[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Rewolucja i rewolucjoniści - analogia chrześcijańska Cz. I
![[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Rewolucja i rewolucjoniści - analogia chrześcijańska Cz. I](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/50503.jpg)
Pierwszą legendarną istotą, której proces samodeifikacji udał się, była Egipcjanka Isis, która ze śmiertelniczki stała się boginią dzięki wiedzy tajemnej i zwinności intelektualnej. Podczas gdy Isis chciała się „tylko” dołączyć do bogów, tytan Prometeusz starał się prerogatywy boskie przekazać śmiertelnikom. Stąd zbuntował się, skradł Zeusowi ogień i oddał ludziom, za co został okrutnie pokarany przez Gromowładcę.
W zachodniej tradycji jednak pamiętamy o Adamie i Ewie, którzy chcieli się stać jak Pan Bóg, próbując posiąść wszelką wiedzę. Kolejnym przykładem próby rywalizacji z Bogiem, a jednocześnie przeprowadzenia buntu był Lucyper, który stał się Lucyferem i strącono go do Piekła. Jest on pierwszym rewolucjonistą. Potem znany jest przypadek wieży Babel. Nie tylko ludzie tamtejsi chcieli być jak Bóg i dosięgnąć niebios, ale jeszcze zjednoczyli się w tym celu, skupiając się w jednym miejscu wbrew wyraźnemu nakazowi boskiemu, aby zasiedlić całą ziemię. Dlatego zostali pokarani. Pan pomieszał im języki i zwalił budowlę. Tak nie tylko skończyła się próba samodeifikacji kolektywnej, ale również i zniszczono po raz drugi rewolucję.
Co miała taka rewolucja przynieść? Otóż miała ona odtworzyć na ziemi warunki, które mają istnieć w raju, które można doświadczyć po śmierci. Ale niektórym nie chciało się czekać i uwierzyli, że mogą osiągnąć ten cel jeszcze za życia. Stąd przeprowadzali rewolucje. Czasami rewolucja się udawała, przynajmniej częściowo i początkowo.
Pierwszym, o którym mamy konkretne dane, że starał się przeprowadzić rewolucję odgórną, niszcząc wszystko, co stare, a budując w to miejsce nowy system, był egipski faraon Amenhotep IV vel Akenaten (1353-1336 przed Chrystusem). Aby rewolucja powiodła się, potrzebna była apokalipsa, czyli „nowy początek” bądź – po grecku – „odkrycie”, „rewelacja” (apokalipsis). W tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej czytamy o tym w proroczej księdze Daniela. Chrześcijanie mają swoją wyłączną interpretację w Apokalipsie według św. Jana. Oba dzieła traktują o gwałtownym wybuchu, o nadejściu milenium pod wodzą mesjasza, gdy zapanują rządy wybrańców w raju na ziemi.
Jak podkreśla Norman Cohn, w historii żydowskiej tradycję apokaliptyczną przejęła szczególnie ekstremalna sekta zelotów. Przyjdzie apokalipsa i objawi się mesjasz. Wyrżnie się elitę rzymską, wyzwoli się tym sposobem lud żydowski i wszyscy znajdą się w egalitarnym raju na ziemi pod wodzą zelotów. Powstanie Nowa Jerozolima. Izrael będzie zbawiony. Ten schemat powielano wielokrotnie w fantazjach fanatyków chrześcijańskich. Jest ich długi korowód, począwszy od średniowiecza.
Odrzucili oni św. Augustyna (354-43) i jego podział na „miasto Boga” i „miasto człowieka” z jasną implikacją, że raj na ziemi jest niemożliwy. Preferowali selektywnie interpretowane sentymenty rewolucyjne, egalitarne i przeciwne własności prywatnej zawarte w Utopii św. Tomasza Morusa (1478-1535). Naturalnie fantazje te objawiały się na długo przed publikacją tego traktatu. Joachim de Floris (1145-1202) w Italii stworzył alternatywny system symboli – ujętych w formie triady – interpretujących rzeczywistość, tym sposobem podważając pewniki chrześcijańskie. William Ockham (1270-1347) w Anglii wprowadził nominalizm jako przedsionek moralnego relatywizmu, aby podkopać absolutyzm chrystianizmu. John Wycliffe (1320-1384) także w Anglii, Jan Hus (1369-1415) w Czechach, Thomas Müntzer (1485-1525) w Niemczech, Jan van Leyden (1509-1536) tamże oraz John Knox (1514-1572) w Szkocji w rozmaitej formie łyknęli apokaliptyczny bakcyl gnozy, ziejąc w różnym stopniu nienawistnym ogniem rewolucji, głównie intelektualnie, chociaż van Leyden był również bezwzględnym praktykiem. Jako samonamaszczeni trybunowie ludu występowali przeciw własności prywatnej, głosili egalitaryzm i obiecywali raj na ziemi wraz z wyczekiwanym nadejściem mesjasza. A jednocześnie żelazną ręką sprawowali rządy wybrańców i pędzili swoje owieczki fanatycznie na apokaliptyczną ofiarę, co opisywał choćby Erik von Kuehnelt-Leddihn czy Luciano Pellicani. Jednym słowem nihil novi sub sole.
Mimo, że tzw. Oświecenie spowodowało w dużym stopniu porzucenie przez rewolucjonistów religii chrześcijańskiej na rzecz religii „rozumu”, materializmu czy nihilizmu, jednak odruchy apokaliptyczne oraz inspiracje gnostyczne pozostawały. Naturalnie wyrażane w spaczonej formie chrystianizmu. Odnotowujemy to w twórczości choćby Davida Hume’a (1711-1776), który być może uznawał możliwość istnienia jakiejś istoty „boskiej”, ale nie mieszającej się do spraw ludzkich, przez Jeana Jacques’a Rousseau (1712-1778), który Stwórcę widział jako Ostatecznego Egzekutora volonté generale, przez Karola Marksa (1818-1883), który szatańskimi wersetami Bogu starał się urągać, oraz Friedricha Nietzschego (1844-1900), który niesławnie ogłosił „śmierć” Pana, aż po post-nowoczesnych epigonów gnostycyzmu spędzających gros swego czasu na zaprzeczaniu istnienia Stworzyciela. Tym samym wszyscy oni myślą i czynem udowadniają, jak ważny pozostaje chrystianizm – w sensie pozytywnym czy negatywnym – jako punkt odniesienia utopizmu i rewolucji.
W taki sposób pisał o tym włoski marksista Antonio Labriola (1843-1904):
„My socjaliści wracamy do chrześcijańskiej idei społeczeństwa jako instytucji biednych; nie opatrzność w przyszłym świecie, ale opatrzność w tym świecie. My socjaliści mamy świętą odwagę obwołać się bardziej chrześcijańscy niż księża, rzeczywiście jedynymi chrześcijanami w tym wieku. Jesteśmy prawdziwymi apostołami Jezusa z Nazaretu; Jezusa, który ogłosił Królestwo Boże, które nadejdzie w pokoju i miłości i stanie się dzięki oraz z powodu naszych sentymentów”.
Nie tutaj miejsce, aby szczegółowo omówić psychopatów rewolucyjnych o chrześcijańskich korzeniach, ale wypada przynajmniej zasygnalizować, jak bardzo byli podobni do rozmaitych innych rewolucjonistów, a więc i tych wywodzących się z żydowskiego społeczeństwa. Skupimy się tutaj na rewolucjonistach rosyjskich z przełomu XIX i XX w. Oni bowiem byli pionierami wielu form gwałtownego sprzeciwu społecznego, a w tym i terroryzmu, co służy za wzorzec dla innych na całym świecie od niemal 150 lat. W drugiej połowie XIX w. i potem w Rosji rewolucjoniści o korzeniach chrześcijańskich – szczególnie wywodzący się ze szlachty, ale również prawosławnego kleru – odwoływali się, często świadomie, do swej wiary, aby odkupić winy przodków w stosunku do ludu i ustanowić sprawiedliwość powszechną w życiu doczesnym. Ich interpretacja socjalizmu pomieszała się z chrystianizmem: utopia, rewolucja, Armagedon.
