Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin

– W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników.  – przypominamy wywiad Ewy Zarzyckiej z politologiem Tomaszem Żukowskim
 Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin
/ screen YouTube
Ewa Zarzycka: Dla wielu Polaków hasło „Porozumienia Sierpniowe” to strajk w gdańskiej stoczni, Wałęsa podpisujący 31 sierpnia porozumienie wielkim długopisem... 

Tomasz Żukowski: W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników. 

Można je stopniować – ważne, ważniejsze, najważniejsze? 

To był proces – każde kolejne posuwało sprawę do przodu. Przypomnijmy, że w porozumieniu szczecińskim mówiono jedynie o możliwości powstawania – i to tylko w strajkujących zakładach – „samorządnych związków zawodowych, które będą miały socjalistyczny charakter”. Zapis o „niezależnych od partii i pracodawców wolnych związkach zawodowych” pojawił się dopiero w Gdańsku. Porozumienie gdańskie, o czym niewielu pamięta, miało jednak formalnie charakter regionalny. Mowa była w nim bowiem o utworzeniu „jednego związku lub zrzeszenia w skali Wybrzeża”. Z kolei porozumienie w Jastrzębiu dotyczyło przede wszystkim górników. Dopiero w Katowicach udało się uzyskać gwarancje organizowania wolnych związków w skali całego kraju. 

Ten proces domknęło powołanie w Gdańsku, 17 września, jednej, ogólnopolskiej Solidarności...

Zgadza się. Ale przecież i to nie był jeszcze koniec. Kolejne wydarzenia i porozumienia (przypomnijmy sobie Rzeszów i Ustrzyki, Bydgoszcz i Warszawę czy Radom) poszerzyły możliwość budowania niezależnych organizacji o rolników i studentów. Zaczęły powstawać samorządy pracownicze, a także kluby o różnych, politycznych barwach. Ciągłe pączkowanie i rozwój nowych, społecznych inicjatyw trwało przez całe szesnaście solidarnościowych miesięcy.

Jeśli przyjrzymy się temu procesowi z dzisiejszej perspektywy, widać bardzo wyraźnie niesymetryczność sytuacji głównych stron ówczesnej rywalizacji. I nie chodzi tylko o to, że strona społeczna, skupiona wokół związku, miała przewagę poparcia społecznego, zaś ta komunistyczna dominowała pod względem kontrolowanych zasobów (monopolistyczna pozycja w aparacie władzy, mediach). Różne były też ich kompetencje. Obóz solidarnościowy łatwiej docierał do zwykłych ludzi, mówił ich językiem, odwoływał się do ich tożsamości. Obóz władzy lepiej czuł sferę polityki, rozumiał jej mechanizmy. Ludzie Solidarności się tego dopiero uczyli. Dlatego tak właśnie wyglądało negocjowanie porozumień w sierpniu i wrześniu 1980 roku. 

Porozumienia były zawierane przeszło trzydzieści lat temu, w innej niż dziś sytuacji politycznej, gospodarczej…

…i przy zupełnie innym niż dziś społeczeństwie. Zupełnie inaczej zdobywaliśmy pracę i pracowaliśmy, inaczej wyglądały codzienne zakupy, inaczej zdobywaliśmy dach nad głową. To był inny świat. Młodsze pokolenia Polaków znają go już tylko z opowieści rodziców i dziadków, filmów Barei czy modnej ostatnio IPN-owskiej gry „Kolejka”. 

I właśnie dlatego niektórzy mówią, że rozważania o tym, czy porozumienia zostały dotrzymane, postulaty spełnione zupełnie nie ma sensu. Jest tak?

I tak, i nie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, widać, że postulaty, które wtedy, przed trzema dekadami, wydawały się najmniej możliwe do spełnienia, najmniej realne – te dotyczące wolności i demokracji, suwerenności – udało się osiągnąć, natomiast te, które wydawały się prostsze, co do których władza była gotowa szybciej ustąpić – dotyczące spraw społecznych, socjalnych – okazały się trudniejsze czy wręcz niemożliwe do zrealizowania. Niektóre z nich były – zgódźmy się – nierealistyczne. Choćby ten o obniżeniu wieku emerytalnego kobiet do 50, zaś mężczyzn do 55 lat. Inne zdezaktualizowały się wraz ze zmianą mechanizmów polityki gospodarczej i społecznej. Myślę tu na przykład o wprowadzeniu kartek na mięso czy zniesieniu cen komercyjnych. Faktem jest jednak i to, że stojąca u podstaw ówczesnych postulatów wizja sprawiedliwszej, skuteczniejszej polityki mieszkaniowej, zdrowotnej, a zwłaszcza sprzyjającej macierzyństwu polityki rodzinnej nie została zrealizowana. 

Pogodziliśmy się z tym? 

Mamy tego świadomość. Z badań socjologicznych wynika, że większość Polaków – i tych starszych, pamiętających rok 1980, i tych młodych, urodzonych już w wolnej Polsce – pytana o efekty Sierpnia mówi, że miał on bardzo wyraźny, pozytywny, wpływ na losy Polski, a także całej Europy. I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. Przyczynił się bowiem do upadku komunizmu, powstania demokratycznej i niepodległej Polski, geopolitycznych, dobrych zmian w naszej części kontynentu. 
Natomiast jeśli chodzi o konsekwencje Sierpnia dla robotników, opinie są podzielone. W badaniach sprzed kilku lat pogląd, że w wyniku tych wydarzeń stracili, przeważał nieznacznie nad odpowiedzią, że skorzystali. O stratach najczęściej mówili aktualni i byli pracownicy fizyczni: i ci pracujący, i ci na emeryturach i rentach. Robotnicy ’80 – zbiorowy bohater sprzed trzech dekad – mają poczucie niespełnienia swych oczekiwań i postulatów dotyczących ich pozycji w społeczeństwie. Poczucie straty dotyczy jednak – powtórzmy – roli pracownika. Towarzyszy mu – u większości dzisiejszych i byłych robotników – przekonanie o wynikającym z Sierpnia sukcesie całego kraju, narodu. 

Które z tych odczuć jest dla nich ważniejsze? 

Odpowiedź przynoszą kolejne pytania zadawane w ostatnich latach przez ośrodki demoskopijne. Zdecydowana większość naszych rodaków pytana, czy w sierpniu 1980 warto było rozpoczynać strajki, odpowiada „tak”. Większość – przeniesiona nagle do ówczesnej Polski – poparłaby Solidarność. Mówią tak także emerytowani pracownicy, obecni robotnicy, a także bezrobotni. Można powiedzieć, że postrzegają i oceniają ruch solidarnościowy z lat 1980-1 przede wszystkim jako Polacy, uczestnicy narodowej wspólnoty i obywatele Rzeczpospolitej, a nie członkowie swych grup społeczno-zawodowych. 

Czy niespełnienie społecznej strony tych porozumień można skwitować stwierdzeniem, że czasy się zmieniły? Dla wielu rewolucja Solidarności pozostała niedokończona. 

Proste porównywanie tamtej i obecnej sytuacji jest niemożliwe. Jak już mówiliśmy, to są dwie rożne rzeczywistości. Ale z tego nie wynika, np. że Solidarność, i jako związek zawodowy, i jako uczestnik życia publicznego, jest już niepotrzebna. W latach 1980–81 Solidarność powiedziała bowiem kilka ważnych rzeczy, które w dalszym ciągu są aktualne, do zrealizowania. Nie mam tu na myśli konkretnych postulatów, dostosowanych do realiów zmarłego już szczęśliwie realnego socjalizmu, a pewne, podstawowe wartości, zasady. 

Wymienię kilka z nich. Na pewno dorobkiem ruchu solidarnościowego było podmiotowe – a nie tylko czysto instrumentalne – traktowanie ludzkiej pracy. To jest ciągle – i na nowo – aktualne. Globalizujący się kapitalizm w na poły peryferyjnym, pokomunistycznym kraju przynosi inne wyzwania niż realny socjalizm. Są to jednak – bez wątpienia – wyzwania ogromne. Wiąże się z tym sprawa druga: podmiotowe traktowanie pracowników w debacie publicznej. Sierpień to był także ruch zaprzeczający powszechnemu w PRL stereotypowi robola, przeciwny marginalizowaniu realnych robotników i ich problemów w głównym nurcie życia społecznego. Dziś nie jest pod tym względem wcale lepiej. Sfera pracy i środowiska pracownicze są wielkim nieobecnym debaty publicznej czy kultury masowej.

Choćby w popularnych serialach obecnie nie ma bohaterów – robotników. Wyjątkiem był tramwajarz i kanalarz w „Miodowych latach”. 

Miałem okazję rozmawiać kiedyś z jednym z producentów tego serialu. Okazało się, że taki był wymóg licencji. Bo to nie był oryginalny, polski scenariusz. To zresztą nie dotyczy tylko robotników. Niedawno jeden ze znanych socjologów-publicystów ogłosił, że gdyby chłopów nie było, historia Polski wyglądałaby o wiele lepiej. Część tworzącej się klasy średniej patrzy dziś na swych sąsiadów ze społecznej struktury niekoniecznie lepiej niż dawny stan „peerelowskiej nomenklatury”.Dochodzimy w ten sposób do zasady kolejnej: solidarności i partnerstwa różnych grup i środowisk społecznych. Sierpień – pamiętam to doskonale – otworzył na siebie ludzi z różnych grup i środowisk. Poczucie wspólnoty, bycia w jednym ruchu, zmniejszało naturalne społeczne dystanse między ludźmi lepiej i gorzej wykształconymi, zajmującymi różne miejsca w społecznych hierarchiach. Powszechnie funkcjonowało przekonanie, że różne role społeczne i zawodowe dają pełniącym ich osobom taką samą godność. 

Dziś, gdy na rynek pracy wkracza setki tysięcy młodych absolwentów (zaczynając od stanowisk znacznie poniżej poziomu zdobytych kwalifikacji), zapewnienie im prawa do partnerskiego traktowania wydaje się być niezwykle ważne. Zwiększy bowiem szanse na ich pozostanie w Polsce. Wreszcie – na koniec – krótko o zasadzie dla ruchu sierpniowego najważniejszej: łączenia ról i interesów pracowniczych, konsumenckich i pokoleniowych z narodowymi i obywatelskimi. O solidarności obywatelskiej, narodowej. To ona – wciąż aktualna – powoduje, że rozgoryczone pokolenie „Robotników ‘80” zrobiłoby Sierpień raz jeszcze, zaś młodzi traktują wydarzenia sprzed trzech dekad jako część zbiorowej pamięci i tożsamości.

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Adam Bodnar powinien podać się do dymisji z ostatniej chwili
"Adam Bodnar powinien podać się do dymisji"

Radosław Fogiel, poseł PiS uważa, że służby złamały prawo, wchodząc do domu b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Jak mówił w czwartek w Studiu PAP, w jego ocenie prokurator Marzena Kowalska i szef MS Adam Bodnar powinni za to ponieść odpowiedzialność i podać się do dymisji.

Ukraińcy opublikowali specyficzne zdjęcie Kołodziejczaka. Zachowywał się dziwnie. Wybiegał z pokoju, pociągał nosem z ostatniej chwili
Ukraińcy opublikowali specyficzne zdjęcie Kołodziejczaka. "Zachowywał się dziwnie. Wybiegał z pokoju, pociągał nosem"

W środę i w czwartek przedstawiciele resortów infrastruktury, funduszy, rozwoju, finansów, aktywów państwowych oraz rolnictwa uczestniczyli w spotkaniach ze stroną ukraińską. W sieci Ukraińcy opublikowali zdjęcie z nietypową pozą Michała Kołodziejczaka.

Zastępca Bodnara: Co Pan zamierza zrobić Panie Ministrze? Wiadomości
Zastępca Bodnara: Co Pan zamierza zrobić Panie Ministrze?

Dziś opinią publiczną wstrząsnęły fakty przedstawione w artykule Patryka Słowika "Sienkiewicz, Wrzosek, Wolne Sądy i wniosek. Jak prokurator walczyła o wolne media". Neoprokuratura opublikowała komunikat o tym, że zajmuje się opisanym w artykule wątkami. Do sprawy odniósł się również prokurator Michał Ostrowski, powołany za czasów Zbigniewa Ziobry, ale pełniący nadal obowiązki, zastępca Prokuratora Generalnego. Prokuratorem Generalnym, wbrew zapowiedziom rozdzielenia tych funkcji, jest obecnie minister sprawiedliwości Adam Bodnar.

Rosyjski myślwiec zestrzelony z ostatniej chwili
Rosyjski myślwiec zestrzelony

Rosyjski myśliwiec Su-35 runął w czwartek do morza w pobliżu Sewastopola na okupowanym przez Rosję Krymie; według wstępnych doniesień pilot przeżył, a maszyna mogła zostać zestrzelona omyłkowo przez rosyjską obronę przeciwlotniczą - podało Radio Swoboda.

Spiegel: Europejscy politycy mieli otrzymywać setki tysięcy euro od Rosji z ostatniej chwili
"Spiegel": Europejscy politycy mieli otrzymywać setki tysięcy euro od Rosji

Czeski rząd ujawnił poważną rosyjską operację wywierania wpływu na sześć krajów UE. W centrum sprawy znajduje się portal informacyjny Voice of Europe - pisze portal tygodnika "Spiegel" w artykule "Europejscy politycy mieli otrzymywać setki tysięcy euro od Rosji".

Marcin Najman trafił do szpitala z ostatniej chwili
Marcin Najman trafił do szpitala

Marcin Najman trafił do szpitala. Sportowiec musi przejść operację.

Rewolucyjne zmiany na Euro? UEFA wysłucha głosu kadr z ostatniej chwili
Rewolucyjne zmiany na Euro? UEFA wysłucha głosu kadr

UEFA zapowiedziała, że wysłucha trenerów reprezentacji narodowych, jeśli chcą mieć kadry składające się z 26 piłkarzy, zamiast 23, na mistrzostwa Europy w Niemczech. W kwietniu w Duesseldorfie odbędą się warsztaty z selekcjonerami i działaczami uczestników turnieju.

Będzie naprawdę niebezpiecznie. Te regiony są szczególnie zagrożone z ostatniej chwili
Będzie naprawdę niebezpiecznie. Te regiony są szczególnie zagrożone

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego i drugiego stopnia przed silnym wiatrem. Alert dotyczy pięciu województw, najmocniej będzie wiało w Małopolsce i wschodniej części Podkarpacia. Z prognoz wynika, że miejscami pojawią się też burze.

Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz przerywa milczenie w sprawie Kate Middleton z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz przerywa milczenie w sprawie Kate Middleton

Księżna Kate, żona brytyjskiego następcy tronu, księcia Williama, poinformowała w piątek, że jej styczniowy pobyt w szpitalu i przebyta operacja jamy brzusznej, była związana z wykrytym u niej rakiem. Lekarz zabrała głos.

Przyjaciel Putina Gerhard Schröder chce negocjować zakończenie wojny z ostatniej chwili
"Przyjaciel Putina" Gerhard Schröder chce negocjować zakończenie wojny

Były kanclerz Niemiec Gerard Schröder kolejny raz zaproponował swoją pomoc w "wynegocjowaniu końca wojny na Ukrainie". Polityk ten cały czas z dumą ogłasza, że jest przyjacielem Vladimira Putina.

REKLAMA

Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin

– W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników.  – przypominamy wywiad Ewy Zarzyckiej z politologiem Tomaszem Żukowskim
 Tomasz Żukowski: Dzień przed Gdańskiem był Szczecin
/ screen YouTube
Ewa Zarzycka: Dla wielu Polaków hasło „Porozumienia Sierpniowe” to strajk w gdańskiej stoczni, Wałęsa podpisujący 31 sierpnia porozumienie wielkim długopisem... 

Tomasz Żukowski: W zasadzie były to porozumienia sierpniowo-wrześniowe. W pamięci zbiorowej została przede wszystkim data 31 sierpnia, ale przecież tych porozumień było więcej. Dzień przed Gdańskiem był Szczecin, a po Gdańsku – Jastrzębie. Zaś po nim, 11 września, Huta Katowice. Do wszystkich doszło dzięki temu samemu, masowemu, narastającemu ruchowi społecznemu, oddolnej presji setek tysięcy pracowników. 

Można je stopniować – ważne, ważniejsze, najważniejsze? 

To był proces – każde kolejne posuwało sprawę do przodu. Przypomnijmy, że w porozumieniu szczecińskim mówiono jedynie o możliwości powstawania – i to tylko w strajkujących zakładach – „samorządnych związków zawodowych, które będą miały socjalistyczny charakter”. Zapis o „niezależnych od partii i pracodawców wolnych związkach zawodowych” pojawił się dopiero w Gdańsku. Porozumienie gdańskie, o czym niewielu pamięta, miało jednak formalnie charakter regionalny. Mowa była w nim bowiem o utworzeniu „jednego związku lub zrzeszenia w skali Wybrzeża”. Z kolei porozumienie w Jastrzębiu dotyczyło przede wszystkim górników. Dopiero w Katowicach udało się uzyskać gwarancje organizowania wolnych związków w skali całego kraju. 

Ten proces domknęło powołanie w Gdańsku, 17 września, jednej, ogólnopolskiej Solidarności...

Zgadza się. Ale przecież i to nie był jeszcze koniec. Kolejne wydarzenia i porozumienia (przypomnijmy sobie Rzeszów i Ustrzyki, Bydgoszcz i Warszawę czy Radom) poszerzyły możliwość budowania niezależnych organizacji o rolników i studentów. Zaczęły powstawać samorządy pracownicze, a także kluby o różnych, politycznych barwach. Ciągłe pączkowanie i rozwój nowych, społecznych inicjatyw trwało przez całe szesnaście solidarnościowych miesięcy.

Jeśli przyjrzymy się temu procesowi z dzisiejszej perspektywy, widać bardzo wyraźnie niesymetryczność sytuacji głównych stron ówczesnej rywalizacji. I nie chodzi tylko o to, że strona społeczna, skupiona wokół związku, miała przewagę poparcia społecznego, zaś ta komunistyczna dominowała pod względem kontrolowanych zasobów (monopolistyczna pozycja w aparacie władzy, mediach). Różne były też ich kompetencje. Obóz solidarnościowy łatwiej docierał do zwykłych ludzi, mówił ich językiem, odwoływał się do ich tożsamości. Obóz władzy lepiej czuł sferę polityki, rozumiał jej mechanizmy. Ludzie Solidarności się tego dopiero uczyli. Dlatego tak właśnie wyglądało negocjowanie porozumień w sierpniu i wrześniu 1980 roku. 

Porozumienia były zawierane przeszło trzydzieści lat temu, w innej niż dziś sytuacji politycznej, gospodarczej…

…i przy zupełnie innym niż dziś społeczeństwie. Zupełnie inaczej zdobywaliśmy pracę i pracowaliśmy, inaczej wyglądały codzienne zakupy, inaczej zdobywaliśmy dach nad głową. To był inny świat. Młodsze pokolenia Polaków znają go już tylko z opowieści rodziców i dziadków, filmów Barei czy modnej ostatnio IPN-owskiej gry „Kolejka”. 

I właśnie dlatego niektórzy mówią, że rozważania o tym, czy porozumienia zostały dotrzymane, postulaty spełnione zupełnie nie ma sensu. Jest tak?

I tak, i nie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, widać, że postulaty, które wtedy, przed trzema dekadami, wydawały się najmniej możliwe do spełnienia, najmniej realne – te dotyczące wolności i demokracji, suwerenności – udało się osiągnąć, natomiast te, które wydawały się prostsze, co do których władza była gotowa szybciej ustąpić – dotyczące spraw społecznych, socjalnych – okazały się trudniejsze czy wręcz niemożliwe do zrealizowania. Niektóre z nich były – zgódźmy się – nierealistyczne. Choćby ten o obniżeniu wieku emerytalnego kobiet do 50, zaś mężczyzn do 55 lat. Inne zdezaktualizowały się wraz ze zmianą mechanizmów polityki gospodarczej i społecznej. Myślę tu na przykład o wprowadzeniu kartek na mięso czy zniesieniu cen komercyjnych. Faktem jest jednak i to, że stojąca u podstaw ówczesnych postulatów wizja sprawiedliwszej, skuteczniejszej polityki mieszkaniowej, zdrowotnej, a zwłaszcza sprzyjającej macierzyństwu polityki rodzinnej nie została zrealizowana. 

Pogodziliśmy się z tym? 

Mamy tego świadomość. Z badań socjologicznych wynika, że większość Polaków – i tych starszych, pamiętających rok 1980, i tych młodych, urodzonych już w wolnej Polsce – pytana o efekty Sierpnia mówi, że miał on bardzo wyraźny, pozytywny, wpływ na losy Polski, a także całej Europy. I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. Przyczynił się bowiem do upadku komunizmu, powstania demokratycznej i niepodległej Polski, geopolitycznych, dobrych zmian w naszej części kontynentu. 
Natomiast jeśli chodzi o konsekwencje Sierpnia dla robotników, opinie są podzielone. W badaniach sprzed kilku lat pogląd, że w wyniku tych wydarzeń stracili, przeważał nieznacznie nad odpowiedzią, że skorzystali. O stratach najczęściej mówili aktualni i byli pracownicy fizyczni: i ci pracujący, i ci na emeryturach i rentach. Robotnicy ’80 – zbiorowy bohater sprzed trzech dekad – mają poczucie niespełnienia swych oczekiwań i postulatów dotyczących ich pozycji w społeczeństwie. Poczucie straty dotyczy jednak – powtórzmy – roli pracownika. Towarzyszy mu – u większości dzisiejszych i byłych robotników – przekonanie o wynikającym z Sierpnia sukcesie całego kraju, narodu. 

Które z tych odczuć jest dla nich ważniejsze? 

Odpowiedź przynoszą kolejne pytania zadawane w ostatnich latach przez ośrodki demoskopijne. Zdecydowana większość naszych rodaków pytana, czy w sierpniu 1980 warto było rozpoczynać strajki, odpowiada „tak”. Większość – przeniesiona nagle do ówczesnej Polski – poparłaby Solidarność. Mówią tak także emerytowani pracownicy, obecni robotnicy, a także bezrobotni. Można powiedzieć, że postrzegają i oceniają ruch solidarnościowy z lat 1980-1 przede wszystkim jako Polacy, uczestnicy narodowej wspólnoty i obywatele Rzeczpospolitej, a nie członkowie swych grup społeczno-zawodowych. 

Czy niespełnienie społecznej strony tych porozumień można skwitować stwierdzeniem, że czasy się zmieniły? Dla wielu rewolucja Solidarności pozostała niedokończona. 

Proste porównywanie tamtej i obecnej sytuacji jest niemożliwe. Jak już mówiliśmy, to są dwie rożne rzeczywistości. Ale z tego nie wynika, np. że Solidarność, i jako związek zawodowy, i jako uczestnik życia publicznego, jest już niepotrzebna. W latach 1980–81 Solidarność powiedziała bowiem kilka ważnych rzeczy, które w dalszym ciągu są aktualne, do zrealizowania. Nie mam tu na myśli konkretnych postulatów, dostosowanych do realiów zmarłego już szczęśliwie realnego socjalizmu, a pewne, podstawowe wartości, zasady. 

Wymienię kilka z nich. Na pewno dorobkiem ruchu solidarnościowego było podmiotowe – a nie tylko czysto instrumentalne – traktowanie ludzkiej pracy. To jest ciągle – i na nowo – aktualne. Globalizujący się kapitalizm w na poły peryferyjnym, pokomunistycznym kraju przynosi inne wyzwania niż realny socjalizm. Są to jednak – bez wątpienia – wyzwania ogromne. Wiąże się z tym sprawa druga: podmiotowe traktowanie pracowników w debacie publicznej. Sierpień to był także ruch zaprzeczający powszechnemu w PRL stereotypowi robola, przeciwny marginalizowaniu realnych robotników i ich problemów w głównym nurcie życia społecznego. Dziś nie jest pod tym względem wcale lepiej. Sfera pracy i środowiska pracownicze są wielkim nieobecnym debaty publicznej czy kultury masowej.

Choćby w popularnych serialach obecnie nie ma bohaterów – robotników. Wyjątkiem był tramwajarz i kanalarz w „Miodowych latach”. 

Miałem okazję rozmawiać kiedyś z jednym z producentów tego serialu. Okazało się, że taki był wymóg licencji. Bo to nie był oryginalny, polski scenariusz. To zresztą nie dotyczy tylko robotników. Niedawno jeden ze znanych socjologów-publicystów ogłosił, że gdyby chłopów nie było, historia Polski wyglądałaby o wiele lepiej. Część tworzącej się klasy średniej patrzy dziś na swych sąsiadów ze społecznej struktury niekoniecznie lepiej niż dawny stan „peerelowskiej nomenklatury”.Dochodzimy w ten sposób do zasady kolejnej: solidarności i partnerstwa różnych grup i środowisk społecznych. Sierpień – pamiętam to doskonale – otworzył na siebie ludzi z różnych grup i środowisk. Poczucie wspólnoty, bycia w jednym ruchu, zmniejszało naturalne społeczne dystanse między ludźmi lepiej i gorzej wykształconymi, zajmującymi różne miejsca w społecznych hierarchiach. Powszechnie funkcjonowało przekonanie, że różne role społeczne i zawodowe dają pełniącym ich osobom taką samą godność. 

Dziś, gdy na rynek pracy wkracza setki tysięcy młodych absolwentów (zaczynając od stanowisk znacznie poniżej poziomu zdobytych kwalifikacji), zapewnienie im prawa do partnerskiego traktowania wydaje się być niezwykle ważne. Zwiększy bowiem szanse na ich pozostanie w Polsce. Wreszcie – na koniec – krótko o zasadzie dla ruchu sierpniowego najważniejszej: łączenia ról i interesów pracowniczych, konsumenckich i pokoleniowych z narodowymi i obywatelskimi. O solidarności obywatelskiej, narodowej. To ona – wciąż aktualna – powoduje, że rozgoryczone pokolenie „Robotników ‘80” zrobiłoby Sierpień raz jeszcze, zaś młodzi traktują wydarzenia sprzed trzech dekad jako część zbiorowej pamięci i tożsamości.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe