Elżbieta Połomska: Czy Maryja jest taka, jak my?

Oto na jednej ze świątecznych Mszy Św. w rycie zwyczajnym usłyszałam, że Maryja była przecież jedną z nas, tak samo jak my cierpiała, tak samo błądziła, tak samo się lękała i tak samo cieszyła… Niby nic, a jednak bardzo poważny błąd. A najsmutniejsze, że słowa te były wypowiadane bez żadnego wahania, z całkowitą pewnością. Zdarzają się księżom przeróżne intelektualne wpadki, które czujne ucho natychmiast wychwyci.
A przecież wystarczyłoby mieć w pamięci niedawną Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP z 8 grudnia.
I nawet tzw. „Godzinę Świętą”, której odprawianie staje się coraz bardziej popularne mimo, że nie ma na nią oficjalnej zgody Stolicy Apostolskiej.
Zgodnie z dogmatem ogłoszonym przez papieża Piusa IX: „Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego”. Czyli – na pewno nie była taka jak my. Gdy przeżywała jakieś uczucia, nie przeżywała ich jak my, tylko w sposób zupełnie inny, niezwykły, bo nieskażony grzechem pierworodnym.
Tu właśnie otwiera się pole do kapłańskiej refleksji, do medytacji i kontemplacji, ale też pole do poszukiwań na gruncie patrystyki i teologii. Te treści mogłyby stanowić kanwę kazań. Na pewno byłaby to korzyść dla wiernych. Zostaliby umocnieni w wierze, a do tego utwierdzeni w maryjnej pobożności, która na wskroś jest katolicka, w przeciwieństwie do karkołomnego i duchowo zgubnego sprowadzania Maryi „na ziemię”.