[Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: Aby zwyciężać, trzeba wyjść na ring w imię Jezusa, Polski, historii

– nów mamy odwołać się do tego, co już było, co znamy? Myślę, że czeka nas ogromny wysiłek w tworzeniu zupełnie nowej jakości. Inaczej nie przetrwamy jako ludzkość. Prędzej czy później większość ideologii, postaw i nastawień pójdzie do lamusa. I sięgniemy do źródeł (...) Do Ewangelii, do nauk Jezusa Chrystusa. Bo tylko tam znajdziemy instrukcję na budowę nowego świata. Jeśli tylko do tego momentu dożyjemy, co nie jest aż takie oczywiste – mówi w rozmowie z Mateuszem Kosińskim prof. dr hab. Aleksandrem Nalaskowski, pedagog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, autor wydanej niedawno nakładem wydawnictwa Biały Kruk książki „Wielkie Zatrzymanie. Co się stało z ludźmi?”.
 [Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: Aby zwyciężać, trzeba wyjść na ring w imię Jezusa, Polski, historii
/ zbiory prof. Aleksandra Nalaskowskiego
– Panie Profesorze, czy w dzisiejszych czasach wciąż istnieją autorytety społeczne?
– Oczywiście istnieją, ale nie w wymiarze globalnym czy nawet narodowym. Istnieją w pewnych grupach, dla pewnych grup. Można by teraz powiedzieć, że są to „autorytety plemienne” i często nieodnoszące się do postaw moralnych czy ogólnie rozumianego dobra, ale do ideologii. Dostrzegam też „dobór” autorytetów wedle reguły „myśli tak jak ja” albo „mówi to, co chciałbym usłyszeć”. Autorytet globalny taki jak chociażby Ghandi nam się już chyba nie przydarzy. Nawet św. Jan Paweł II jeszcze za życia miał sporą grupę oponentów. Także we własnym środowisku, w Kościele. Autorytet wreszcie to nie tylko wzór, wyrocznia, ale i wyrzut sumienia. A tego Europa i coraz bardziej chyba Polska, zwłaszcza w osobie młodszych pokoleń, sobie nie życzy, bo to ingeruje w wolność. Amerykańskie niszczenie pomników, ale i ideologizacja historii to przykład usuwania autorytetów w atmosferze i przy działaniach iście rewolucyjnych. Dewastacja pomnika Kościuszki, o którym większość tych hunwejbinów nie miała pojęcia, szła wedle prostego klucza – skoro jest na pomniku, to znaczy chyba autorytet, a my nie chcemy żadnych autorytetów. Tamta sytuacja jest rozwojowa.

– W eseju „Zatrzymanie” w pewien sposób porównuje pan społeczne zatrzymanie związane z pandemią z reakcją społeczeństwa po śmierci Jana Pawła II i po katastrofie smoleńskiej. Czy jest szansa, że pandemia koronawirusa doprowadzi do głębszych przemian społecznych niż te po poprzednich dwóch wydarzeniach? W jakim kierunku one mogą pójść? 
– Aby skutki społeczne, mentalnościowe czy moralne pandemii zauważyć, po pierwsze potrzebujemy kilku lat. Społeczeństwo to nie pies Pawłowa: światło – ślina. Po drugie – ale tylko moim zdaniem – to zbyt krótko trwało, aby cokolwiek na stałe zmienić. To, co było rynsztokiem, nie wyschło do końca i znów przybrało. Ale też trzeba zauważyć, że takim stymulatorem powrotu starego były wybory prezydenckie. To kawałek tamtego świata, który do nas obecnych dotarł mocno już poturbowany. Wystarczy sobie przypomnieć, jakie awantury miały miejsce przy okazji ustalania daty. Zakłamanie i furia opozycji nie miały sobie równych. Być może, gdy już opadnie kurz bitewny, naszym oczom ukaże się jakaś inna rzeczywistość. Być może… Ale jednak wstrząs pandemiczny i to Wielkie Zatrzymanie co bardziej opornym i zapiekłym dało niewiele do myślenia. Z drugiej strony ci, którzy coś z tego rozumieli i w zatrzymaniu widzieli szansę, nie próbowali przekonywać innych. Myślę, że zmarnotrawiliśmy kolejną szansę.

– Czy rozwiązaniem bolączek współczesnego świata, również tego po pandemii, byłby renesans solidaryzmu społecznego? 
– Znów mamy odwołać się do tego, co już było, co znamy? Myślę, że czeka nas ogromny wysiłek w tworzeniu zupełnie nowej jakości. Inaczej nie przetrwamy jako ludzkość. Prędzej czy później większość ideologii, postaw i nastawień pójdzie do lamusa. I sięgniemy do źródeł.

– Jakich?
– Do Ewangelii, do nauk Jezusa Chrystusa. Bo tylko tam znajdziemy instrukcję na budowę nowego świata. Jeśli tylko do tego momentu dożyjemy, co nie jest aż takie oczywiste.

– W swojej książce poświęca Pan Profesor bardzo dużo miejsca sytuacji szkół i uniwersytetów. Czy stają się one płaszczyznami, na których postępowcy chcą „wykuć nowego człowieka”? 
– Na naszych oczach realizuje się postulat Herberta Marcuse’a i szkoły frankfurckiej o tworzeniu kontrczłowieka/obywatela dla kontrpaństwa. Tę rolę filozof przewidział dla edukacji, a zwłaszcza uniwersytetów. I uczelnie na całym świecie skrzętnie ją odgrywają. Ostatnie wybory pokazały, że na lewicowego, a chwilami lewackiego kandydata na urząd prezydencki głosowała głównie inteligencja. A inteligencja to wszak wytwór szkolnictwa i uniwersytetów. Przecież „po owocach ich poznacie”. Nawet kandydat tzw. narodowców, gdy tylko coś na nim pęknie, to spod spodu widać kolor co najmniej różowy. 

– W aktualnym numerze „Tygodnika Solidarność” zajmujemy się tematyką starcia cywilizacji. Czy zgadza się Pan Profesor z tezą, że mamy z takim starciem do czynienia i czy strona konserwatywna ma w takim starciu szanse? 
– Każda wojna czy to na tle rasowym, czy ideologiczna, czy cywilizacyjna toczy się o władzę. Władza zaś to zarówno niebywały przywilej życiowy, jak i silny afrodyzjak, narkotyk. Uzależnia emocjonalnie. Najprostszy przykład, całkiem potoczny i nie wiem, czy jakkolwiek sprawdzony – kobiety uwielbiają mężczyzn u władzy. Czyż to nie miłe? Zatem obecna wojna to nie starcie cywilizacji, ale walka przy pomocy różnic cywilizacyjnych. Tym samym w łeb biorą mrzonki o mieszaniu się kultur, różnorodności kulturowej etc. Nic z tego. Zawsze jedna kultura będzie próbowała zdominować drugą. Czasami zapożyczy od niej to i owo, ale na swoich warunkach i nie rezygnując z przewagi. Różnice cywilizacyjne mogą być niezwykle skuteczną bronią w zdobywaniu władzy. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby za dziesięć lat był już całkiem oswojony parytet dla homoseksualistów w sejmie, na listach wyborczych, w zarządach spółek państwowych, w rządzie. „Why not?”. Tak zadziałał Biedroń. Dostał się po raz pierwszy do parlamentu przede wszystkim jako homoseksualista z tęczowym sztandarem. Z tego był znany i z tego, jego ówczesny mocodawca uczynił parytet. Kilka lat później to samo zrobił z Krzysztofem Bęgowskim vel Anną Grodzką. LGBT to nie tylko sposób zaspokajania popędu, ale również buzujące emocje, które najlepiej znajdują ujście w sprawowaniu władzy. Ta władza może mieć różne oblicza. Jednym z nich są marsze i parady, których naczelnym hasłem nie jest ani miłość, ani tolerancja, ani różnorodność, tylko podskórny przekaz „musicie nas oglądać, musicie nas tolerować, nic nie możecie nam zrobić”. Czyż to nie władza, nie przemoc i realizacja przewagi? Widzimy tylko to, co potrafimy nazwać. Tak nas ukształtowała kultura. Najgorsze jest to, że uznaliśmy, że jeśli czegoś nie widzimy, to tego nie ma. A wojna przy użyciu wrednej broni, jaką jest cywilizacja, jest faktem. Czy strona konserwatywna ma szansę? Ależ ma! Tylko musi spełnić warunek – podjąć walkę. Tymczasem jest anatomicznym kuriozum, bo ma nie dwa, lecz chyba ze sto policzków, które nastawia do bicia. No i ma ten pysk już mocno obity. To cena za bierność. Konserwatyści gadają, a lewacy maszerują i się drą. Dlatego mają przewagę. 

– Jeden z esejów poświęca Pan Profesor tematyce edukacji seksualnej. Czy ta dziedzina wywołuje tak gorące dyskusje na całym świecie? Czy to jeden z elementów „starcia cywilizacji”? 
– Każde starcie cywilizacji, jak każda wojna, to uderzanie w najwrażliwsze miejsca przeciwnika. To bombardowanie obiektów strategicznych, likwidacja przywódców czy eliminacja inteligencji. I teraz nie jest inaczej. Dzieci, wychowanie, rodzina to nasze pryncypia. Należy je więc sabotować, obrzydzać i niszczyć, aby tym samym anihilować przyczynę oporu. Słynne „Standardy edukacji seksualnej WHO” to nic innego jak działania dywersyjne na terytorium przeciwnika. Klasyka wojenna. Ale powtórzę. Aby zwyciężać, trzeba wyjść na ring w imię Jezusa, Polski, historii. Tymczasem oddajemy większość starć walkowerem. Przykładem jest tzw. kompromis aborcyjny. Albo realizujemy konstytucyjny zapis o ochronie życia, albo wpiszmy do konstytucji eugenikę. Inaczej diabeł się cieszy z ogarka, a Bogu niewesoło przy świeczce.

 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Wojna wybuchnie w ciągu godziny. Niepokojące doniesienia niemieckiego dziennika z ostatniej chwili
"Wojna wybuchnie w ciągu godziny". Niepokojące doniesienia niemieckiego dziennika

Jeśli przywódcy Republiki Serbskiej - większościowo serbskiej części Bośni i Hercegowiny - ogłoszą secesję, w ciągu godziny wybuchnie w kraju wojna - ostrzega niemiecki dziennik "Die Welt".

Burza w Pałacu Buckingam. Samotna podróż księcia Harry'ego z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingam. Samotna podróż księcia Harry'ego

Media obiegły informacje dotyczące księcia Harry'ego, który podjął ważną decyzję. Arystokrata pojawi się w Wielkiej Brytanii, jednak wizyta ta może nie spełnić oczekiwań wielu osób.

Trzyletnia dziewczynka w szpitalu. 23-latek usłyszał zarzuty z ostatniej chwili
Trzyletnia dziewczynka w szpitalu. 23-latek usłyszał zarzuty

Zarzuty fizycznego znęcania się nad trzyletnią dziewczynką usłyszał 23-latek, który w piątek został zatrzymany przez policję w Wejherowie po tym, gdy dziecko trafiło do szpitala. Prokuratura przygotowuje wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny.

Strajk na największym lotnisku w Wielkiej Brytanii z ostatniej chwili
Strajk na największym lotnisku w Wielkiej Brytanii

Jutro rozpocznie się czterodniowy strajk na najbardziej ruchliwym i popularnym lotnisku w Wielkiej Brytanii. Swoje niezadowolenie dotyczące warunków pracy wyrazić mają funkcjonariusze Straży Granicznej. O szczegółach poinformował związek zawodowy PCS.

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mistrzami Polski z ostatniej chwili
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mistrzami Polski

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla wywalczyli czwarty w historii i drugi z rzędu tytuł mistrza Polski. W niedzielę pokonali u siebie Aluron CMC Wartę Zawiercie 3:1 25:19, 21:25, 25:23, 25:18) w trzecim decydującym meczu finałowym i wygrali tę rywalizację 2-1.

Dużo się dzieje. Niepokojące doniesienia z Pałacu Buckingham z ostatniej chwili
"Dużo się dzieje". Niepokojące doniesienia z Pałacu Buckingham

Ostatnie tygodnie w Pałacu Buckingham nie należały do spokojnych. Zarówno członkowie rodziny królewskiej, jak i poddani martwią się o księżną Kate i króla Karola III, którzy zmagają się z chorobą nowotworową. W sprawie żony księcia Williama pojawiły się nowe informacje.

To byłaby rewolucja. Deklaracja premier Włoch przed wyborami do PE z ostatniej chwili
"To byłaby rewolucja". Deklaracja premier Włoch przed wyborami do PE

Premier Włoch Giorgia Meloni ogłosiła w niedzielę, że będzie "jedynką" na wszystkich listach swej macierzystej partii Bracia Włosi w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu.

Rekord sprzedaży. Chodzi o przedmiot z Titanica z ostatniej chwili
Rekord sprzedaży. Chodzi o przedmiot z Titanica

W Anglii odbyła się licytacja, na której pojawił się złoty zegarek kieszonkowy, który niegdyś należał do Johna Jacoba Astora, jednego z najbogatszych pasażerów Titanica. Zegarek, który przetrwał katastrofę, został odnowiony, a następnie sprzedany za rekordową sumę - aż sześciokrotność ceny wywoławczej.

Padłem. Znany aktor w szpitalu z ostatniej chwili
"Padłem". Znany aktor w szpitalu

Media obiegła niepokojąca informacja dotycząca znanego aktora Macieja Stuhra. Na swoim profilu na Instagramie poinformował, że trafił na SOR.

Szydło: Tusk powie Polakom to, co chcą teraz usłyszeć z ostatniej chwili
Szydło: Tusk powie Polakom to, co chcą teraz usłyszeć

– Tusk nie będzie teraz wprost popierał paktu migracyjnego czy pomysłów z opodatkowaniem państw członkowskich, a w tym kierunku to wszystko zmierza – uważa była premier, a obecnie europoseł PiS Beata Szydło.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: Aby zwyciężać, trzeba wyjść na ring w imię Jezusa, Polski, historii

– nów mamy odwołać się do tego, co już było, co znamy? Myślę, że czeka nas ogromny wysiłek w tworzeniu zupełnie nowej jakości. Inaczej nie przetrwamy jako ludzkość. Prędzej czy później większość ideologii, postaw i nastawień pójdzie do lamusa. I sięgniemy do źródeł (...) Do Ewangelii, do nauk Jezusa Chrystusa. Bo tylko tam znajdziemy instrukcję na budowę nowego świata. Jeśli tylko do tego momentu dożyjemy, co nie jest aż takie oczywiste – mówi w rozmowie z Mateuszem Kosińskim prof. dr hab. Aleksandrem Nalaskowski, pedagog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, autor wydanej niedawno nakładem wydawnictwa Biały Kruk książki „Wielkie Zatrzymanie. Co się stało z ludźmi?”.
 [Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: Aby zwyciężać, trzeba wyjść na ring w imię Jezusa, Polski, historii
/ zbiory prof. Aleksandra Nalaskowskiego
– Panie Profesorze, czy w dzisiejszych czasach wciąż istnieją autorytety społeczne?
– Oczywiście istnieją, ale nie w wymiarze globalnym czy nawet narodowym. Istnieją w pewnych grupach, dla pewnych grup. Można by teraz powiedzieć, że są to „autorytety plemienne” i często nieodnoszące się do postaw moralnych czy ogólnie rozumianego dobra, ale do ideologii. Dostrzegam też „dobór” autorytetów wedle reguły „myśli tak jak ja” albo „mówi to, co chciałbym usłyszeć”. Autorytet globalny taki jak chociażby Ghandi nam się już chyba nie przydarzy. Nawet św. Jan Paweł II jeszcze za życia miał sporą grupę oponentów. Także we własnym środowisku, w Kościele. Autorytet wreszcie to nie tylko wzór, wyrocznia, ale i wyrzut sumienia. A tego Europa i coraz bardziej chyba Polska, zwłaszcza w osobie młodszych pokoleń, sobie nie życzy, bo to ingeruje w wolność. Amerykańskie niszczenie pomników, ale i ideologizacja historii to przykład usuwania autorytetów w atmosferze i przy działaniach iście rewolucyjnych. Dewastacja pomnika Kościuszki, o którym większość tych hunwejbinów nie miała pojęcia, szła wedle prostego klucza – skoro jest na pomniku, to znaczy chyba autorytet, a my nie chcemy żadnych autorytetów. Tamta sytuacja jest rozwojowa.

– W eseju „Zatrzymanie” w pewien sposób porównuje pan społeczne zatrzymanie związane z pandemią z reakcją społeczeństwa po śmierci Jana Pawła II i po katastrofie smoleńskiej. Czy jest szansa, że pandemia koronawirusa doprowadzi do głębszych przemian społecznych niż te po poprzednich dwóch wydarzeniach? W jakim kierunku one mogą pójść? 
– Aby skutki społeczne, mentalnościowe czy moralne pandemii zauważyć, po pierwsze potrzebujemy kilku lat. Społeczeństwo to nie pies Pawłowa: światło – ślina. Po drugie – ale tylko moim zdaniem – to zbyt krótko trwało, aby cokolwiek na stałe zmienić. To, co było rynsztokiem, nie wyschło do końca i znów przybrało. Ale też trzeba zauważyć, że takim stymulatorem powrotu starego były wybory prezydenckie. To kawałek tamtego świata, który do nas obecnych dotarł mocno już poturbowany. Wystarczy sobie przypomnieć, jakie awantury miały miejsce przy okazji ustalania daty. Zakłamanie i furia opozycji nie miały sobie równych. Być może, gdy już opadnie kurz bitewny, naszym oczom ukaże się jakaś inna rzeczywistość. Być może… Ale jednak wstrząs pandemiczny i to Wielkie Zatrzymanie co bardziej opornym i zapiekłym dało niewiele do myślenia. Z drugiej strony ci, którzy coś z tego rozumieli i w zatrzymaniu widzieli szansę, nie próbowali przekonywać innych. Myślę, że zmarnotrawiliśmy kolejną szansę.

– Czy rozwiązaniem bolączek współczesnego świata, również tego po pandemii, byłby renesans solidaryzmu społecznego? 
– Znów mamy odwołać się do tego, co już było, co znamy? Myślę, że czeka nas ogromny wysiłek w tworzeniu zupełnie nowej jakości. Inaczej nie przetrwamy jako ludzkość. Prędzej czy później większość ideologii, postaw i nastawień pójdzie do lamusa. I sięgniemy do źródeł.

– Jakich?
– Do Ewangelii, do nauk Jezusa Chrystusa. Bo tylko tam znajdziemy instrukcję na budowę nowego świata. Jeśli tylko do tego momentu dożyjemy, co nie jest aż takie oczywiste.

– W swojej książce poświęca Pan Profesor bardzo dużo miejsca sytuacji szkół i uniwersytetów. Czy stają się one płaszczyznami, na których postępowcy chcą „wykuć nowego człowieka”? 
– Na naszych oczach realizuje się postulat Herberta Marcuse’a i szkoły frankfurckiej o tworzeniu kontrczłowieka/obywatela dla kontrpaństwa. Tę rolę filozof przewidział dla edukacji, a zwłaszcza uniwersytetów. I uczelnie na całym świecie skrzętnie ją odgrywają. Ostatnie wybory pokazały, że na lewicowego, a chwilami lewackiego kandydata na urząd prezydencki głosowała głównie inteligencja. A inteligencja to wszak wytwór szkolnictwa i uniwersytetów. Przecież „po owocach ich poznacie”. Nawet kandydat tzw. narodowców, gdy tylko coś na nim pęknie, to spod spodu widać kolor co najmniej różowy. 

– W aktualnym numerze „Tygodnika Solidarność” zajmujemy się tematyką starcia cywilizacji. Czy zgadza się Pan Profesor z tezą, że mamy z takim starciem do czynienia i czy strona konserwatywna ma w takim starciu szanse? 
– Każda wojna czy to na tle rasowym, czy ideologiczna, czy cywilizacyjna toczy się o władzę. Władza zaś to zarówno niebywały przywilej życiowy, jak i silny afrodyzjak, narkotyk. Uzależnia emocjonalnie. Najprostszy przykład, całkiem potoczny i nie wiem, czy jakkolwiek sprawdzony – kobiety uwielbiają mężczyzn u władzy. Czyż to nie miłe? Zatem obecna wojna to nie starcie cywilizacji, ale walka przy pomocy różnic cywilizacyjnych. Tym samym w łeb biorą mrzonki o mieszaniu się kultur, różnorodności kulturowej etc. Nic z tego. Zawsze jedna kultura będzie próbowała zdominować drugą. Czasami zapożyczy od niej to i owo, ale na swoich warunkach i nie rezygnując z przewagi. Różnice cywilizacyjne mogą być niezwykle skuteczną bronią w zdobywaniu władzy. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby za dziesięć lat był już całkiem oswojony parytet dla homoseksualistów w sejmie, na listach wyborczych, w zarządach spółek państwowych, w rządzie. „Why not?”. Tak zadziałał Biedroń. Dostał się po raz pierwszy do parlamentu przede wszystkim jako homoseksualista z tęczowym sztandarem. Z tego był znany i z tego, jego ówczesny mocodawca uczynił parytet. Kilka lat później to samo zrobił z Krzysztofem Bęgowskim vel Anną Grodzką. LGBT to nie tylko sposób zaspokajania popędu, ale również buzujące emocje, które najlepiej znajdują ujście w sprawowaniu władzy. Ta władza może mieć różne oblicza. Jednym z nich są marsze i parady, których naczelnym hasłem nie jest ani miłość, ani tolerancja, ani różnorodność, tylko podskórny przekaz „musicie nas oglądać, musicie nas tolerować, nic nie możecie nam zrobić”. Czyż to nie władza, nie przemoc i realizacja przewagi? Widzimy tylko to, co potrafimy nazwać. Tak nas ukształtowała kultura. Najgorsze jest to, że uznaliśmy, że jeśli czegoś nie widzimy, to tego nie ma. A wojna przy użyciu wrednej broni, jaką jest cywilizacja, jest faktem. Czy strona konserwatywna ma szansę? Ależ ma! Tylko musi spełnić warunek – podjąć walkę. Tymczasem jest anatomicznym kuriozum, bo ma nie dwa, lecz chyba ze sto policzków, które nastawia do bicia. No i ma ten pysk już mocno obity. To cena za bierność. Konserwatyści gadają, a lewacy maszerują i się drą. Dlatego mają przewagę. 

– Jeden z esejów poświęca Pan Profesor tematyce edukacji seksualnej. Czy ta dziedzina wywołuje tak gorące dyskusje na całym świecie? Czy to jeden z elementów „starcia cywilizacji”? 
– Każde starcie cywilizacji, jak każda wojna, to uderzanie w najwrażliwsze miejsca przeciwnika. To bombardowanie obiektów strategicznych, likwidacja przywódców czy eliminacja inteligencji. I teraz nie jest inaczej. Dzieci, wychowanie, rodzina to nasze pryncypia. Należy je więc sabotować, obrzydzać i niszczyć, aby tym samym anihilować przyczynę oporu. Słynne „Standardy edukacji seksualnej WHO” to nic innego jak działania dywersyjne na terytorium przeciwnika. Klasyka wojenna. Ale powtórzę. Aby zwyciężać, trzeba wyjść na ring w imię Jezusa, Polski, historii. Tymczasem oddajemy większość starć walkowerem. Przykładem jest tzw. kompromis aborcyjny. Albo realizujemy konstytucyjny zapis o ochronie życia, albo wpiszmy do konstytucji eugenikę. Inaczej diabeł się cieszy z ogarka, a Bogu niewesoło przy świeczce.

 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe