[Tylko u nas] Marek Budzisz: Rosyjscy związkowcy porównują swoją sytuację do chłopów pańszczyźnianych

Rosyjskie Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego prognozuje, że liczba osób mieszkających w Federacji Rosyjskiej w najbliższych czterech latach (2019 – 2023) wzrośnie o niemal 2 mln. Dziś jest to 146,8 mln osób, pod koniec roku 2024 ma to być 148,7 mln ludzi. Przy czym nie chodzi tu o dodatni przyrost naturalny, bo w to nie wierzą nawet najwięksi optymiści.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Rosyjscy związkowcy porównują swoją sytuację do chłopów pańszczyźnianych
/ morguefile.com
Według danych rosyjskiego odpowiednika GUS w tym roku (styczeń-sierpień) był on ujemny i w jego efekcie liczba ludności zmniejszyła się o 219 tysięcy, co oznacza, że negatywny trend się pogłębia, bo w ubiegłym roku tez notowano spadek, ale był on o 30% wolniejszy. Z innej prognozy rosyjskiego rządu wiadomo, że w efekcie starzenia się społeczeństwa i odchodzenia na emeryturę, czego nie była w stanie zatrzymać nawet przeprowadzona w roku ubiegłym reforma emerytalna polegająca na przedłużeniu liczby lat pracy, w najbliższym pięcioleciu z rynku pracy w Rosji może odejść nawet 5 mln osób, co znakomicie osłabia perspektywy wzrostu gospodarczego.

Skąd zatem optymizm rządowych analiz i prognoz mówiących o wzroście liczby ludzi zamieszkujących Rosję? Władze liczą na emigrację. Wydaje się, że również nieco na wyrost, bo badania rosyjskich statystyków i demografów pokazują, że migranci przybywają do Rosji, jednak w skali znakomicie mniejszej niźli chciałby tego rząd. I tak biorąc pod uwagę tych którzy do Rosji przyjechali i którzy z niej wyjechali, saldo wynosiło odpowiednio – w roku 2015 220 tys. osób, w 2016 -247 tys.; w 2017 – 202 tys. i 119 tys. w roku 2018. W pierwszym półroczu 2019 saldo migracji do Rosji wyniosło 134,1 tys. osób, co pozwala optymistom sądzić, że w tym roku nastąpi progres. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne, nazwijmy to eufemistycznie, osobliwości rosyjskiej statystyki. Otóż według dokładnych danych publikowanych przez rosyjskie MSW w pierwszym półroczu do rejestrów migracyjnych wpisano 8,7 mln obywateli innych państw. Z tej liczby 6,15 tys. to ci, którzy przybyli do Rosji po raz pierwszy – 47 % po to aby pracować, 4 % aby się uczyć, 24 % turystycznie, zaś 25 % w innych celach. W tym samym czasie z rejestrów migracyjnych skreślono 6,64 mln osób – to ci, którzy z Rosji wyjechali, a obywatelstwo otrzymało 137 tysięcy ludzi. Gołym okiem widać, że spora część z tych, którzy do Rosji przyjechali pozostaje poza wszelkimi rejestrami, trudny jest też do uchwycenia ruch przyjeżdżających i wyjeżdżających. Podobnie sztuczną kategorią jest liczba tych obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy otrzymali obywatelstwo, powiększając w ten sposób liczebność kraju.

Przede wszystkim z tego powodu, że brak jest danych na temat zjawiska podwójnego obywatelstwa i miejsca przebywania posiadaczy dwóch paszportów. „Poluzowanie” oficjalnej polityki migracyjnej może oznaczać, że więcej będzie w statystykach „obywateli” ale nie wpłynie to na sytuacje na rosyjskim rynku pracy. Albo wpłynie nie w taki sposób w jaki władze życzyłyby sobie tego. Dobrym przykładem są tutaj Chińczycy. Według statystyk rosyjskiego MSW, w kraju przebywa 861 tys. emigrantów z Chin i jest to trzecia grupa narodowa pod względem liczebności (po Uzbekach i Tadżykach). Większa ich część pracuje w handlu i usługach, ale jest też niemała grupa robotników, głównie budowlanych zatrudnionych przez chińskie firmy aktywne w Rosji.

W związku z tymi ostatnimi wybuchł ostatnio niemały skandal. Otóż okazało się, informacje te zdobyły i ujawniły rosyjskie związki zawodowe, że robotnicy budowlani z Chin, nawet bez kwalifikacji, pracujący w normalnym 8 godzinnym rytmie, przez 5 dni w tygodni, uzyskują wynagrodzenia w wysokości 145 tys. rubli miesięcznie, na rękę. Rozpaliło to do czerwoności rosyjskich związkowców, którzy nie uchodzą za bardzo walecznych, bo średnie wynagrodzenie w branży wynosi i to w przypadku inżyniera od 60 do 80 tysięcy rubli. Sprawa jest o tyle dla władz nieprzyjemna, że ujawnione dokumenty dotyczą jednej z budów na Dalekim Wschodzie a budowa realizowana jest w ramach chińsko – rosyjskiej umowy inwestycyjnej. Chińczycy wykładają, to znaczy pożyczają, kapitał, ale w zamian oczekują, że ich firmy zostaną zatrudnione na budowie. I oczywiście płacić będą robotnikom stawki chińskie, bo za takie jak w Federacji Rosyjskiej, żaden z chińskich robotników nie wbiłby łopaty w ziemię.

W Kazachstanie różnice w wynagrodzeniach wypłacanych w sektorze naftowym między pracownikami miejscowymi a chińskimi były nawet pięciokrotne. O ile Kazachowie otrzymywali średnio 44 dolarów dziennie, o tyle Chińczycy 200. W efekcie po tym jak tego rodzaju informacje doszły do opinii publicznej, a nie sposób ich zawsze utrzymać w tajemnicy, wybuchły zamieszki. W Kirgizji, z tego samego powodu miały miejsce demonstracje i starcia z siłami porządkowymi.

W tym samym czasie grupa działaczy związkowych ze znajdującego się w Czelabińsku, na południowym Uralu, kombinatu metalurgicznego złożyła w rosyjskiej Dumie petycję w której domagają się reaktywowania w kraju prawa pańszczyźnianego. Bo ich zdaniem los rosyjskich robotników w niczym nie różni się od doli chłopa pańszczyźnianego, więc po co im osobista wolność i możliwość podróżowania. Lepiej będzie, argumentują, zrezygnować z fikcji i ponownie po 150 latach od zniesienia pańszczyzny, która w realiach rosyjskich odpowiadała niewolnictwu, powrócić do tej instytucji. Wraz z petycją pracownicy kombinatu zamieścili w sieci film, na którym mówią, że ich „właściciel”, miejscowy oligarcha jest „ludzkim panem” bo przez trzy lata podniósł im wynagrodzenia o 2% (roczna inflacja w Rosji przekracza 4%), wypłaty już dochodzą do 20 tysięcy rubli miesięcznie, ale przecież mogą jeszcze nocami dorabiać w supermarkecie i dzięki władzom będą mogli pracować do 70tki.
Perspektywy wzrostu wynagrodzeń w Rosji nie są zbyt wielkie. Kto zatem będzie chciał przyjeżdżać aby tam pracować, oczywiście prócz niewykwalifikowanych robotników budowlanych z państw Azji Środkowej? Jeśli jednak Moskwa chce ściągnąć kapitały po to aby inwestowały w Rosji, to będzie musiała godzić się na rozwiązania, które na Dalekim Wschodzie, ale też w postsowieckich krajach Azji środkowej wywołały wielkie emocje, czyli zatrudnianie przybyszów z zagranicy, którzy będą wielokrotnie lepiej opłacani niźli lokalni fachowcy. Mechanizm ten pokazuje też pułapki rządowych prognoz. Bo co z tego, jeśli w istocie uda się do Rosji ściągnąć zapowiadaną liczbę gastarbeiterów, jeśli będą to ludzie bez kwalifikacji. Gospodarka nie odniesie z tego tytułu spodziewanych korzyści. Jeśli w ramach umów inwestycyjnych będą to pracownicy z zagranicy, pożytek też będzie ograniczony a do tego dojdą napięcia społeczne.
 
Marek Budzisz

 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń tylko u nas
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń

W kontekście kolejnej rocznicy zbrodni w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) lewacy lansują tezę, że tak znienawidzone przez nich środowiska patriotyczne celowo pomijają tę rzekomo polską akcję eksponując ludobójstwo wołyńskie. „Wołyń dla Polaków to przykrywka, za którą chcą schować Jedwabne” – twierdzi wprost dziennikarz Tomasz Lis. Tylko co ma piernik do wiatraka?

Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem gorące
Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem

W Jedwabnem, kilkadziesiąt metrów od oficjalnego pomnika ofiar z 1941 r., ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, które kwestionują udział miejscowych Polaków w zbrodni. Jad Waszem wzywa władze o usunięcie "obraźliwej instalacji", a polska prokuratura bada, czy szerzy ona nienawiść.

Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli Pieśń o podrzynaniu gardeł tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli "Pieśń o podrzynaniu gardeł"

Pamiętacie Państwo western z Johnem Waynem, zatytułowany „Rio Bravo", prawda? Klasyk nad klasyki, na którego ścieżce dźwiękowej wybrzmiewają dźwięki tradycyjnego hiszpańskiego utworu „El Deguello” – "Pieśni o podrzynaniu gardeł".

Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia otrzymał od premiera Donalda Tuska "bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię, żeby jednak odłożyć zaprzysiężenie Karola Nawrockiego – twierdzą dziennikarze Interii.

Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos z ostatniej chwili
Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos

Wypowiedzi Grzegorza Brauna w sprawie Holokaustu tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę - bardzo poważną szkodę - naszego kraju – stwierdził w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic z ostatniej chwili
Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic

Z mostu granicznego Słubice / Frankfurt nad Odrą zdjęto banery Ruchu Obrony Granic. Robert Bąkiewicz oskarża wiceburmistrza Tomasza Stefańskiego o realizowanie niemieckich poleceń.

Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy Wiadomości
Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy

Według nieoficjalnych doniesień pasażerowie i załoga Boeinga 737-800 lecącego z Mińska do Moskwy zostali namierzeni i ostrzelani przez rosyjski system obrony powietrznej. Wojsko miało wziąć rejsową maszynę za ukraiński dron.   

Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź z ostatniej chwili
Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź

Adam Szłapka wzywa do zatrzymania Roberta Bąkiewicza. Narodowiec odpowiada ostro, nazywając atak rzecznika rządu oznaką słabości władzy.

Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie z ostatniej chwili
Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie

W piątek w Chełmnie w woj. kujawsko-pomorskim kierowca auta osobowego wjechał w grupę ludzi. Są ranni.

Robert Bąkiewicz:  Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej tylko u nas
Robert Bąkiewicz: Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej

Nie występujemy przeciwko polskiej Straży Granicznej czy policji. Wiemy o tym, że o sytuacji decyduje wola polityczne, a wygląda ona następująco: trzeba dobrze robić Niemcom, trzeba robić grę pozorów i trzeba medialnie ograć tę sytuację - mówił Robert Bąkiewicz w rozmowie z Cezarym Krysztopą. Lider Ruchu Obrony Granic poinformował, że obywatelskie patrole będą się równiez organizować na granicy ze Słowacją, gdzie przebiega bałkański szlak przemytniczy migrantów.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Budzisz: Rosyjscy związkowcy porównują swoją sytuację do chłopów pańszczyźnianych

Rosyjskie Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego prognozuje, że liczba osób mieszkających w Federacji Rosyjskiej w najbliższych czterech latach (2019 – 2023) wzrośnie o niemal 2 mln. Dziś jest to 146,8 mln osób, pod koniec roku 2024 ma to być 148,7 mln ludzi. Przy czym nie chodzi tu o dodatni przyrost naturalny, bo w to nie wierzą nawet najwięksi optymiści.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Rosyjscy związkowcy porównują swoją sytuację do chłopów pańszczyźnianych
/ morguefile.com
Według danych rosyjskiego odpowiednika GUS w tym roku (styczeń-sierpień) był on ujemny i w jego efekcie liczba ludności zmniejszyła się o 219 tysięcy, co oznacza, że negatywny trend się pogłębia, bo w ubiegłym roku tez notowano spadek, ale był on o 30% wolniejszy. Z innej prognozy rosyjskiego rządu wiadomo, że w efekcie starzenia się społeczeństwa i odchodzenia na emeryturę, czego nie była w stanie zatrzymać nawet przeprowadzona w roku ubiegłym reforma emerytalna polegająca na przedłużeniu liczby lat pracy, w najbliższym pięcioleciu z rynku pracy w Rosji może odejść nawet 5 mln osób, co znakomicie osłabia perspektywy wzrostu gospodarczego.

Skąd zatem optymizm rządowych analiz i prognoz mówiących o wzroście liczby ludzi zamieszkujących Rosję? Władze liczą na emigrację. Wydaje się, że również nieco na wyrost, bo badania rosyjskich statystyków i demografów pokazują, że migranci przybywają do Rosji, jednak w skali znakomicie mniejszej niźli chciałby tego rząd. I tak biorąc pod uwagę tych którzy do Rosji przyjechali i którzy z niej wyjechali, saldo wynosiło odpowiednio – w roku 2015 220 tys. osób, w 2016 -247 tys.; w 2017 – 202 tys. i 119 tys. w roku 2018. W pierwszym półroczu 2019 saldo migracji do Rosji wyniosło 134,1 tys. osób, co pozwala optymistom sądzić, że w tym roku nastąpi progres. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne, nazwijmy to eufemistycznie, osobliwości rosyjskiej statystyki. Otóż według dokładnych danych publikowanych przez rosyjskie MSW w pierwszym półroczu do rejestrów migracyjnych wpisano 8,7 mln obywateli innych państw. Z tej liczby 6,15 tys. to ci, którzy przybyli do Rosji po raz pierwszy – 47 % po to aby pracować, 4 % aby się uczyć, 24 % turystycznie, zaś 25 % w innych celach. W tym samym czasie z rejestrów migracyjnych skreślono 6,64 mln osób – to ci, którzy z Rosji wyjechali, a obywatelstwo otrzymało 137 tysięcy ludzi. Gołym okiem widać, że spora część z tych, którzy do Rosji przyjechali pozostaje poza wszelkimi rejestrami, trudny jest też do uchwycenia ruch przyjeżdżających i wyjeżdżających. Podobnie sztuczną kategorią jest liczba tych obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy otrzymali obywatelstwo, powiększając w ten sposób liczebność kraju.

Przede wszystkim z tego powodu, że brak jest danych na temat zjawiska podwójnego obywatelstwa i miejsca przebywania posiadaczy dwóch paszportów. „Poluzowanie” oficjalnej polityki migracyjnej może oznaczać, że więcej będzie w statystykach „obywateli” ale nie wpłynie to na sytuacje na rosyjskim rynku pracy. Albo wpłynie nie w taki sposób w jaki władze życzyłyby sobie tego. Dobrym przykładem są tutaj Chińczycy. Według statystyk rosyjskiego MSW, w kraju przebywa 861 tys. emigrantów z Chin i jest to trzecia grupa narodowa pod względem liczebności (po Uzbekach i Tadżykach). Większa ich część pracuje w handlu i usługach, ale jest też niemała grupa robotników, głównie budowlanych zatrudnionych przez chińskie firmy aktywne w Rosji.

W związku z tymi ostatnimi wybuchł ostatnio niemały skandal. Otóż okazało się, informacje te zdobyły i ujawniły rosyjskie związki zawodowe, że robotnicy budowlani z Chin, nawet bez kwalifikacji, pracujący w normalnym 8 godzinnym rytmie, przez 5 dni w tygodni, uzyskują wynagrodzenia w wysokości 145 tys. rubli miesięcznie, na rękę. Rozpaliło to do czerwoności rosyjskich związkowców, którzy nie uchodzą za bardzo walecznych, bo średnie wynagrodzenie w branży wynosi i to w przypadku inżyniera od 60 do 80 tysięcy rubli. Sprawa jest o tyle dla władz nieprzyjemna, że ujawnione dokumenty dotyczą jednej z budów na Dalekim Wschodzie a budowa realizowana jest w ramach chińsko – rosyjskiej umowy inwestycyjnej. Chińczycy wykładają, to znaczy pożyczają, kapitał, ale w zamian oczekują, że ich firmy zostaną zatrudnione na budowie. I oczywiście płacić będą robotnikom stawki chińskie, bo za takie jak w Federacji Rosyjskiej, żaden z chińskich robotników nie wbiłby łopaty w ziemię.

W Kazachstanie różnice w wynagrodzeniach wypłacanych w sektorze naftowym między pracownikami miejscowymi a chińskimi były nawet pięciokrotne. O ile Kazachowie otrzymywali średnio 44 dolarów dziennie, o tyle Chińczycy 200. W efekcie po tym jak tego rodzaju informacje doszły do opinii publicznej, a nie sposób ich zawsze utrzymać w tajemnicy, wybuchły zamieszki. W Kirgizji, z tego samego powodu miały miejsce demonstracje i starcia z siłami porządkowymi.

W tym samym czasie grupa działaczy związkowych ze znajdującego się w Czelabińsku, na południowym Uralu, kombinatu metalurgicznego złożyła w rosyjskiej Dumie petycję w której domagają się reaktywowania w kraju prawa pańszczyźnianego. Bo ich zdaniem los rosyjskich robotników w niczym nie różni się od doli chłopa pańszczyźnianego, więc po co im osobista wolność i możliwość podróżowania. Lepiej będzie, argumentują, zrezygnować z fikcji i ponownie po 150 latach od zniesienia pańszczyzny, która w realiach rosyjskich odpowiadała niewolnictwu, powrócić do tej instytucji. Wraz z petycją pracownicy kombinatu zamieścili w sieci film, na którym mówią, że ich „właściciel”, miejscowy oligarcha jest „ludzkim panem” bo przez trzy lata podniósł im wynagrodzenia o 2% (roczna inflacja w Rosji przekracza 4%), wypłaty już dochodzą do 20 tysięcy rubli miesięcznie, ale przecież mogą jeszcze nocami dorabiać w supermarkecie i dzięki władzom będą mogli pracować do 70tki.
Perspektywy wzrostu wynagrodzeń w Rosji nie są zbyt wielkie. Kto zatem będzie chciał przyjeżdżać aby tam pracować, oczywiście prócz niewykwalifikowanych robotników budowlanych z państw Azji Środkowej? Jeśli jednak Moskwa chce ściągnąć kapitały po to aby inwestowały w Rosji, to będzie musiała godzić się na rozwiązania, które na Dalekim Wschodzie, ale też w postsowieckich krajach Azji środkowej wywołały wielkie emocje, czyli zatrudnianie przybyszów z zagranicy, którzy będą wielokrotnie lepiej opłacani niźli lokalni fachowcy. Mechanizm ten pokazuje też pułapki rządowych prognoz. Bo co z tego, jeśli w istocie uda się do Rosji ściągnąć zapowiadaną liczbę gastarbeiterów, jeśli będą to ludzie bez kwalifikacji. Gospodarka nie odniesie z tego tytułu spodziewanych korzyści. Jeśli w ramach umów inwestycyjnych będą to pracownicy z zagranicy, pożytek też będzie ograniczony a do tego dojdą napięcia społeczne.
 
Marek Budzisz


 

Polecane
Emerytury
Stażowe