Niemcy, Francja, popcorn…
Skądinąd już wcześniej „Le Point” dość zaskakująco – dla niektórych – pisał, że „wybory europejskie zmieniają się w starcie między Francją a Niemcami”. Rzeczywiście, rywalizacja przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w większości krajów, w tym w Polsce w Dzień Matki 26 maja oznacza też starcie między rządzącym w Paryżu „La Republique en marche” Macrona, wokół której to formacji ma powstać w PE nowa frakcja liberalna, a CDU-CSU czyli najsilniejszym ogniwem Europejskiej Partii Ludowej. Ale to coś głębszego niż międzypartyjny spór. To także rywalizacja kto ma być w tym duopolu primus inter pares.
Na to nakładają się wyraźne różnice interesów, a także jednak wizji przyszłości Europy. Co do interesów, to Berlinowi nie podoba się, że po Brexicie jedynym krajem członkowskim UE mającym stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ będzie Francja. Niemcy od lat zabiegały o poszerzenie RB ONZ o nich – bez efektu. Paryż, chyba nieszczerze, popierał ten postulat, ale sprawa była w kategorii „never ending story”. Tymczasem w owym artykule w „Die Welt” Frau AKK zaproponowała powstanie stałego miejsca w RB ONZ dla … Unii Europejskiej. W sposób oczywisty jest to uderzenie w Paryż. Na dodatek przewodnicząca CDU i zapewne przyszła kanclerz RFN domaga się likwidacji siedziby europarlamentu w Strasburgu. A to policzek dla Francji i jej prestiżu.
Oglądam ten spór, zajadając się popcornem. Jest świetny.
*tekst ukazał się w miesięczniku „wSieci Historii”