Rosjanie spalają gaz, który miał trafiać na rynek europejski. 4,3 mln metrów sześciennych dziennie

„Rosja puszcza tam codziennie z dymem 10 milionów euro”
Rosjanie spalają gaz, który miał trafiać na rynek europejski. Jak podaje BBC, tylko na złożu Portowaja (okolice Finlandii) Gazprom spala codziennie ok. 4,3 mln metrów sześciennych gazu. Innymi słowy mówiąc: Rosja puszcza tam codziennie z dymem 10 milionów euro
– informuje w mediach społecznościowych ekspert ds. energetyki Jakub Wiech.
Brytyjskie medium podkreśla, że naukowcy są zaniepokojeni dużymi ilościami dwutlenku węgla i sadzy, które tworzy spalanie, co może nasilić topnienie lodu arktycznego.
Ekspert: „Rosja wyłącza logikę ekonomiczną”
Sprawę skomentował na antenie Radia „Siódma9” dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.
– Od wiosny obserwujemy zmianę w rosyjskim podejściu do spraw dostaw gazu. Zaczęto wstrzymywać i ograniczać dostawy do odbiorców europejskich, począwszy od Polski i Bułgarii. Następnie nastąpił dekret „gaz za ruble”. Wstrzymanie dostaw dotknęło kolejne kraje (Dania i Holandia), a od czerwca zaczęło się ograniczanie dostaw państwom zachodnioeuropejskim (Niemcy, Francja, Austria). Był to sygnał, że Rosjanie będą gotowi zagrać kartą gazową ostrzej niż wcześniej – powiedział dr Szymon Kardaś.
– Rosja wyłącza logikę ekonomiczną. Część wydobywanego gazu, który nie trafia na rynek europejski, Gazprom po prostu spala. Logika ekonomiczna jednoznacznie została podporządkowana celom, które Kreml formułuje, jeśli chodzi o politykę wobec partnerów zachodnich i Ukrainy. Ten stan rzeczy najpewniej w perspektywie nadchodzących miesięcy się utrzyma i nie jest to dla nas dobra wiadomość – tłumaczył ekspert.
„Krótkoterminowo te działania mogą sprawić sporo kłopotów”
– Mam wrażenie, że rosyjska polityka w sferze energetycznej opiera się na kalkulacji, że krótkoterminowo te działania mogą sprawić sporo kłopotów odbiorcom europejskim. Poziom zależności od dostaw gazu z Rosji był bardzo wysoki w momencie, gdy wchodziliśmy w fazę konfliktu. W ubiegłym roku rosyjski gaz miał 40% udziału w rynku europejskim. Tak duża ilość jest trudna do zastąpienia w krótkim odcinku czasowym, z czego Rosjanie świetnie zdają sobie sprawę. Uznali, że w krótkim horyzoncie czasowym zagranie ostrzej kartą gazową może sprawić Europie więcej problemów i tym samym uderzyć mocniej w państwa wspierające Ukrainę. Długoterminowo te decyzje, to zmienianie kursu w Europie, może powodować problemy dla Rosji. Rosjanie szybko nie znajdą alternatywnego rynku zbytu dla swojego gazu w horyzoncie wielu najbliższych lat – mówił Gość Poranka.
– Europa, żeby się bronić, rozbudowuje sieć połączeń systemowych między poszczególnymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Mieliśmy niedawno otwarcie interkonektora Polska–Litwa czy Polska–Słowacja, od lat działa rewers fizyczny na linii Polska–Niemcy. Wiele krajów poszukuje również nowych dostawców. Bardzo ważne jest, by w wysiłku dywersyfikacyjnym wytrwać. Wiążą się z tym wyzwania. Nie wiadomo, czy gazu z alternatywnych źródeł wystarczy. Mówimy tu o bardzo dużych wolumenach rosyjskiego surowca, które trzeba zastąpić. Nie nastąpi to szybko. Dochodzą do tego ryzyka polityczne, bo teraz wszyscy wiedzą, że trzeba kurs dywersyfikacyjny utrzymać, bo Rosja prowadzi bardzo brutalną wojnę na Ukrainie. Ale nie wiadomo co się stanie, gdy ta wojna się zakończy – komentował rozmówca Karola Gaca.