Zjeść, czy poczekać aż dojrzeje?

Liczne rozmowy z przedstawicielami "opozycji demokratycznej"
Podczas II kadencji rządu PiS w latach 2019 – 2023 prowadziłem liczne rozmowy z przedstawicielami ówczesnej opozycji, jak się wtedy sami określali – opozycji demokratycznej. Były to rozmowy zarówno w studio jak i, znacznie ciekawsze, jak to się mówi „na off-ie” poza kamerami i mikrofonami. W trakcie tych rozmów zaczęło rodzić się we mnie przekonanie, które zmieniło się później w pewność, że tak zwana opozycja demokratyczna nie posiada żadnego planu pozytywnego na rządzenie Polską. Albo mówiąc ściśle – posiadali plan, składający się jednak z dwóch zaledwie punktów:
- Odsunąć PiS od władzy.
- Czekać na dalsze wytyczne z Centrali.
Gdzie się ta Centrala znajduje, w Berlinie czy w Brukseli, to już inna historia. Gdy w wyniku wyborów parlamentarnych 2023 roku PiS straciło zdolność do stworzenia większości parlamentarnej, zrealizowany został pierwszy punkt. Realizację drugiego obserwujemy od półtora roku.
- PKP Intercity wydał pilny komunikat
- PKO BP wydał pilny komunikat dla klientów
- Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- NFZ wydał pilny komunikat
- Niebezpieczna butelka na wodę wycofana ze sprzedaży. Dwoje konsumentów straciło wzrok
Polityczne monstrum Frankensteina
Donald Tusk zdołał zebrać w Sejmie wystarczającą liczbę posłów, by sklecić z nich egzotyczną koalicję, której tak naprawdę nie łączyło nic, poza chęcią odsunięcia PiS od władzy, oraz ewentualnie planem zastąpienia pisowców swoimi personami w fotelach ministerialnych i spółkach Skarbu Państwa. Ta koalicja od początku przypominała coś na kształt monstrum Frankensteina, pozszywanego nieskładnie z różnych nie pasujących do siebie części. Bez żadnej wspólnej idei, bez planów rządzenia krajem, bez żadnych kompetencji nawet do tego, by sprawnie administrować Polską. Od samego początku wychodziły na jaw kolejne przykłady nieudolności rządu koalicyjnego, coraz słabiej maskowane przez przychylne mu media lewicowo liberalne. To już nie są lata dziewięćdziesiąte, gdy wszechwładna Gazeta Wyborcza mogła dowolnie kreować rzeczywistość informacyjną w kraju. Jednym z poważniejszych blamaży była powódź na Górnym Śląsku jesienią ubiegłego roku i nieporadność rządu przy próbach radzenia sobie z żywiołem. Nie był to jednak jedyny przykład niekompetencji.
Punktem zwrotnym okazały się wybory prezydenckie. Wygrana Karola Nawrockiego nad wspieranym przez media i autorytety Rafałem Trzaskowskim ma podwójne, negatywne z punktu widzenia koalicji znaczenie. Po pierwsze wszystkie plany zmian, w tym zmian legislacyjnych i personalnych w państwie, odkładane przez premiera na czas po wyborach, okazały się nie możliwe do zrealizowania. W pałacu prezydenckim nie zasiądzie człowiek, skłonny podpisywać wszystkie, najbardziej nawet szalone pomysły. Druga sprawa jest pochodną pierwszej. Chodzi o załamanie się morale po porażce. Klęska jest zawsze trudnym doświadczeniem, klęska z 1 czerwca została dodatkowo pogłębiona chaotyczną akcją posła Romana Giertycha, który zaczął mnożyć coraz dziwniejsze teorie spiskowe. Próba wplątania we wszystko „Braci Kamraci” zakończyła się ostateczną kompromitacją i natychmiastowym tąpnięciem sondaży poparcia dla rządu, premiera i partii koalicyjnych. Kryzys polityczny widoczny jest gołym okiem, ta władza zużywa się w bardzo szybkim tempie i nie widać, by ktokolwiek miał jakiś plan B na wyjście z tego leja.
Trudne pytania przed opozycją
Co w tej sytuacji powinna robić opozycja? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale oczywista. Część co bardziej gorących głów już od jakiegoś czasu mówi o szybkim utworzeniu rządu technicznego bądź nawet powstaniu nowej koalicji w Sejmie i odwróceniu sojuszy. Spotkanie marszałka Szymona Hołowni z politykami PiS tylko podgrzało te emocje. To jednak wcale nie musi się tak odbyć. Po prawdzie tworzenie jakiegoś rządu technicznego nie rozwiązuje za wiele. Wchodzenie przez PiS w koalicję z częścią tego, co zostało po Trzeciej Drodze było by również niezbyt celowe. Między innymi spowodowało by zdecydowaną niechęć dużej części elektoratu prawicowego, który tak bardzo zmobilizował się 1 czerwca. Proces rozkładu tego rządu będzie postępował i nie wiem, czy dłuższej perspektywie dla Polski nie okaże się lepsze poczekać, aż sytuacja dojrzeje na tyle, by szeroko rozumiany obóz patriotyczny wziął pełną pulę w wyborach. Nie ważne, czy te wybory odbędą się w terminie czy wcześniej. Dla naszej Ojczyzny potrzebne są wielkie zmiany ustrojowe, zmienia się wokół świat, zmiany powinny zachodzić na poziomie konstytucyjnym. Potrzebujemy też silnej władzy wykonawczej, zdolnej do realizowania śmiałych planów i sprawnego reagowania na wyzwania. Jedno i drugie wymaga stabilnej, dużej większości parlamentarnej. Tego nie da żadna zgniła koalicja z resztkami po Trzeciej Drodze. Tak więc – być może lepiej poczekać aż sytuacja dojrzeje a nie rzucać się na władzę, leżącą na sejmowym korytarzu.