Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie: Zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kreml

– W ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu – mówi Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
/ fot. pixabay.com

– Czy imperializm niemiecki jest nadal realny i groźny?

– Żyjemy w obliczu wojny na Wschodzie. Obecnie zagraża nam przede wszystkim agresywny imperializm rosyjski. Stąd odpowiedź na pytanie o Niemcy sformułowałbym następująco: zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kremla. I ma ona związek z pewnym historycznym kolonialnym czy imperialnym sposobem myślenia Niemiec.

– Jak można to zilustrować?

– Można sięgnąć po pewien album. W 2008 roku Frank-Walter Steinmeier, obecnie prezydent, wówczas minister spraw zagranicznych, napisał w przedmowie do katalogu wystawy o Romanowach i Hohenzollernach, że porozumienie niemiecko-rosyjskie zawsze było dobre dla całej Europy. Weźmy jednego z poprzedników Steinmeiera. Na początku lat dwutysięcznych były kanclerz Helmut Schmidt pisał w tygodniku „Die Zeit”, że Niemcy w swym podejściu do państw położonych między Niemcami a Rosją powinny przede wszystkim pamiętać, by nie urazić dumy Rosjan, nie przejmując się przedmiotowym potraktowaniem innych narodów regionu. Oczywiście w ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Myślenie w kategoriach XVIII lub XIX-wiecznego koncertu mocarstw cały czas tkwi głęboko w głowach niemieckich elit.

– Jest to wciąż groźne dla Polski?

– Z naszej polskiej historycznej perspektywy widzimy, że agresja Niemiec na Polskę w 1939 roku i zasada wyniszczającej okupacji, tak by zniszczyć państwo, elity, kulturę, miały charakter imperialny czy kolonialny. Natomiast byłbym przeciwny prostemu przekładaniu tych historycznych przykładów czy kategorii na interpretację polityki demokratycznych Niemiec w Unii Europejskiej w XXI wieku. Oczywiście Niemcy na wiele sposobów „rozpychają się” wobec krajów południa czy wschodu UE i realizują swój interes – czy to poprzez określony kształt polityki klimatycznej i dotychczasowe próby wymuszenia oparcia się na rosyjskim gazie, czy poprzez walutę euro i politykę eksportową, czy to poprzez „soft power” i ofensywny moralizm – takie belferskie pouczanie w relacjach międzynarodowych. Jednak ten model przywództwa Niemiec właśnie legł w gruzach za sprawą Putina i jego agresji na Ukrainę.

– Oznacza to, że w relacjach polsko-niemieckich pojawiła się szansa na obranie nowych kierunków i znalezienie płaszczyzn współpracy?

– Może zacznijmy od kontekstu. Bardzo długo podstawową diagnozą dotyczącą stosunków polsko-niemieckich było stwierdzenie asymetrii. A więc: Niemcy silniejsze i narzucające swą wolę, Polska reaktywna i niepewna, bo też ze słabszymi instytucjami, słabszym państwem i słabiej zakorzeniona w świecie Zachodu, a dodatkowo zależna od gospodarki niemieckiej. Nieprzerwany wzrost gospodarczy po 1989 roku i wejście do zachodnich sojuszy w latach 90. i 2000. spowodowały, że Polska stawała się stopniowo coraz bardziej asertywna. Ten proces wzmocniło dojście do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Wojna na Ukrainie spowodowała zachwianie się tej ofensywnej strategii Niemiec w Europie, wybicie ich z rytmu. Długoletnie rządy Angeli Merkel zaczęły być oceniane krytycznie. Wcześniejszy kanclerz Gerhard Schroeder stał się wręcz lobbystą Kremla i jaskrawym przykładem politycznej korupcji. Rządząca w graniczącej z Polską Meklemburgii Manuela Schwesig z SPD przyjęła również znaczne pieniądze Gazpromu. W tych przykładach nie chodzi jednak o „schadenfreude” [przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia lub niepowodzenia – przyp. red.], ale o zauważenie strukturalnej zmiany, w której silniejszy partner nie może już na słabszego patrzeć z góry. Niemcy mają taki ładny idiom „auf Augenhöhe” – na jednym poziomie oczu – oznaczający komunikację dwóch równych partnerów. I to stało się możliwe.

– Jak objawia się to w konkretach?

– Polska z większą determinacją zaczęła prowadzić projekty w bezpośrednim sąsiedztwie z Niemcami w Świnoujściu: gazoport, port kontenerowy, Baltic Pipe – te inwestycje budziły protesty w Niemczech. Podobnie jak polskie plany rozwoju energetyki atomowej. Dla Polski te projekty są ważne same w sobie, bo decydują o bezpieczeństwie i przyszłości gospodarki, ale też są ważne w kontekście stosunków bilateralnych z Niemcami, przełamując tę wcześniejszą asymetrię i dając pewność w kontaktach z silniejszym partnerem. Drugim punktem ważnym również dla relacji dwustronnych byłoby zakończenie sporu o praworządność z Brukselą. Część kwestii w relacjach dwustronnych z Niemcami powinniśmy bowiem europeizować, czynić je wielostronnymi, ale do tego jest potrzebne pole manewru w Brukseli.

– Ale jakie miałyby być te nowe płaszczyzny współpracy?

– Jak już patrzymy na jednym poziomie, to teraz tylko obaj partnerzy muszą chcieć rozmawiać, patrząc sobie w te oczy. Odpowiedź może zależeć od miejsca siedzenia. Patrząc z perspektywy Instytutu Pileckiego i obecności w Berlinie, można wspomnieć o potrzebie rzeczywistego otwarcia się na polską historię, kulturę, język. Nasza współpraca w programie edukacyjnym ze szkołami niemieckimi oraz np. z Senatem Berlina jest bardzo obiecująca. Natomiast generalnie było to dotąd jednym z przejawów asymetrii: Polacy częściej uczyli się i uczą się niemieckiego i niemieckiej historii niż Niemcy języka polskiego i polskiej historii. I jest to wyzwanie, żeby choć trochę to zmienić. Długa wspólna granica i bliskość kontaktów społecznych i gospodarczych zobowiązują. Trochę paradoksalnie polem współpracy może okazać się kooperacja wojskowa. Polska, która rozwijając armię, staje się militarnym hubem i kluczowym państwem wschodniej flanki i Niemcy, które mają zupełnie inną kulturę strategiczną, w jakiś sposób zaczynają o tym rozmawiać – np. jak pokazuje obecna dyskusja o Patriotach. Na pewno wracać będzie temat kierunków współpracy gospodarczej w obliczu zagrożenia ze strony Chin – np. pogłębienie współpracy w zakresie wspólnej budowy e-baterii, chociaż tu akurat ostatnie kroki Niemiec nie wskazują na jakąś znaczącą zmianę.

– Jak wygląda obecnie niemiecka polityka historyczna i jakie są możliwe kierunki jej rozwoju?

– Niemcy często mrugają okiem, że oni nie prowadzą polityki historycznej, bo jest ona czymś złym. Zarzut prowadzenia „polityki historycznej” często jest za to formułowany wobec Polski. Niemcy prowadzą oczywiście bardzo aktywną politykę historyczną – liczne i finansowane z budżetu państwa muzea historyczne, miejsca pamięci, nowe inwestycje – takie jak choćby Muzeum Emigracji czy Centrum przeciwko Wypędzeniom, państwowe instytucje edukacji obywatelskiej działające również w kontekście międzynarodowym. Trzeba natomiast zaznaczyć, że skuteczna polityka historyczna to taka, o której można powiedzieć, że jej nie ma, mimo że jest… Sukcesem (zachodnio)niemieckiej polityki historycznej jest to, że mimo iż w dużej mierze w warunkach zimnej wojny i z parasolem amerykańskim była ona ufundowana na niepamięci (kazus kata warszawskiej Woli Heinza Reinefartha i jego kariery po 1945 roku to przykład), to Niemcy jednocześnie zbudowały po 1945 roku silne instytucje demokratyczne i kulturę polityczną, zaznaczając w nich wyraźne poczucie winy za swoją przeszłość. Niemcy mają przy tym taki silny rys „pedagogiczny” w kontekście międzynarodowym. Czasami przybierało to i przybiera humorystyczną postać, gdy widzi się ich autopercepcję, w myśl której ich kraj to „Weltmeister der Vergangenheitsbewältigung” – mistrz świata w przezwyciężeniu przeszłości. Ze sposobu rozliczenia się z własną przeszłością uczynili coś, czym można się chwalić i pouczać innych. Znany niemiecki dziennikarz i pisarz Henryk Broder opisał kiedyś uroczystość – rocznicę wybudowania berlińskiego pomnika ofiar Holocaustu – w czasie której jeden z mówców stwierdził, że „tego pomnika inni będą nam zazdrościć”.

– Czy rzeczywiście Niemcy są mistrzami rozliczenia się z przeszłością?

kiego doświadczenia wojennego” czy arogancja wydawcy i publicysty Jakoba Augsteina w jego rozmowie z ukraińską pisarką Tanią Malarczuk – te przykłady irytują, ale też pokazują, że po zdarciu tego niemieckiego pozłotka, łatwiej będzie teraz może przejść do rozmowy „auf Augenhöhe”.

– A jaki był w Niemczech oddźwięk polskiej noty dyplomatycznej w sprawie reparacji wojennych?

– Najkrócej mówiąc, została ona przyjęta wstrzemięźliwie. Obowiązuje narracja, że na gruncie formalnoprawnym wszystko zostało już rozstrzygnięte. Towarzyszy jej zapewnienie, że Niemcy oczywiście poczuwają się do winy. Polska przygotowując obszerny raport o stratach wojennych, wykonała jednak krok otwierający możliwość rozmowy, której Niemcom nie będzie łatwo uniknąć. Jaki będzie tego skutek, trudno rzecz jasna przewidzieć, ale sam fakt przygotowania raportu i noty z pewnością jest krokiem w dobrą stronę.

Tekst pochodzi z 48. (1767) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Nie żyje Maciej Misztal. Kabareciarz miał tylko 43 lata z ostatniej chwili
Nie żyje Maciej Misztal. Kabareciarz miał tylko 43 lata

Maciej Misztal, współzałożyciel Kabaretu Trzeci Wymiar i wieloletni współpracownik OFPA w Rybniku, zmarł 22 grudnia 2025 r. po ciężkiej chorobie. Miał 43 lata.

Katastrofa samolotu w Turcji. Nie żyje szef sztabu armii Libii z ostatniej chwili
Katastrofa samolotu w Turcji. Nie żyje szef sztabu armii Libii

Służby dotarły do wraku samolotu, którym leciał szef sztabu armii Libii Mohammed Ali Ahmed Al-Haddad – przekazał minister spraw wewnętrznych Turcji Ali Yerlikaya. Wcześniej informowano, że z samolotem utracono kontakt radiowy.

Ogłoszenia o pracę muszą być neutralne płciowo. Minister: Mamy piękny, bogaty język z ostatniej chwili
Ogłoszenia o pracę muszą być neutralne płciowo. Minister: "Mamy piękny, bogaty język"

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w TVP w likwidacji przekonywała, że w ogłoszeniach o pracę nie powinno się wskazywać płci. Zmiany wejdą w życie 24 grudnia 2025 r.

Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez nożownika w Gdańsku z ostatniej chwili
Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez nożownika w Gdańsku

Nie żyje mężczyzna, który w niedzielę w centrum Gdańska został zaatakowany przez 26-latka – poinformował serwis tvn24.pl.

Szokujące wieści z Włoch. Znany biathlonista znaleziony martwy podczas zgrupowania z ostatniej chwili
Szokujące wieści z Włoch. Znany biathlonista znaleziony martwy podczas zgrupowania

Sivert Guttorm Bakken, reprezentant Norwegii w biathlonowym Pucharze Świata, został we wtorek znaleziony martwy w hotelu we włoskim Lavaze – poinformowała norweska federacja biathlonu.

Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika z ostatniej chwili
Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika

Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika. Chodzi o opublikowane przez stację w czerwcu tzw. "taśmy Giertycha". – Powodem tej sprawy jest to, że opublikowaliśmy jego rozmowę z Romanem Giertychem. Czyli nie to, że pokazaliśmy nieprawdę – stwierdził szef Telewizji Republika Tomasz Sakiewicz.

Łódzkie: Budynek zawalił się po wybuchu. Trwają poszukiwania z ostatniej chwili
Łódzkie: Budynek zawalił się po wybuchu. Trwają poszukiwania

Prawdopodobnie wybuch butli z gazem doprowadził do zawalenia się budynku w miejscowości Besiekierz Nawojowy w woj. łódzkim. Trwają poszukiwania jednej osoby, która w chwili katastrofy mogła przebywać w budynku.

Pijany lekarz na izbie przyjęć. Grozi mu do 5 lat więzienia Wiadomości
Pijany lekarz na izbie przyjęć. Grozi mu do 5 lat więzienia

Trzy promile alkoholu w organizmie miał lekarz pełniący dyżur na izbie przyjęć w jednym ze szpitali w powiecie opolskim. Sprawą zajmuje się prokuratura, która sprawdza, czy pacjenci nie zostali narażeni na utratę zdrowia lub życia.

Wtargnęli do bazy wojskowej w Gdyni. Trzech cudzoziemców stanie przed sądem pilne
Wtargnęli do bazy wojskowej w Gdyni. Trzech cudzoziemców stanie przed sądem

Trzech młodych cudzoziemców z Ukrainy i Białorusi przyznało się do wtargnięcia na teren bazy wojskowej w Gdyni. Sprawę przejęła Żandarmeria Wojskowa, która analizuje zabezpieczone telefony podejrzanych.

Rodzinna choinka już w pałacu. Prezydent Nawrocki zamieścił film z ostatniej chwili
"Rodzinna choinka już w pałacu". Prezydent Nawrocki zamieścił film

Prezydent Karol Nawrocki pokazał nagranie z przygotowań świątecznych. Po żywą choinkę pojechał osobiście na plantację do gminy Celestynów.

REKLAMA

Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie: Zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kreml

– W ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu – mówi Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
/ fot. pixabay.com

– Czy imperializm niemiecki jest nadal realny i groźny?

– Żyjemy w obliczu wojny na Wschodzie. Obecnie zagraża nam przede wszystkim agresywny imperializm rosyjski. Stąd odpowiedź na pytanie o Niemcy sformułowałbym następująco: zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kremla. I ma ona związek z pewnym historycznym kolonialnym czy imperialnym sposobem myślenia Niemiec.

– Jak można to zilustrować?

– Można sięgnąć po pewien album. W 2008 roku Frank-Walter Steinmeier, obecnie prezydent, wówczas minister spraw zagranicznych, napisał w przedmowie do katalogu wystawy o Romanowach i Hohenzollernach, że porozumienie niemiecko-rosyjskie zawsze było dobre dla całej Europy. Weźmy jednego z poprzedników Steinmeiera. Na początku lat dwutysięcznych były kanclerz Helmut Schmidt pisał w tygodniku „Die Zeit”, że Niemcy w swym podejściu do państw położonych między Niemcami a Rosją powinny przede wszystkim pamiętać, by nie urazić dumy Rosjan, nie przejmując się przedmiotowym potraktowaniem innych narodów regionu. Oczywiście w ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Myślenie w kategoriach XVIII lub XIX-wiecznego koncertu mocarstw cały czas tkwi głęboko w głowach niemieckich elit.

– Jest to wciąż groźne dla Polski?

– Z naszej polskiej historycznej perspektywy widzimy, że agresja Niemiec na Polskę w 1939 roku i zasada wyniszczającej okupacji, tak by zniszczyć państwo, elity, kulturę, miały charakter imperialny czy kolonialny. Natomiast byłbym przeciwny prostemu przekładaniu tych historycznych przykładów czy kategorii na interpretację polityki demokratycznych Niemiec w Unii Europejskiej w XXI wieku. Oczywiście Niemcy na wiele sposobów „rozpychają się” wobec krajów południa czy wschodu UE i realizują swój interes – czy to poprzez określony kształt polityki klimatycznej i dotychczasowe próby wymuszenia oparcia się na rosyjskim gazie, czy poprzez walutę euro i politykę eksportową, czy to poprzez „soft power” i ofensywny moralizm – takie belferskie pouczanie w relacjach międzynarodowych. Jednak ten model przywództwa Niemiec właśnie legł w gruzach za sprawą Putina i jego agresji na Ukrainę.

– Oznacza to, że w relacjach polsko-niemieckich pojawiła się szansa na obranie nowych kierunków i znalezienie płaszczyzn współpracy?

– Może zacznijmy od kontekstu. Bardzo długo podstawową diagnozą dotyczącą stosunków polsko-niemieckich było stwierdzenie asymetrii. A więc: Niemcy silniejsze i narzucające swą wolę, Polska reaktywna i niepewna, bo też ze słabszymi instytucjami, słabszym państwem i słabiej zakorzeniona w świecie Zachodu, a dodatkowo zależna od gospodarki niemieckiej. Nieprzerwany wzrost gospodarczy po 1989 roku i wejście do zachodnich sojuszy w latach 90. i 2000. spowodowały, że Polska stawała się stopniowo coraz bardziej asertywna. Ten proces wzmocniło dojście do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Wojna na Ukrainie spowodowała zachwianie się tej ofensywnej strategii Niemiec w Europie, wybicie ich z rytmu. Długoletnie rządy Angeli Merkel zaczęły być oceniane krytycznie. Wcześniejszy kanclerz Gerhard Schroeder stał się wręcz lobbystą Kremla i jaskrawym przykładem politycznej korupcji. Rządząca w graniczącej z Polską Meklemburgii Manuela Schwesig z SPD przyjęła również znaczne pieniądze Gazpromu. W tych przykładach nie chodzi jednak o „schadenfreude” [przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia lub niepowodzenia – przyp. red.], ale o zauważenie strukturalnej zmiany, w której silniejszy partner nie może już na słabszego patrzeć z góry. Niemcy mają taki ładny idiom „auf Augenhöhe” – na jednym poziomie oczu – oznaczający komunikację dwóch równych partnerów. I to stało się możliwe.

– Jak objawia się to w konkretach?

– Polska z większą determinacją zaczęła prowadzić projekty w bezpośrednim sąsiedztwie z Niemcami w Świnoujściu: gazoport, port kontenerowy, Baltic Pipe – te inwestycje budziły protesty w Niemczech. Podobnie jak polskie plany rozwoju energetyki atomowej. Dla Polski te projekty są ważne same w sobie, bo decydują o bezpieczeństwie i przyszłości gospodarki, ale też są ważne w kontekście stosunków bilateralnych z Niemcami, przełamując tę wcześniejszą asymetrię i dając pewność w kontaktach z silniejszym partnerem. Drugim punktem ważnym również dla relacji dwustronnych byłoby zakończenie sporu o praworządność z Brukselą. Część kwestii w relacjach dwustronnych z Niemcami powinniśmy bowiem europeizować, czynić je wielostronnymi, ale do tego jest potrzebne pole manewru w Brukseli.

– Ale jakie miałyby być te nowe płaszczyzny współpracy?

– Jak już patrzymy na jednym poziomie, to teraz tylko obaj partnerzy muszą chcieć rozmawiać, patrząc sobie w te oczy. Odpowiedź może zależeć od miejsca siedzenia. Patrząc z perspektywy Instytutu Pileckiego i obecności w Berlinie, można wspomnieć o potrzebie rzeczywistego otwarcia się na polską historię, kulturę, język. Nasza współpraca w programie edukacyjnym ze szkołami niemieckimi oraz np. z Senatem Berlina jest bardzo obiecująca. Natomiast generalnie było to dotąd jednym z przejawów asymetrii: Polacy częściej uczyli się i uczą się niemieckiego i niemieckiej historii niż Niemcy języka polskiego i polskiej historii. I jest to wyzwanie, żeby choć trochę to zmienić. Długa wspólna granica i bliskość kontaktów społecznych i gospodarczych zobowiązują. Trochę paradoksalnie polem współpracy może okazać się kooperacja wojskowa. Polska, która rozwijając armię, staje się militarnym hubem i kluczowym państwem wschodniej flanki i Niemcy, które mają zupełnie inną kulturę strategiczną, w jakiś sposób zaczynają o tym rozmawiać – np. jak pokazuje obecna dyskusja o Patriotach. Na pewno wracać będzie temat kierunków współpracy gospodarczej w obliczu zagrożenia ze strony Chin – np. pogłębienie współpracy w zakresie wspólnej budowy e-baterii, chociaż tu akurat ostatnie kroki Niemiec nie wskazują na jakąś znaczącą zmianę.

– Jak wygląda obecnie niemiecka polityka historyczna i jakie są możliwe kierunki jej rozwoju?

– Niemcy często mrugają okiem, że oni nie prowadzą polityki historycznej, bo jest ona czymś złym. Zarzut prowadzenia „polityki historycznej” często jest za to formułowany wobec Polski. Niemcy prowadzą oczywiście bardzo aktywną politykę historyczną – liczne i finansowane z budżetu państwa muzea historyczne, miejsca pamięci, nowe inwestycje – takie jak choćby Muzeum Emigracji czy Centrum przeciwko Wypędzeniom, państwowe instytucje edukacji obywatelskiej działające również w kontekście międzynarodowym. Trzeba natomiast zaznaczyć, że skuteczna polityka historyczna to taka, o której można powiedzieć, że jej nie ma, mimo że jest… Sukcesem (zachodnio)niemieckiej polityki historycznej jest to, że mimo iż w dużej mierze w warunkach zimnej wojny i z parasolem amerykańskim była ona ufundowana na niepamięci (kazus kata warszawskiej Woli Heinza Reinefartha i jego kariery po 1945 roku to przykład), to Niemcy jednocześnie zbudowały po 1945 roku silne instytucje demokratyczne i kulturę polityczną, zaznaczając w nich wyraźne poczucie winy za swoją przeszłość. Niemcy mają przy tym taki silny rys „pedagogiczny” w kontekście międzynarodowym. Czasami przybierało to i przybiera humorystyczną postać, gdy widzi się ich autopercepcję, w myśl której ich kraj to „Weltmeister der Vergangenheitsbewältigung” – mistrz świata w przezwyciężeniu przeszłości. Ze sposobu rozliczenia się z własną przeszłością uczynili coś, czym można się chwalić i pouczać innych. Znany niemiecki dziennikarz i pisarz Henryk Broder opisał kiedyś uroczystość – rocznicę wybudowania berlińskiego pomnika ofiar Holocaustu – w czasie której jeden z mówców stwierdził, że „tego pomnika inni będą nam zazdrościć”.

– Czy rzeczywiście Niemcy są mistrzami rozliczenia się z przeszłością?

kiego doświadczenia wojennego” czy arogancja wydawcy i publicysty Jakoba Augsteina w jego rozmowie z ukraińską pisarką Tanią Malarczuk – te przykłady irytują, ale też pokazują, że po zdarciu tego niemieckiego pozłotka, łatwiej będzie teraz może przejść do rozmowy „auf Augenhöhe”.

– A jaki był w Niemczech oddźwięk polskiej noty dyplomatycznej w sprawie reparacji wojennych?

– Najkrócej mówiąc, została ona przyjęta wstrzemięźliwie. Obowiązuje narracja, że na gruncie formalnoprawnym wszystko zostało już rozstrzygnięte. Towarzyszy jej zapewnienie, że Niemcy oczywiście poczuwają się do winy. Polska przygotowując obszerny raport o stratach wojennych, wykonała jednak krok otwierający możliwość rozmowy, której Niemcom nie będzie łatwo uniknąć. Jaki będzie tego skutek, trudno rzecz jasna przewidzieć, ale sam fakt przygotowania raportu i noty z pewnością jest krokiem w dobrą stronę.

Tekst pochodzi z 48. (1767) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane