[Tylko u nas] Nauczycielka: Ochrona szkoły przed tęczową ideologią musi być pełna i prawnie skuteczna
![[Tylko u nas] Nauczycielka: Ochrona szkoły przed tęczową ideologią musi być pełna i prawnie skuteczna](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/51274.jpg)
Badanie przeprowadzone przez organizacje prorodzinne w wybranych na podstawie skarg rodziców 800 szkołach ujawniło, że w przeszło połowie z nich dyrektor, wpuszczając na zajęcia do placówki przedstawicieli tęczowego stowarzyszenia, nie posiadał wymaganej prawem pozytywnej opinii rady rodziców. O udziale dziecka w deprawujących zajęciach rodzice dowiadywali się po fakcie i… po szkodzie. Czuli bezradność w dochodzeniu swych praw, gdyż za działaniami dyrektora szkoły kryły się najczęściej władze lokalne.
Badanie i kilkuletnie już doświadczenia z rozprzestrzeniającą się na polskich ziemiach ideologią genderyzmu wykazują, iż niezbędny jest parasol prawny, chroniący uczniów w placówkach szkolnych i dzieci w placówkach przedszkolnych. Ochrona ta musi spełniać dwa warunki: winna być pełna oraz prawnie skuteczna.
Pełna – to znaczy zabezpieczająca uczniów zarówno przed zewnętrznymi działaniami organizacji i stowarzyszeń LGBT prowadzącymi permisywną seks-edukację, jak też przed oddziaływaniami wewnętrznymi ze strony uczących w szkole a wyedukowanych genderowo nauczycieli.
Skuteczna – to znaczy wprowadzająca sankcje za nieprzestrzeganie prawa, tak dla ponoszących bezpośrednią winę stowarzyszeń, jak i organów władzy lokalnej. Z ich powodu łamanie prawa musi być nieopłacalne.
Projekt zmian w ustawie Prawo oświatowe – pełny i skuteczny – przedstawił w czerwcu 2019 roku Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris.
W myśl tego projektu, organizacja zamierzająca prowadzić w szkole zajęcia dotyczące seksualności człowieka lub rozwoju psychoseksualnego dzieci i młodzieży byłaby zobligowana do przedstawienia szczegółowego „prospektu informacji wychowawczej”. Prospekt, rozsyłany przez dyrektora szkoły rodzicom uczniów, stałby się podstawą ich indywidualnie wyrażanej zgody bądź braku zgody na proponowane zajęcia. Decyzje rodziców byłyby dla dyrektora wiążące. W przypadku nie przedstawienia prospektu, bądź niezgodności zajęć z prospektem, sąd mógłby przyznać rodzicom zadośćuczynienie pieniężne za doznaną krzywdę. Sankcja ta obciążałaby solidarnie władze samorządowe i organizację ponoszącą bezpośrednią odpowiedzialność za zaistniały incydent. Co ważne, dotyczyłaby także sytuacji, w której to nie edukator zewnętrzny, lecz nauczyciel danej szkoły serwowałby uczniom wykraczające poza podstawą programową treści z zakresu sex-edukacji.
Projekt autorstwa Ordo Iuris nie spotkał się z zainteresowaniem resortu oświaty. W lutym bieżącego roku skierowana została zatem do ministra Dariusza Piontkowskiego petycja w sprawie podjęcia przez niego inicjatywy ustawodawczej w tej sprawie. Pod petycją złożyło podpisy 50 organizacji i stowarzyszeń z terenu Polski: prorodzinnych, akademickich, pedagogicznych, rodzicielskich, oraz katolickich. Odpowiedź, którą otrzymali z MEN sygnotariusze petycji wzbudziła głęboki zawód. Można ją streścić następująco – są to dla nas sprawy ważne, ale obecne zapisy prawne uważamy za w pełni wystarczające.
Dwa miesiące później odmienne zdanie w tej materii wyraził prezydent Andrzej Duda.
W dniu 3 lipca 2020 roku na ręce Marszałka Sejmu złożony został prezydencki projekt zmian w ustawie Prawo oświatowe.
Celem projektu, jak czytamy w uzasadnieniu, jest „zapewnienie wszystkim rodzicom możliwości współdecydowania o rodzajach, treści oraz sposobie prowadzenia zajęć dodatkowych, organizowanych w szkołach lub placówkach oświatowych, do których uczęszczają ich dzieci, przez stowarzyszenia i inne organizacje…” Projektowana regulacja polega na obligatoryjnym wprowadzeniu do obiegu „prospektu informacji wychowawczej”, jako podstawy do podjęcia przez rodziców decyzji, odnośnie wprowadzenia zajęć szkolnych proponowanych przez zewnętrzne stowarzyszenia czy organizacje. W tym zakresie projekt prezydencki odpowiada projektowi Ordo Iuris. Na tym kończą się podobieństwa.
Projekt prezydencki nie zawiera sankcji finansowych za naruszenie prawa, które mogłyby zdyscyplinować stowarzyszenia i organizacje LGBT oraz samorządy. Ponadto, nie wyodrębnia spośród zajęć prowadzonych przez podmioty pozaszkolne tych, które dotykają w swym przekazie zagadnień seksualności człowieka lub rozwoju psychoseksualnego dzieci i młodzieży. Warunki i obostrzenia dotyczą każdego stowarzyszenia czy organizacji działających, bądź zamierzających działać w szkole. W tej formie projekt ten nie może uwzględniać oddziaływań wewnątrzszkolnych – serwowania szkodliwych treści przez uczących w szkole nauczycieli, choćby w ramach godzin wychowawczych. To poważna jego wada.
Na współpracę z nauczycielami zdają się bowiem przekierowywać swoje plany organizacje LGBT. Nie wejdą do szkół, ale w wielu placówkach znajdą sprzyjające planom osoby. Przy wsparciu samorządów, włączają się zatem w kształcenie i doskonalenie zawodowe szkolnych kadr. W Warszawie szkolenia z ich udziałem przeszły rady pedagogiczne i personel pomocniczy wszystkich szkół. Niektóre z prowadzonych w kraju kursów kończyło narzucone nielegalnie przez organizatorów piśmie zobowiązanie kursanta do przeprowadzenia z uczniami zajęć warsztatowych według poznanych wzorów. Fala permisywnej seks-edukacji może wkrótce zalać szkoły od wewnątrz. Dla takiej perspektywę brak osłony prawnej.
Próba obejścia nazywania spraw po imieniu w procedowanym obecnie w sejmie projekcie prezydenckim może utrudnić wkraczanie do polskich szkół genderowej ideologii, ale nie może jej zatrzymać.
Rodzi się zatem pytanie: co stoi na przeszkodzie ujawnienia w akcie prawnym słownych odniesień do „seksualności człowieka i rozwoju psychoseksualnego dzieci i młodzieży”, które umożliwiłoby prawne zablokowanie szerzenia genderowej ideologii na różnych frontach zmagań? Czyżby konwencja stambulska? Jeśli tak, to od wypowiedzenia konwencji stambulskiej uzależniona jest dziś realna ochrona polskiej szkoły przed deprawującymi ideologiami. Bez tego kroku przegrana rodziców odnośnie wpływu na wychowanie dzieci jest tylko kwestią czasu.
Jolanta Dobrzyńska
autorka jest nauczycielką