Bartłomiej Radziejewski dla "TS": Weterani nie porwą opozycji

– W wielotysięcznym tłumie nigdy nie ma jednego powodu do demonstracji. Do osób, które faktycznie sprzeciwiają się danej ustawie, wypowiedzi czy decyzji, podłączają się ci, którzy mają inne powody i chcą skorzystać z okazji, żeby swoje niezadowolenie zamanifestować. Tak jest na całym świecie.
– Pojawiają się głosy, że protesty te były sztucznie reżyserowane. Możliwe jest, żeby w wyniku tego rodzaju działań doszło do obalenia rządu?
– To nieprawda, że były sztucznie reżyserowane, na pewno nie w całości. Obalenie rządu byłoby możliwe, gdyby udało się wyprowadzić na ulice ogromną liczbę demonstrantów – dziesiątki, setki tysięcy – i utrzymać ich przez dłuższy czas. Niejeden rząd upadał w ten sposób. To nie jest – jak na razie – ten przypadek. Ale zobaczymy, co będzie dalej.
– Jaka jest więc motywacja uczestników protestów?
– Widzę tu dwa dominujące żywioły: główny nurt opozycji i grupę, którą można nazwać „nowymi opozycjonistami”. Pierwsza skorzysta z każdej możliwej okazji, aby ogłosić upadek demokracji w Polsce, początek dyktatury i tak dalej, tym samym domagając się dymisji rządu. Paradoksalnie tym razem jest bliżej prawdy niż kiedykolwiek wcześniej była. Uważam, że wprowadzenie reformy wymiaru sprawiedliwości w tym kształcie, które zaproponował parlament, byłoby faktycznie naruszeniem praworządności. Weta prezydenta Andrzeja Dudy sytuację zmieniły, wybijając temu zagrożeniu większość zębów.
Ale strona pisowska nie docenia drugiego żywiołu. Na ulice wyszło wiele młodych osób, co odróżnia te protesty od wcześniejszych, w których dominowali ludzie starsi, „srebrne włosy”. Tym razem ten „lud kodowski” jest już chyba w mniejszości, a trzon protestów stanowią młodsi ludzie, właśnie „nowi opozycjoniści”.
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (31/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
#REKLAMA_POZIOMA#