Emerytury po nowemu. Ci, którzy chcą na starość żyć lepiej, muszą sami na to oszczędzać?

Spadające bezrobocie ujawniło nieznany dotąd problem: brak rąk do pracy. Nawet jeśli są chętni, to okazuje się, że często nie są w stanie dopasować się do wymagań stawianych przez pracodawców. Szacuje się, że w Polsce pracuje trochę ponad 16 mln osób. Emerytury pobiera ok. 5 mln Polaków. Te proporcje będą się w kolejnych latach zmieniać. Coraz mniej pracujących, coraz więcej emerytów.
Kto ma płacić? Jeśli teraz na jednego emeryta pracują 3 osoby, to – jak szacuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych – w 2060 r. na jednego emeryta przypadał będzie… 1 (jeden) pracujący. Jeśli już teraz stosunek pracujących do emerytów sprawia, że pieniędzy zaczyna brakować, to za 40 lat może się okazać, że nie będzie ich zupełnie. Że państwowy system nie będzie w stanie zapewnić nam, naszym dzieciom
i wnukom godnych emerytur. Być może trzeba więc pomyśleć o innym trybie oszczędzania na emerytury. Są ekonomiści, którzy szacują, że dziura budżetowa Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie dramatycznie rosnąć. – Już w 2018 r. na wypłaty emerytur może zabraknąć 63 mld zł. W najgorszym scenariuszu w 2022 r. w kasie ZUS może zabraknąć nawet 85 mld zł – przestrzega Adam Lipka-Bebeniec z Union Investment TFI. A już 1 października tego roku, dzięki przywróceniu niższego wieku emerytalnego, uprawnienia emerytalne zyska kolejne 350 tys. Polaków.

#REKLAMA_POZIOMA#