[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Trzy powody, dla których ostrzegam przed ruchem gender

Z wykształcenia jestem lingwistą i slawistą. Wbrew mojej działalności medialnej, tematyka tęczowej lewicy nigdy nie była moim głównym zainteresowaniem. Języki, ich historia i nauka są dla mnie o wiele ciekawsze, niż LGBT. Z „T” – czyli transwestytami i transseksualistami – nie mam nawet (również jako gej) nic wspólnego. Przeciwnie, te zjawiska zawsze mnie odpychały, nigdy się nimi nie interesowałem. Wszystko zmieniło się w ostatnich latach – obecnie musi mnie to interesować i ja chcę o tym pisać. Bo chcę też przed ruchami genderowymi ostrzegać. Bo uważam je za szkodliwe. Dlaczego? Chciałbym podać dzisiaj trzy z wielu powodów.
 [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Trzy powody, dla których ostrzegam przed ruchem gender
/ Pixabay.com

Każdego dnia coraz lepiej rozumiem, co musi czuć przeciętny Polak, słuchając o LGBT. Sporym krokiem w kierunku pełnego zrozumienia była ostatnia Parada Równości w Warszawie: dzieci twierdzące, że są królikami, genderowe feministki, które nie potrafią podać ani jednego przykładu dyskryminacji kobiet i bliżej nieokreślone dziwolągi, które twierdzą, że nie mają płci lub że zmienia się ona u nich ich z dnia na dzień. Taki jest obraz tęczowych marszów i w takie szaleństwo dały się wciągnąć osoby homo- i biseksualne.

Bo – to ważna uwaga na początek – nie jestem zdania, jakoby osoby nieheteroseksualne były tożsame z ruchem LGBT. Z jednej strony, wiele osób niehetero – ze mną włącznie – albo przestało się z nim utożsamiać, albo nie utożsamiało się z nim nigdy. Z drugiej strony, nikt też nie jest LGBT – bo nikt nie jest biseksualnym lesbijko-gejem cierpiącym na transseksualizm.

Szczególnie to ostatnie – transseksualizm – jest tym elementem niepasującym do reszty literek. LG i B opisują wszak preferencje seksualne. I nawet jeżeli niektórzy te preferencje krytykują – wolno im! - to każdy jakieś tam preferencje sam ma. Poza tym, kiedy ja mówię, że podobają mi się mężczyźni, mam na myśli tylko to: że moja orientacja jest homoseksualna. Nie mówię, że jestem kobietą zaklętą w ciało mężczyzny, nie twierdzę, że mężczyźni mogą rodzić dzieci, albo że płci jest więcej, niż dwójka. I to samo tyczy się innych osób bi i homo.

W przypadku transseksualizmu jest inaczej. Transseksualizm jest twierdzeniem empirycznym, choć niepopartym dowodami, które postuluje, że mężczyzna może być kobietą. Że płeć to spektrum – bo to właśnie słowo pozwala uniknąć konieczności precyzowania liczby płci – i że płeć można sobie dopasować. I że najlepiej robić to już u dzieci.

To właśnie te i inne twierdzenia właściwe trans-aktywistom, ale obce mi, osobie homoseksualnej, sprawiają, że nie życzę sobie być wpychanym w ten śmieszny akronim LGBT. To te i inne poglądy głoszone przez ideologów gender są jedną z głównych przyczyn (choć nie jedyną), dla których z „tęczową rewolucją” nie chcę mieć nic wspólnego.

I to o tej mojej niechęci do ruchu trans chcę dzisiaj powiedzieć. Chcę to zrobić, bo nigdy tego jeszcze w formie jednolitej wypowiedzi nie robiłem, a porozrzucane po internecie różne myśli to nie to samo, co spójne ugruntowanie. Powinienem to zrobić, bo w ostatnich latach wiele się zmieniło – tak w moim postrzeganiu wielu spraw, jak i w ich reprezentacji na świecie.

Oto trzy powody, dla których sprzeciwiam się ruchom trans! Kolejność dowolna!

1. Bo gwałcą logikę i naukę

W ostatnim czasie popularnym określeniem na unik logiczny lub oczywisty błąd myślowy stało się słowo „fikołek”. „Ale fikołek!”, „no, zrób jeszcze fikołka!” - tak się teraz mówi na gadanie głupot, które uwłaczają ludzkiemu rozumowi. I gdyby w fikaniu fikołków były mistrzostwa, trans-aktywiści zdobyliby złoto!

Ich najbardziej oczywistym fikołkiem jest pomysł, że kobieta może „tak naprawdę” być mężczyzną. A mężczyzna kobietą. Jak to się dzieje? Tutaj fikołki się mnożą! Jedni mówią, że istnieje jakaś obiektywna płeć psychiczna, do której tylko jej właściciel ma dostęp i która to bezbłędnie podszeptuje mu, z którymi zaimkami się identyfikować. Fikołek ten przypomina w pewnym sensie parodię chrześcijańskiej duszy, która w ciele pomieszkuje, ale nim nie jest. W przeciwieństwie jednak do przydatnego teologicznie konceptu duszy, który odegrał też ważną rolę w powstawaniu świeckiego ideału praw człowieka, godności ludzkiej i indywiduum, postulat „płci psychicznej” jest mniej wartościowy i udaje tylko – mimo swojej absurdalności – koncept naukowy. Dowody? Po co komu dowody, dowody to transfobia!

Takich fikołków jest, oczywiście, więcej. Obok płci psychicznej ma istnieć też płeć mózgu, która – przynajmniej w transowej interpretacji – brzmi jak szowinistyczna interpretacja stereotypów płciowych: to ten słynny mózg kobiecy w ciele mężczyzny i odwrotnie. Oprócz szowinistycznego determinizmu transseksualna płeć mózgu rozpada się nawet pod wpływem ciągłych innowacji w samym transowym światopoglądzie. Bo jeżeli mózg może być chłopczykiem albo dziewczynką (cokolwiek to znaczy), to jakiej płci jest mózg... osoby niebinarnej? Osoby zmiennopłciowej, osoby dwupłciowej albo osoby agender, czyli takiej, która twierdzi, że płci nie posiada? Albo – jeżeli nie chodzi tu o płeć jako płeć (sic!), a o pewne struktury w mózgach transseksualistów, to czemu mowa jest o gender, a nie o... zaburzeniach? Wszak męski mózg o „kobiecych strukturach” w męskim ciele były problemem rozwojowym, a nie żadną osobną płcią! Albo – skoro trans-aktywiści uciekają się do neurologii po wyjaśnienia swojej tożsamości, to czemu większość z nich protestuje przeciwko badaniom, które mogłyby ich rzekomą tożsamość potwierdzić? Takie badania nazywane są przez nich często „neuro-esencjalizmem” i postrzegane jako atak!

Jak mówię: fikołkom nie ma końca!

2. Za bunt przeciwko rzeczywistości

Transpłciowość to bałwochwalstwo i "ostateczna rebelia przeciwko Bogu". Tak gender i jego ruchy skomentował ostatnio kojarzony z konserwatywnym skrzydłem episkopatu, niedawno emerytowany arcybiskup Filadelfii, Charles J. Chaput.

Ja nie wiem, czy transseksualizm to "ostateczna rebelia przeciwko Bogu" (transpłciowość to politycznie poprawny wariant tego określenia). Ale wiem, że jest on buntem przeciwko rzeczywistości, wobec większości ludzi i pojęciu odpowiedzialności.

Bunt przeciwko rzeczywistości to wcześniej opisane fikołki: mężczyzna może być kobietą i odwrotnie, bo tak naprawdę to ludzkość przez całą swoją historię źle rozumiała samą siebie i dopiero teraz oświecona, progresywna lewica wyjaśni wszystkim, co RZECZYWIŚCIE oznacza kobiecość i męskość.

Bunt wobec większości ludzi to próba dopasowania świata do swoich zaburzeń. Dla przykładu: nie byłoby w Polsce większego problemu z ruchami trans, gdyby nie fakt, że 0.1-0.5% populacji uparło się, że nie są zaburzeni, że to oni mają rację i że to reszta się myli. Potwierdza to polityczny sukces Grodzkiej, który był możliwy długo, zanim gender w naszym kraju wjechał na ostro: transseksualna posłanka mogła zrobić sobie operacje plastyczne, zmienić imię i działać w sejmie. Nikt nie myślał, że Grodzka NAPRAWDĘ jest kobietą, ale większość ludzi zgodziła się zaakceptować jej funkcjonalną tożsamość. Taki kompromis nie zadowala już nowych trans-aktywistów, którzy krzyczą „trans women are women”. I twierdzą, że mężczyźni mogą rodzić dzieci.

Buntem przeciwko odpowiedzialności jest natomiast transowa narracja o prześladowaniu i jego konsekwencjach. Trans-aktywiści twierdzą bowiem, że dysforia (zaburzenie psychiczne praktycznie tożsame z transseksualizmem; wstręt do własnego ciała, chęć samo-okaleczania się) nie jest ich problemem, tylko... winą społeczeństwa. Gdyby społeczeństwo zaakceptowało, że „penisy są też kobiece”, to osoby trans by rzekomo dysforii nie czuły. Równie dobrze można powiedzieć, że to wina świata, gdy nie akceptuje, że syfilityk, któremu kiła dostała się do układu nerwowego, twierdzi, że jest Napoleonem! „Gdybyśmy tylko zaczęli wszyscy mówić po francusku, czułby się lepiej!” - tak spaczona jest ich logika.

Ta spaczona logika ma, niestety, przełożenie na realną krzywdę ludzką: trans-aktywiści, gdy tylko ktoś popełni samobójstwo, wynoszą go na ołtarze. Bezsensowne „męczeństwo” takiej osoby tłumaczone jest jako wina polityków, wsi, otoczenia, PiSu... i tak dalej! To wina wszystkiego, tylko nie problemów psychicznych.

A badania pokazują jasno, że takie podejście, taki trans-werteryzm, tylko zwiększa liczbę samobójców, szczególnie wśród dzieci. W samym „trans community” procent osób, które go próbuje, wynosi około 40. I ta liczba ciągle rośnie.

3. Za krzywdzenie dzieci

… szczególnie tych nietypowych.

Ten punkt to konsekwencja poprzednich. Trans-aktywiści mają błędną interpretację płci, przez co mają błędną interpretację rzeczywistości. Chcą jednak wymusić na wszystkich nie tylko tolerancję dla swoich zaburzeń – dorosła osoba może wszak robić ze swoim ciałem, co chce i taką tolerancję już im gwarantuje prawo. Nie, nie – to nie wystarcza! Oni domagają się akceptacji, czasem nawet uwielbienia.

Ludzie jednak nie są ani głupi, ani ślepi. Nasze mózgi są ewolucyjnie przystosowane do wychwytywania nieprawidłowości, kłamstw i iluzji. Dlatego też praktycznie zawsze widać, kto z trans-aktywistów jest po „;tranzycji” - po operacjach plastycznych. A jak nie widać, to słychać – i oni o tym wiedzą.

I właśnie dlatego agitują za tranzycją dla dzieci – bo jeżeli zacznie się ona wcześnie, to tranzycja będzie miała „lepsze efekty”. Lepszy „passing” - tak oni to nazywają. Czy obchodzi ich, że, nawet jeżeli taki lepszy passing zbliży ich do akceptacji, to skrzywdzone przez hormony i operacje zostaną dzieci, którym dysforia, transseksualizm minęły? Nie.

Bo przecież część niechęci do własnego ciała, szczególnie tej doświadczanej jako nastolatek/nastolatka, zwyczajnie mija. Mijają też głupie pomysły, małpowanie celebrytów, poddawanie się presjom grupy i gdy kończy się dojrzewanie, wiele pomysłów, które miało się jako dziecko, wydaje się niedorzecznymi.

Niestety, trans-lobby ma coraz większe wpływy. W niektórych krajach – np. w Kanadzie – można nawet zabrać dzieci rodzicom, jeżeli ci nie „wspierają transseksualnego rozwoju” swoich pociech. W innych – np. w Wielkiej Brytanii – za krytykę trans-aktywistów grożą kary za „zbrodnie z nienawiści”.

I podczas gdy trans-lobby rośnie w siłę, cierpią dzieci. Dzieci nietypowe najbardziej. To dzieci o nietypowych hobby (samochodziki u dziewczynek, balet u chłopców), dzieci, które może później jako dorośli będą nieheteroseksualni, albo dzieci autystyczne, podatne na manipulacje, z trudnych rodzin. Przez rosnące trans-lobby, część z nich nigdy nie zrozumie, co to znaczy być mężczyzną lub kobietą, bo dorośli skrzywdzą je wymyśloną tożsamością, zanim ta prawdziwa zdąży się rozwinąć.


 

POLECANE
Alarmujące dane o przemocy domowej w Niemczech. Rząd szuka rozwiązań z ostatniej chwili
Alarmujące dane o przemocy domowej w Niemczech. Rząd szuka rozwiązań

W Niemczech rośnie liczba przypadków przemocy domowej. Według najnowszych danych zebranych przez gazetę „Welt am Sonntag” od urzędów kryminalnych w poszczególnych landach, tylko w ubiegłym roku zgłoszono ponad 266 tysięcy ofiar. To wzrost o 4 procent w porównaniu z rokiem 2023. Eksperci zaznaczają jednak, że skala zjawiska jest znacznie większa – wiele osób nie decyduje się na zgłoszenie przemocy z obawy przed sprawcą, wstydem lub brakiem wiary w skuteczność pomocy.

Walczyło o nią wielu. Na licytacji w Oslo padł prawdziwy rekord Wiadomości
"Walczyło o nią wielu". Na licytacji w Oslo padł prawdziwy rekord

Wybita w Bydgoszczy XVII-wieczna złota "moneta chocimska" Zygmunta III Wazy została sprzedana na sobotniej aukcji w Oslo za 19,2 mln koron, czyli ok. 7 mln zł. To najwyższa cena osiągnięta za podobny obiekt w historii Skandynawii.

Nowe doniesienia ws. Szczęsnego. Trener Barcelony powiedział to wprost Wiadomości
Nowe doniesienia ws. Szczęsnego. Trener Barcelony powiedział to wprost

FC Barcelona przygotowuje się do wielkiego starcia z Realem Madryt w 35. kolejce La Liga. Przed niedzielnym El Clasico na konferencji prasowej pojawił się trener Hansi Flick, który nie tylko zapowiedział skład, ale też odniósł się do przyszłości Wojciecha Szczęsnego w klubie.

Szef MON pogratulował polskim pilotom. Chodzi o ważne szkolenie w USA Wiadomości
Szef MON pogratulował polskim pilotom. Chodzi o ważne szkolenie w USA

Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz pogratulował w sobotę polskim pilotom, którzy ukończyli pierwszy etap szkolenia na samolotach F-35 w USA. Podkreślił, że żołnierze ci wzmacniają polskie zdolności obronne.

Sprawa śmierci 3-latki ze Słupska. Są zarzuty dla rodziców z ostatniej chwili
Sprawa śmierci 3-latki ze Słupska. Są zarzuty dla rodziców

Dożywocie grozi rodzicom 3-letniej dziewczynki, która z rozległymi oparzeniami ciała trafiła w piątek do szpitala w Słupsku. Mimo starań lekarzy dziecko zmarło.

Stanowski po spotkaniu z Nawrockim: „Zapamiętam to na długo” pilne
Stanowski po spotkaniu z Nawrockim: „Zapamiętam to na długo”

W piątek wieczorem odbyła się debata kandydatów na prezydenta, podczas której Krzysztof Stanowski wezwał Karola Nawrockiego do wyjaśnień dotyczących zakupu kawalerki w Gdańsku. Po wydarzeniu do Stanowskiego podszedł Karol Nawrocki. "Powiem wam, że dla mnie te wybory to także kolekcjonowanie w głowie pewnych scenek. Jedną z nich zapamiętam na długo" - opisuje swoją rozmowę z Nawrockim dziennikarz.

Ważny komunikat dla mieszkańców Torunia Wiadomości
Ważny komunikat dla mieszkańców Torunia

Od niedzieli 11 maja do niedzieli 18 maja na toruńskim lotnisku znów odbędą się zawody samolotowe. Do miasta przylecą najlepsi piloci z Polski, by wziąć udział w Pucharze Polski w Akrobacjach Samolotowych.

Kraków: w domu studenckim znaleziono dwa ciała Wiadomości
Kraków: w domu studenckim znaleziono dwa ciała

Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie potwierdziła Polsat News, że w hotelowej części akademika przy ul. Reymonta w Krakowie odkryto ciała dwóch mężczyzn w wieku ok. 50 lat.

Gwiazdor serialu Rodzinka.pl ogłosił radosną nowinę Wiadomości
Gwiazdor serialu "Rodzinka.pl" ogłosił radosną nowinę

Adam Zdrójkowski, znany szerszej publiczności z roli Kuby Boskiego w popularnym serialu Rodzinka.pl, ma powody do świętowania. Aktor właśnie pochwalił się, że kupił mieszkanie w Hiszpanii.

Piłkarska elita finansowa: które kluby piłkarskie rozbijają banki? Ranking CNBC Wiadomości
Piłkarska elita finansowa: które kluby piłkarskie rozbijają banki? Ranking CNBC

W 2025 roku wartość klubów piłkarskich figurujących na szczycie stawki osiągnęła imponujące poziomy, a dane przedstawione przez CNBC pokazują, które zespoły dominują nie tylko na boisku, ale także w sferze finansowej.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Trzy powody, dla których ostrzegam przed ruchem gender

Z wykształcenia jestem lingwistą i slawistą. Wbrew mojej działalności medialnej, tematyka tęczowej lewicy nigdy nie była moim głównym zainteresowaniem. Języki, ich historia i nauka są dla mnie o wiele ciekawsze, niż LGBT. Z „T” – czyli transwestytami i transseksualistami – nie mam nawet (również jako gej) nic wspólnego. Przeciwnie, te zjawiska zawsze mnie odpychały, nigdy się nimi nie interesowałem. Wszystko zmieniło się w ostatnich latach – obecnie musi mnie to interesować i ja chcę o tym pisać. Bo chcę też przed ruchami genderowymi ostrzegać. Bo uważam je za szkodliwe. Dlaczego? Chciałbym podać dzisiaj trzy z wielu powodów.
 [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Trzy powody, dla których ostrzegam przed ruchem gender
/ Pixabay.com

Każdego dnia coraz lepiej rozumiem, co musi czuć przeciętny Polak, słuchając o LGBT. Sporym krokiem w kierunku pełnego zrozumienia była ostatnia Parada Równości w Warszawie: dzieci twierdzące, że są królikami, genderowe feministki, które nie potrafią podać ani jednego przykładu dyskryminacji kobiet i bliżej nieokreślone dziwolągi, które twierdzą, że nie mają płci lub że zmienia się ona u nich ich z dnia na dzień. Taki jest obraz tęczowych marszów i w takie szaleństwo dały się wciągnąć osoby homo- i biseksualne.

Bo – to ważna uwaga na początek – nie jestem zdania, jakoby osoby nieheteroseksualne były tożsame z ruchem LGBT. Z jednej strony, wiele osób niehetero – ze mną włącznie – albo przestało się z nim utożsamiać, albo nie utożsamiało się z nim nigdy. Z drugiej strony, nikt też nie jest LGBT – bo nikt nie jest biseksualnym lesbijko-gejem cierpiącym na transseksualizm.

Szczególnie to ostatnie – transseksualizm – jest tym elementem niepasującym do reszty literek. LG i B opisują wszak preferencje seksualne. I nawet jeżeli niektórzy te preferencje krytykują – wolno im! - to każdy jakieś tam preferencje sam ma. Poza tym, kiedy ja mówię, że podobają mi się mężczyźni, mam na myśli tylko to: że moja orientacja jest homoseksualna. Nie mówię, że jestem kobietą zaklętą w ciało mężczyzny, nie twierdzę, że mężczyźni mogą rodzić dzieci, albo że płci jest więcej, niż dwójka. I to samo tyczy się innych osób bi i homo.

W przypadku transseksualizmu jest inaczej. Transseksualizm jest twierdzeniem empirycznym, choć niepopartym dowodami, które postuluje, że mężczyzna może być kobietą. Że płeć to spektrum – bo to właśnie słowo pozwala uniknąć konieczności precyzowania liczby płci – i że płeć można sobie dopasować. I że najlepiej robić to już u dzieci.

To właśnie te i inne twierdzenia właściwe trans-aktywistom, ale obce mi, osobie homoseksualnej, sprawiają, że nie życzę sobie być wpychanym w ten śmieszny akronim LGBT. To te i inne poglądy głoszone przez ideologów gender są jedną z głównych przyczyn (choć nie jedyną), dla których z „tęczową rewolucją” nie chcę mieć nic wspólnego.

I to o tej mojej niechęci do ruchu trans chcę dzisiaj powiedzieć. Chcę to zrobić, bo nigdy tego jeszcze w formie jednolitej wypowiedzi nie robiłem, a porozrzucane po internecie różne myśli to nie to samo, co spójne ugruntowanie. Powinienem to zrobić, bo w ostatnich latach wiele się zmieniło – tak w moim postrzeganiu wielu spraw, jak i w ich reprezentacji na świecie.

Oto trzy powody, dla których sprzeciwiam się ruchom trans! Kolejność dowolna!

1. Bo gwałcą logikę i naukę

W ostatnim czasie popularnym określeniem na unik logiczny lub oczywisty błąd myślowy stało się słowo „fikołek”. „Ale fikołek!”, „no, zrób jeszcze fikołka!” - tak się teraz mówi na gadanie głupot, które uwłaczają ludzkiemu rozumowi. I gdyby w fikaniu fikołków były mistrzostwa, trans-aktywiści zdobyliby złoto!

Ich najbardziej oczywistym fikołkiem jest pomysł, że kobieta może „tak naprawdę” być mężczyzną. A mężczyzna kobietą. Jak to się dzieje? Tutaj fikołki się mnożą! Jedni mówią, że istnieje jakaś obiektywna płeć psychiczna, do której tylko jej właściciel ma dostęp i która to bezbłędnie podszeptuje mu, z którymi zaimkami się identyfikować. Fikołek ten przypomina w pewnym sensie parodię chrześcijańskiej duszy, która w ciele pomieszkuje, ale nim nie jest. W przeciwieństwie jednak do przydatnego teologicznie konceptu duszy, który odegrał też ważną rolę w powstawaniu świeckiego ideału praw człowieka, godności ludzkiej i indywiduum, postulat „płci psychicznej” jest mniej wartościowy i udaje tylko – mimo swojej absurdalności – koncept naukowy. Dowody? Po co komu dowody, dowody to transfobia!

Takich fikołków jest, oczywiście, więcej. Obok płci psychicznej ma istnieć też płeć mózgu, która – przynajmniej w transowej interpretacji – brzmi jak szowinistyczna interpretacja stereotypów płciowych: to ten słynny mózg kobiecy w ciele mężczyzny i odwrotnie. Oprócz szowinistycznego determinizmu transseksualna płeć mózgu rozpada się nawet pod wpływem ciągłych innowacji w samym transowym światopoglądzie. Bo jeżeli mózg może być chłopczykiem albo dziewczynką (cokolwiek to znaczy), to jakiej płci jest mózg... osoby niebinarnej? Osoby zmiennopłciowej, osoby dwupłciowej albo osoby agender, czyli takiej, która twierdzi, że płci nie posiada? Albo – jeżeli nie chodzi tu o płeć jako płeć (sic!), a o pewne struktury w mózgach transseksualistów, to czemu mowa jest o gender, a nie o... zaburzeniach? Wszak męski mózg o „kobiecych strukturach” w męskim ciele były problemem rozwojowym, a nie żadną osobną płcią! Albo – skoro trans-aktywiści uciekają się do neurologii po wyjaśnienia swojej tożsamości, to czemu większość z nich protestuje przeciwko badaniom, które mogłyby ich rzekomą tożsamość potwierdzić? Takie badania nazywane są przez nich często „neuro-esencjalizmem” i postrzegane jako atak!

Jak mówię: fikołkom nie ma końca!

2. Za bunt przeciwko rzeczywistości

Transpłciowość to bałwochwalstwo i "ostateczna rebelia przeciwko Bogu". Tak gender i jego ruchy skomentował ostatnio kojarzony z konserwatywnym skrzydłem episkopatu, niedawno emerytowany arcybiskup Filadelfii, Charles J. Chaput.

Ja nie wiem, czy transseksualizm to "ostateczna rebelia przeciwko Bogu" (transpłciowość to politycznie poprawny wariant tego określenia). Ale wiem, że jest on buntem przeciwko rzeczywistości, wobec większości ludzi i pojęciu odpowiedzialności.

Bunt przeciwko rzeczywistości to wcześniej opisane fikołki: mężczyzna może być kobietą i odwrotnie, bo tak naprawdę to ludzkość przez całą swoją historię źle rozumiała samą siebie i dopiero teraz oświecona, progresywna lewica wyjaśni wszystkim, co RZECZYWIŚCIE oznacza kobiecość i męskość.

Bunt wobec większości ludzi to próba dopasowania świata do swoich zaburzeń. Dla przykładu: nie byłoby w Polsce większego problemu z ruchami trans, gdyby nie fakt, że 0.1-0.5% populacji uparło się, że nie są zaburzeni, że to oni mają rację i że to reszta się myli. Potwierdza to polityczny sukces Grodzkiej, który był możliwy długo, zanim gender w naszym kraju wjechał na ostro: transseksualna posłanka mogła zrobić sobie operacje plastyczne, zmienić imię i działać w sejmie. Nikt nie myślał, że Grodzka NAPRAWDĘ jest kobietą, ale większość ludzi zgodziła się zaakceptować jej funkcjonalną tożsamość. Taki kompromis nie zadowala już nowych trans-aktywistów, którzy krzyczą „trans women are women”. I twierdzą, że mężczyźni mogą rodzić dzieci.

Buntem przeciwko odpowiedzialności jest natomiast transowa narracja o prześladowaniu i jego konsekwencjach. Trans-aktywiści twierdzą bowiem, że dysforia (zaburzenie psychiczne praktycznie tożsame z transseksualizmem; wstręt do własnego ciała, chęć samo-okaleczania się) nie jest ich problemem, tylko... winą społeczeństwa. Gdyby społeczeństwo zaakceptowało, że „penisy są też kobiece”, to osoby trans by rzekomo dysforii nie czuły. Równie dobrze można powiedzieć, że to wina świata, gdy nie akceptuje, że syfilityk, któremu kiła dostała się do układu nerwowego, twierdzi, że jest Napoleonem! „Gdybyśmy tylko zaczęli wszyscy mówić po francusku, czułby się lepiej!” - tak spaczona jest ich logika.

Ta spaczona logika ma, niestety, przełożenie na realną krzywdę ludzką: trans-aktywiści, gdy tylko ktoś popełni samobójstwo, wynoszą go na ołtarze. Bezsensowne „męczeństwo” takiej osoby tłumaczone jest jako wina polityków, wsi, otoczenia, PiSu... i tak dalej! To wina wszystkiego, tylko nie problemów psychicznych.

A badania pokazują jasno, że takie podejście, taki trans-werteryzm, tylko zwiększa liczbę samobójców, szczególnie wśród dzieci. W samym „trans community” procent osób, które go próbuje, wynosi około 40. I ta liczba ciągle rośnie.

3. Za krzywdzenie dzieci

… szczególnie tych nietypowych.

Ten punkt to konsekwencja poprzednich. Trans-aktywiści mają błędną interpretację płci, przez co mają błędną interpretację rzeczywistości. Chcą jednak wymusić na wszystkich nie tylko tolerancję dla swoich zaburzeń – dorosła osoba może wszak robić ze swoim ciałem, co chce i taką tolerancję już im gwarantuje prawo. Nie, nie – to nie wystarcza! Oni domagają się akceptacji, czasem nawet uwielbienia.

Ludzie jednak nie są ani głupi, ani ślepi. Nasze mózgi są ewolucyjnie przystosowane do wychwytywania nieprawidłowości, kłamstw i iluzji. Dlatego też praktycznie zawsze widać, kto z trans-aktywistów jest po „;tranzycji” - po operacjach plastycznych. A jak nie widać, to słychać – i oni o tym wiedzą.

I właśnie dlatego agitują za tranzycją dla dzieci – bo jeżeli zacznie się ona wcześnie, to tranzycja będzie miała „lepsze efekty”. Lepszy „passing” - tak oni to nazywają. Czy obchodzi ich, że, nawet jeżeli taki lepszy passing zbliży ich do akceptacji, to skrzywdzone przez hormony i operacje zostaną dzieci, którym dysforia, transseksualizm minęły? Nie.

Bo przecież część niechęci do własnego ciała, szczególnie tej doświadczanej jako nastolatek/nastolatka, zwyczajnie mija. Mijają też głupie pomysły, małpowanie celebrytów, poddawanie się presjom grupy i gdy kończy się dojrzewanie, wiele pomysłów, które miało się jako dziecko, wydaje się niedorzecznymi.

Niestety, trans-lobby ma coraz większe wpływy. W niektórych krajach – np. w Kanadzie – można nawet zabrać dzieci rodzicom, jeżeli ci nie „wspierają transseksualnego rozwoju” swoich pociech. W innych – np. w Wielkiej Brytanii – za krytykę trans-aktywistów grożą kary za „zbrodnie z nienawiści”.

I podczas gdy trans-lobby rośnie w siłę, cierpią dzieci. Dzieci nietypowe najbardziej. To dzieci o nietypowych hobby (samochodziki u dziewczynek, balet u chłopców), dzieci, które może później jako dorośli będą nieheteroseksualni, albo dzieci autystyczne, podatne na manipulacje, z trudnych rodzin. Przez rosnące trans-lobby, część z nich nigdy nie zrozumie, co to znaczy być mężczyzną lub kobietą, bo dorośli skrzywdzą je wymyśloną tożsamością, zanim ta prawdziwa zdąży się rozwinąć.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe