Uwaga konkurs! Wygraj książkę "Ostatnie lata polskiego Lwowa"

Lwowianie, a w szczególności batiarzy, słynęli ze specyficznej gwary. Jak ją nazywano?
Odpowiedzi należy udzielić do wtorku, do godziny 12.00 wysyłając odpowiedź na adres [email protected] w tytule wpisując KONKURS.
Zwycięzca z pośród poprawnych odpowiedzi zostanie wylosowany i o nagrodzie poinformowany.
-------------------------------
Ostatnie lata polskiego Lwowa.
Czy Polska może istnieć bez Lwowa? Ostatnie siedemdziesiąt lat udowadnia, że jest to możliwe, ale polska dusza mocno straciła na tej separacji.
Jak magię miasta, porównywanego nieraz do Florencji, legendę stolicy polskiej przedwojennej kultury i elegancji przełożyć na język zrozumiały dla współczesnego pokolenia?
Wehikuł czasu prowadzony wprawną ręką znanych popularyzatorów historii; Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka zaprasza na pokład.
- Panorama Racławicka widziana ze Lwowa.
- Najlepsze trunki - tylko z firmy Baczewski.
- Wesoła Lwowska Fala - Szczepcio, Tońcio i lwowski bałak.
- Wielkie zbrodnie z namiętności i sprawa Gorgonowej.
- Początki polskiej piłki nożnej.
- Polski dramat sceniczny i lwowskie lata Gabrieli Zapolskiej.
- Legenda cmentarza Łyczakowskiego.
- Lwowscy pogromcy tyfusu.
- Hemar i Lem. Lwów to wielka tęsknota.
- Skandal w Galicyjskiej Kasie Oszczędności.
- Obrona Lwowa 1939.
- Wygnanie z polskiego Lwowa.
Pożoga wojenna spowodowała, że Lwów, jedno z trzech najważniejszych polskich miast (obok Warszawy i Krakowa), pozostało poza granicami Rzeczypospolitej.
Większość literatury o Lwowie to nostalgiczne wspomnienia, jego dawnych mieszkańców lub ich potomków. Nic więc dziwnego, że malują oni obraz wyidealizowany, pozbawiony wad, jak wspomina się kraj szczęśliwej młodości czy dzieciństwa. Autorzy poszli inną drogą, przedstawili ostatnie półwiecze polskiego Lwowa z punktu widzenia historyków.
To ostatnie lata, fascynującego i wspaniałego miasta, ale również sceny na której miały miejsce wydarzenia które czasami lepiej wyrzucić ze zbiorowej pamięci.
Nie zmieniło to jednak ciepłych uczuć jakie Autorzy żywią do tego cudownego grodu.
Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk
Fragment książki „Ostatnie dni polskiego Lwowa”:
Rozdział 3 - Saga firmy Baczewskich.
(…) Czasy II Rzeczypospolitej.
Józef Adam Baczewski zmarł w 1911 roku, a firmę przejęli jego synowie - Leopold i Henryk. Pierwszy z nich poza prowadzeniem rodzinnego biznesu zapisał się w lwowskiej historii jako działacz gospodarczy i filantrop, natomiast jego brat był przez wiele lat członkiem Rady Miejskiej Lwowa. To właśnie za ich życia przebudowano należącą do rodziny kamienicę na lwowskim Rynku pod nr 31, a na jej parterze zlokalizowano elegancki sklep firmowy. Gdy biznes przejęli synowie Leopolda i Henryka – Stefan i Adam – nadal stawiano na nowe technologie, starając się być zawsze krok przed konkurencją.
„Fabryka posiada 2 maszyny parowe o sile 125 kilowatów – informowano w ulotce reklamowej – 14 motorów o łącznej sile 70 kilowatów, 3 dynamo o łącznej sile 500 amperów; 1 turbo-dynamo o sile 200 amperów i cały szereg pomp parowych. Rafineria posiada 3 aparaty rektyfikacyjne systemu Barbeta-Pompego i Savala o sprawności 336 hektolitrów dziennie, 5 aparatów do destylacji ziół i innych surowców oraz prasy hydrauliczne; personel techniczny liczy 20, administracyjny – 30 osób oraz 300 robotników. Zdolność wytwórcza fabryki wynosi dziennie 4, 5 wagonów”. Do tego doszła jeszcze bardzo skuteczna akcja reklamowa, w wielu czasopismach pojawiły się humorystyczne rysunki reklamujące wyroby Baczewskich. Ostatecznie wydano je w formie osobnej książeczki uzupełnionej podstawowymi informacjami o przedsiębiorstwie, żartobliwymi wierszami oraz tzw. alfabetem Baczewskiego.
To bardzo interesująca lektura, a przy okazji przegląd produktów firmy:
„Babula by już dawno wyciągnęła nóżki, ale kieliszek Johna Bulla bierze do poduszki”.
Produkty firmy miały być dobre na wszystko, nawet na problemy męsko-damskie w małżeństwie:
„Ewa skarży się wszędzie, że mąż niedołęga, esencja Baczewskiego wiele stadeł sprzęga”.
Trunki ze Lwowa miały być także bardzo skuteczne w leczeniu bezpłodności:
„Hela co rok w Krynicy z kuracją się pęta, hetmanównę niech pije, a będą bliźnięta”.
Podobno „likiery Baczewskiego nawet murzyn pijał”, wielbicielom Orange „miały się przyśnić Włochy”, natomiast smakoszom Pepermintu - słynne jezioro Garda.
Ale i tak najwięcej powabów miała mieć czysta wódka:
„Całus lubią mężczyźni, ale najczęściej baby, czysta wódka polska większe ma powaby”.
I ponownie słowa „wódka” i „Baczewski” były synonimami… (…)
