Dariusz Łaszyca: Kura z odciętą głową potrafi biegać

pixabay.com
Kilka lat temu byłem na wakacjach. Wędrowałem w celach turystycznych po mazurskich wsiach. Pewnego dnia w poszukiwaniu świeżej wody zajrzałem na pewne podwórko. Na pieńku przed mocno przechyloną chałupą, siedziała starsza kobieta w chuście na głowie. W jednej ręce trzymała ostry tasak, a w drugiej pod pachą, mocno szarpiącą się i wrzeszczącą kurę. Akcja była szybka, polała się krew. Kura została pozbawiona głowy. Starsza kobieta w zakrwawionym fartuchu, położyła kurę na trawie, a ta niespodziewanie ruszyła z impetem przed siebie. Z jej szyi kapała krew. Oczywiście już nie gdakała, bo nie mogła. Widok był straszny. Wzrok zdziwionej kobiety spotkał się z moim. Zapanowało kilka chwil kompletnej ciszy. Kura bez głowy, chwiejnym krokiem podbiegła do mnie i zrobiła mi kupę na buta. Z obrzydzeniem cofnąłem stopę. Kura mocno zmieniła kierunek i po kilku chwilach wbiegła do budy psa. Ratunku! Krzyknęła wieśniaczka, ale było już za późno. Po chwili z budy wyszedł olbrzymi kundel. Łańcuch wyraźnie przeszkadzał mu w poruszaniu się.
W pysku trzymał martwą kurę. Drób był już nieruchawy, a pies wyraźnie zadowolony machał ogonem. Konsumpcja nie trwała długo.
Po chwili z kury zastały tylko pióra. Ani ja ani kobieta, zabójczyni drobiu, nie byliśmy w stanie przerwać mu tej łapczywej konsumpcji. Rosołu tego dnia nie było. Dostałem ze studni świeżą wodę. Zostawiłem płaczącą kobietę samą na podwórku i ruszyłem w dalszą drogę.
Czy koalicjant "Polska Razem" zrozumiał aluzję? Czy dostarczy ona Jarosławowi Gowinowi inspiracji polemicznych, by potrafił zmienić swoje psychodeliczne doświadczenia na realne, wspólne działania?
Dariusz Łaszyca