z rodziny inteligenckiej, o korzeniach drobnoszlacheckich (choć nie dowiadujemy się jakiego herbu). Jego ojciec został albo zamordowany przez UB w celu zawłaszczenia funduszy podziemia (ku czemu składa się biograf JK), albo popełnił samobójstwo podczas aresztowania, aby ratować współpracowników. Syn odebrał solidne wychowanie w domu i u Ojców Salezjanów, wpojono mu wiarę, patriotyzm i dyscyplinę by służył: „Bogu, Ojczyźnie, Bliźnim” (s. 29). I od początku był niepokorny. I niespożyty.
Najważniejszą sprawą dla niego jest Polska. AM to typ inteligenta, który ukształtował się jeszcze podczas zaborów. Esencją jego życia jest służba RP. Jest nieprzekupny, twardy i fanatyczny dla sprawy wolności Ojczyzny. Jest świadomy, że jego praca jest kontynuacją walki wszystkich pokoleń polskich, które były przed nami. I jednocześnie – jak każdy dysydent – jest święcie przekonany o swojej racji. Dlatego kompromis przychodzi AM trudno w wielu wypadkach, nawet błahych, a jeśli chodzi o imponderabilia, jest on niemożliwy.

Od początku jest konsekwentny. Konsekwentnie kroczy po prawej stronie historii. Ściślej, jak twierdzi JK, „z jednej strony zdecydowanie i bezkompromisowość, z drugiej pogłębiona refleksja niepozbawiona osobistych akcentów” (s. 220). Ten pierwszy zestaw cech personalnych zwykle wygrywa.

Jeszcze w liceum AM okazał się hardym antykomunistą, wyleciał za to ze szkoły. Cudem przyjęto go do innej, gdzie dano mu skończyć maturę, cudem dostał się na studia i cudem na nie wrócił po aresztowaniu podczas studenckich wystąpień w marcu 1968 r. I nie uspokoił się: „więzienie wpłynęło radykalizująco na moje myślenie” (s. 50). Stopniowo coraz ostrzej zaczął stawać okoniem bananowej młodzieży partyjnej, tzw. lewicy laickiej. Usiłował – z mniejszym bądź większym skutkiem – konstruować dla nich alternatywę niepodległościową. W 1976 r. AM podkreślał: „Niepodległość jest podstawowym – sine qua non – warunkiem realizowania wszelkich wartości... Nie ma dziś wolności i demokracji poza niepodległością... Niepodległość ma jeden kształt. Wiele postaci ma niewola” (s. 88, 111). I dalej: „nie ma takiej Polski jak PRL, ... będzie niepodległość” (s. 119). W opozycji trwał zasadniczy spór: „czy ma być Polska postpeerelowska czy Polska jako kontynuacja II Rzeczypospolitej” (s. 202).

Alternatywa niepodległościowa wykluwała się z konspiracji harcerskiej – „Gromady Włóczęgów”, a potem w KOR, który założył głównie AM, a nie Adam Michnik, którego w Polsce nie było, ani Jacek Kuroń, który dopiero potem dołączył się do inicjatywy. Zamiast niepodległości miała być „finlandyzacja” Polski pod batutą eurokomunizmu. Podobnie rzecz miała się w Solidarności. AM chciał ogólnopolskiego związku zawodowego jako ruchu niepodległościowego, a jego adwersarze chcieli sowietów, czyli „rad robotniczych”. Aby go dezawuować, ochrzcili go „Prawdziwek”, co było w ich ustach inwektywą o „Prawdziwych Polakach”.

Nieważne, że w rzeczywistości AM był raczej w łagodnej opozycji do prawdziwych Prawdziwków, niesłusznie wywąchując u nich moczaryzm, gdy to były dzieci niedorżniętej endecji. Chociaż faktycznie coraz bardziej infiltrowane przez UB. Wyolbrzymiając to, lewacy starali się patriotyzm zredukować do moczaryzmu. I cały czas „starano się ośmieszyć tradycję patriotyczną i jej obyczajowość” (s. 105). Syczano na Kościół, chociaż jeszcze nie tak otwarcie, szczególnie po wyborze Karola Wojtyły na tron Piotrowy, co AM uznał za wydarzenie, które – szczególnie po pierwszej pielgrzymce do Ojczyzny – „miało wpływ zupełnie zasadniczy na... koncepcję obudzenia ducha narodowego” (s. 118). Jednym słowem, bohater biografii nie dawał lewicy laickiej narzucać dyskursu.

Podobnie AM kontestował Okrągły Stół. „Z powodu Okrągłego Stołu nie został rozbity do końca system sowiecki, bo nie umożliwiono powstania takich sił społecznych, które by go zastąpiły. Wręcz odwrotnie, została przeprowadzona operacja tworzenia klasy średniej w oparciu o aparat partyjno-esbecki” (s. 203). Potem chciał dekomunizacji i deagenturalizacji oraz restytucji mienia, aby odtworzyć tradycyjne elity. Rozbijając układ mafijny, pokazywał, że postubekom chodzi o „kasę ,a nie o bezpieczeństwo” kraju (s. 256). A ci dopiero powoli zrozumieli, że „tacy ludzie jak Macierewicz należą do całkiem innego świata” (s. 256). Nawet dość szybko zrozumiał nasz bohater neobolszewickie niebezpieczeństwa płynące z Unii Europejskiej i ideologii LGBT.

Jest naturalnie wiele rzeczy, z którymi można i nie trzeba się zgodzić w autoryzowanej biografii. Na przykład, jaką „walkę po zwycięstwo” miał na myśli AM w marcu 1981 r.? Tak, ludzie byli nabuzowani i zmobilizowani, ale nie ma mowy, że wtedy Kreml by odpuścił, gdybyśmy popędzili tubylczą komunę (s. 145). Opisując kryzys 1992 r., JK koncentruje się na ostrzale z zewnątrz. Nie dostrzegł straconych szans wewnątrz. Na przykład, jako szef MSW AM nie wpuścił natychmiast niezależnych historyków do ubeckich archiwów. A potem je znów zamrożono na niemal 10 lat. Dalej, w raporcie o WSI – ponieważ miano zamiar go odtajnić – nie powinno się ujawniać, kto pomaga Polsce w USA. I tak o naszej uczelni mówi się otwarcie, że to Ambasada RP. A to przeszkadza pomagać skuteczniej.

Nie można AM odmówić wizji choćby transatlantyckiej, a co za tym idzie pronatowskiej. Jednak tak jak wielu polityków cierpi na bieżączkę, a wielki obraz odzyskuje, jak traci władzę bądź jest chory (choćby na tajemniczą żółtaczkę). Ma wtedy więcej czasu, aby czytać i myśleć. Nabiera dystansu do rzeczywistości i samego siebie. Jednak co by nie gadać o wykonaniu tego manewru (a można i trzeba krytykować), to właśnie głównie dzięki AM nie zamieciono tragedii smoleńskiej pod dywan. To on potrafił pierwszy upublicznić agenturę oraz rozwalić macki GRU w Wojsku Polskim. Wbrew wszystkim wrogom. Wbrew potokowi dezinformacji. Moi przyjaciele z uczelni dziwią się, że takiego człowieka jeszcze nie zabito. Autentycznie. Ale on chyba się tym nie martwi za bardzo. Służy.

Stąd postulat: mam nadzieję, że ostatnią szarżą AM będzie opcja zero dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdy nasz dekomunizator zostanie jego szefem. I wymiecie wszystko, co czerwone i różowe. Pilnie. A potem można znaleźć kogoś bez ognia w brzuchu, który dalej normalnie poprowadzi interes.
Byłaby to wspaniała konkluzja do drugiego wydania biografii autoryzowanej solidnego autorstwa Jerzego Kłosińskiego. Ale wtedy musi być indeks, bo inaczej Białemu Krukowi powyrywam pióra z ogona. Tym razem wstrzymam się, bowiem wydawca włożył w tekst fajne karykatury mistrzyni Ewy Barańskiej-Jamrozik. Drugim razem jednak nie odpuszczę. Będę wampirem jak Antoni.
 
 
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 6 marca 2020
Intel z DC



 

Polecane
Emerytury
Stażowe