Dr Bartosz Rydliński: Neoliberalna UE przepycha kolanem kolejne ustalenia, których z nami nie konsultuje

– Widzimy, że Unia Europejska i sam Parlament Europejski ma poważne problemy z demokracją, bo jeżeli wpisuje się coś w schemat poprawności politycznej, jeżeli europejska demokracja służy interesom najbogatszych i najbardziej rozwiniętych państw, to wszystko jest w porządku. Jeżeli jednak państwa, które z różnych przyczyn uważały umowy TTIP oraz CETA za zagrożenie ich interesów, zabierają głos, to są uważane za niepoważne, awanturników. Za państwa, które nie do końca rozumieją wagę tych umów. W jakimś sensie projekt europejski staje się projektem quasi-demokratycznym z tego prostego względu, że większość poważnych głosów w tej dyskusji nie było dopuszczanych przez decydentów politycznych. W Parlamencie Europejskim wybrzmiały te argumenty, ale zostały zignorowane i nawet nieuwzględnione w tej decyzji. To jest kolejny przykład, gdzie Unia Europejska za wszelką cenę stara się dopchnąć kolanem pewne ustalenia, które nie są konsultowane przede wszystkim z europejskim demosem, czyli z nami, Europejczykami.
– Czy my, Polacy, mamy prawo pouczać Unię Europejską na temat demokracji?
– Oczywiście, że tak. Po pierwsze jesteśmy pełnoprawnym członkiem UE i możemy zwracać uwagę na deficyty demokratyczne wewnątrz Unii Europejskiej, bo my też przynosimy do Unii naszą perspektywę regionalną. Polska doświadczyła szeregu neoliberalnych eksperymentów. Więc jeżeli teraz Unia Europejska podpisuje umowę handlową z Kanadą, w której upodmiotowiono międzynarodowe arbitraże, na które my, obywatele, nie mamy żadnego wpływu, to nasz głos regionalny powinien być głosem rozsądku w tym neoliberalnym szaleństwie. Bo ma miejsce eksportowanie kolejnych elementów suwerenności do następnych, bliżej nieokreślonych ciał.
– Polscy europosłowie głosowali różnie. Część była za CETA, część przeciwko. Czy Polacy zapamiętają, jak kto głosował? Czy będzie to miało dla nas znaczenie przy następnych wyborach?
– Bardzo życzę sobie, żebyśmy pamiętali, kto głosował przeciwko polskim interesom narodowym przy okazji CETA. To zadanie dla tych partii politycznych, które od samego początku były przeciwne przyjęciu tej umowy, ale i dla związków zawodowych, organizacji pozarządowych, think tanków i mediów. Absolutnie nie jest niczym złym, żeby osoby, które głosowały za dość niedemokratycznym rozwiązaniem, piętnować i później przy wyborach do Europarlamentu zapytać posłanek i posłów, dlaczego głosowali, podważając interesy swoich wyborców. Tak działa demokracja.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (09/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj