[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: „Metodologia” afirmacyjna

Jan Tomasz Gross i jego akolici – czyli szkoła neostalinowska, jak to nazwał profesor John Radziłowski – wyznają „metodologię” afirmacyjną. Na długi etap jest to w istocie część składowa lewackiej ideologii urągającej logice, a mającej służyć do negowania prawdy, dekonstruowania modelu opartego na logice, i zastąpienia go systemem wiodącym w prostej drodze do zdobycia rządu dusz na podstawie zohydzenia tradycyjnego modelu historii, a zastąpienia go groteskowo-makabrycznym obrazem wywołującym u indoktrynowanej publiczności repulsję i wymioty oraz odrzucenie własnej spuścizny historycznej. W Polsce znacie to Państwo jako pedagogikę wstydu.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: „Metodologia” afirmacyjna
/ Jedwabne, Fot. T. Gutry
W teorii – na krótki dystans – „metodologia” afirmacyjna oznacza rzekome uprzywilejowanie przekazów ustnych pochodzących od świadków żydowskich. Zatrzymajmy się nad tym postulatem.

Podnosiły się sprzeciwy, że uprzywilejowanie przekazu ustnego urąga tradycyjnej metodologii logocentrycznej i empirycznej. Zasadą pracy specjalisty w zakresie tzw. nauk społecznych – historyka, politologa czy socjologa – jest sprawdzanie i weryfikacja wszelkich materiałów i dokumentów (checking and crosschecking). Stosuje się wiele kryteriów. Po pierwsze, dyskryminuje się przekaz według relatywnej pozycji przekazującego. Czy był świadkiem bezpośrednim? Czy był na miejscu? Czy widział to, co opisuje? Czy też jego przekaz pochodzi z drugiej czy z trzeciej ręki. W „metodologii” afirmacyjnej nie widać śladów takiego dochodzenia. Po wtóre, zwykle wcześniejsze świadectwa są preferowane od późniejszych. Na przykład o wybuchu I wojny światowej wolimy czytać w świadectwie z 1914 r. raczej niż z 2014 r. Chociaż nie jest tak zawsze. Okoliczności bowiem wcześniejsze mogły dyktować klimat wrogi w stosunku do zasady wolności słowa. I relacje czy raporty wytworzone w takim klimacie są sparaliżowane strachem oraz przepojone zatrutą ezopową esencją, pełną barokowych aluzji czy wręcz sztywniackich formuł i wymownych przemilczeń, których osoby nieznające kontekstu historycznego nie pojmują. W każdym razie, aby odrabiać ten ugór, trzeba być wszechstronnie przygotowanym. Po prostu trzeba potrafić rozróżniać między rozmaitymi świadectwami.

Innym zarzutem wobec „metodologii” afirmatywnej jest jej uprzywilejowanie świadectw żydowskich wobec innych. To jest po części prawda. O tym za chwilę. W tej chwili skupmy się na zwyczaju przypisywaniu kolektywistycznie zła czy dobra jakiejś szeroko określonej grupie. Dla szkoły neostalinowskiej taką grupą posiadającą wszystkie atrybuty dobra i prawdy są rzekomo Żydzi. To jest naturalnie bzdura. Żydzi to ludzie, a więc są i dobrzy, i źli. Jest poważnym błędem metodologicznym uprzywilejować zeznania tylko członków społeczności żydowskiej. 

Z taką dętą metodologią załatwił się już dawno temu Ludwig von Mises w swojej pracy „Sozialismus”. Żydowskiego zresztą pochodzenia autor śmiał się, że Marx i jego zwolennicy zawiesili prawa logiki. Otóż przypisali wszelkie cnoty tzw. klasie robotniczej. Ponieważ proletariat był jedyną słuszną i postępową klasą, zawsze miał rację. Naturalnie była to autoprojekcja Marksa. Uważał się za jedynego politycznie poprawnego przedstawiciela interesów robotników. I też zawsze miał rację. A potem już bez żenady wypowiadał się o „dobrobycie” klasy robotniczej i jej aspiracjach komunistyczny areopag geniuszy – Politbiuro. 

Co to jest szampan? Ulubiony napój klasy robotniczej smakowany ustami jej wiodących przedstawicieli z Politbiura, jak żartowano w PRL. Jest to po prostu herezja gnostycka wywodząca się z antyku. Polega ona na przekonaniu, że jest się w posiadaniu tajemnicy do jakiejś prawdy, która zawiedzie ludzkość świetlanym szlakiem do raju na ziemi. Nawet wbrew woli zwykłych ludzi. Gnostycy wiedzą bowiem lepiej, co jest dla nas dobre. I to jest klucz do „metodologii” afirmacyjnej. To jest po prostu wersja gnostyckich fanaberii. 

Ale tutaj należy jeszcze jedną sprawę naświetlić. W praktyce jednak dla gnostycznej szkoły neostalinowskiej afirmacja dotyczy jedynie osób, których afirmacja afirmuje uprzedzenia tej orientacji. Otóż zasadą u Grossa i jego epigonów jest omijanie dokumentów i relacji, które nie pasują do ich gnostyckiej narracji pedagogiki wstydu. Dotyczy to również nagminnego wykluczania świadków żydowskich. Notabene dotyczy to też naśladowców szkoły neostalinowskiej, którzy sklecili głęboko skażoną brakiem samodzielnego myślenia dwutomową pracę „Wokół Jedwabnego” wydaną przez Instytut Pamięci Narodowej.

Oto, co środowisko to zignorowało i nadal ignoruje, nie pasuje to bowiem ani do „metodologii” afirmacyjnej, ani do narracji o braku udziału Niemców w zbrodni popełnionej rzekomo przez Polaków w Jedwabnem. Podkreślmy, że wszystko poniżej pochodzi ze świadectw żydowskich zaprzeczających dominującej na Zachodzie narracji o rzekomej „polskiej winie” za masakrę w Jedwabnem.

W 2004 r. Michael Malik napisał w swoich wspomnieniach: „uchodźcy z Jedwabnego i Radziłowa zjawili się [w Sokołach]. Przypadkowo ocalali od śmierci i widzieli na własne oczy piekło i doświadczyli je na swojej skórze. Z pomocą miejscowych rolników, Niemcy zgromadzili Żydów na rynku w tamtych miejscowościach, na czele z rabinem oraz przywódcami społeczności. Na początku bili ich okrutnie i zmusili, aby obwinęli się w swoje tality [szale modlitewne], aby skakali i tańczyli, przy akompaniamencie śpiewu. To odbywało się przy gradzie ciosów pałami i gumowymi batami. W końcu wepchnęli Żydów, bijąc i kopiąc ich, do długiej stodoły i podpalili ją wraz z ludźmi” (Michael Maik, Deliverance: The Diary of Michael Maik. A True Story, Israel 2004, s. 38-39).

Podkreślmy, że redaktorzy i autorzy pracy „Wokół Jedwabnego” zupełnie zignorowali rewelację Michaela Malika. Dostępna jest ona w Żydowskim Instytucie Historycznym, zespół 302, sygn. 92. A jak im się nie chciało grzebać w archiwach, to mogli to podobną relację przeczytać w: Michael Malik, „Khurbn Sokoli”, [w:] Mosheh Grosman (red.), Sefer zikaron li-kedoshei Sokoli: Sokoler yisker-bukh, Tel Aviv 1962, s. 64. Przetłumaczyłem to w mojej pracy „The Massacre in Jedwabne” (s. 128). Jednak w księdze pamięci Jedwabnego pod redakcją rabinów Bakerów relacja Malika została wykastrowana. Usunięto fragment o udziale Niemców (zob. Julius L. Baker i Jacob L. Baker (red.), Sefer Jedwabne; Historiya ve-zikaron, Jerusalem and New York 1980, s. 88-89).

W 1963 r. jedna z relantek w księdze pamięci Ostrołęki podała po hebrajsku, że: „Żydzi, którzy przybyli z tych miast, opowiedzieli nam straszliwe rzeczy. Rywka Kurc (obecnie w Australii) przekazała nam, że w Jedwabnem SS zamknęło wszystkich Żydów w stodole: mężczyzn, kobiety, dzieci i starców, a wśród nich jej męża i dwójkę dzieci. Podpalili budynek. Wszyscy spłonęli żywcem” (zob. Hone Holcman, „My Sisters Tell”, [w:] Yitzchak Ivri (red.), Book of Kehilat Ostrolenka: Yizkor Book of the Jewish Community of Ostrolenka, Tel Aviv 2009, s. 384). Naukowcy z prawdziwego zdarzenia porównaliby (zamiast automatycznie wykluczać bądź jednostronnie afirmować) to zeznanie z opowieściami Rywki Kaizer i Rywki Fogiel (zamężna z Kurcem) w Baker i Baker, Jedwabne, s. 88-89, 101.

Podobny scenariusz nakreślili żydowscy świadkowie z Jedwabnego, którym udało się uciec do Dereczyna. Jak odnotował Harold Zissman: „Później niektórzy Żydzi, którzy uciekli z Jedwabnego, powiedzieli nam, że gdy Niemcy na początku wkroczyli do ich miasta, spędzili wszystkich Żydów do stodoły i podpalili ją. Wszyscy, którzy chcieli z niej uciec, zostali zmieceni ogniem karabinów maszynowych” (zob. Harold Zissman, „The Warriors: My Life As a Jewish Soviet Partisan”, Syracuse, NY 2005, s. 42). W 1995 r. autor, urodzony w Ostrołęce, a zamieszkały w Jedwabnem do chwili swojej ucieczki do Dereczyna, nagrał wspomnienia, które stanowią podstawę jego opublikowanych pamiętników. Nagrania są zdeponowane w United States Holocaust Memorial Museum (zob. collections.ushmm.org/oh_findingaids/RG-50.030.0318_trs_en.pdf). Redaktorzy „Wokół Jedwabnego” naturalnie ominęli to źródło.

Ekipa, która wyprodukowała „Wokół Jedwabnego”, nie była zainteresowana takimi materiałami, podważały one bowiem z góry narzuconą tezę o Polakach jako sprawcach mordu w Jedwabnem. „Zapomniano” nawet przywołać materiały, które wpadły im w rękę, na przykład zeznanie Janka Neumarka, który również nadmienia, że Niemcy byli przy stodole, w której palono Żydów (zob. Itzchak Yaacov (Yanek) Neumark w Baker i Baker, Yedwabne, 116.)

Piszemy o tych sprawach metodologicznych od dekad. Rodacy w kraju nie chcieli nam wierzyć, nawet po 1989 r. No, ale teraz niektórzy niezależni historycy zaczynają się ruszać. Obudził się nawet IPN. Może następnym razem uda się IPN-owi antycypować tego typu szaleństwa, zachęcając do badań nad stosunkami polsko-żydowskimi według paradygmatu wielokrotnie proponowanego tej instytucji. 

W każdym razie proszę poczekać do maja. Będzie w tym temacie kolejna salwa kompromitująca szkołę neostalinowską. Zapowiada się bomba.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 22 marca 2019 r.
www.iwp.edu

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (14/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
Żona najbogatszego posła z dotacją z KPO. Kwota robi wrażenie z ostatniej chwili
Żona najbogatszego posła z dotacją z KPO. Kwota robi wrażenie

Z dotacji z KPO skorzystała firma żony najbogatszego posła w Sejmie, Artura Łąckiego z Koalicji Obywatelskiej. – Moja żona złożyła wnioski i otrzymała środki – oświadczył polityk.

Kontuzja Lewandowskiego przed startem sezonu z ostatniej chwili
Kontuzja Lewandowskiego przed startem sezonu

Robert Lewandowski doznał kontuzji mięśnia dwugłowego uda w lewej nodze, co wykluczy go z meczu o Puchar Gampera przeciwko Como, zaplanowanego na 10 sierpnia. Informację potwierdziła FC Barcelona, wywołując niepokój wśród kibiców przed startem nowego sezonu La Ligi.

Zerowy PIT. Prezydent podpisał projekt ustawy z ostatniej chwili
Zerowy PIT. Prezydent podpisał projekt ustawy

Prezydent Karol Nawrocki w piątek w Kolbuszowej podpisał inicjatywę ustawodawczą dotyczącą projektu ustawy w sprawie zerowego PIT dla rodzin, które mają dwoje lub więcej dzieci. Propozycja ta stanowiła element "Planu 21" przedstawionego przez Karola Nawrockiego w trakcie kampanii wyborczej.

Smutne wieści. Policja pogrążona w żałobie Wiadomości
Smutne wieści. Policja pogrążona w żałobie

Media obiegła informacja o śmierci Moniki Mańskiej, cenionej pracowniczki Komendy Miejskiej Policji w Elblągu. Zmarła 8 sierpnia 2025 roku w wieku 45 lat, pozostawiając w smutku rodzinę, przyjaciół i współpracowników.

Nie żyje 20-letnia siatkarka. Jej ciało znaleziono w basenie Wiadomości
Nie żyje 20-letnia siatkarka. Jej ciało znaleziono w basenie

Włoski świat sportu pogrążył się w żałobie po śmierci 20-letniej siatkarki Simony Cinovej. Obiecująca zawodniczka została znaleziona martwa w basenie podczas imprezy w Bagherii na Sycylii. Okoliczności tragedii pozostają niejasne.

Kupili jachty za dotację z KPO. Teraz zabrali głos z ostatniej chwili
Kupili jachty za dotację z KPO. Teraz zabrali głos

Nie milkną echa afery ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. Głos zabrał jeden z łódzkich restauratorów, który zakupił dwa jachty za dotację.

Włosi uciekają z płatnych plaż. Wolne strefy pękają w szwach Wiadomości
Włosi uciekają z płatnych plaż. Wolne strefy pękają w szwach

Po latach rekordów we włoskiej turystyce i rosnącej liczbie klientów w tym roku notuje się nowe zjawisko: pustoszejące płatne plaże. W czerwcu i lipcu liczba osób na płatnych plażach była niższa o 30 proc. niż przed rokiem. Spada też liczba rezerwacji w hotelach.

Płonie szkoła w Zielonej Górze. W akcji 9 zastępów straży pożarnej pilne
Płonie szkoła w Zielonej Górze. W akcji 9 zastępów straży pożarnej

W piątkowe popołudnie w szkole podstawowej przy ulicy Jaskółczej w Zielonej Górze wybuchł poważny pożar. Ogień pojawił się na dachu budynku w trakcie prac remontowych.

Komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska

Od poniedziałku na lotnisku Wrocław-Strachowice złożysz i odbierzesz paszport biometryczny. To pierwsza taka placówka w Polsce.

Wychodzę za pół godziny - Karol Nawrocki uprzedził z okna zgromadzonych przed Belwederem pilne
"Wychodzę za pół godziny" - Karol Nawrocki uprzedził z okna zgromadzonych przed Belwederem

Kamery Polsat News uchwyciły moment, gdy Karol Nawrocki pojawił się w oknie Belwederu w swobodnym, codziennym stroju, bez garnituru. – Będę wychodził za pół godziny – zawołał do osób zgromadzonych przed rezydencją.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: „Metodologia” afirmacyjna

Jan Tomasz Gross i jego akolici – czyli szkoła neostalinowska, jak to nazwał profesor John Radziłowski – wyznają „metodologię” afirmacyjną. Na długi etap jest to w istocie część składowa lewackiej ideologii urągającej logice, a mającej służyć do negowania prawdy, dekonstruowania modelu opartego na logice, i zastąpienia go systemem wiodącym w prostej drodze do zdobycia rządu dusz na podstawie zohydzenia tradycyjnego modelu historii, a zastąpienia go groteskowo-makabrycznym obrazem wywołującym u indoktrynowanej publiczności repulsję i wymioty oraz odrzucenie własnej spuścizny historycznej. W Polsce znacie to Państwo jako pedagogikę wstydu.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: „Metodologia” afirmacyjna
/ Jedwabne, Fot. T. Gutry
W teorii – na krótki dystans – „metodologia” afirmacyjna oznacza rzekome uprzywilejowanie przekazów ustnych pochodzących od świadków żydowskich. Zatrzymajmy się nad tym postulatem.

Podnosiły się sprzeciwy, że uprzywilejowanie przekazu ustnego urąga tradycyjnej metodologii logocentrycznej i empirycznej. Zasadą pracy specjalisty w zakresie tzw. nauk społecznych – historyka, politologa czy socjologa – jest sprawdzanie i weryfikacja wszelkich materiałów i dokumentów (checking and crosschecking). Stosuje się wiele kryteriów. Po pierwsze, dyskryminuje się przekaz według relatywnej pozycji przekazującego. Czy był świadkiem bezpośrednim? Czy był na miejscu? Czy widział to, co opisuje? Czy też jego przekaz pochodzi z drugiej czy z trzeciej ręki. W „metodologii” afirmacyjnej nie widać śladów takiego dochodzenia. Po wtóre, zwykle wcześniejsze świadectwa są preferowane od późniejszych. Na przykład o wybuchu I wojny światowej wolimy czytać w świadectwie z 1914 r. raczej niż z 2014 r. Chociaż nie jest tak zawsze. Okoliczności bowiem wcześniejsze mogły dyktować klimat wrogi w stosunku do zasady wolności słowa. I relacje czy raporty wytworzone w takim klimacie są sparaliżowane strachem oraz przepojone zatrutą ezopową esencją, pełną barokowych aluzji czy wręcz sztywniackich formuł i wymownych przemilczeń, których osoby nieznające kontekstu historycznego nie pojmują. W każdym razie, aby odrabiać ten ugór, trzeba być wszechstronnie przygotowanym. Po prostu trzeba potrafić rozróżniać między rozmaitymi świadectwami.

Innym zarzutem wobec „metodologii” afirmatywnej jest jej uprzywilejowanie świadectw żydowskich wobec innych. To jest po części prawda. O tym za chwilę. W tej chwili skupmy się na zwyczaju przypisywaniu kolektywistycznie zła czy dobra jakiejś szeroko określonej grupie. Dla szkoły neostalinowskiej taką grupą posiadającą wszystkie atrybuty dobra i prawdy są rzekomo Żydzi. To jest naturalnie bzdura. Żydzi to ludzie, a więc są i dobrzy, i źli. Jest poważnym błędem metodologicznym uprzywilejować zeznania tylko członków społeczności żydowskiej. 

Z taką dętą metodologią załatwił się już dawno temu Ludwig von Mises w swojej pracy „Sozialismus”. Żydowskiego zresztą pochodzenia autor śmiał się, że Marx i jego zwolennicy zawiesili prawa logiki. Otóż przypisali wszelkie cnoty tzw. klasie robotniczej. Ponieważ proletariat był jedyną słuszną i postępową klasą, zawsze miał rację. Naturalnie była to autoprojekcja Marksa. Uważał się za jedynego politycznie poprawnego przedstawiciela interesów robotników. I też zawsze miał rację. A potem już bez żenady wypowiadał się o „dobrobycie” klasy robotniczej i jej aspiracjach komunistyczny areopag geniuszy – Politbiuro. 

Co to jest szampan? Ulubiony napój klasy robotniczej smakowany ustami jej wiodących przedstawicieli z Politbiura, jak żartowano w PRL. Jest to po prostu herezja gnostycka wywodząca się z antyku. Polega ona na przekonaniu, że jest się w posiadaniu tajemnicy do jakiejś prawdy, która zawiedzie ludzkość świetlanym szlakiem do raju na ziemi. Nawet wbrew woli zwykłych ludzi. Gnostycy wiedzą bowiem lepiej, co jest dla nas dobre. I to jest klucz do „metodologii” afirmacyjnej. To jest po prostu wersja gnostyckich fanaberii. 

Ale tutaj należy jeszcze jedną sprawę naświetlić. W praktyce jednak dla gnostycznej szkoły neostalinowskiej afirmacja dotyczy jedynie osób, których afirmacja afirmuje uprzedzenia tej orientacji. Otóż zasadą u Grossa i jego epigonów jest omijanie dokumentów i relacji, które nie pasują do ich gnostyckiej narracji pedagogiki wstydu. Dotyczy to również nagminnego wykluczania świadków żydowskich. Notabene dotyczy to też naśladowców szkoły neostalinowskiej, którzy sklecili głęboko skażoną brakiem samodzielnego myślenia dwutomową pracę „Wokół Jedwabnego” wydaną przez Instytut Pamięci Narodowej.

Oto, co środowisko to zignorowało i nadal ignoruje, nie pasuje to bowiem ani do „metodologii” afirmacyjnej, ani do narracji o braku udziału Niemców w zbrodni popełnionej rzekomo przez Polaków w Jedwabnem. Podkreślmy, że wszystko poniżej pochodzi ze świadectw żydowskich zaprzeczających dominującej na Zachodzie narracji o rzekomej „polskiej winie” za masakrę w Jedwabnem.

W 2004 r. Michael Malik napisał w swoich wspomnieniach: „uchodźcy z Jedwabnego i Radziłowa zjawili się [w Sokołach]. Przypadkowo ocalali od śmierci i widzieli na własne oczy piekło i doświadczyli je na swojej skórze. Z pomocą miejscowych rolników, Niemcy zgromadzili Żydów na rynku w tamtych miejscowościach, na czele z rabinem oraz przywódcami społeczności. Na początku bili ich okrutnie i zmusili, aby obwinęli się w swoje tality [szale modlitewne], aby skakali i tańczyli, przy akompaniamencie śpiewu. To odbywało się przy gradzie ciosów pałami i gumowymi batami. W końcu wepchnęli Żydów, bijąc i kopiąc ich, do długiej stodoły i podpalili ją wraz z ludźmi” (Michael Maik, Deliverance: The Diary of Michael Maik. A True Story, Israel 2004, s. 38-39).

Podkreślmy, że redaktorzy i autorzy pracy „Wokół Jedwabnego” zupełnie zignorowali rewelację Michaela Malika. Dostępna jest ona w Żydowskim Instytucie Historycznym, zespół 302, sygn. 92. A jak im się nie chciało grzebać w archiwach, to mogli to podobną relację przeczytać w: Michael Malik, „Khurbn Sokoli”, [w:] Mosheh Grosman (red.), Sefer zikaron li-kedoshei Sokoli: Sokoler yisker-bukh, Tel Aviv 1962, s. 64. Przetłumaczyłem to w mojej pracy „The Massacre in Jedwabne” (s. 128). Jednak w księdze pamięci Jedwabnego pod redakcją rabinów Bakerów relacja Malika została wykastrowana. Usunięto fragment o udziale Niemców (zob. Julius L. Baker i Jacob L. Baker (red.), Sefer Jedwabne; Historiya ve-zikaron, Jerusalem and New York 1980, s. 88-89).

W 1963 r. jedna z relantek w księdze pamięci Ostrołęki podała po hebrajsku, że: „Żydzi, którzy przybyli z tych miast, opowiedzieli nam straszliwe rzeczy. Rywka Kurc (obecnie w Australii) przekazała nam, że w Jedwabnem SS zamknęło wszystkich Żydów w stodole: mężczyzn, kobiety, dzieci i starców, a wśród nich jej męża i dwójkę dzieci. Podpalili budynek. Wszyscy spłonęli żywcem” (zob. Hone Holcman, „My Sisters Tell”, [w:] Yitzchak Ivri (red.), Book of Kehilat Ostrolenka: Yizkor Book of the Jewish Community of Ostrolenka, Tel Aviv 2009, s. 384). Naukowcy z prawdziwego zdarzenia porównaliby (zamiast automatycznie wykluczać bądź jednostronnie afirmować) to zeznanie z opowieściami Rywki Kaizer i Rywki Fogiel (zamężna z Kurcem) w Baker i Baker, Jedwabne, s. 88-89, 101.

Podobny scenariusz nakreślili żydowscy świadkowie z Jedwabnego, którym udało się uciec do Dereczyna. Jak odnotował Harold Zissman: „Później niektórzy Żydzi, którzy uciekli z Jedwabnego, powiedzieli nam, że gdy Niemcy na początku wkroczyli do ich miasta, spędzili wszystkich Żydów do stodoły i podpalili ją. Wszyscy, którzy chcieli z niej uciec, zostali zmieceni ogniem karabinów maszynowych” (zob. Harold Zissman, „The Warriors: My Life As a Jewish Soviet Partisan”, Syracuse, NY 2005, s. 42). W 1995 r. autor, urodzony w Ostrołęce, a zamieszkały w Jedwabnem do chwili swojej ucieczki do Dereczyna, nagrał wspomnienia, które stanowią podstawę jego opublikowanych pamiętników. Nagrania są zdeponowane w United States Holocaust Memorial Museum (zob. collections.ushmm.org/oh_findingaids/RG-50.030.0318_trs_en.pdf). Redaktorzy „Wokół Jedwabnego” naturalnie ominęli to źródło.

Ekipa, która wyprodukowała „Wokół Jedwabnego”, nie była zainteresowana takimi materiałami, podważały one bowiem z góry narzuconą tezę o Polakach jako sprawcach mordu w Jedwabnem. „Zapomniano” nawet przywołać materiały, które wpadły im w rękę, na przykład zeznanie Janka Neumarka, który również nadmienia, że Niemcy byli przy stodole, w której palono Żydów (zob. Itzchak Yaacov (Yanek) Neumark w Baker i Baker, Yedwabne, 116.)

Piszemy o tych sprawach metodologicznych od dekad. Rodacy w kraju nie chcieli nam wierzyć, nawet po 1989 r. No, ale teraz niektórzy niezależni historycy zaczynają się ruszać. Obudził się nawet IPN. Może następnym razem uda się IPN-owi antycypować tego typu szaleństwa, zachęcając do badań nad stosunkami polsko-żydowskimi według paradygmatu wielokrotnie proponowanego tej instytucji. 

W każdym razie proszę poczekać do maja. Będzie w tym temacie kolejna salwa kompromitująca szkołę neostalinowską. Zapowiada się bomba.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 22 marca 2019 r.
www.iwp.edu

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (14/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe