[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Dlatego Trump odpuszcza Syrię

Zapowiedź wycofania amerykańskich żołnierzy z Syrii i części oddziałów z Afganistanu wstrząsnęła opinią publiczną. Na Donalda Trumpa spadła lawina krytyki również z Polski. Od Aleppo do Doniecka trwa koncert mocarstw. Niestety, zapominając o tym fakcie, nie zadano sobie trudu by zapytać o przyczyny decyzji amerykańskiego prezydenta.
/ screen YouTube

Donald Trump, zgodnie z tym co zapowiadał wcześniej, potwierdził, że „zwija” amerykański kontyngent w Syrii. Do tego siły U.S. Army w Afganistanie mają zmniejszyć się o połowę (7 tys. żołnierzy ma wrócić do domu). Decyzja Trumpa rozgrzała media „do czerwoności”. Oburzona działaniami amerykańskiego prezydenta jest nie tylko Partia Demokratyczna ale także część Partii Republikańskiej - pojawiły się głosy, że do końca próbowano odwieźć Trumpa od jego decyzji. Szef Pentagonu, popularny James „Dziki Pies” Mattis, odchodzi ze stanowiska, jakby na potwierdzenie, że misja by namówić Trumpa do zmiany „rozkazu” poniosła fiasko. Eksperci drą szaty, Turcja triumfuje i „sułtan” Erdogan zapowiada ofensywę na syryjski Kurdystan (Rożawę), Moskwa chwali decyzję Waszyngtonu a mieszkańcy północnej Syrii drżą o swój los. Głośne reakcje z każdej strony - po ogłoszeniu wycofania kontyngentu - sugerują, że Biały Dom podjął irracjonalną decyzję a jeśli do tego Trumpa krytykuje zarówno amerykańska lewica jak i prawica to „coś jest na rzeczy” i „rozkaz” prezydenta z pewnością jest nielogiczny. Znajdziemy wiele głosów oburzenia decyzją Trumpa ale o wiele mniej zdań poświęconych analizie - co stało za jego decyzją, jaka sekwencja zdarzeń poprzedziła jego ruch i co dalej z węzłem gordyjskim w jaki zamienił się syryjski konflikt, a szerzej, w co zamieniły się wojny na Bliskim Wschodzie. Spróbujmy to przeanalizować w odarciu z emocji.

Głównym argumentem w negatywnej ocenie decyzji Trumpa jest fakt, że opuszczenie Manbij (północna Syria) przez amerykańskich żołnierzy to zagrożenie przed jakim staną teraz syryjscy Kurdowie. To fakt. Amerykański kontyngent w Manbij to „ostatnia” zapora przed możliwą ofensywą Turcji na Kurdów. W miejscach gdzie nie było amerykańskich żołnierzy (jak np.: w regionie Afrin) Tureckie Siły Zbrojne (TSK) wspierane przez turkmeńskie oddziały rebelianckie (często dżihadystyczne) przeprowadzały kolejne ofensywy na syryjskim terytorium. Prezydent Erdogan także i w tym wypadku zapowiedział, że Turcja przeprowadzi ataki na kurdyjskie oddziały. Nigdy nie ukrywałem swojego podziwu dla męstwa i ofiary jaką kurdyjscy żołnierze złożyli w wojnie z dżihadystami (nie tylko tzw. Państwa Islamskiego ale także autoramentu Al-Kaidy czy turkmeńskich oddziałów). Świat cały czas ma w pamięci piękne waleczne Kurdyjki, przewiązane barwnymi chustami, z „Kałachem” dziarsko przerzuconym przez ramię, śmiejące się śmierci w twarz. Niestety, ta romantyczna strona zawsze przegra z brutalnym politycznym (w tym wypadku geopolitycznym) realizmem. Jak wielka byłaby ofiara ze strony Kurdów to jednak pamiętajmy, że Donalda Trumpa z polityki rozliczają amerykańscy wyborcy.

Ponadto, sam syryjski konflikt to wojna zastępcza mocarstw, niestety co piszę z ogromnym ubolewaniem, Syria stała się przedmiotem (a nie podmiotem) polityki międzynarodowej. Już niewiele osób pamięta, że bez cichego przyzwolenia Moskwy Turcja nie mogłaby wysłać wojsk do syryjskiego Afrin, którego bronili Kurdowie. W tym bliskowschodnim węźle gordyjskim takie terminy jak „sojusznik”, „strony konfliktu”, „front” czy inne ułatwiające zrozumienie wojny hasła wymykają się definicjom, które znamy. Czy Rosja będąca oficjalnie sojusznikiem Damaszku „może grać” integralnym terytorium Syrii za plecami Asada z jego wrogiem - Turcją, która właśnie zajmuje część syryjskiego terytorium? Czy ktoś jeszcze pamięta jak po zestrzeleniu przez Turcję rosyjskiego samolotu pojawiły się głosy, że lada dzień stworzy się przyszły front wojny Ankary z Moskwą? Dzisiaj są przedstawiani jako serdeczni partnerzy. Jeszcze niedawno do stołu rozmów „o pokoju” w Syrii zasiedli Angela Merkel, Recep Erdogan, Emmanuel Macron i Władimir Putin - symbolem tych rozmów stało się zdjęcie w którym wspólnie trzymają się za ręce. Nie przez przypadek na zdjęciu zabrakło jakiegokolwiek przedstawiciela Syrii - abstrahując od tego czy byłby to Kurd z Rożawy, wysłannik Assada czy nawet przedstawiciel niknącego środowiska syryjskiego opozycji. O Syrii bez Syrii. Na zdjęciu zabrakło Donalda Trumpa a skoro koncert mocarstw trwa to ciężko sobie wyobrazić, że swojej partii nie zagra Waszyngton. I zagrał, co usłyszał cały świat.

Polityka Donalda Trumpa wobec Bliskiego Wschodu od początku różniła się od wektorów dyplomatycznych jego poprzedników w Białym Domu. Trump nigdy nie był też zwolennikiem „butów na ziemi” (koncepcji zwiększania zaangażowania amerykańskich wojsk lądowych w wojnę na Bliskim Wschodzie), wygasił absurdalne projekty Baracka Obamy wspierania niezweryfikowanych rebelianckich oddziałów w Syrii, finansowanie przerzucił na wiarygodne siły przewodzonej przez Kurdów koalicji Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), na czas wojny z ISIS (które bagatelizował jego poprzednik) zorganizował międzynarodową koalicję, która miała pokonać dżihadystów. Przy pomocy relatywnie niewielkiego kontyngentu (2 tys. żołnierzy) „zaszachował” - Turcję, która nie mogła zaatakować Rożawy, Damaszek i Moskwę - które musiały się pogodzić z połowicznymi sukcesami w bogatej w ropę Dolinie Eufratu a także głosy krytyki w mediach, bo przypomnijmy w amerykańskiej opinii publicznej wojny na Bliskim Wschodzie narracyjnie przypominają „piekło Wietnamu”, niekończącego się konfliktu na którym giną amerykańscy chłopcy a z którego nie da się wyplątać. Tymczasem, nieznane światu egzotycznie brzmiące Manbij urosło do rangi triumfu Trumpa i USA - oto coś na Bliskim Wschodzie udało się wygrać. Tylko pytanie co dalej? Wojna w Syrii nie zmierza ku końcowi a pytanie o termin wycofania się Amerykanów z Manbij prędzej czy później wróciłby na agendę. Nie trudno sobie wyobrazić, że Trump nie chce wcale być utożsamiany z „drugim Wietnamem” a krytyka Partii Republikańskiej to dla niego żadna nowość - był krytykowany w prawyborach, skłócił się z klanem Bushów o wiele wcześniej, nie jest to dla jego gabinetu nic nadzwyczajnego, że GOP serwuje im gorzkie słowa.

I chociaż dzisiaj wiele mówi się o Syrii to jutro w amerykańskich mediach wróci temat muru na granicy z Meksykiem czy wewnętrznych problemów stanowych, miasteczek bez pracy, ekonomicznych turbulencji, które dla Trumpa będą tematami „rozliczającymi” jego prezydenturę. Chór międzynarodowych ekspertów nie będzie miał znaczenia większego niż opinia amerykańskich rodzin, które mają synów i córki w szeregach amerykańskiej armii. Dni, kiedy do mediów trafiła informacja, że Trump stawia na negocjacje pokojowe w Afganistanie „uzupełniła” informacja o śmierci kolejnego amerykańskiego żołnierza pod Hindukuszem. Trump kolejnymi twitt-ami o tym, że USA nie ma już pełnić roli „policjanta” na Bliskim Wschodzie wzburzył ekspertów ale nikt nie zapytał jakie to ma znaczenie dla jego polityki wewnętrznej. Dodatkowo, w kwestiach geopolitycznych opuszczenie jednego frontu nie oznacza zamknięcie drugiego i wcale nie musi być tożsame z przejściem na izolacjonistyczne tory. Cały czas nie wiadomo czym skończy się decyzja amerykańskiego prezydenta i co Trump „wynegocjował” np. z Turcją. Warto przypomnieć, że ogromną rolę w basenie Morza Czarnego odgrywa właśnie Turcja i to tylko przez jej cieśniny Amerykanie mogą przerzucać flotę w ten rejon działań. Czy w takim razie są na siebie skazani? Po tym jak Rosja zamknęła Morze Azowskie dużo mówiło się o zwiększeniu amerykańskiego zaangażowania dla Ukrainy.

Co „wynegocjowano” za Manbij możemy tylko spekulować ale w kontekście brutalnego koncertu mocarstw nie powinno to być tak zaskakujące dla opinii publicznej. Czym innym natomiast jest pogłębiona analiza z polskiej perspektywy. To priorytet dla Warszawy. Wszelako w Resolute Support Mission (RSM) w Afganistanie są zaangażowani także polscy żołnierze, stąd pojawia się pytanie o konsekwencję wycofania części amerykańskiego kontyngentu z tego kraju. Jeśli definiujemy nasze relacje z Waszyngtonem jako priorytetowe to oczywiście bardzo uważnie musimy analizować ruchy Trumpa, ale realistycznie, bez nadmiernej egzaltacji i fatalistycznego traktowania wydarzeń na Bliskim Wschodzie jako tego co spotka Polskę. A co z Kurdami? W Rożawie nie było deklaracji o secesji z Syrii, były tarcia ale wiele można przeczytać o próbach dogadania się Kurdów z Damaszkiem - wycofanie się Amerykanów prawdopodobnie nie pozostawia im już żadnego innego wyboru. W przypadku inwazji Erdogana a porozumienia Rożawy z Damaszkiem będzie to zatem otwarta wojna turecko-syryjska. Pamiętajmy, co wyniknie z tego geopolitycznego teatrum i jakie były prawdziwe decyzje w tej grze to finalnie okaże się w przyszłości.

Michał Bruszewski


 

POLECANE
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa” Wiadomości
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa”

Beata Szydło na X skomentowała ostatnie doniesienia medialne o tym, że „Komisja Europejska rezygnuje z zakazu aut spalinowych od 2035 roku”. Jak podkreśliła europoseł PiS, nowe regulacje KE nadal zagrażają europejskiemu przemysłowi samochodowemu.

Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie Wiadomości
Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie

Z taśmy produkcyjnej fabryki Volkswagena w Dreźnie we wtorek zjechał ostatni samochód. Koncern tym samym zamknął ten zakład, co jest pierwszym takim przypadkiem dla tej firmy w Niemczech w ciągu 88 lat jej działalności. Fabryka w Dreźnie ma zostać przekształcona w centrum badań i rozwoju, skoncentrowane na półprzewodnikach, sztucznej inteligencji oraz robotyce. Połowę przestrzeni ma zająć Uniwersytet Techniczny w Dreźnie.

Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej tylko u nas
Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej

Ameryka Łacińska ma dość lewicowych eksperymentów, na dodatek prawicę w tej części świata natchnęło zwycięstwo Donalda Trumpa. W kolejnych krajach zwyciężają kandydaci konserwatywni, opowiadający się za wolnym rynkiem, rządami twardego prawa i współpracą z USA. Szczególnie symboliczny jest wynik wyborów prezydenckich w Chile: zdecydowane zwycięstwo polityka otwarcie chwalącego rządy Augusto Pinocheta.

Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. Nie dla ETS2 i paktu migracyjnego z ostatniej chwili
Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. "Nie" dla ETS2 i paktu migracyjnego

Nowy rząd Czech pod przewodnictwem premiera Andreja Babisza otwarcie kwestionuje kluczowe elementy polityki Unii Europejskiej. Gabinet, zaprzysiężony dzień wcześniej, przyjął uchwały odrzucające zarówno system handlu emisjami ETS2, jak i unijny pakt migracyjny, zapowiadając, że regulacje te nie zostaną wdrożone do czeskiego prawa.

Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu z ostatniej chwili
Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu

Organizator Jarmarku Warszawskiego, w związku z publikacjami dotyczącymi zatrzymania 19-letniego studenta, który miał planować zamach terrorystyczny, zwrócił się do firmy ochrony o zintensyfikowanie działań prewencyjnych, reagowania i informowania o wszelkich sytuacjach mogących stanowić zagrożenie dla odwiedzających jarmark.

Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy Wiadomości
Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy

Większość Niemców i Francuzów chce ograniczenia pomocy dla Ukrainy, podczas gdy Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy chcą ją zwiększyć lub utrzymać na obecnym poziomie - wykazał najnowszy sondaż Politico przeprowadzony w tych pięciu krajach i opublikowany we wtorek.

 GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów z ostatniej chwili
GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące świeżych jaj z chowu ściółkowego, w których wykryto bakterie Salmonella spp. GIS apeluje, aby nie jeść jaj z partii 05.01.2026, zwłaszcza jeśli nie zostały odpowiednio ugotowane lub usmażone.

Niemiecka żądza przywództwa. Niemiecki think-tank proponuje trzy kroki tylko u nas
Niemiecka żądza przywództwa. Niemiecki think-tank proponuje trzy kroki

Aleksandra Fedorska, ekspert ds. Niemiec, analizuje najnowszy raport niemieckiego think tanku Institut für Europäische Politik, który wskazuje trzy kluczowe warunki przejęcia przez Berlin większej roli w europejskiej polityce obronnej. W tle wojna w Ukrainie, zmiany w NATO oraz ambicje nowego rządu Friedricha Merza.

KE wycofuje się z całkowitego zakazu aut spalinowych. Ma nowy plan Wiadomości
KE wycofuje się z całkowitego zakazu aut spalinowych. Ma nowy plan

Komisja Europejska zmienia nieco podejście do planowanego zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych w UE od 2035 roku. Zamiast pełnego zakazu proponuje obowiązek redukcji emisji CO2 o 90 proc., co ma otworzyć furtkę dla wybranych technologii spalinowych i hybrydowych.

Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została odebrana Wiadomości
Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została "odebrana"

Inwestycja popowodziowa warta ponad 400 tys. zł została formalnie odebrana, mimo że w terenie nie wykonano żadnych prac. Sprawa wyszła na jaw po ujawnieniu dokumentów z Dolnego Śląska.

REKLAMA

[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Dlatego Trump odpuszcza Syrię

Zapowiedź wycofania amerykańskich żołnierzy z Syrii i części oddziałów z Afganistanu wstrząsnęła opinią publiczną. Na Donalda Trumpa spadła lawina krytyki również z Polski. Od Aleppo do Doniecka trwa koncert mocarstw. Niestety, zapominając o tym fakcie, nie zadano sobie trudu by zapytać o przyczyny decyzji amerykańskiego prezydenta.
/ screen YouTube

Donald Trump, zgodnie z tym co zapowiadał wcześniej, potwierdził, że „zwija” amerykański kontyngent w Syrii. Do tego siły U.S. Army w Afganistanie mają zmniejszyć się o połowę (7 tys. żołnierzy ma wrócić do domu). Decyzja Trumpa rozgrzała media „do czerwoności”. Oburzona działaniami amerykańskiego prezydenta jest nie tylko Partia Demokratyczna ale także część Partii Republikańskiej - pojawiły się głosy, że do końca próbowano odwieźć Trumpa od jego decyzji. Szef Pentagonu, popularny James „Dziki Pies” Mattis, odchodzi ze stanowiska, jakby na potwierdzenie, że misja by namówić Trumpa do zmiany „rozkazu” poniosła fiasko. Eksperci drą szaty, Turcja triumfuje i „sułtan” Erdogan zapowiada ofensywę na syryjski Kurdystan (Rożawę), Moskwa chwali decyzję Waszyngtonu a mieszkańcy północnej Syrii drżą o swój los. Głośne reakcje z każdej strony - po ogłoszeniu wycofania kontyngentu - sugerują, że Biały Dom podjął irracjonalną decyzję a jeśli do tego Trumpa krytykuje zarówno amerykańska lewica jak i prawica to „coś jest na rzeczy” i „rozkaz” prezydenta z pewnością jest nielogiczny. Znajdziemy wiele głosów oburzenia decyzją Trumpa ale o wiele mniej zdań poświęconych analizie - co stało za jego decyzją, jaka sekwencja zdarzeń poprzedziła jego ruch i co dalej z węzłem gordyjskim w jaki zamienił się syryjski konflikt, a szerzej, w co zamieniły się wojny na Bliskim Wschodzie. Spróbujmy to przeanalizować w odarciu z emocji.

Głównym argumentem w negatywnej ocenie decyzji Trumpa jest fakt, że opuszczenie Manbij (północna Syria) przez amerykańskich żołnierzy to zagrożenie przed jakim staną teraz syryjscy Kurdowie. To fakt. Amerykański kontyngent w Manbij to „ostatnia” zapora przed możliwą ofensywą Turcji na Kurdów. W miejscach gdzie nie było amerykańskich żołnierzy (jak np.: w regionie Afrin) Tureckie Siły Zbrojne (TSK) wspierane przez turkmeńskie oddziały rebelianckie (często dżihadystyczne) przeprowadzały kolejne ofensywy na syryjskim terytorium. Prezydent Erdogan także i w tym wypadku zapowiedział, że Turcja przeprowadzi ataki na kurdyjskie oddziały. Nigdy nie ukrywałem swojego podziwu dla męstwa i ofiary jaką kurdyjscy żołnierze złożyli w wojnie z dżihadystami (nie tylko tzw. Państwa Islamskiego ale także autoramentu Al-Kaidy czy turkmeńskich oddziałów). Świat cały czas ma w pamięci piękne waleczne Kurdyjki, przewiązane barwnymi chustami, z „Kałachem” dziarsko przerzuconym przez ramię, śmiejące się śmierci w twarz. Niestety, ta romantyczna strona zawsze przegra z brutalnym politycznym (w tym wypadku geopolitycznym) realizmem. Jak wielka byłaby ofiara ze strony Kurdów to jednak pamiętajmy, że Donalda Trumpa z polityki rozliczają amerykańscy wyborcy.

Ponadto, sam syryjski konflikt to wojna zastępcza mocarstw, niestety co piszę z ogromnym ubolewaniem, Syria stała się przedmiotem (a nie podmiotem) polityki międzynarodowej. Już niewiele osób pamięta, że bez cichego przyzwolenia Moskwy Turcja nie mogłaby wysłać wojsk do syryjskiego Afrin, którego bronili Kurdowie. W tym bliskowschodnim węźle gordyjskim takie terminy jak „sojusznik”, „strony konfliktu”, „front” czy inne ułatwiające zrozumienie wojny hasła wymykają się definicjom, które znamy. Czy Rosja będąca oficjalnie sojusznikiem Damaszku „może grać” integralnym terytorium Syrii za plecami Asada z jego wrogiem - Turcją, która właśnie zajmuje część syryjskiego terytorium? Czy ktoś jeszcze pamięta jak po zestrzeleniu przez Turcję rosyjskiego samolotu pojawiły się głosy, że lada dzień stworzy się przyszły front wojny Ankary z Moskwą? Dzisiaj są przedstawiani jako serdeczni partnerzy. Jeszcze niedawno do stołu rozmów „o pokoju” w Syrii zasiedli Angela Merkel, Recep Erdogan, Emmanuel Macron i Władimir Putin - symbolem tych rozmów stało się zdjęcie w którym wspólnie trzymają się za ręce. Nie przez przypadek na zdjęciu zabrakło jakiegokolwiek przedstawiciela Syrii - abstrahując od tego czy byłby to Kurd z Rożawy, wysłannik Assada czy nawet przedstawiciel niknącego środowiska syryjskiego opozycji. O Syrii bez Syrii. Na zdjęciu zabrakło Donalda Trumpa a skoro koncert mocarstw trwa to ciężko sobie wyobrazić, że swojej partii nie zagra Waszyngton. I zagrał, co usłyszał cały świat.

Polityka Donalda Trumpa wobec Bliskiego Wschodu od początku różniła się od wektorów dyplomatycznych jego poprzedników w Białym Domu. Trump nigdy nie był też zwolennikiem „butów na ziemi” (koncepcji zwiększania zaangażowania amerykańskich wojsk lądowych w wojnę na Bliskim Wschodzie), wygasił absurdalne projekty Baracka Obamy wspierania niezweryfikowanych rebelianckich oddziałów w Syrii, finansowanie przerzucił na wiarygodne siły przewodzonej przez Kurdów koalicji Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), na czas wojny z ISIS (które bagatelizował jego poprzednik) zorganizował międzynarodową koalicję, która miała pokonać dżihadystów. Przy pomocy relatywnie niewielkiego kontyngentu (2 tys. żołnierzy) „zaszachował” - Turcję, która nie mogła zaatakować Rożawy, Damaszek i Moskwę - które musiały się pogodzić z połowicznymi sukcesami w bogatej w ropę Dolinie Eufratu a także głosy krytyki w mediach, bo przypomnijmy w amerykańskiej opinii publicznej wojny na Bliskim Wschodzie narracyjnie przypominają „piekło Wietnamu”, niekończącego się konfliktu na którym giną amerykańscy chłopcy a z którego nie da się wyplątać. Tymczasem, nieznane światu egzotycznie brzmiące Manbij urosło do rangi triumfu Trumpa i USA - oto coś na Bliskim Wschodzie udało się wygrać. Tylko pytanie co dalej? Wojna w Syrii nie zmierza ku końcowi a pytanie o termin wycofania się Amerykanów z Manbij prędzej czy później wróciłby na agendę. Nie trudno sobie wyobrazić, że Trump nie chce wcale być utożsamiany z „drugim Wietnamem” a krytyka Partii Republikańskiej to dla niego żadna nowość - był krytykowany w prawyborach, skłócił się z klanem Bushów o wiele wcześniej, nie jest to dla jego gabinetu nic nadzwyczajnego, że GOP serwuje im gorzkie słowa.

I chociaż dzisiaj wiele mówi się o Syrii to jutro w amerykańskich mediach wróci temat muru na granicy z Meksykiem czy wewnętrznych problemów stanowych, miasteczek bez pracy, ekonomicznych turbulencji, które dla Trumpa będą tematami „rozliczającymi” jego prezydenturę. Chór międzynarodowych ekspertów nie będzie miał znaczenia większego niż opinia amerykańskich rodzin, które mają synów i córki w szeregach amerykańskiej armii. Dni, kiedy do mediów trafiła informacja, że Trump stawia na negocjacje pokojowe w Afganistanie „uzupełniła” informacja o śmierci kolejnego amerykańskiego żołnierza pod Hindukuszem. Trump kolejnymi twitt-ami o tym, że USA nie ma już pełnić roli „policjanta” na Bliskim Wschodzie wzburzył ekspertów ale nikt nie zapytał jakie to ma znaczenie dla jego polityki wewnętrznej. Dodatkowo, w kwestiach geopolitycznych opuszczenie jednego frontu nie oznacza zamknięcie drugiego i wcale nie musi być tożsame z przejściem na izolacjonistyczne tory. Cały czas nie wiadomo czym skończy się decyzja amerykańskiego prezydenta i co Trump „wynegocjował” np. z Turcją. Warto przypomnieć, że ogromną rolę w basenie Morza Czarnego odgrywa właśnie Turcja i to tylko przez jej cieśniny Amerykanie mogą przerzucać flotę w ten rejon działań. Czy w takim razie są na siebie skazani? Po tym jak Rosja zamknęła Morze Azowskie dużo mówiło się o zwiększeniu amerykańskiego zaangażowania dla Ukrainy.

Co „wynegocjowano” za Manbij możemy tylko spekulować ale w kontekście brutalnego koncertu mocarstw nie powinno to być tak zaskakujące dla opinii publicznej. Czym innym natomiast jest pogłębiona analiza z polskiej perspektywy. To priorytet dla Warszawy. Wszelako w Resolute Support Mission (RSM) w Afganistanie są zaangażowani także polscy żołnierze, stąd pojawia się pytanie o konsekwencję wycofania części amerykańskiego kontyngentu z tego kraju. Jeśli definiujemy nasze relacje z Waszyngtonem jako priorytetowe to oczywiście bardzo uważnie musimy analizować ruchy Trumpa, ale realistycznie, bez nadmiernej egzaltacji i fatalistycznego traktowania wydarzeń na Bliskim Wschodzie jako tego co spotka Polskę. A co z Kurdami? W Rożawie nie było deklaracji o secesji z Syrii, były tarcia ale wiele można przeczytać o próbach dogadania się Kurdów z Damaszkiem - wycofanie się Amerykanów prawdopodobnie nie pozostawia im już żadnego innego wyboru. W przypadku inwazji Erdogana a porozumienia Rożawy z Damaszkiem będzie to zatem otwarta wojna turecko-syryjska. Pamiętajmy, co wyniknie z tego geopolitycznego teatrum i jakie były prawdziwe decyzje w tej grze to finalnie okaże się w przyszłości.

Michał Bruszewski



 

Polecane