Miasto nie usunęło porzuconych beczek z podejrzaną cieczą, a strażacy potwierdzili nieprawdę w raporcie

Społecznicy z Bytomia zajmujący się ujawnianiem problemu dzikich wysypisk, odkryli na terenach gminnych nieużytków na obrzeżach Zabrza – Biskupic porzucone dwa wielkie zbiorniki wypełnione chemicznym płynem. Jeden z nich był wywrócony, a chemikalia wyciekały do gleby. Powiadomiono więc straż pożarną, która po zakończonej interwencji odnotowała w raportach, że zagrożenie usunięto. Jakież było zdziwienie społeczników, gdy jeszcze tego samego dnia potwierdzili pozostawienie na miejscu zarówno owych pojemników, jak i gęstej brei zawierającej mieszankę ziemi i chemicznego płynu. Nie pomogła ani telefoniczna interwencja w komendzie wojewódzkiej, ani rozmowa z dyspozytorem zabrzańskiej komendy strażaków. Obydwaj panowie byli przekonani, że problemu już nie ma. Temat ruszył z miejsca dopiero po interwencji podjętej przez redakcję lokalnego Głosu Zabrza i Rudy Śl. I wyszło wówczas na jaw, że po raz pierwszy znalezisko ujawniono już 11 kwietnia, jednakże urząd miejski zwlekał z usunięciem tego zagrożenia ekologicznego.
 Miasto nie usunęło porzuconych beczek z podejrzaną cieczą, a strażacy potwierdzili nieprawdę w raporcie
/ foto: Łukasz Daćków
 
- Dla mnie to skandaliczne zachowanie straży pożarnej i urzędu miejskiego. Przecież na dobrą sprawę mamy do czynienia z potwierdzeniem nieprawdy w oficjalnych dokumentach służbowych strażaków. A gdy próbowaliśmy dobijać się w zabrzańskim urzędzie miejskim usłyszeliśmy, że odpady te są „obserwowane i bezpieczne, bo bezpośrednio nie zagrażają życiu ludzi i są zlokalizowane na terenie mało uczęszczanym". Pozostał niesmak, rozczarowanie i zażenowanie. Zastanawiające, że kiedy dowiedziała się o sprawie opinia publiczna, jednak chemikalia postanowiono z tego miejsca usunąć. Czy przez rozgłos stały się bardziej toksyczne?
– pyta ironicznie społecznik z Bytomia Łukasz Daćków.
 
Cuchnąca ciecz
 
W środę (8 maja) po odkryciu w polu na styku Bytomia i Zabrza dwóch tysiąclitrowych zbiorników, z których sączyła się cuchnąca chemikaliami gęsta maź, społecznicy wezwali straż pożarną. Zastęp z Bytomia dokonał badań wycieku, stwierdzając, że część wskaźników przekracza normę i sugerując, że powinna zostać wezwana jednostka chemiczna. Ponieważ jednak okazało się, iż miejsce, w którym chemikalia porzucono to już teren Zabrza, wezwano jednostkę zabrzańską. Na miejscu pojawiła się również policja i straż miejska. 
- Jakież było nasze zdziwienie, kiedy odkryliśmy po południu, że jedyne, co z wyciekiem i pojemnikami zrobiły owe służby, to przysypanie ich cienką warstwą ziemi. Zaczęliśmy zatem karuzelę telefonów
– wspomina Daćków, który osobiście odwiedził naszą redakcję, by zdać relację z rozwoju zaskakujących zdarzeń.

W straży pożarnej w Zabrzu społecznicy się dowiedzieli, że sprawa została już „załatwiona”, miejsce zabezpieczone, a interwencja w tym miejscu zakończona. 
- Pan utrzymywał, że chemikalia zostały zebrane wraz z warstwą ziemi. Trochę dziwne biorąc pod uwagę, że staliśmy tuż obok breji z chemii i piachu… Kiedy naciskaliśmy, że jesteśmy skłonni przyjechać do siedziby straży z nagranym filmikiem, na którym widać, że nic nie zrobiono, osoba z którą rozmawialiśmy przez telefon stwierdziła, że możemy przyjechać
– wspomina społecznik.

Po dotarciu na miejsce społecznicy nie zostali jednak wpuszczeni na teren komendy straży pożarnej, bo było po godzinach jej „biurowego” urzędowania. Potem społecznicy po bezskutecznym dociekaniu w siedzibie straży miejskiej, zatelefonowali do Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Katowicach.
- Usłyszeliśmy, że z notatki służbowej z tej konkretnej interwencji wynika, iż chemikalia zostały zebrane wraz z warstwą ziemi, co oczywiście nie było prawdą
– dodaje Daćków.

W jego ocenie niewłaściwym było pozostawienie niebezpiecznych dla otoczenia substancji samych sobie, pozwalając, by dalej wnikały w glebę.
 - Przysypanie ich ziemią stanowiło zagrożenie dla spacerowiczów, bywających w okolicy dzieci czy wreszcie dzikich zwierząt. Wyglądało, jakby cała interwencja ograniczyła się do otoczenia znaleziska biało - czerwoną taśmą
 – podsumowuje nasz rozmówca.
 
Komendant w akcji
 
W środę wieczorem (8 maja) przekazane redakcji alarmujące pisemne zgłoszenie społeczników dziennikarze wysłali do Wojciecha Strugacza, rzecznika prasowego zabrzańskiej straży pożarnej. Już następnego ranka temat ten bardzo poważnie został potraktowany przez komendanta jednostki Kamila Kwoska. Jeszcze tego samego dnia w porozumieniu z gminą, na miejsce wysłano specjalny wóz strażacki i beczki z chemikaliami zostały załadowane i przewiezione do stacji segregacji odpadów FCC przy ul. Bytomskiej. Tutaj czekają na opłacenie przez miasto usługi utylizacji.

Jak się okazuje, po raz pierwszy te same beczki znaleziono już 11 kwietnia, wtedy też straż pożarna przeprowadzała wspólnie z policją pierwszą interwencję.
- Generalnie zbiorniki te były szczelne, tylko jeden z nich był wywrócony i dlatego substancja wyciekała na zewnątrz. Beczkę postawiliśmy więc do pionu i wrzuciliśmy do niej zebraną breję. Temat zaś przekazaliśmy Urzędowi Miejskiemu, bo to jego teren, zaś zadaniem straży pożarnej nie jest utylizowanie odpadów. Nie wiedzieliśmy, iż gmina nic w sprawie nie zrobiła. Gdy tylko dowiedzieliśmy się od redakcji o sprawie, komendant poprosił urzędników o zdecydowane działanie, oferując do pomocy nasz sprzęt  
– wyjaśnia Wojciech Strugacz. 
Przekłamany raport

Rzecznik strażaków zapewnia też, iż już podczas pierwszej interwencji specjalny pluton chemiczny z Katowic wykluczył, aby substancja zalegająca w pojemnikach była toksyczna czy niebezpieczna. Oceniono, że ma ona charakter ropopochodny. 

Dlaczego jednak po ponownym zgłoszeniu tematu pozostawiono nieuprzątniętą ciecz swobodnie wsiąkającą w glebę, a w raporcie wpisano wykonanie zadania?
- Druga interwencja wynikała z faktu, iż ponownie ktoś wywrócił jeden z pojemników. Powtórzyliśmy więc dokładnie ten sam schemat działania: postawiliśmy pojemnik, a zebraną breję umieściliśmy w nim. Nie mam pojęcia jak to się stało, że nie wszystko zostało wyzbierane. Może po prostu ktoś z naszych coś przeoczył na miejscu
– zastanawia się Strugacz. I potwierdza, że społeczników nie wpuszczono na teren komendy mimo zaproszenia ich przez dyspozytora jednostki.
– Rozmawiając przez telefon mylnie założył on, że ludzie przyjdą w godzinach urzędowania komendy. Został już zdyscyplinowany w tym zakresie przez przełożonych 
– wyjaśnia Strugacz.

Nie potrafił nam jednak jasno wyjaśnić, dlaczego po prostu ktoś nie wyszedł do tych ludzi do tzw. stróżówki przy wejściu na teren jednostki…
 
Urząd liczył na sprawców
 
Artur Nowakowski, naczelnik Wydziału Zarządzania Nieruchomościami i Ochrony Ludności UM w Zabrzu uważa, iż postępował w sprawie zgodnie z przepisami i procedurami. 
- Zaraz po pierwszym zgłoszeniu zostało wszczęte przez Wydział Ekologii postępowanie administracyjne w tej sprawie. Ponieważ policja zatrzymała domniemanych sprawców, liczyliśmy że to od nich uda się wyegzekwować usunięcie porzuconych śmieci. Stąd nasze oczekiwanie na rozwój zdarzeń. Zwłaszcza, że teren był trudno dostępny dla zwykłych ciężarówek, z dala od domostw ludzkich, zaś substancje nie były toksyczne i niebezpieczne. Po nagłośnieniu sprawy w mediach uznaliśmy jednak, że nie można już dłużej czekać, gdyż ktoś celowo może doprowadzić do całkowitego rozszczelnienia obydwu pojemników. Uzyskałem zgodę wiceprezydenta Lewandowskiego na natychmiastowe zajęcie się problemem i tak też uczyniliśmy 
– wyjaśnia naczelnik Nowakowski.

Tymczasem okazuje się, że wbrew twierdzeniom urzędników, policja nie ustaliła jak dotąd sprawców porzucenia beczek z chemikaliami.
- Mamy ustalone dwie osoby podejrzewane o ten czyn, ale na razie szukamy dowodów ewentualnej ich winy i nie przedstawiono im żadnych zarzutów w tej sprawie. Na chwilę obecną nie można więc nawet mówić o nich jako o sprawcach 
– podsumowuje Agnieszka Żyłka, rzecznik prasowa zabrzańskiej policji.
Przemysław Jarasz
Głos Zabrza i Rudy Śl.

 

POLECANE
Atak nożownika w Radomiu. Policja podała narodowość sprawcy z ostatniej chwili
Atak nożownika w Radomiu. Policja podała narodowość sprawcy

46‑letni Kolumbijczyk zatrzymany po brutalnym ataku nożem w Radomiu. 35‑latek cudem uniknął śmierci.

W październiku start. Jarosław Kaczyński zapowiada z ostatniej chwili
"W październiku start". Jarosław Kaczyński zapowiada

W październiku w Katowicach odbędzie się konferencja, od której rozpoczną się prace nad programem wyborczym partii – powiedział w niedzielę w Lublinie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wskazał, że w programie m.in. powinna znaleźć się metoda zagwarantowania suwerenności Polski.

Protesty Stop imigracji w całej Polsce. Rzecznik rządu straszy prokuraturą z ostatniej chwili
Protesty "Stop imigracji" w całej Polsce. Rzecznik rządu straszy prokuraturą

Rzecznik rządu Adam Szłapka zapowiada skierowanie do prokuratury przypadków naruszeń podczas sobotnich protestów "Stop imigracji".

Jarosław Kaczyński odniósł się do słów Grzegorza Brauna o Auschwitz z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński odniósł się do słów Grzegorza Brauna o Auschwitz

Negowanie Holokaustu to haniebne kłamstwo historyczne - powiedział w niedzielę w Lublinie prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem to, co robi Grzegorz Braun jest uderzeniem w nasze najbardziej elementarne interesy, niszczy nasze stosunki ze Stanami Zjednoczonymi.

Nowy sondaż. Tusk czy Trzaskowski? z ostatniej chwili
Nowy sondaż. Tusk czy Trzaskowski?

Pracownia United Surveys przeprowadziła nowy sondaż dla Wirtualnej Polski. Tym razem dotyczył on walk o przywództwo w Platformie Obywatelskiej. Ankietowani odpowiadali na pytanie: Czy Rafał Trzaskowski byłby lepszym przewodniczącym Platformy Obywatelskiej niż Donald Tusk?

Niemcy będą kontrolowali granicę polsko-białoruską? Rząd Tuska ukrywa ustalenia? tylko u nas
Niemcy będą kontrolowali granicę polsko-białoruską? Rząd Tuska ukrywa ustalenia?

Czy Niemcy będą kontrolować granicę Polski z Białorusią? Czy polski rząd ukrywa przed opinią publiczną szczegóły ustaleń?

Jest odpowiedź Kremla na propozycję Kijowa. Moskwa mówi, co jest najważniejsze z ostatniej chwili
Jest odpowiedź Kremla na propozycję Kijowa. Moskwa mówi, co jest najważniejsze

Rosja jest za pokojem z Ukrainą, ale najważniejsze jest osiągnięcie naszych celów - zadeklarował w niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Dzień wcześniej władze Ukrainy zaproponowały Moskwie zorganizowanie kolejnej rundy rozmów pokojowych.

 Bank Pekao S.A wydał komunikat z ostatniej chwili
Bank Pekao S.A wydał komunikat

Bank Pekao S.A. podpisał umowę kredytu konsorcjalnego o wartości 123 mln euro z Grupą Kapitałową Polskie Promy. Grupa jest odpowiedzialna za dostarczenie jednostek pasażersko-towarowych dla krajowych armatorów.

Niemcy podzieleni ws. przyjmowania rosyjskich dezerterów tylko u nas
Niemcy podzieleni ws. przyjmowania rosyjskich dezerterów

W 2022 roku obywatele rosyjscy złożyli łącznie 3 862 wnioski o azyl, z czego 2 851 to wnioski składane po raz pierwszy, a 1 011 to wnioski uzupełniające. Wzrost ten wynika z rozpoczęcia rosyjskiej inwazji przeciwko Ukrainie w lutym 2022 r., która zmotywowała wielu Rosjan do ucieczki, zwłaszcza osób odmawiających służby wojskowej ze względu na sumienie i dysydentów.

Przypadek cholery w Polsce. Nowe informacje z ostatniej chwili
Przypadek cholery w Polsce. Nowe informacje

Dwa niezależne laboratoria potwierdziły przypadek cholery u starszej kobiety w Stargardzie. Służby sanitarne szukają źródła choroby - ani pacjentka, ani nikt z jej bliskich nie wyjeżdżali za granicę. Na kwarantannie domowej jest 26 osób, pod nadzorem epidemiologicznym - w sumie 85.

REKLAMA

Miasto nie usunęło porzuconych beczek z podejrzaną cieczą, a strażacy potwierdzili nieprawdę w raporcie

Społecznicy z Bytomia zajmujący się ujawnianiem problemu dzikich wysypisk, odkryli na terenach gminnych nieużytków na obrzeżach Zabrza – Biskupic porzucone dwa wielkie zbiorniki wypełnione chemicznym płynem. Jeden z nich był wywrócony, a chemikalia wyciekały do gleby. Powiadomiono więc straż pożarną, która po zakończonej interwencji odnotowała w raportach, że zagrożenie usunięto. Jakież było zdziwienie społeczników, gdy jeszcze tego samego dnia potwierdzili pozostawienie na miejscu zarówno owych pojemników, jak i gęstej brei zawierającej mieszankę ziemi i chemicznego płynu. Nie pomogła ani telefoniczna interwencja w komendzie wojewódzkiej, ani rozmowa z dyspozytorem zabrzańskiej komendy strażaków. Obydwaj panowie byli przekonani, że problemu już nie ma. Temat ruszył z miejsca dopiero po interwencji podjętej przez redakcję lokalnego Głosu Zabrza i Rudy Śl. I wyszło wówczas na jaw, że po raz pierwszy znalezisko ujawniono już 11 kwietnia, jednakże urząd miejski zwlekał z usunięciem tego zagrożenia ekologicznego.
 Miasto nie usunęło porzuconych beczek z podejrzaną cieczą, a strażacy potwierdzili nieprawdę w raporcie
/ foto: Łukasz Daćków
 
- Dla mnie to skandaliczne zachowanie straży pożarnej i urzędu miejskiego. Przecież na dobrą sprawę mamy do czynienia z potwierdzeniem nieprawdy w oficjalnych dokumentach służbowych strażaków. A gdy próbowaliśmy dobijać się w zabrzańskim urzędzie miejskim usłyszeliśmy, że odpady te są „obserwowane i bezpieczne, bo bezpośrednio nie zagrażają życiu ludzi i są zlokalizowane na terenie mało uczęszczanym". Pozostał niesmak, rozczarowanie i zażenowanie. Zastanawiające, że kiedy dowiedziała się o sprawie opinia publiczna, jednak chemikalia postanowiono z tego miejsca usunąć. Czy przez rozgłos stały się bardziej toksyczne?
– pyta ironicznie społecznik z Bytomia Łukasz Daćków.
 
Cuchnąca ciecz
 
W środę (8 maja) po odkryciu w polu na styku Bytomia i Zabrza dwóch tysiąclitrowych zbiorników, z których sączyła się cuchnąca chemikaliami gęsta maź, społecznicy wezwali straż pożarną. Zastęp z Bytomia dokonał badań wycieku, stwierdzając, że część wskaźników przekracza normę i sugerując, że powinna zostać wezwana jednostka chemiczna. Ponieważ jednak okazało się, iż miejsce, w którym chemikalia porzucono to już teren Zabrza, wezwano jednostkę zabrzańską. Na miejscu pojawiła się również policja i straż miejska. 
- Jakież było nasze zdziwienie, kiedy odkryliśmy po południu, że jedyne, co z wyciekiem i pojemnikami zrobiły owe służby, to przysypanie ich cienką warstwą ziemi. Zaczęliśmy zatem karuzelę telefonów
– wspomina Daćków, który osobiście odwiedził naszą redakcję, by zdać relację z rozwoju zaskakujących zdarzeń.

W straży pożarnej w Zabrzu społecznicy się dowiedzieli, że sprawa została już „załatwiona”, miejsce zabezpieczone, a interwencja w tym miejscu zakończona. 
- Pan utrzymywał, że chemikalia zostały zebrane wraz z warstwą ziemi. Trochę dziwne biorąc pod uwagę, że staliśmy tuż obok breji z chemii i piachu… Kiedy naciskaliśmy, że jesteśmy skłonni przyjechać do siedziby straży z nagranym filmikiem, na którym widać, że nic nie zrobiono, osoba z którą rozmawialiśmy przez telefon stwierdziła, że możemy przyjechać
– wspomina społecznik.

Po dotarciu na miejsce społecznicy nie zostali jednak wpuszczeni na teren komendy straży pożarnej, bo było po godzinach jej „biurowego” urzędowania. Potem społecznicy po bezskutecznym dociekaniu w siedzibie straży miejskiej, zatelefonowali do Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Katowicach.
- Usłyszeliśmy, że z notatki służbowej z tej konkretnej interwencji wynika, iż chemikalia zostały zebrane wraz z warstwą ziemi, co oczywiście nie było prawdą
– dodaje Daćków.

W jego ocenie niewłaściwym było pozostawienie niebezpiecznych dla otoczenia substancji samych sobie, pozwalając, by dalej wnikały w glebę.
 - Przysypanie ich ziemią stanowiło zagrożenie dla spacerowiczów, bywających w okolicy dzieci czy wreszcie dzikich zwierząt. Wyglądało, jakby cała interwencja ograniczyła się do otoczenia znaleziska biało - czerwoną taśmą
 – podsumowuje nasz rozmówca.
 
Komendant w akcji
 
W środę wieczorem (8 maja) przekazane redakcji alarmujące pisemne zgłoszenie społeczników dziennikarze wysłali do Wojciecha Strugacza, rzecznika prasowego zabrzańskiej straży pożarnej. Już następnego ranka temat ten bardzo poważnie został potraktowany przez komendanta jednostki Kamila Kwoska. Jeszcze tego samego dnia w porozumieniu z gminą, na miejsce wysłano specjalny wóz strażacki i beczki z chemikaliami zostały załadowane i przewiezione do stacji segregacji odpadów FCC przy ul. Bytomskiej. Tutaj czekają na opłacenie przez miasto usługi utylizacji.

Jak się okazuje, po raz pierwszy te same beczki znaleziono już 11 kwietnia, wtedy też straż pożarna przeprowadzała wspólnie z policją pierwszą interwencję.
- Generalnie zbiorniki te były szczelne, tylko jeden z nich był wywrócony i dlatego substancja wyciekała na zewnątrz. Beczkę postawiliśmy więc do pionu i wrzuciliśmy do niej zebraną breję. Temat zaś przekazaliśmy Urzędowi Miejskiemu, bo to jego teren, zaś zadaniem straży pożarnej nie jest utylizowanie odpadów. Nie wiedzieliśmy, iż gmina nic w sprawie nie zrobiła. Gdy tylko dowiedzieliśmy się od redakcji o sprawie, komendant poprosił urzędników o zdecydowane działanie, oferując do pomocy nasz sprzęt  
– wyjaśnia Wojciech Strugacz. 
Przekłamany raport

Rzecznik strażaków zapewnia też, iż już podczas pierwszej interwencji specjalny pluton chemiczny z Katowic wykluczył, aby substancja zalegająca w pojemnikach była toksyczna czy niebezpieczna. Oceniono, że ma ona charakter ropopochodny. 

Dlaczego jednak po ponownym zgłoszeniu tematu pozostawiono nieuprzątniętą ciecz swobodnie wsiąkającą w glebę, a w raporcie wpisano wykonanie zadania?
- Druga interwencja wynikała z faktu, iż ponownie ktoś wywrócił jeden z pojemników. Powtórzyliśmy więc dokładnie ten sam schemat działania: postawiliśmy pojemnik, a zebraną breję umieściliśmy w nim. Nie mam pojęcia jak to się stało, że nie wszystko zostało wyzbierane. Może po prostu ktoś z naszych coś przeoczył na miejscu
– zastanawia się Strugacz. I potwierdza, że społeczników nie wpuszczono na teren komendy mimo zaproszenia ich przez dyspozytora jednostki.
– Rozmawiając przez telefon mylnie założył on, że ludzie przyjdą w godzinach urzędowania komendy. Został już zdyscyplinowany w tym zakresie przez przełożonych 
– wyjaśnia Strugacz.

Nie potrafił nam jednak jasno wyjaśnić, dlaczego po prostu ktoś nie wyszedł do tych ludzi do tzw. stróżówki przy wejściu na teren jednostki…
 
Urząd liczył na sprawców
 
Artur Nowakowski, naczelnik Wydziału Zarządzania Nieruchomościami i Ochrony Ludności UM w Zabrzu uważa, iż postępował w sprawie zgodnie z przepisami i procedurami. 
- Zaraz po pierwszym zgłoszeniu zostało wszczęte przez Wydział Ekologii postępowanie administracyjne w tej sprawie. Ponieważ policja zatrzymała domniemanych sprawców, liczyliśmy że to od nich uda się wyegzekwować usunięcie porzuconych śmieci. Stąd nasze oczekiwanie na rozwój zdarzeń. Zwłaszcza, że teren był trudno dostępny dla zwykłych ciężarówek, z dala od domostw ludzkich, zaś substancje nie były toksyczne i niebezpieczne. Po nagłośnieniu sprawy w mediach uznaliśmy jednak, że nie można już dłużej czekać, gdyż ktoś celowo może doprowadzić do całkowitego rozszczelnienia obydwu pojemników. Uzyskałem zgodę wiceprezydenta Lewandowskiego na natychmiastowe zajęcie się problemem i tak też uczyniliśmy 
– wyjaśnia naczelnik Nowakowski.

Tymczasem okazuje się, że wbrew twierdzeniom urzędników, policja nie ustaliła jak dotąd sprawców porzucenia beczek z chemikaliami.
- Mamy ustalone dwie osoby podejrzewane o ten czyn, ale na razie szukamy dowodów ewentualnej ich winy i nie przedstawiono im żadnych zarzutów w tej sprawie. Na chwilę obecną nie można więc nawet mówić o nich jako o sprawcach 
– podsumowuje Agnieszka Żyłka, rzecznik prasowa zabrzańskiej policji.
Przemysław Jarasz
Głos Zabrza i Rudy Śl.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe