[Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Kibicowanie maniakalno-depresyjne

Pierwsze piłkarskie doświadczenie, jakie pamiętam, to mundial w Hiszpanii w 1982 roku. Rany, co się wtedy działo.
 [Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Kibicowanie maniakalno-depresyjne
/ pixabay.com

„Entliczek, pentliczek, co zrobi Piechniczek” – mój śp. pamięci Tata porozumiewał się z sąsiadem na temat meczów, kładąc się na plecach i waląc piętami w ścianę. Po drugiej stronie sąsiad robił to samo. Zresztą ze mną również się działo. Miałem osiem lat i znałem przebieg każdego meczu na pamięć. Jeszcze bardzo długo po mundialu mogłem opowiadać o ich przebiegu. Miałem specjalny zeszyt z naklejkami, gadżet w smutnych latach osiemdziesiątych wręcz niespotykany, a wtedy nagle dostępny. Waliłem piętami w ścianę razem z Tatą. Czas meczu był dla mnie święty. Na podwórku nie mówiło się o niczym innym.


Podczas kolejnego mundialu w Meksyku pamiętam, że musieliśmy już z Mamą zabierać Tacie telewizor, który niósł, żeby go zrzucić z balkonu z drugiego piętra. Jakie to było smutne. Chyba wszyscy zaczynaliśmy ten mundial z przekonaniem, że jesteśmy piłkarską potęgą, nie było innej możliwości po trzecim miejscu w Hiszpanii. A tutaj, cóż, popelina i żałość. Poprawcie mnie, jeżeli nie mam racji, ale kolejnym wartym odnotowania wydarzeniem w życiu polskiego kibica piłki nożnej była chyba olimpiada w Barcelonie w 1992 roku, kiedy to reprezentacja pod wodzą Janusza Wójcika zdobyła srebrny medal.


I pozostałbym nieuczciwy, gdybym nie napisał, że nie zostałem ani stadionowym kibicem, ani nawet szczególnie zapalonym kibicem. Ostatecznie zostałem kibicem kapciowym. Kapciowym, ale upartym i konsekwentnym. Latami. Latami, kiedy polska reprezentacja zaliczała coraz bardziej żenujące dna, kiedy polska liga coraz bardziej przypominała marnej jakości cyrk. Jakiś czas nawet grałem w jedną z gier online, która polegała na budowaniu drużyn klubowych z polskich ligowych piłkarzy. Wymagało to ode mnie śledzenia ligi. I na własne oczy widziałem wtedy, a zerkałem przy okazji na ligi zagraniczne, postępujący tej ligi upadek.


I choć sądziłem, że to nigdy nie nastąpi, od dłuższego czasu mam już dosyć, naprawdę nie mogę już patrzeć na te męczarnie, w ramach których nieudaczne kuternogi przynoszą wstyd sobie i wszystkim polskim kibicom. Ja wiem, kibic jest na dobre i na złe, ale mam wrażenie, że ja swoją część umowy wypełniłem, a nie dotrzymuje jej ktoś inny.
Los polskiego kibica to życie w ciągłej psychozie maniakalno-depresyjnej. Miotanie się pomiędzy urojeniami pobudzonymi chwilowymi sukcesami i długimi okresami beznadziejnej depresji. Dobrze, że chociaż mamy Roberta Lewandowskiego, jakąś zadziwiającą aberrację w całym tym smutnym cyrku. A może i niedobrze, bo bez niego żylibyśmy już chyba zupełnie bez złudzeń, mogąc poświęcić czas na zastanowienie się, dlaczego w Polsce – gdzie to się prawie zupełnie nie udaje – piłka nożna wciąż uznawana jest za „sport narodowy”.

 

 

 

 


 

POLECANE
Rubio po rozmowach w Genewie: „Najbardziej produktywny dzień od 10 miesięcy” z ostatniej chwili
Rubio po rozmowach w Genewie: „Najbardziej produktywny dzień od 10 miesięcy”

Sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział po niedzielnych rozmowach z ukraińską delegacją w Genewie, że był to najbardziej produktywny dzień od początku zaangażowania w proces pokojowy. Stwierdził jednak, że wciąż do ustalenia pozostaje część rzeczy i potrzebne do tego jest więcej czasu.

Justyna Kowalczyk przerwała milczenie. W takich słowach wspomniała męża Wiadomości
Justyna Kowalczyk przerwała milczenie. W takich słowach wspomniała męża

Justyna Kowalczyk od dawna cieszy się ogromnym uznaniem kibiców jako jedna z najlepszych polskich biegaczek narciarskich w historii. Jej sukcesy sportowe sprawiły, że stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego sportu, ale to nie tylko wyniki sprawiły, że widzowie ją pokochali. Kibice zawsze doceniali jej szczerość, skromność i naturalność. 

Kuba walczy z epidemią. Tysiące nowych zakażeń Wiadomości
Kuba walczy z epidemią. Tysiące nowych zakażeń

Na pogrążonej w kryzysie gospodarczym Kubie rośnie liczba zachorowań na chikungunyę, tropikalną chorobę przenoszoną przez komary – podała w piątek agencja AFP. Walkę z epidemią utrudniają powszechne niedobory czystej wody, żywności, paliwa i leków.

Dramat na Warmii. Pięć osób rannych po uderzeniu w drzewo z ostatniej chwili
Dramat na Warmii. Pięć osób rannych po uderzeniu w drzewo

Niedzielny poranek w Szwarcenowie (woj. warmińsko-mazurskie) zamienił się w dramat, gdy osobowe mitsubishi wypadło z drogi i z ogromną siłą uderzyło w drzewo. W samochodzie jechała piątka młodych ludzi - od 15 do 21 lat. Jak przekazała policja, to właśnie ta grupa ucierpiała w poważnym wypadku, do którego doszło około godziny 10.30.

Grafzero: Wydawnictwo Centryfuga - na żywo! z ostatniej chwili
Grafzero: Wydawnictwo Centryfuga - na żywo!

Grafzero vlog literacki o Wydawnictwie Centryfuga - jakie będą plany, jakie pomysły, jakie są projekty, jakich książek możecie się spodziewać!

Trudny konkurs dla Biało-Czerwonych. Kobayashi nokautuje rywali Wiadomości
Trudny konkurs dla Biało-Czerwonych. Kobayashi nokautuje rywali

Kamil Stoch zajął 12. miejsce, Dawid Kubacki był 20., a Kacper Tomasiak - 22. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w norweskim Lillehammer. Wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi przed Słoweńcem Domenem Prevcem, który prowadził po pierwszej serii.

Kultowa postać wraca po latach do 'M jak miłość Wiadomości
Kultowa postać wraca po latach do 'M jak miłość"

Po wielu latach nieobecności do Grabiny powraca Simona, jedna z najbardziej barwnych postaci „M jak miłość”. Fani serialu od dawna wyczekiwali jej powrotu - stworzyli nawet fanpage o nazwie „Chcemy powrotu Simony”. Teraz ich marzenie wreszcie się spełni.

Wojna na lewicy? Miller rozbija Czarzastego. W pył z ostatniej chwili
Wojna na lewicy? Miller rozbija Czarzastego. W pył

Wygląda na to, że marszałek marzy o sprywatyzowaniu także Sejmu Rzeczypospolitej i uczynieniu z Izby instytucji podporządkowanej jego osobistej ocenie tego, co jest „racjonalne”, a co nie – napisał Leszek Miller w mediach społecznościowych,

Nie żyje legendarny projektant mody Wiadomości
Nie żyje legendarny projektant mody

Irlandzki projektant mody Paul Costelloe zmarł w wieku 80 lat w Londynie po krótkiej chorobie. „Otaczała go żona i siedmioro dzieci. Zmarł spokojnie w Londynie” – poinformowała rodzina w oświadczeniu cytowanym przez lokalne media.

Podejrzany pojemnik przy torach w Koszalinie z ostatniej chwili
Podejrzany pojemnik przy torach w Koszalinie

W niedzielę po godzinie 13:00 maszynista pociągu przejeżdżającego przez stację przy Politechnice Koszalińskiej zauważył nietypowy przedmiot leżący tuż przy torach. Był to czarny plastikowy pojemnik o cylindrycznym kształcie, od którego odchodziły przewody. Maszynista natychmiast powiadomił służby. Szczęśliwie zagadka została szybko wyjaśniona.

REKLAMA

[Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Kibicowanie maniakalno-depresyjne

Pierwsze piłkarskie doświadczenie, jakie pamiętam, to mundial w Hiszpanii w 1982 roku. Rany, co się wtedy działo.
 [Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Kibicowanie maniakalno-depresyjne
/ pixabay.com

„Entliczek, pentliczek, co zrobi Piechniczek” – mój śp. pamięci Tata porozumiewał się z sąsiadem na temat meczów, kładąc się na plecach i waląc piętami w ścianę. Po drugiej stronie sąsiad robił to samo. Zresztą ze mną również się działo. Miałem osiem lat i znałem przebieg każdego meczu na pamięć. Jeszcze bardzo długo po mundialu mogłem opowiadać o ich przebiegu. Miałem specjalny zeszyt z naklejkami, gadżet w smutnych latach osiemdziesiątych wręcz niespotykany, a wtedy nagle dostępny. Waliłem piętami w ścianę razem z Tatą. Czas meczu był dla mnie święty. Na podwórku nie mówiło się o niczym innym.


Podczas kolejnego mundialu w Meksyku pamiętam, że musieliśmy już z Mamą zabierać Tacie telewizor, który niósł, żeby go zrzucić z balkonu z drugiego piętra. Jakie to było smutne. Chyba wszyscy zaczynaliśmy ten mundial z przekonaniem, że jesteśmy piłkarską potęgą, nie było innej możliwości po trzecim miejscu w Hiszpanii. A tutaj, cóż, popelina i żałość. Poprawcie mnie, jeżeli nie mam racji, ale kolejnym wartym odnotowania wydarzeniem w życiu polskiego kibica piłki nożnej była chyba olimpiada w Barcelonie w 1992 roku, kiedy to reprezentacja pod wodzą Janusza Wójcika zdobyła srebrny medal.


I pozostałbym nieuczciwy, gdybym nie napisał, że nie zostałem ani stadionowym kibicem, ani nawet szczególnie zapalonym kibicem. Ostatecznie zostałem kibicem kapciowym. Kapciowym, ale upartym i konsekwentnym. Latami. Latami, kiedy polska reprezentacja zaliczała coraz bardziej żenujące dna, kiedy polska liga coraz bardziej przypominała marnej jakości cyrk. Jakiś czas nawet grałem w jedną z gier online, która polegała na budowaniu drużyn klubowych z polskich ligowych piłkarzy. Wymagało to ode mnie śledzenia ligi. I na własne oczy widziałem wtedy, a zerkałem przy okazji na ligi zagraniczne, postępujący tej ligi upadek.


I choć sądziłem, że to nigdy nie nastąpi, od dłuższego czasu mam już dosyć, naprawdę nie mogę już patrzeć na te męczarnie, w ramach których nieudaczne kuternogi przynoszą wstyd sobie i wszystkim polskim kibicom. Ja wiem, kibic jest na dobre i na złe, ale mam wrażenie, że ja swoją część umowy wypełniłem, a nie dotrzymuje jej ktoś inny.
Los polskiego kibica to życie w ciągłej psychozie maniakalno-depresyjnej. Miotanie się pomiędzy urojeniami pobudzonymi chwilowymi sukcesami i długimi okresami beznadziejnej depresji. Dobrze, że chociaż mamy Roberta Lewandowskiego, jakąś zadziwiającą aberrację w całym tym smutnym cyrku. A może i niedobrze, bo bez niego żylibyśmy już chyba zupełnie bez złudzeń, mogąc poświęcić czas na zastanowienie się, dlaczego w Polsce – gdzie to się prawie zupełnie nie udaje – piłka nożna wciąż uznawana jest za „sport narodowy”.

 

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe