[Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Chiny ukrywają prawdę o źródle pandemii? Wojna o XXI wiek
Według pierwszej wersji władz chińskich nieznany koronawirus, który później otrzymał medyczną nazwę SARS-CoV-2, pojawił się na wielkim targowisku w mieście Wuhan. W wersję tę zaczęto wątpić na przedwiośniu 2020 roku, kiedy w lutym podano, że tak zwany “pacjent zero” w Wuhan nie miał żadnego związku z targowiskiem. Niestety targowiska nie można było w żaden sposób zbadać, bowiem w styczniu władze miasta dokładnie zdezynfekowały cały teren, co uniemożliwiło pobranie wiarygodnych próbek. Wersja “targowisko” utrzymała się w obiegu do maja, kiedy chińskie Centrum Zwalczania Chorób Zakaźnych oficjalnie ją zdementowało przyznając, że nie wiadomo skąd się wirus wziął. Upadła więc teza o jego spontanicznym przeskoczeniu z nietoperza na człowieka.
Tymczasem pandemia już ogarniała świat i z wyjątkiem wirusologów oraz służb wywiadowczych nikt nie miał, ani czasu, ani chęci drążyć i rozwiązywać zagadek. Tymczasem istotne wskazówki spoczywały w archiwach korespondencji dyplomatycznej amerykańskiego Departamentu Stanu.
Jesienią 2017 roku kilku specjalistów naukowych i medycznych akredytowanych przy ambasadzie USA w Pekinie uczestniczyło w seminarium, na którym przedstawiono prezentację chińsko-amerykańskiej grupy badawczej z udziałem naukowców z Instytutu Wirusologii w Wuhan oraz Krajowego Instytutu Zdrowia w USA. Prowadzili oni wspólne studia nad śmiercionośnymi wirusami z grupy SARS roznoszonymi przez nietoperze. Celem badań były metody zapobiegania przekształceniu się indywidualnych zakażeń w epidemię. W ich toku chińscy wirusolodzy pochwalili się, że w jaskiniach w prowincji Yunnan znaleźli populację nietoperzy a w ich organizmach trzy wirusy posiadające białka o wyjątkowych zdolnościach niszczenia ludzkich płuc. W kuluarowej dyskusji Amerykanie dowiedzieli się, że wirusy te badane są w instytucie w Wuhan w laboratorium o najwyższej kategorii bezpieczeństwa epidemiologicznego. Wykorzystując fakt współpracy naukowej, ambasada wysłała pod koniec 2017 roku do Wuhan trzy ekipy ekspertów, a ci stwierdzili, że standardy bezpieczeństwa w laboratorium są wręcz przerażające. Naukowcy chińscy nie kryli przy tym, że cierpią na “dotkliwy brak” pomocniczego personelu technicznego, który potrafi pracować z groźnymi wirusami i prosili Amerykanów o pomoc w doprowadzeniu laboratorium do najwyższych standardów światowych.
Po powrocie do Pekinu eksperci ambasady wysłali pilne depesze do Departamentu Stanu alarmując, że w Instytucie Wirusologii w Wuhan prowadzone są badania nad wyjątkowo groźnymi dla ludzi wirusami z grupy SARS oraz, że standardy bezpieczeństwa w laboratorium są poniżej wszelkiej krytyki. “To miał być strzał ostrzegawczy” - powiedział jeden z ekspertów Roginowi wyznając, że zgodnie postanowili nie nadawać raportom z Wuhan gryfu “tajne”, aby w Waszyngtonie przeczytała je jak największa liczba osób. Niestety w Departamencie Stanu na depesze nie zwrócono uwagi i odłożono na półkę. Kiedy je odkurzono wiosną 2020 roku było już za późno. Pandemia szalała. Departament Stanu wciąż nie miał “twardego” dowodu potwierdzającego ucieczkę koronawirusa z chińskiego laboratorium a nie chciano wykorzystywać poszlak, gdyż USA desperacko potrzebowały dostaw materiałów sanitarnych i sprzętu medycznego z Chin.
Pod naciskiem Departamentu Stanu i Rady Bezpieczeństwa Narodowego, amerykańskie służby zaczęły jednak szukać informacji i doszukano się, że w chińskich laboratoriach, również w Wuhan, prowadzone są eksperymenty z “podrasowywaniem” koronawirusów, żeby były bardziej zjadliwe i mutowały szybciej. Chińczycy nie kryli faktu, ale skrzętnie ukrywali skalę tych eksperymentów oraz uczestnictwo w nich co najmniej kilku badaczy z wojskowej Akademii Nauk Medycznych. Przed kilkoma dniami Matthew Pottinger, zastępca doradcy do spraw bezpieczeństwa prezydenta Donalda Trumpa, ujawnił w telewizji CBS, że w Wuhan obok cywilnego działa tajne laboratorium wojskowe i “mamy bardzo wiarygodne przesłanki, że armia chińska co najmniej od 2017 roku prowadziła w tym laboratorium tajne eksperymenty na zwierzętach. Mamy również bardzo wiarygodne przesłanki, że jesienią 2019 roku, na krótko przed pierwszym udokumentowanym przypadkiem koronawirusa, wśród personelu Instytutu Wirusologii w Wuhan wybuchła tajemnicza epidemia podobna do grypy”.
Jesień 2019 roku to czas zastanawiających odkryć poza granicami Chin. W miniony poniedziałek, w naukowym piśmie Science of The Total Environment, poinformowano o wykryciu genomów SARS-CoV-2 w próbkach ścieków miejskich Florianopolis w stanie Santa Catarina na południu Brazylii pobranych w dniu 27 listopada 2019 roku i w kilku następnych
dniach. Genomy SARS-CoV-2 znaleziono również w ściekach miejskich stolicy Katalonii pobranych w dniu 12 marca 2019 roku, o czym poinformował zespół badawczy Uniwersytetu w Barcelonie. Odkrycia te świadczą, że koronawirus krążył po świecie znacznie wcześniej niż go oficjalnie wykryto w Chinach. Rodzą się więc kolejne pytania. Jak zawędrował do Brazylii i Katalonii? Uciekł z laboratorium, czy może go rozwieziono?
Josh Rogin argumentuje w swej książce, że “brak dowodu nie jest dowodem jego nie istnienia” i twierdzi, że władze chińskie ukrywają prawdę. Z premedytacją manipulują danymi naukowymi, aby potwierdzały aktualną narrację rozpowszechnianą przez Pekin i liczą, że fala codziennych informacji o szczepionkach, mutacjach, zachorowaniach i zgonach przykryje prawdę o pochodzeniu koronawirusa SARS-CoV-2.