Wandale na salonach. Street art to pojemne i niejednoznaczne pojęcie

Street art to pojemne i niejednoznaczne pojęcie. Dla jednych to wandalizm, dla innych sztuka, odbicie naszych czasów. Tak naprawdę oba twierdzenia są prawdziwe.
 Wandale na salonach. Street art to pojemne i niejednoznaczne pojęcie
/ fot Marcin Pietrusza
I oba te zjawiska pokazały dwie przekrojowe wystawy: „Dzika grafika. Pół wieku ulicznej dywersji wizualnej w Polsce 1967–2017” w Muzeum Plakatu w Warszawie oraz „It is framed” w Brain Damage Gallery w Lublinie.

Street art to twórczość w miejscu publicznym, najczęściej na ulicy, w formie bezprawnej ingerencji. To sztuka dynamiczna, pełna odniesień do współczesnych wydarzeń, stąd częstym jej tematem jest dyskryminacja, konflikty zbrojne czy problemy społeczne. Termin „street art” jest bardzo pojemny – rozumiany jest jako tradycyjne graffiti, czyli pisanie czy malowanie liter, sloganów czy obrazów (głównie sprayem), szablony, vlepki (naklejki z artystycznym przekazem), murale – lecz często używany bywa jako odróżnienie aktywności artystycznej w przestrzeni miejskiej od wandalizmu. Graffiti nie jest tożsame z pojęciem street art, choć street art wywodzi się z graffiti. A że techniki graffiti i sztuki ulicznej przenikają się, trudno je odróżnić. Różnicę najprościej jest chyba określić, biorąc pod uwagę publiczność, do jakiej są kierowane. Graffiti istnieje jako narzędzie komunikacji między grafficiarzami, a street art szuka odbiorcy poza własnym środowiskiem, jest skierowana do przypadkowego przechodnia. Ale motywacje grafficiarzy i twórców sztuki ulicznej są podobne – to chęć pozostawiania po sobie śladu, humor, sprzeciw, walka, polityka itd.

Nielegalni w ramach
Street art pierwotnie miał w sobie pierwiastek nielegalności. Dziś najbardziej znani przedstawiciele nurtu, którzy zaczynali od bezprawnej ingerencji w przestrzeń miejską, tworzą na legalnie udostępnianych powierzchniach oraz wystawiają swoje prace w największych galeriach sztuki. Mało tego – ceny ich dzieł osiągają zawrotne sumy. Banksy, JR czy Blu to już gwiazdy współczesnej popkultury. „It is framed” to pierwsza w Polsce wystawa street artu, prezentująca dzieła najważniejszych na świecie twórców, którzy zaczęli od tworzenia na ulicach, a których prace oprawione w ramy, zupełnie jak obrazy, funkcjonują na światowym rynku sztuki. Do tego też nawiązuje nazwa wystawy – it is framed (to jest oprawione w ramy).
Cezary Hunkiewicz, współzałożyciel lubelskiej galerii Brain Damage, podkreśla, że na Zachodzie odchodzi się już od określenia „street art”. Mówi się po prostu o sztuce współczesnej. Artyści, którzy realizują sztukę uliczną, pracują w studiach, są obecni na rynku sztuki, mają swoje wystawy w najważniejszych ośrodkach sztuki współczesnej na świecie, takich jak MOMA w Nowym Jorku czy Tate Modern w Londynie, a ceny ich prac sięgają nawet setek tysięcy funtów.

Banksy i inni
W Lublinie zobaczyć można było aż trzy dzieła króla street artu Banksy’ego, angielskiego artysty, którego prace, mocno zaangażowane politycznie i społecznie, regularnie lądują na czołówkach gazet na całym świecie. Wśród nich m.in. „Petrol bomb” z koktajlem Mołotowa marki Tesco Value obecny na wystawie. Zaprezentowany został też artysta o pseudonimie Obey, czyli Stephen Fairey, twórca serii naklejek i plakatów z charakterystyczną postacią bazującą na wizerunku amerykańskiego zapaśnika André the Giant, którymi swego czasu dosłownie zalał USA, naklejając je gdzie się da, kolportując i sprzedając. Sam Fairey określał to, co robi, jako rodzaj eksperymentu z zakresu fenomenologii, który miał sprawdzić, jak ludzie zareagują na wszechobecną, lecz nic nie znaczącą naklejkę. Grafika ta stała się znana na całym świecie poprzez graffiti, wlepki i plakaty tworzone zarówno przez autora, jak i jego naśladowców. Fairey jest również twórcą słynnego plakatu wyborczego Baracka Obamy „Hope” z 2008 roku.
Wśród artystów zaprezentowanych na „It is framed” były prace Espo – człowieka, który zasłynął z przerabiania znaków drogowych. Pojawiło się również zdjęcie autorstwa prekursorki dokumentacji kultury miejskiej Marthy Cooper, przedstawiające graffiti na pociągu, będące pracą artysty graffiti – Dondiego. To dzięki Cooper i jej albumowi „Subway Art” graffiti i sztuka uliczna wyszły z Nowego Jorku na świat.
W Brain Damage nie zabrakło również polskich artystów, takich jak Bezt i Sainer, członków znanego z murali duetu Etam Cru czy M-City, czyli Mariusza Warasa, których prace pokazywane są w najbardziej prestiżowych galeriach na świecie.
Lubelska wystawa jest również premierowym pokazem najważniejszych i największych polskich kolekcji sztuki ulicznej. Warto podkreślić, że pierwsi kolekcjonerzy w Nowym Jorku zaczęli ją skupować jeszcze pod koniec lat 70. (w Polsce od 10 lat). Polskie galerie, poza Brain Damage, nie są zainteresowane zakupem prac sztuki ulicznej, choć według znawców tematu, za 20-30 lat artyści zaprezentowani w Brain Damage będą oficjalnie uważani za najważniejszych artystów sztuki współczesnej.

Kulturowy gen
Natomiast warszawska wystawa „Dzika grafika. Pół wieku ulicznej dywersji wizualnej w Polsce 1967–2017” to multimedialna ekspozycja skupiona wyłącznie na polskim podwórku. Pokazywała grafikę uliczną w postaci graffiti szablonowego, vlepki, ulotki, plakatu, muralu oraz innych form ekspresji. Tu można było zobaczyć korzenie klasycznego graffiti, którym jest przede wszystkim writing. Przez writing rozumie się pismo (litery i znaki) jako główny element obrazu. Chociaż estetyka stoi tutaj na drugim planie, duże znaczenie ma również wypracowanie indywidualnego, rozpoznawalnego stylu.
W Muzeum Plakatu pokazano niemal półtora tysiąca zdjęć oraz projekcji dokumentujących skalę i znaczenie nielegalnych form wizualnych we współczesnej przestrzeni, podkreślając przede wszystkim motywacje kierujące twórcami. – Ludzie tworzą samowolną grafikę z wielu powodów. Najważniejszym jest walka z czymś lub walka o coś. Tu mieszczą się zarówno graficzne działania walczących z komuną, jak i kibiców piłkarskich, aktywistów społecznych, czy współczesnych, politycznych radykałów – mówi jeden z kuratorów wystawy prof. Tomasz Sikorski. – Ulice i mury miast to tereny zawsze dostępne dla wystarczająco zdeterminowanych. Ich działania są szybkie, proste i stanowią niezwykle skuteczną alternatywę wobec dyktatu władzy i dominujących mediów. W Polsce nieufność wobec oficjalnych przekazów władzy od czasu zaborów stała się genem kulturowym.
***
Street art zostając pełnoprawnym nurtem sztuki współczesnej, wszedł do świata dużych pieniędzy, słynnych galerii wraz z ich snobistyczną często klientelą. Stanął po tej stronie, przeciwko której się buntował (świadomie czy nie, to inna sprawa). Można zatem przypuszczać, że remedium na zawłaszczanie street artu będzie ponowny rozwój klasycznego graffiti, sztuki emanacji miasta. Nadchodzi czas nowej dzikiej grafiki?

Magdalena Zarzycka

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (21/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj.

#REKLAMA_POZIOMA#

 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Pomiędzy tweetem Tuska a artykułem Onetu na jego temat, minęły... dwie minuty Wiadomości
Pomiędzy tweetem Tuska a artykułem Onetu na jego temat, minęły... dwie minuty

W poniedziałek portal Onet.pl opublikował artykuł, w którym napisano, że wewnętrzne służby bezpieczeństwa Orlenu ostrzegały Daniela Obajtka przed współpracą z pochodzącym z Libanu Samerem A., podejrzewanym o kontakty z terrorystyczną organizacją Hezbollah. Sprawę natychmiast wykorzystał Donald Tusk.

Protest rolników na granicy z Ukrainą zawieszony z ostatniej chwili
Protest rolników na granicy z Ukrainą zawieszony

Wczoraj zawieszono ostatni protest rolników na granicy z Ukrainą w Hrebennem. Jak powiedział Tysol.pl Mirosław Kowalik, organizator protestu, burmistrz Lubyczy Królewskiej Marek Łuszczyński, nie wyraził zgody na dalszą blokadę przejścia. Organizatorzy nie mówią jednak o końcu swojej walki.

Von der Leyen staje murem za Zielonym Ładem: Takie jest dziś prawo, taka jest konieczność z ostatniej chwili
Von der Leyen staje murem za Zielonym Ładem: "Takie jest dziś prawo, taka jest konieczność"

Ubiegająca się o drugą kadencję przewodnicząca KE Ursula von der Leyen w poniedziałek w debacie wyborczej broniła Europejskiego Zielonego Ładu. W jej ocenie nie jest on zagrożeniem dla konkurencyjności europejskiej gospodarki, ale jest do niej kluczem.

Paweł Jędrzejewski: pushbacki na granicy z Białorusią mają się świetnie, gdzie są celebryci? Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: pushbacki na granicy z Białorusią mają się świetnie, gdzie są celebryci?

Co jest przyczyną, że obecnie rządzący postępują z ludźmi starającymi się sforsować granicę z Białorusią identycznie jak ich poprzednicy?

Wyborcy koalicji 13 grudnia wściekli po publikacji o odłożeniu budowy CPK z ostatniej chwili
Wyborcy koalicji 13 grudnia wściekli po publikacji o odłożeniu budowy CPK

Budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie odłożona – poinformowała "Gazeta Wyborcza". Tuż po publikacji artykułu w sieci wybuchła burza.

Były oficer Bundeswehry przyznał się od szpiegowania na rzecz Rosji z ostatniej chwili
Były oficer Bundeswehry przyznał się od szpiegowania na rzecz Rosji

Były oficer armii niemieckiej przyznał się w poniedziałek przed sądem do szpiegowania na rzecz Rosji. W pierwszym dniu procesu swój czyn tłumaczył chęcią uniknięcia wojny nuklearnej na Ukrainie. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Koalicja 13 grudnia oskarża PiS o wspieranie Putina. To odwracanie kota ogonem z ostatniej chwili
Koalicja 13 grudnia oskarża PiS o wspieranie Putina. "To odwracanie kota ogonem"

– Jesteśmy świadkami odwracania kota ogonem. Być może swoim radykalizmem i protestami społecznymi siły lewicowo-libealne próbują stworzyć wrażenie, że wszystkie partie konserwatywne są proputinowskie – twierdzi europoseł PiS Witold Waszczykowski.

GW: Budowa CPK odłożona z ostatniej chwili
"GW": Budowa CPK odłożona

Budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie odłożona. Wracają inwestycje na Lotnisku Chopina, którego przepustowość kosztem 2,4 mld zł wzrośnie do 30 mln pasażerów rocznie. Część samolotów ma być przeniesiona do Modlina, Radomia i Łodzi – informuje "Gazeta Wyborcza".

Komisja Europejska: Polski plan klimatyczny za mało ambitny z ostatniej chwili
Komisja Europejska: Polski plan klimatyczny za mało ambitny

Komisja Europejska opublikowała swoją ocenę projektów zaktualizowanych krajowych planów w zakresie energii i klimatu (KPEiK) Bułgarii i Polski. Wydała w niej zalecenia dla obu krajów, aby "zwiększyły swoje ambicje" zgodnie z uzgodnionymi celami unijnymi na 2030 rok.

Jest wyrok ws. koncertu WOŚP podczas którego zginął Paweł Adamowicz pilne
Jest wyrok ws. koncertu WOŚP podczas którego zginął Paweł Adamowicz

Organizatorzy finału WOŚP w styczniu 2019 r., gdy ciosy nożem zadano prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, a także sądzeni razem z nimi policjanci i urzędnik zostali prawomocnie uniewinnieni. Sąd podtrzymał wyrok skazujący wobec szefa firmy ochroniarskiej, a uchylił wobec kierownika ochrony.

REKLAMA

Wandale na salonach. Street art to pojemne i niejednoznaczne pojęcie

Street art to pojemne i niejednoznaczne pojęcie. Dla jednych to wandalizm, dla innych sztuka, odbicie naszych czasów. Tak naprawdę oba twierdzenia są prawdziwe.
 Wandale na salonach. Street art to pojemne i niejednoznaczne pojęcie
/ fot Marcin Pietrusza
I oba te zjawiska pokazały dwie przekrojowe wystawy: „Dzika grafika. Pół wieku ulicznej dywersji wizualnej w Polsce 1967–2017” w Muzeum Plakatu w Warszawie oraz „It is framed” w Brain Damage Gallery w Lublinie.

Street art to twórczość w miejscu publicznym, najczęściej na ulicy, w formie bezprawnej ingerencji. To sztuka dynamiczna, pełna odniesień do współczesnych wydarzeń, stąd częstym jej tematem jest dyskryminacja, konflikty zbrojne czy problemy społeczne. Termin „street art” jest bardzo pojemny – rozumiany jest jako tradycyjne graffiti, czyli pisanie czy malowanie liter, sloganów czy obrazów (głównie sprayem), szablony, vlepki (naklejki z artystycznym przekazem), murale – lecz często używany bywa jako odróżnienie aktywności artystycznej w przestrzeni miejskiej od wandalizmu. Graffiti nie jest tożsame z pojęciem street art, choć street art wywodzi się z graffiti. A że techniki graffiti i sztuki ulicznej przenikają się, trudno je odróżnić. Różnicę najprościej jest chyba określić, biorąc pod uwagę publiczność, do jakiej są kierowane. Graffiti istnieje jako narzędzie komunikacji między grafficiarzami, a street art szuka odbiorcy poza własnym środowiskiem, jest skierowana do przypadkowego przechodnia. Ale motywacje grafficiarzy i twórców sztuki ulicznej są podobne – to chęć pozostawiania po sobie śladu, humor, sprzeciw, walka, polityka itd.

Nielegalni w ramach
Street art pierwotnie miał w sobie pierwiastek nielegalności. Dziś najbardziej znani przedstawiciele nurtu, którzy zaczynali od bezprawnej ingerencji w przestrzeń miejską, tworzą na legalnie udostępnianych powierzchniach oraz wystawiają swoje prace w największych galeriach sztuki. Mało tego – ceny ich dzieł osiągają zawrotne sumy. Banksy, JR czy Blu to już gwiazdy współczesnej popkultury. „It is framed” to pierwsza w Polsce wystawa street artu, prezentująca dzieła najważniejszych na świecie twórców, którzy zaczęli od tworzenia na ulicach, a których prace oprawione w ramy, zupełnie jak obrazy, funkcjonują na światowym rynku sztuki. Do tego też nawiązuje nazwa wystawy – it is framed (to jest oprawione w ramy).
Cezary Hunkiewicz, współzałożyciel lubelskiej galerii Brain Damage, podkreśla, że na Zachodzie odchodzi się już od określenia „street art”. Mówi się po prostu o sztuce współczesnej. Artyści, którzy realizują sztukę uliczną, pracują w studiach, są obecni na rynku sztuki, mają swoje wystawy w najważniejszych ośrodkach sztuki współczesnej na świecie, takich jak MOMA w Nowym Jorku czy Tate Modern w Londynie, a ceny ich prac sięgają nawet setek tysięcy funtów.

Banksy i inni
W Lublinie zobaczyć można było aż trzy dzieła króla street artu Banksy’ego, angielskiego artysty, którego prace, mocno zaangażowane politycznie i społecznie, regularnie lądują na czołówkach gazet na całym świecie. Wśród nich m.in. „Petrol bomb” z koktajlem Mołotowa marki Tesco Value obecny na wystawie. Zaprezentowany został też artysta o pseudonimie Obey, czyli Stephen Fairey, twórca serii naklejek i plakatów z charakterystyczną postacią bazującą na wizerunku amerykańskiego zapaśnika André the Giant, którymi swego czasu dosłownie zalał USA, naklejając je gdzie się da, kolportując i sprzedając. Sam Fairey określał to, co robi, jako rodzaj eksperymentu z zakresu fenomenologii, który miał sprawdzić, jak ludzie zareagują na wszechobecną, lecz nic nie znaczącą naklejkę. Grafika ta stała się znana na całym świecie poprzez graffiti, wlepki i plakaty tworzone zarówno przez autora, jak i jego naśladowców. Fairey jest również twórcą słynnego plakatu wyborczego Baracka Obamy „Hope” z 2008 roku.
Wśród artystów zaprezentowanych na „It is framed” były prace Espo – człowieka, który zasłynął z przerabiania znaków drogowych. Pojawiło się również zdjęcie autorstwa prekursorki dokumentacji kultury miejskiej Marthy Cooper, przedstawiające graffiti na pociągu, będące pracą artysty graffiti – Dondiego. To dzięki Cooper i jej albumowi „Subway Art” graffiti i sztuka uliczna wyszły z Nowego Jorku na świat.
W Brain Damage nie zabrakło również polskich artystów, takich jak Bezt i Sainer, członków znanego z murali duetu Etam Cru czy M-City, czyli Mariusza Warasa, których prace pokazywane są w najbardziej prestiżowych galeriach na świecie.
Lubelska wystawa jest również premierowym pokazem najważniejszych i największych polskich kolekcji sztuki ulicznej. Warto podkreślić, że pierwsi kolekcjonerzy w Nowym Jorku zaczęli ją skupować jeszcze pod koniec lat 70. (w Polsce od 10 lat). Polskie galerie, poza Brain Damage, nie są zainteresowane zakupem prac sztuki ulicznej, choć według znawców tematu, za 20-30 lat artyści zaprezentowani w Brain Damage będą oficjalnie uważani za najważniejszych artystów sztuki współczesnej.

Kulturowy gen
Natomiast warszawska wystawa „Dzika grafika. Pół wieku ulicznej dywersji wizualnej w Polsce 1967–2017” to multimedialna ekspozycja skupiona wyłącznie na polskim podwórku. Pokazywała grafikę uliczną w postaci graffiti szablonowego, vlepki, ulotki, plakatu, muralu oraz innych form ekspresji. Tu można było zobaczyć korzenie klasycznego graffiti, którym jest przede wszystkim writing. Przez writing rozumie się pismo (litery i znaki) jako główny element obrazu. Chociaż estetyka stoi tutaj na drugim planie, duże znaczenie ma również wypracowanie indywidualnego, rozpoznawalnego stylu.
W Muzeum Plakatu pokazano niemal półtora tysiąca zdjęć oraz projekcji dokumentujących skalę i znaczenie nielegalnych form wizualnych we współczesnej przestrzeni, podkreślając przede wszystkim motywacje kierujące twórcami. – Ludzie tworzą samowolną grafikę z wielu powodów. Najważniejszym jest walka z czymś lub walka o coś. Tu mieszczą się zarówno graficzne działania walczących z komuną, jak i kibiców piłkarskich, aktywistów społecznych, czy współczesnych, politycznych radykałów – mówi jeden z kuratorów wystawy prof. Tomasz Sikorski. – Ulice i mury miast to tereny zawsze dostępne dla wystarczająco zdeterminowanych. Ich działania są szybkie, proste i stanowią niezwykle skuteczną alternatywę wobec dyktatu władzy i dominujących mediów. W Polsce nieufność wobec oficjalnych przekazów władzy od czasu zaborów stała się genem kulturowym.
***
Street art zostając pełnoprawnym nurtem sztuki współczesnej, wszedł do świata dużych pieniędzy, słynnych galerii wraz z ich snobistyczną często klientelą. Stanął po tej stronie, przeciwko której się buntował (świadomie czy nie, to inna sprawa). Można zatem przypuszczać, że remedium na zawłaszczanie street artu będzie ponowny rozwój klasycznego graffiti, sztuki emanacji miasta. Nadchodzi czas nowej dzikiej grafiki?

Magdalena Zarzycka

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (21/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj.

#REKLAMA_POZIOMA#

 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe