Marsz Niepodległości odcina się od zadym. Organizatorzy wskazują na winnych

Rzecznik stowarzyszenia Marsz Niepodległości Damian Kita uważa, że na zamieszki podczas Marszu Niepodległości złożyła się prowokacyjna postawa policji oraz działania zamaskowanych aktywistów tzw. Antify. Wiceprezes stowarzyszenia Witold Tumanowicz powiedział, że potępia wszelkie akty wandalizmu.
 Marsz Niepodległości odcina się od zadym. Organizatorzy wskazują na winnych
/ PAP/Leszek Szymański

W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości; choć zapowiadano, że będzie miał charakter zmotoryzowany, przyszło wielu pieszych uczestników. Policja informowała, że na rondzie de Gaulle'a w stronę policjantów poleciały kamienie i race.

Do zamieszek na ulicach Warszawy w czasie Marszu m.in. na rondzie De Gaulle'a, odniósł się w rozmowie z PAP rzecznik stowarzyszenia Marsz Niepodległości Damian Kita. "Uważamy, że nałożyło się kilka spraw. Po pierwsze - z naszej perspektywy - policja przyjęła prowokacyjną postawę. Z drugiej strony widzieliśmy zamaskowanych aktywistów tzw. Antify, którzy wybiegali z tłumu" - powiedział. Jak dodał, "te zachowania pociągnęły niestety też i innych uczestników, którzy się włączyli się do tego incydentu".

"Jeśli chodzi o pożar mieszkania to my, mówię tu o sobie, o prezesie stowarzyszeniu Marszu Niepodległości Robercie Bąkiewiczu, byliśmy w tym momencie na tamtym odcinku mostu i widzieliśmy rzucających race w kierunku balkonów. Widzieliśmy też, że dwa balkony obok stała ustawiona kamera, a operator też był ubrany na czarno, więc też jesteśmy przekonani, że to była prowokacja w wywołanie jakichś napięć, także ideologicznych" - ocenił Kita.

Witold Tumanowicz oświadczył w rozmowie z PAP, że potępia wszelkie akty wandalizmu. "Musimy powiedzieć też uczciwie, że dużo łatwiej byłoby nam organizować Marsz Niepodległości, gdybyśmy mogli być jego formalnym organizatorami. Bo akurat to nie ułatwia, że nie możemy formalnie tego Marszu Niepodległości zorganizować w taki sposób, jakbyśmy chcieli. My odpowiadamy w tym momencie za przejazd samochodowy. Ci, którzy spontanicznie przyszli, a my nie nawoływaliśmy do tego, to są tutaj zupełnie prywatnie i mogli z nami spontanicznie pospacerować, co nie zmienia faktu, że potępiamy wszelkie akty wandalizmu i łamania prawa" - podkreślił.

Prezes Stowarzyszenia Robert Bąkiewicz napisał na Twitterze po godz. 16.30, że Marsz się kończy; podziękował też wszystkim jego uczestnikom. Jak podkreślił organizatorzy marszu "odcinają się od wszystkich prowokacji, w tym ze strony policji". Wcześniej pisał: "Jestem na błoniach Stadionu Narodowego. Policja prowokuje i dąży do celowej konfrontacji. Takiej reakcji nie widzieliśmy w czasie marszów feministek".

Prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki powiedział wcześniej Wirtualnej Polsce, że "wprawdzie manifestacja miała być głównie +jeżdżona+ (...), ale kilkadziesiąt tysięcy polskich patriotów postanowiło przyjść piechotą". "Co więcej, policja powstrzymała kilkanaście tysięcy samochodów przed wjazdem w kolumnę i kazała wychodzić ludziom i iść na piechotę. Mamy w tej chwili 100-150 tysięcy ludzi na ulicach Warszawy, ponieważ nawet ci, którzy chcieli przyjechać, w dużej mierze nie mogli tego zrobić" - zaznaczył Winnicki.

Pytany o ataki manifestujących na policję i zamieszki w okolicach ronda de Gaulle'a, powiedział, że widział tę sytuację z autobusu. "Przejeżdżaliśmy akurat. W okolicach Empiku na rondzie de Gaulle'a wypadła jakaś lewicowa bojówka, odpowiedziały na to środowiska kibicowskie i rzeczywiście tam się wywiązała jakaś bójka między nimi, lewicą a policją" - stwierdził.

Na pytanie, skąd wie, że była to lewicowa bojówka, odparł: "Oni dosyć często, regularnie atakują nasze manifestacje". "Te bojówki wypadały tam z bramy. Tam była akcja w bramie, która przerodziła się w bójkę" - dodał Winnicki. "Nie powinno mieć to miejsca, oczywiście. Myśmy apelowali o to, by był spokój, aby też lewica nie urządzała takich prowokacji. Ale myślę, że atmosfera poza tym jest świetna" - powiedział prezes RN.

Dodał, że jest zaskoczony liczbą uczestników Marszu. "Myślałem, że będzie dużo mniej osób niż co roku. Być może idziemy, jedziemy nawet po sukces frekwencyjny" - zaznaczył Winnicki. Jak mówił, choć ubolewa nad tym, że niektórzy "postanowili zakłócić wspólne maszerowanie", to ma nadzieję, że nie wpłynie to całościowo na manifestację.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Uszyły im serce z pasiaka. 79 lat temu Brygada Świętokrzyska wyzwoliła obóz w Holiszowie Wiadomości
Uszyły im serce z pasiaka. 79 lat temu Brygada Świętokrzyska wyzwoliła obóz w Holiszowie

5 maja 1945 roku Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych wyzwoliła niemiecki obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie, położonym niedaleko Pilzna. Żołnierze uratowali życie ponad tysiąca kobiet: w tym Polek, Francuzek, Rosjanek, a także kilkuset Żydówek, które Niemcy planowali spalić w barakach żywcem. Jest to jedyny w historii przypadek, kiedy polski odział partyzancki wyzwolił niemiecki obóz koncentracyjny.

Bójka na ulicy w Poznaniu. 33-latek w stanie krytycznym z ostatniej chwili
Bójka na ulicy w Poznaniu. 33-latek w stanie krytycznym

33-letni Mołdawianin w ciężkim stanie trafił do szpitala po zdarzeniu, do jakiego doszło w sobotę po południu na poznańskich Jeżycach. W sprawie zatrzymano 36-letniego mężczyznę.

Protasiewicz bez ogródek do Kierwińskiego: Czekam na twoich chłopców, dostaną kawkę i... z ostatniej chwili
Protasiewicz bez ogródek do Kierwińskiego: "Czekam na twoich chłopców, dostaną kawkę i..."

"Czekam na twoich chłopców. Dostaną kawkę i ponarzekają na pensje. Ich szef to pewnie mój kolega z SP lub liceum" – pisze do ministra Marcina Kierwińskiego były wicewojewoda dolnośląski Jacek Protasiewicz.

Nie żyje najcięższy człowiek w Wielkiej Brytanii. Lekarze nie pozostawiali złudzeń z ostatniej chwili
Nie żyje najcięższy człowiek w Wielkiej Brytanii. Lekarze nie pozostawiali złudzeń

Nie żyje Jason Holton, uważany za najcięższego człowieka w Wielkiej Brytanii. Zmarł w wieku 33 lat z powodu niewydolności narządów. Ważył około 317 kilogramów.

Nie żyje znany aktor, odtwórca roli króla Theodena z ostatniej chwili
Nie żyje znany aktor, odtwórca roli króla Theodena

W wieku 79 lat zmarł brytyjski aktor Bernard Hill, znany z ról w filmach "Titanic" i "Władca Pierścieni".

Koniec dominacji polskich siatkarzy. Jastrzębski Węgiel przegrał w finale Ligi Mistrzów z ostatniej chwili
Koniec dominacji polskich siatkarzy. Jastrzębski Węgiel przegrał w finale Ligi Mistrzów

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali z włoskim Itasem Trentino 0:3 (20:25, 22:25, 21:25) w finale Ligi Mistrzów rozegranym w tureckiej Antalyi.

Dziennikarz pokazał wydruk z badania alkomatem: Każdy może z ulicy wejść z ostatniej chwili
Dziennikarz pokazał wydruk z badania alkomatem: "Każdy może z ulicy wejść"

– Podjechał, przebadał się, dostał kwit bez wypełnionych danych, ja go opublikowałem. Kolega pokazał mi, jak wygląda kwit wystawiany w takiej sytuacji. Choć mój znajomy nie planował nagrywać badania, to dyżurni na komendzie sami, z pewną nerwowością, mówili, aby niczego nie filmować. Chcieli nawet wyłączyć mu telefon – mówi serwisowi wpolityce.pl dziennikarz i publicysta Samuel Pereira.

Nowy wpis Kierwińskiego. Grozi prawnymi konsekwencjami z ostatniej chwili
Nowy wpis Kierwińskiego. Grozi "prawnymi konsekwencjami"

Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia - poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań – zapowiada minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej.

Izrael odrzuca żądanie Hamasu w sprawie zakończenia wojny z ostatniej chwili
Izrael odrzuca żądanie Hamasu w sprawie zakończenia wojny

– Zakończenie wojny w Strefie Gazy utrzymałoby Hamas przy władzy – powiedział w niedzielę premier Izraela, odrzucając żądania Hamasu. Rząd Izraela podjął też decyzję o zamknięciu działalności katarskiej telewizji Al-Dżazira.

IMGW przestrzega: nadciągają burze z ostatniej chwili
IMGW przestrzega: nadciągają burze

W niedzielę IMGW wydał ostrzeżenie hydrologiczne pierwszego stopnia dla południa Polski w związku z prognozowanymi opadami burzowymi.

REKLAMA

Marsz Niepodległości odcina się od zadym. Organizatorzy wskazują na winnych

Rzecznik stowarzyszenia Marsz Niepodległości Damian Kita uważa, że na zamieszki podczas Marszu Niepodległości złożyła się prowokacyjna postawa policji oraz działania zamaskowanych aktywistów tzw. Antify. Wiceprezes stowarzyszenia Witold Tumanowicz powiedział, że potępia wszelkie akty wandalizmu.
 Marsz Niepodległości odcina się od zadym. Organizatorzy wskazują na winnych
/ PAP/Leszek Szymański

W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości; choć zapowiadano, że będzie miał charakter zmotoryzowany, przyszło wielu pieszych uczestników. Policja informowała, że na rondzie de Gaulle'a w stronę policjantów poleciały kamienie i race.

Do zamieszek na ulicach Warszawy w czasie Marszu m.in. na rondzie De Gaulle'a, odniósł się w rozmowie z PAP rzecznik stowarzyszenia Marsz Niepodległości Damian Kita. "Uważamy, że nałożyło się kilka spraw. Po pierwsze - z naszej perspektywy - policja przyjęła prowokacyjną postawę. Z drugiej strony widzieliśmy zamaskowanych aktywistów tzw. Antify, którzy wybiegali z tłumu" - powiedział. Jak dodał, "te zachowania pociągnęły niestety też i innych uczestników, którzy się włączyli się do tego incydentu".

"Jeśli chodzi o pożar mieszkania to my, mówię tu o sobie, o prezesie stowarzyszeniu Marszu Niepodległości Robercie Bąkiewiczu, byliśmy w tym momencie na tamtym odcinku mostu i widzieliśmy rzucających race w kierunku balkonów. Widzieliśmy też, że dwa balkony obok stała ustawiona kamera, a operator też był ubrany na czarno, więc też jesteśmy przekonani, że to była prowokacja w wywołanie jakichś napięć, także ideologicznych" - ocenił Kita.

Witold Tumanowicz oświadczył w rozmowie z PAP, że potępia wszelkie akty wandalizmu. "Musimy powiedzieć też uczciwie, że dużo łatwiej byłoby nam organizować Marsz Niepodległości, gdybyśmy mogli być jego formalnym organizatorami. Bo akurat to nie ułatwia, że nie możemy formalnie tego Marszu Niepodległości zorganizować w taki sposób, jakbyśmy chcieli. My odpowiadamy w tym momencie za przejazd samochodowy. Ci, którzy spontanicznie przyszli, a my nie nawoływaliśmy do tego, to są tutaj zupełnie prywatnie i mogli z nami spontanicznie pospacerować, co nie zmienia faktu, że potępiamy wszelkie akty wandalizmu i łamania prawa" - podkreślił.

Prezes Stowarzyszenia Robert Bąkiewicz napisał na Twitterze po godz. 16.30, że Marsz się kończy; podziękował też wszystkim jego uczestnikom. Jak podkreślił organizatorzy marszu "odcinają się od wszystkich prowokacji, w tym ze strony policji". Wcześniej pisał: "Jestem na błoniach Stadionu Narodowego. Policja prowokuje i dąży do celowej konfrontacji. Takiej reakcji nie widzieliśmy w czasie marszów feministek".

Prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki powiedział wcześniej Wirtualnej Polsce, że "wprawdzie manifestacja miała być głównie +jeżdżona+ (...), ale kilkadziesiąt tysięcy polskich patriotów postanowiło przyjść piechotą". "Co więcej, policja powstrzymała kilkanaście tysięcy samochodów przed wjazdem w kolumnę i kazała wychodzić ludziom i iść na piechotę. Mamy w tej chwili 100-150 tysięcy ludzi na ulicach Warszawy, ponieważ nawet ci, którzy chcieli przyjechać, w dużej mierze nie mogli tego zrobić" - zaznaczył Winnicki.

Pytany o ataki manifestujących na policję i zamieszki w okolicach ronda de Gaulle'a, powiedział, że widział tę sytuację z autobusu. "Przejeżdżaliśmy akurat. W okolicach Empiku na rondzie de Gaulle'a wypadła jakaś lewicowa bojówka, odpowiedziały na to środowiska kibicowskie i rzeczywiście tam się wywiązała jakaś bójka między nimi, lewicą a policją" - stwierdził.

Na pytanie, skąd wie, że była to lewicowa bojówka, odparł: "Oni dosyć często, regularnie atakują nasze manifestacje". "Te bojówki wypadały tam z bramy. Tam była akcja w bramie, która przerodziła się w bójkę" - dodał Winnicki. "Nie powinno mieć to miejsca, oczywiście. Myśmy apelowali o to, by był spokój, aby też lewica nie urządzała takich prowokacji. Ale myślę, że atmosfera poza tym jest świetna" - powiedział prezes RN.

Dodał, że jest zaskoczony liczbą uczestników Marszu. "Myślałem, że będzie dużo mniej osób niż co roku. Być może idziemy, jedziemy nawet po sukces frekwencyjny" - zaznaczył Winnicki. Jak mówił, choć ubolewa nad tym, że niektórzy "postanowili zakłócić wspólne maszerowanie", to ma nadzieję, że nie wpłynie to całościowo na manifestację.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe