"Wirus ostro mnie przeczołgał". Znany dziennikarz opisuje przebieg infekcji COVID-19

Był koniec sierpnia. W domu byłem sam, bo rodzina akurat na Mazurach. Obudziłem się i poczułem się niezdrów. Miałem wysoką gorączkę (38,5-39 stopni), bolały mnie mięśnie i czułem się osłabiony. Uznałem, że jestem pierwszą, gapowatą ofiarą tegorocznej grypy.
– opisuje Igor Zalewski. Pisze też o tym, ze kiedy już zaczął podejrzewać koronawirusa, nie był w stanie pojechać po test, na szczęście miał blisko szpital i w chwili gdy się lepiej poczuł, udał się właśnie tam, gdzie otrzymał opiekę, z której był bardzo zadowolony.
Według jego relacji sama gorączka pomiędzy 38,5 a 39 stopni miała trwać prawie dwa tygodnie. Nie musiał wprawdzie korzystać z respiratora, ale podawano mu tlen. W czasie choroby miał przejść zapalenie płuc i schudnąć 13 kilogramów. Ciągle jest mocno osłabiony.
Co bym powiedział covidosceptykom? Nie podaję w wątpliwość istnienia COVID-19. Jestem żywym dowodem na to, że ten wirus istnieje. Nie jestem najstarszą osobą wśród zarażonych, chociaż mam już pięćdziesiąt lat, a jednak wirus ostro mnie przeczołgał. Mamy też kolejne dowody na to, że również młodzi ludzie mogą być jego ofiarami – także śmiertelnymi. Tak więc absolutnie bym tego nie lekceważył
– mówi Zalewski, choć z drugiej strony uważa, że "powrót do całkowitego lockdownu i do skoncentrowania się świata wyłącznie na walce z COVID-19, również jest drogą donikąd", a to co można zrobić to nosić maseczki.
Z całością relacji można się zapoznać TUTAJ