Czołowy socjalista-rewolucjonista (SR) Borys Sawinkow był zafascynowany Apokalipsą św. Jana. Passsus (6:8) z tego źródła posłużył mu jako motto do jego słynnej, autobiograficznej książki: „I ujrzałem: oto koń trupio blady, a imię siedzącego na nim Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła. I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta”. Sawinkow starał się realizować takie przesłania w swoim życiu. Jego towarzysze też. Na przykład eserowiec Igor Sazonov, zabójca ministra spraw wewnętrznych Viaczeslava von Plehvego, widział w sobie i swych współtowarzyszach naśladowcę Jezusa. Upierał się, że socjaliści to chrześcijanie. „Chcą, aby królestwo Chrystusa zstąpiło na ziemię... Gdy mój nauczyciel powiedział mi, żebym wziął krzyż i za nim szedł... to przecież nie mogłem porzucić swego krzyża”.
Piękna córka oficerska i idealna ekstremistka Maria Benevskaia zawsze była rozmodlona i podpierająca się Biblią zarówno w rewolucyjnej teorii, jak i terrorystycznym czynie. Podczas produkcji bomb przeznaczonych na zamach na generalnego gubernatora Moskwy przypadkowo doszło do eksplozji. Straciła w niej lewą rękę i część prawej dłoni. Wpadła, zesłano ją na Sybir. Nigdy nie porzuciła jednak swej głębokiej chrześcijańskiej (wypaczonej) wiary. Według jednego z jej współtowarzyszy: „Bardzo długo nie mogłem zrozumieć, jak Marusia mogła zwrócić się ku terrorowi. Bo przecież w jej duszy nie istniało uczucie nienawiści dla nikogo; żyła tylko miłością dla ludu. Ponadto była bardzo religijna. W końcu zrozumiałem, że została terrorystką, nie aby zabijać, ale aby poświęcić siebie samą”. Zaiste wzruszające, szczególnie dla ofiar terroru. Eserowiec Iwan P. Kalyaev (Kaljaiev) – syn carskiego policmajstra z Warszawy i polskiej matki – w przerwach między mordowaniem tzw. wrogów ludu, a wśród nich i Wielkiego Księcia Sergieja Aleksandrowicza Romanowa, pisał poezję ku chwale Pana Boga. Był przekonany o chrześcijańskiej inspiracji swych czynów.
Jekaterina Bereszkovskaja uznała za swą idolkę św. Barbarę Męczenniczkę, która odmówiła wyjścia za mąż i za to została zabita przez własnego ojca. Bereszkovskaja, wcielając się w męczenniczkę, porzuciła swojego męża i malutkie dziecko dla rewolucji. Została terrorystką. Stale usprawiedliwiała swe mordercze wybory w formie religijnej. Z prawosławnych sekt, takich jak choćby „chłysty” – wielbiących „oblubienic Chrystusa,” gdzie wiodący sekciarz obwoływał siebie mesjaszem – wysnuła teorię o „oblubienicach rewolucji”, gdzie rewolucja pełniła funkcję mesjasza. Stała się jedną z „oblubienic rewolucji.” I głosiła płomieniste kazania apokaliptyczne:
„Słuchajcie, Bracia! Bierzcie broń w swe dłonie i idźcie za tymi, co was do bitwy wzywają. Idźcie i będziecie zbawieni. Grzeszni powstaną przeciw wam i zgromadzą swoje siły, ale nie lękajcie się: was jest wielu, setki razy tylu, ilu ich. Bóg stanie po waszej stronie i pomoże wam. Ci z was, którzy będą cierpieć czy zginą w walce o sprawiedliwość i wolność, zwać się będą świętymi, a sam Bóg weźmie ich dusze do Nieba”.
Cdn.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 30 czerwca 2020
Intel z DC