Syn Więźnia Auschwitz Nr 111912: Boże Narodzenie w niemieckim obozie koncentracyjnym...

Cicha noc, święta noc, Pokój niesie ludziom wszem, A u żłóbka Matka Święta, Czuwa sama, uśmiechnięta, Nad Dzieciątka snem, Nad Dzieciątka snem...
świąteczna kartka
świąteczna kartka "obozowa" / ze zbiorów Jerzego Klistały

… W tym przedświątecznym czasie, tak jak wiele innych osób ciężko doświadczonych przez  hitlerowskich niemieckich zwyrodnialców, wracam myślami do okresu Świąt Bożego Narodzenia w okupowanej Polsce lat 1939-1945, do świąt i wigilii – jak spędzali je więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. 

Władysław Siwek, Wigilia 1940 r. za zbiorów Muzeum Auschwitz - Birkenau

W relacjach byłych więźniów, wybrzmiewa makabryczny obraz choinki przygotowanej w wigilię i ustawionej na placu apelowym. 

Wg. relacji byłego więźnia KL Auschwitz Karola Świętorzeckiego: „ogromną choinkę ustawiono przed placem apelowym, obok obozowej kuchni. Parę dni wcześniej jeden z kapów stojąc na podwyższeniu, przeprowadzał naukę śpiewu niemieckiej kolędy »Stille Nacht, heilige Nacht«. W pierwszy dzień świąt więźniowie z karnej kompanii ustawili się jak zwykle tuż obok budynku kuchni obozowej, lecz frontem do pozostałych więźniów. Na lewym skrzydle ułożono ciała zmarłych, które znalazły się akurat w pobliżu oświetlonej choinki. Następnie na podaną komendę wszyscy więźniowie musieli śpiewać kolędę Stille Nacht, heilige Nacht (cicha noc, święta noc)”.

Były więzień Tadeusz Sobolewicz, (więzień KL Auschwitz), chorujący w owym czasie na tyfus, wspomina, że chyba cudem było to, że po tygodniach walki z gorączką i innymi dolegliwościami ocknął się właśnie w Wigilię Bożego Narodzenia, i tak relacjonuje swoje wyzdrowienie: „zbudziła mnie kolęda Wśród nocnej ciszy. Śpiewało ją trzech starszych więźniów, a dwóch innych obok stojących płakało. Gdy skończyli śpiewać, z rozmowy wywnioskowałem, że są to święta – pierwsze święta Bożego Narodzenia w obozie. Załkało coś i we mnie”.

Wieczór wigilijny w sposób szczególny przypominał więźniom o rodzicach, dzieciach, współmałżonkach, którzy przebywali daleko, poza światem ograniczonym ogrodzeniem z drutu kolczastego pod napięciem. Każdy natomiast element kojarzony z domem, jak np. gałązki jedliny przy pryczach, zasłyszana w baraku kolęda, ozdoba wykonana z kawałka papieru lub materiału, potęgował u więźniów emocje, wywoływał wzruszenie i tęsknotę.

Były więzień Józef Sobik (z którym kilkakrotnie spotykałem się po powrocie z obozu), tak wspominał w swoim pamiętniku okres świąt Bożego Narodzenia w obozie: 

[…] Nadszedł 24.12.1943 r., moja pierwsza wigilia w obozie. Dzień ten nie różnił się dla nas niczym od innych, tyle że podśpiewywaliśmy sobie kolędy. Śpiewanie kolęd po polsku było oczywiście zabronione, ale niektórzy więźniowie chodzili po blokach i wygrywali je na grzebieniach. Wielu z nas albo nuciło graną melodię, albo ryzykowało i śpiewało kolędę z polskim tekstem, ale bardzo cicho. Myślami przenosiliśmy się poza obóz, do naszych rodziców i rodzin. Byliśmy przekonani, że szczególnie w tym dniu także nasi bliscy przy wigilijnym stole intensywniej łączyli się myślami z nami. Nie mogły w tym przeszkodzić ani bardzo czujne straże obozowe, ani podwójne ogrodzenie z drutu pod napięciem. Myśli przelatywały ponad nimi! Esesmani robili wszystko, żeby złamać nas psychicznie i fizycznie, ale mimo okaleczenia naszych ciał i serc, mimo władzy jaką nad nami mieli, nie byli w stanie odebrać nam wrażliwości i uczuć. Wielu z nas nie kryło łez spływających po policzkach. Ten wyjątkowy dzień szczególnie wszystkich wzruszał, wywoływał pragnienie bycia znowu razem ze swoimi bliskimi.

Cicha noc, święta noc...
Pastuszkowie od swych trzód
Biegną wielce zadziwieni,
Za anielskim głosem pieni,
Gdzie się spełnił cud,
Gdzie się spełnił cud.

… Józef Sobik dodawał ze łzami w oczach „nam także stale marzył się cud – cud powrotu do rodzin, który jednak nie nadchodził”!

Po Nowym Roku kolejne dni i tygodnie przelatywały jak wiele z dotychczasowych, przeżywanych na pracowaniu i otrzymywaniu pod byle pretekstem batów od zwyrodniałych esesmanów i kapo – przeważnie więźniów kryminalnych.

[…] Nadeszła kolejna wigilia Bożego Narodzenia w grudniu 1944 r. w Gross-Rosen. Byliśmy niemal do wieczornego apelu w pracy. Po apelu zabrałem się do strojenia sosnowego drzewka, bo taka była nasza choinka. Zrobiło się jakoś cicho, wszyscy byli poważni. Myślami byliśmy znowu w rodzinnych domach, ze swoimi bliskimi. Chyba każdy z nas zadawał sobie te same pytania – czy spotkamy się jeszcze z rodzinami, czy doczekamy wolności? Łzy widać było w oczach niemal wszystkich, podobnie jak w KL Auschwitz. Przy stołach wigilijnych domownicy składali sobie najserdeczniejsze życzenia. Czegóż my, w naszej sytuacji, mogliśmy sobie życzyć? Chyba tylko tego najważniejszego – doczekania wolności! Zaśpiewaliśmy piękne polskie kolędy, gdyż w tym obozie nie było to zabronione. Pierwszy dzień świąt był wolny od pracy, więc kolega współwięzień obchodził baraki z prymitywną szopką. […]

[…] Niemal tuż przed świętami więzień o nazwisku Mrochen otrzymał od żony paczkę. Wcześniej jego kolega o nazwisku Lanc żartował, że jeśli Mrochen otrzyma paczkę, to będą w niej tylko okruszki. Wróżby Lanca niestety się sprawdziły. W paczce pozostały tylko okruszynki, a między nimi znajdował się wianuszek z zasuszonych kwiatów z napisem: „Życzenia z okazji 25 lat pożycia małżeńskiego”. Mrochen na jego widok rozpłakał się jak małe dziecko, a także i nam popłynęły z oczu łzy. Trudno się dziwić, że gest pamięci i serdeczności ze strony żony wywołał tak wielkie wzruszenie w nas wszystkich … […]

Cicha noc, święta noc...
Narodzony Boży Syn,
Pan wielkiego majestatu,
Niesie dziś całemu światu
Odkupienie win,
Odkupienie win.

Na zakończenie, opis świąt Bożego Narodzenia uzupełniam informacjami z w blogu dr Adama Cyry:
Wg. fragmentu powojennej relacji rtm. Witolda Pileckiego (twórcy polskiej wojskowej konspiracji obozowej), o owych świętach w KL Auschwitz w 1940 r.: 

„Na Boże Narodzenie 1940 roku więźniowie po raz pierwszy otrzymali paczki od rodzin. O nie! Nie żywnościowe! Żywnościowych nie wolno było wysyłać do nas, żeby nam nie było za dobrze. Niektórzy otrzymali więc pierwszą paczkę w Oświęcimiu – paczkę odzieżową, zawierającą rzeczy z góry określone: sweter, szalik, rękawice, nauszniki, skarpetki. Więcej przysyłać nie można było. Jeśli w paczce była bielizna – szła do worka w „Effektenkammer” pod numer więźnia i tam leżała. Tak było wtedy. Później zdołaliśmy wleźć wszędzie przez zorganizowanych kolegów. Paczka na Boże Narodzenie była jedną jedyną w roku, i choć nie zawierała jedzenia, była jednak potrzebna ze względu na ciepłe rzeczy i miła, bo z domu”.

Jest też informacja o najbardziej dramatycznej dla więźniów wigilii – 24.12.1940 r. Na placu apelowym ustawiono choinkę oświetloną elektrycznymi lampkami. Były więzień Karol Świętorzecki zapamiętał, że kierownik obozu Karl Fritzsch nazwał leżące pod choinką zwłoki „prezentem” dla żyjących i zakazał śpiewania polskich kolęd.

Podobnie jak w wigilię 1940 r., esesmani dwa lata później w KL Auschwitz postawili choinkę na placu apelowym, a pod nią znowu zwłoki zmarłych i zamordowanych więźniów. 

Była więźniarka Krystyna Aleksandrowicz po latach wspominała: 
„W 1942 r. przed Bożym Narodzeniem SS-mani urządzili nam choinkę. W obozie męskim w dzień wigilijny zebrano komando mężczyzn i kazano im przenosić w połach marynarek ziemię, kto zbyt mało jej nazbierał, zabijano go strzałem. Ułożono wtedy cały stos zwłok pod choinką”.

W następnym roku esesmani również znęcali się w ten szczególny czas nad więźniami, co tak z kolei zapamiętała była więźniarka Maria Mazurkiewicz:
„Grudzień i styczeń 1943 r. był straszny jeszcze pod innym względem. Te góry trupów, bo oni nie nadążali z paleniem zwłok, były po dach, jak te bloki. Po dach leżały kupy trupów. W dzień Bożego Narodzenia choinkę kazali zrobić, kazali grać orkiestrze na tym tle. Ja tego nigdy nie zapomnę. Ta choinka, orkiestra i te kupy trupów aż po dach bloku. To było coś okropnego. Oczywiście później usunęli, jak minęła ta najgorsza fala epidemii, ale tego Bożego Narodzenia nigdy nie zapomnę”.

„Niezapomnianym dniem dla więźniów Bloku Śmierci (blok nr 11) w KL Auschwitz była wigilia Bożego Narodzenia w dniu 24.12.1944 r. Esesmani zgodzili się, aby w ten wigilijny wieczór wyszły na korytarz wszystkie więźniarki i więźniowie, którzy przebywali także na parterze tego bloku w salach za kratą. Na środku korytarza ustawiono choinkę. Na schodach prowadzących z parteru do podziemi, gdzie znajdował się areszt obozowy stali więźniowie, którym pozwolono także wyjść z jego cel. Kilka więźniarek ubrało się w nocne koszule, mające imitować anielskie szaty. Śpiewano wspólnie kolędy, najpierw po niemiecku, a później po polsku.

Następnie rozpoczęły się deklamacje, do których teksty ułożyła dr Jadwiga Makowska, nauczycielka przedmiotów humanistycznych.

Fragment tych deklamacji tak zapamiętała była więźniarka Róża Dryjańska: „Nie wiem, czy wiecie, że istnieje Auschwitz na świecie, nie jest on tak straszny, jak go malują, bo w nim ludzie jak w raju się czują, że się niczym nie martwimy, bo nie wiemy, czy nas wyprowadzą własne nogi, czy też kominem wezwą nas Bogi. A jak się dowiedziałam, to szybko do Auschwitz przyjechałam …”.

„Następnie ktoś zaczął czytać wcześniej napisany wiersz o wymowie bardzo patriotycznej, w którym były karykaturalne określenia hitlerowskiego systemu. Wśród więźniów znajdował się lekarz Ukrainiec, banderowiec, Wasyl Stroncićkyj (nr obozowy 155021), który znał dobrze język polski i zameldował o treści tej deklamacji esesmanowi Bruno Schlagemu. Natychmiast rozpędzono wszystkich do cel, a następnie ustalono nazwisko więźnia, czytającego wiersz i jego dwóch współautorów. Wszyscy trzej zostali bestialsko pobici.” 

Wspomniany Wasyl Stroncićkyj, ewakuowany 18.01.1945 r. do KL Mauthausen, doczekał wyzwolenia, zmarł w USA w 1975 r.

 

*Kartkę stanowiącą ilustrację artykułu otrzymałem kilka lat temu od nieznanej mi osoby


 

POLECANE
Wojsko wyjechało na drogi. Pilny komunikat sztabu z ostatniej chwili
Wojsko wyjechało na drogi. Pilny komunikat sztabu

Od połowy sierpnia do końca września na drogach niemal całego kraju będzie wzmożony ruch pojazdów wojskowych, związany z ćwiczeniami "Żelazny Obrońca-25" - poinformował Sztab Generalny Wojska Polskiego. Wojsko apeluje do kierowców o szczególną ostrożność.

Niepokojące informacje z granicy. Pilny komunikat Straży Granicznej pilne
Niepokojące informacje z granicy. Pilny komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy, która znajduje się pod naciskiem ataku hybrydowego zarówno ze strony Białorusi, jak i Niemiec.

Generał Gromadziński: Polska stanie się trzecią armią lądową w Europie z ostatniej chwili
Generał Gromadziński: Polska stanie się trzecią armią lądową w Europie

Były dowódca Eurokorpusu, gen. Jarosław Gromadziński, w rozmowie z Ryszardem Czarneckim opowiedział o kulisach pomocy wojskowej dla Ukrainy, modernizacji polskiej armii i nagłym odwołaniu ze stanowiska. – Wiarygodność to najcenniejsza waluta w dyplomacji. Polska ją straciła – skomentował sposób, w jaki został odwołany.

Magazyn Anity Gargas: Skazał na śmierć polskiego żołnierza i nie poniósł żadnych konsekwencji z ostatniej chwili
Magazyn Anity Gargas: Skazał na śmierć polskiego żołnierza i nie poniósł żadnych konsekwencji

22 dni - tyle zajęło komunistom schwytanie, skazanie na śmierć i wykonanie wyroku na Edwardzie Pytce - pilocie, który próbował wyrwać się ze stalinowskiego terroru. Ponad 1900 dni - tyle zajęła polskim sądom w III RP próba pociągnięcia do odpowiedzialności karnej stalinowskiego sędziego Bogdana Dzięcioła, który skazał Pytkę na śmierć. Z jakim rezultatem? 

Pilny komunikat: Nie klikaj w to. Nowy sposób oszustów gorące
Pilny komunikat: "Nie klikaj w to". Nowy sposób oszustów

Zespół CERT Polska wydał ostrzeżenie przed nową technika oszustów. Na pierwszy rzut oka mechanizm wygląda nie tylko na legalny, ale i znajomy, dlatego łatwo dać się nabrać i w rezultacie stracić swoje pieniądze.

GIS ostrzega: Szkło w butelkach popularnej wody mineralnej z ostatniej chwili
GIS ostrzega: Szkło w butelkach popularnej wody mineralnej

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ważny komunikat dla konsumentów. W naturalnej wodzie mineralnej gazowanej „Krystynka” mogą znajdować się fragmenty szkła. Spożycie wadliwego produktu wiąże się z ryzykiem połknięcia ciała obcego i poważnymi skutkami zdrowotnymi.

Eksplozja na Lubelszczyźnie. Jest nagranie i pierwsze zdjęcie obiektu pilne
Eksplozja na Lubelszczyźnie. Jest nagranie i pierwsze zdjęcie obiektu

W miejscowości Osiny w pow. łukowskim na Lubelszczyźnie doszło do niecodziennej sytuacji. Na pole kukurydzy spadł niezidentyfikowany obiekt, który wybuchł. Wojsko wydało komunikat w tej sprawie. W sieci pojawiło się też nagranie i pierwsze zdjęcia obiektu.

Eksplozja na polu na Lubelszczyźnie. Jest komunikat armii pilne
Eksplozja na polu na Lubelszczyźnie. Jest komunikat armii

W miejscowości Osiny w pow. łukowskim na Lubelszczyźnie doszło do niecodziennej sytuacji. Na pole kukurydzy spadł niezidentyfikowany obiekt, który wybuchł. Wojsko wydało komunikat w tej sprawie.

Żukowska uderzyła w Jana Pawła II. Skandaliczny wpis wywołał burzę gorące
Żukowska uderzyła w Jana Pawła II. Skandaliczny wpis wywołał burzę

Anna Maria Żukowska zamieściła na platformie X wpis, w którym szydzi z papieża Jana Pawła II. "Nie ma granic żenady, której obecna «uśmiechnięta koalicja» nie przekroczy…" – czytamy m.in. w komentarzach oburzonych internautów.

Niezidentyfikowany obiekt spadł na pole na Lubelszczyźnie i eksplodował z ostatniej chwili
Niezidentyfikowany obiekt spadł na pole na Lubelszczyźnie i eksplodował

W miejscowości Osiny w pow. łukowskim na Lubelszczyźnie doszło do niecodziennej sytuacji. Na pole kukurydzy spadł niezidentyfikowany obiekt, który wybuchł.

REKLAMA

Syn Więźnia Auschwitz Nr 111912: Boże Narodzenie w niemieckim obozie koncentracyjnym...

Cicha noc, święta noc, Pokój niesie ludziom wszem, A u żłóbka Matka Święta, Czuwa sama, uśmiechnięta, Nad Dzieciątka snem, Nad Dzieciątka snem...
świąteczna kartka
świąteczna kartka "obozowa" / ze zbiorów Jerzego Klistały

… W tym przedświątecznym czasie, tak jak wiele innych osób ciężko doświadczonych przez  hitlerowskich niemieckich zwyrodnialców, wracam myślami do okresu Świąt Bożego Narodzenia w okupowanej Polsce lat 1939-1945, do świąt i wigilii – jak spędzali je więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. 

Władysław Siwek, Wigilia 1940 r. za zbiorów Muzeum Auschwitz - Birkenau

W relacjach byłych więźniów, wybrzmiewa makabryczny obraz choinki przygotowanej w wigilię i ustawionej na placu apelowym. 

Wg. relacji byłego więźnia KL Auschwitz Karola Świętorzeckiego: „ogromną choinkę ustawiono przed placem apelowym, obok obozowej kuchni. Parę dni wcześniej jeden z kapów stojąc na podwyższeniu, przeprowadzał naukę śpiewu niemieckiej kolędy »Stille Nacht, heilige Nacht«. W pierwszy dzień świąt więźniowie z karnej kompanii ustawili się jak zwykle tuż obok budynku kuchni obozowej, lecz frontem do pozostałych więźniów. Na lewym skrzydle ułożono ciała zmarłych, które znalazły się akurat w pobliżu oświetlonej choinki. Następnie na podaną komendę wszyscy więźniowie musieli śpiewać kolędę Stille Nacht, heilige Nacht (cicha noc, święta noc)”.

Były więzień Tadeusz Sobolewicz, (więzień KL Auschwitz), chorujący w owym czasie na tyfus, wspomina, że chyba cudem było to, że po tygodniach walki z gorączką i innymi dolegliwościami ocknął się właśnie w Wigilię Bożego Narodzenia, i tak relacjonuje swoje wyzdrowienie: „zbudziła mnie kolęda Wśród nocnej ciszy. Śpiewało ją trzech starszych więźniów, a dwóch innych obok stojących płakało. Gdy skończyli śpiewać, z rozmowy wywnioskowałem, że są to święta – pierwsze święta Bożego Narodzenia w obozie. Załkało coś i we mnie”.

Wieczór wigilijny w sposób szczególny przypominał więźniom o rodzicach, dzieciach, współmałżonkach, którzy przebywali daleko, poza światem ograniczonym ogrodzeniem z drutu kolczastego pod napięciem. Każdy natomiast element kojarzony z domem, jak np. gałązki jedliny przy pryczach, zasłyszana w baraku kolęda, ozdoba wykonana z kawałka papieru lub materiału, potęgował u więźniów emocje, wywoływał wzruszenie i tęsknotę.

Były więzień Józef Sobik (z którym kilkakrotnie spotykałem się po powrocie z obozu), tak wspominał w swoim pamiętniku okres świąt Bożego Narodzenia w obozie: 

[…] Nadszedł 24.12.1943 r., moja pierwsza wigilia w obozie. Dzień ten nie różnił się dla nas niczym od innych, tyle że podśpiewywaliśmy sobie kolędy. Śpiewanie kolęd po polsku było oczywiście zabronione, ale niektórzy więźniowie chodzili po blokach i wygrywali je na grzebieniach. Wielu z nas albo nuciło graną melodię, albo ryzykowało i śpiewało kolędę z polskim tekstem, ale bardzo cicho. Myślami przenosiliśmy się poza obóz, do naszych rodziców i rodzin. Byliśmy przekonani, że szczególnie w tym dniu także nasi bliscy przy wigilijnym stole intensywniej łączyli się myślami z nami. Nie mogły w tym przeszkodzić ani bardzo czujne straże obozowe, ani podwójne ogrodzenie z drutu pod napięciem. Myśli przelatywały ponad nimi! Esesmani robili wszystko, żeby złamać nas psychicznie i fizycznie, ale mimo okaleczenia naszych ciał i serc, mimo władzy jaką nad nami mieli, nie byli w stanie odebrać nam wrażliwości i uczuć. Wielu z nas nie kryło łez spływających po policzkach. Ten wyjątkowy dzień szczególnie wszystkich wzruszał, wywoływał pragnienie bycia znowu razem ze swoimi bliskimi.

Cicha noc, święta noc...
Pastuszkowie od swych trzód
Biegną wielce zadziwieni,
Za anielskim głosem pieni,
Gdzie się spełnił cud,
Gdzie się spełnił cud.

… Józef Sobik dodawał ze łzami w oczach „nam także stale marzył się cud – cud powrotu do rodzin, który jednak nie nadchodził”!

Po Nowym Roku kolejne dni i tygodnie przelatywały jak wiele z dotychczasowych, przeżywanych na pracowaniu i otrzymywaniu pod byle pretekstem batów od zwyrodniałych esesmanów i kapo – przeważnie więźniów kryminalnych.

[…] Nadeszła kolejna wigilia Bożego Narodzenia w grudniu 1944 r. w Gross-Rosen. Byliśmy niemal do wieczornego apelu w pracy. Po apelu zabrałem się do strojenia sosnowego drzewka, bo taka była nasza choinka. Zrobiło się jakoś cicho, wszyscy byli poważni. Myślami byliśmy znowu w rodzinnych domach, ze swoimi bliskimi. Chyba każdy z nas zadawał sobie te same pytania – czy spotkamy się jeszcze z rodzinami, czy doczekamy wolności? Łzy widać było w oczach niemal wszystkich, podobnie jak w KL Auschwitz. Przy stołach wigilijnych domownicy składali sobie najserdeczniejsze życzenia. Czegóż my, w naszej sytuacji, mogliśmy sobie życzyć? Chyba tylko tego najważniejszego – doczekania wolności! Zaśpiewaliśmy piękne polskie kolędy, gdyż w tym obozie nie było to zabronione. Pierwszy dzień świąt był wolny od pracy, więc kolega współwięzień obchodził baraki z prymitywną szopką. […]

[…] Niemal tuż przed świętami więzień o nazwisku Mrochen otrzymał od żony paczkę. Wcześniej jego kolega o nazwisku Lanc żartował, że jeśli Mrochen otrzyma paczkę, to będą w niej tylko okruszki. Wróżby Lanca niestety się sprawdziły. W paczce pozostały tylko okruszynki, a między nimi znajdował się wianuszek z zasuszonych kwiatów z napisem: „Życzenia z okazji 25 lat pożycia małżeńskiego”. Mrochen na jego widok rozpłakał się jak małe dziecko, a także i nam popłynęły z oczu łzy. Trudno się dziwić, że gest pamięci i serdeczności ze strony żony wywołał tak wielkie wzruszenie w nas wszystkich … […]

Cicha noc, święta noc...
Narodzony Boży Syn,
Pan wielkiego majestatu,
Niesie dziś całemu światu
Odkupienie win,
Odkupienie win.

Na zakończenie, opis świąt Bożego Narodzenia uzupełniam informacjami z w blogu dr Adama Cyry:
Wg. fragmentu powojennej relacji rtm. Witolda Pileckiego (twórcy polskiej wojskowej konspiracji obozowej), o owych świętach w KL Auschwitz w 1940 r.: 

„Na Boże Narodzenie 1940 roku więźniowie po raz pierwszy otrzymali paczki od rodzin. O nie! Nie żywnościowe! Żywnościowych nie wolno było wysyłać do nas, żeby nam nie było za dobrze. Niektórzy otrzymali więc pierwszą paczkę w Oświęcimiu – paczkę odzieżową, zawierającą rzeczy z góry określone: sweter, szalik, rękawice, nauszniki, skarpetki. Więcej przysyłać nie można było. Jeśli w paczce była bielizna – szła do worka w „Effektenkammer” pod numer więźnia i tam leżała. Tak było wtedy. Później zdołaliśmy wleźć wszędzie przez zorganizowanych kolegów. Paczka na Boże Narodzenie była jedną jedyną w roku, i choć nie zawierała jedzenia, była jednak potrzebna ze względu na ciepłe rzeczy i miła, bo z domu”.

Jest też informacja o najbardziej dramatycznej dla więźniów wigilii – 24.12.1940 r. Na placu apelowym ustawiono choinkę oświetloną elektrycznymi lampkami. Były więzień Karol Świętorzecki zapamiętał, że kierownik obozu Karl Fritzsch nazwał leżące pod choinką zwłoki „prezentem” dla żyjących i zakazał śpiewania polskich kolęd.

Podobnie jak w wigilię 1940 r., esesmani dwa lata później w KL Auschwitz postawili choinkę na placu apelowym, a pod nią znowu zwłoki zmarłych i zamordowanych więźniów. 

Była więźniarka Krystyna Aleksandrowicz po latach wspominała: 
„W 1942 r. przed Bożym Narodzeniem SS-mani urządzili nam choinkę. W obozie męskim w dzień wigilijny zebrano komando mężczyzn i kazano im przenosić w połach marynarek ziemię, kto zbyt mało jej nazbierał, zabijano go strzałem. Ułożono wtedy cały stos zwłok pod choinką”.

W następnym roku esesmani również znęcali się w ten szczególny czas nad więźniami, co tak z kolei zapamiętała była więźniarka Maria Mazurkiewicz:
„Grudzień i styczeń 1943 r. był straszny jeszcze pod innym względem. Te góry trupów, bo oni nie nadążali z paleniem zwłok, były po dach, jak te bloki. Po dach leżały kupy trupów. W dzień Bożego Narodzenia choinkę kazali zrobić, kazali grać orkiestrze na tym tle. Ja tego nigdy nie zapomnę. Ta choinka, orkiestra i te kupy trupów aż po dach bloku. To było coś okropnego. Oczywiście później usunęli, jak minęła ta najgorsza fala epidemii, ale tego Bożego Narodzenia nigdy nie zapomnę”.

„Niezapomnianym dniem dla więźniów Bloku Śmierci (blok nr 11) w KL Auschwitz była wigilia Bożego Narodzenia w dniu 24.12.1944 r. Esesmani zgodzili się, aby w ten wigilijny wieczór wyszły na korytarz wszystkie więźniarki i więźniowie, którzy przebywali także na parterze tego bloku w salach za kratą. Na środku korytarza ustawiono choinkę. Na schodach prowadzących z parteru do podziemi, gdzie znajdował się areszt obozowy stali więźniowie, którym pozwolono także wyjść z jego cel. Kilka więźniarek ubrało się w nocne koszule, mające imitować anielskie szaty. Śpiewano wspólnie kolędy, najpierw po niemiecku, a później po polsku.

Następnie rozpoczęły się deklamacje, do których teksty ułożyła dr Jadwiga Makowska, nauczycielka przedmiotów humanistycznych.

Fragment tych deklamacji tak zapamiętała była więźniarka Róża Dryjańska: „Nie wiem, czy wiecie, że istnieje Auschwitz na świecie, nie jest on tak straszny, jak go malują, bo w nim ludzie jak w raju się czują, że się niczym nie martwimy, bo nie wiemy, czy nas wyprowadzą własne nogi, czy też kominem wezwą nas Bogi. A jak się dowiedziałam, to szybko do Auschwitz przyjechałam …”.

„Następnie ktoś zaczął czytać wcześniej napisany wiersz o wymowie bardzo patriotycznej, w którym były karykaturalne określenia hitlerowskiego systemu. Wśród więźniów znajdował się lekarz Ukrainiec, banderowiec, Wasyl Stroncićkyj (nr obozowy 155021), który znał dobrze język polski i zameldował o treści tej deklamacji esesmanowi Bruno Schlagemu. Natychmiast rozpędzono wszystkich do cel, a następnie ustalono nazwisko więźnia, czytającego wiersz i jego dwóch współautorów. Wszyscy trzej zostali bestialsko pobici.” 

Wspomniany Wasyl Stroncićkyj, ewakuowany 18.01.1945 r. do KL Mauthausen, doczekał wyzwolenia, zmarł w USA w 1975 r.

 

*Kartkę stanowiącą ilustrację artykułu otrzymałem kilka lat temu od nieznanej mi osoby



 

Polecane
Emerytury
Stażowe