AstraZeneca zleciła śledzenie szefowej „Solidarności”. O sprawie pisaliśmy już wiele miesięcy temu

O sprawie pisaliśmy już wiele miesięcy temu. Przypomnijmy, Emilia N. to przewodnicząca NSZZ „S” w Astra Zeneca Polska. Sprawa z jej udziałem toczy się z aktu oskarżenia prokuratury w Poznaniu, która oskarżyła radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. o to, że „podżegał pozostałych oskarżonych do tego, by podczas świadczenia przez nich usług detektywistycznych wykonywali czynności ustawowo zastrzeżone dla organów i instytucji państwowych, polegające na zamontowaniu lokalizatora GPS w celu uzyskania informacji, do której nie byli uprawnieni, a następnie uzyskania bez uprawnienia dostępu do informacji dla nich nieprzeznaczonej, które to informacje zostały oskarżonemu ujawnione”. Z kolei Dariusza I. i Magdalenę P. prokuratura oskarżyła o to, że „zamontowali urządzenie elektroniczne GPS w celu uzyskania informacji, do których nie byli uprawnieni, a następnie uzyskiwali bez uprawnienia dostęp do informacji dla nich nieprzeznaczonych, które to następnie ujawnili innym osobom, czym działali na szkodę Emilii N.”
– W związku z pełnionymi przeze mnie obowiązkami związkowymi podejmowałam bardzo trudne negocjacje z pracodawcą i z przedstawicielami kancelarii prawej R. i P., którzy reprezentowali AZ w rozmowach z zakładową Solidarnością. Domniemuje, że cała sytuacja inwigilacji, nakierowana na mnie i moją rodzinę, spowodowana była właśnie moją działalnością związkową. Z akt sprawy wynika, że AZ zleciła kancelarii prawnej weryfikację wywiązywania się przeze mnie z obowiązków służbowych – opowiadała jeszcze podczas majowej rozprawy Emilia N. Z zebranych dowodów w sprawie wynika, że była ona inwigilowana w sposób ciągły przez kilka miesięcy.
Z kolei na ostatniej rozprawie 15 października, zeznawało dwóch świadków: były członek zarządu spółki Astra Zeneca oraz były dyrektor działu onkologii AZ, bezpośredni przełożony Emilii P. – Kancelaria R. i P. doradziła nam, że najlepszym rozwiązaniem będzie fizyczne monitorowanie pani Emilii. Detektywi sugerowali, że nie są w stanie przemieszczać się za jej samochodem. Jednak my, jako zarząd nie wiedzieliśmy, że pod samochodem zamontowano nadajnik GPS. My tego nie zleciliśmy. Pierwszy raz dowiedzieliśmy się o tym z wezwania na policje. Od razu potem zerwaliśmy współpracę z kancelarią – zeznawał były członek zarządu.
Z kolei bezpośredni przełożony Emilii P. mówił przed sądem, że o tym, iż pod samochodem przewodniczącej zamontowany był GPS, dowiedział się od samej pokrzywdzonej. – To nie ja zleciłem jej śledzenie. Nie wiem, czy zarząd miał wiedzę o zainstalowaniu narzędzia GPS – dodawał świadek. Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 31 stycznia 2022 roku.