[Tylko u nas] Marek Budzisz: Nowaja Gazieta - "Czy Stalin mógł przyjąć żydowską emigrację z III Rzeszy?"

Na łamach rosyjskiej Nowej Gaziety Paweł Polan, demograf i historyk specjalizujący się w dziejach sowieckich i niemieckich przymusowych przesiedleń (jest profesorem Uniwersytetu w Stawropolu oraz Instytutu Dokumentowania Zbrodni Nazizmu w Kolonii) opublikował długi artykuł poświęcony kwestii emigracji żydowskiej. Precyzyjnie rzecz ujmując interesuje go poszukiwanie przez III Rzeszę, rozmaitych miejsc gdzie mogliby się osiedlić, czy raczej należałoby napisać, gdzie byliby przymusowo wysłani Żydzi zamieszkujący Niemcy i obszary zajęte przez Hitlera (Austrię, Czechy, Morawy, zachodnią część Polski). Artykuł Polana jest nie tylko lekcją historii i niezbędnej, a niedostępnej dla rosyjskiej publiczności wiedzy na ten trudny temat, ale stanowi też, choć nie wprost, bezpośrednią polemikę ze słowami Putina na o rzekomym antysemityzmie ambasadora Lipskiego. Lipski antysemitą nie był, w Polsce o tym wiemy, ale Rosjanie, póki co nie mieli możliwości wyrobienia sobie na ten temat poglądu. Dotychczas piszący o tym rosyjscy autorzy, oczywiście nie wliczając do tego grona propagandystów Putina w rodzaju kreatur takich jak Kisieliow, Gasparian czy Satanowski, podkreślali, że Lipski po rozpoczęciu wojny niemiecko – francuskiej wstąpił na ochotnika do armii i walczył z bronią w ręku przeciw Niemcom, co jak na rzekomego antysemitę, niemal sympatyka III Rzeszy, wydaje się dość dziwne. Teraz, wraz z artykułem Polana czytająca rosyjska publiczność otrzymuje potężną dawkę wiedzy i edukacji historycznej, z której każdy inteligentny człowiek wyciągnąć może na swój użytek wnioski.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Nowaja Gazieta - "Czy Stalin mógł przyjąć żydowską emigrację z III Rzeszy?"
/ screen YouTube
Artykuł zaczyna się od opublikowania kopii listu, który 9 lutego 1940 roku E.M. Czekmieniew, kierujący Biurem ds. Emigracji wysłał do Wiaczesława Mołotowa. Autor pisze w nim, że dostał właśnie wspólny list od szefów biur zajmujących się emigracją Żydów w Wiedniu i w Berlinie, Adolfa Eichmanna oraz Franza Josefa Hubera, w którym to, sondują oni możliwość „emigracji” Żydów z terenów przyłączonych do III Rzeszy na obszary kontrolowane przez Rosję, w szczególności na Daleki Wschód do Żydowskiego Okręgu Autonomicznego ze stolicą w Birobidżanie. List ten jest, jak dowodzi Polan, świadectwem poszukiwań przez hitlerowskich funkcjonariuszy odpowiedzialnych za emigrację Żydów najlepszego miejsca ich wysyłki. Wcześniej, ale już po wybuchu II wojny światowej, Eichmann planował stworzenie „państwa żydowskiego” czy raczej wielkiego getta w widłach Wisły i Sanu, pierwsze transporty z obszarów Austrii i Moraw dotarły nawet na przełomie lat 1939 – 1940 do Niska, ale przedsięwzięcie zablokował Hans Frank, który właśnie objął urząd Generał Gubernatora i nie chciał aby „jego tereny” stały się obszarem osadnictwa Żydów. Eichmann działał przy tym, jak dowodzi rosyjski historyk, pod presją innych funkcjonariuszy reżimu, którzy chcieli „oczyścić” zajęte właśnie przez Niemcy obszaru Kraju Warty oraz części Pomorza Gdańskiego przyłączonego do Prus Wschodnich w pierwszym rządzie z Żydów i z Polaków, po to aby przyjąć na osiedlenie Niemców Bałtyckich, którzy zaczęli uciekać z obszarów na które wkroczyła Armia Sowiecka (planowano przyjąć 200 tys. osób). 

Czy Stalin mógł przyjąć żydowską emigrację z III Rzeszy, pyta retorycznie rosyjski historyk? Oczywiście, że mógł, ale tego nie zrobił co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze na terenach zajętych przez Rosję Sowiecką w efekcie paktu Ribbentrop - Mołotow już znalazła się ogromna społeczność żydowska, do której komuniści mieli ograniczone zaufanie, bo nawet biednych Żydów uważali za przesiąkniętych „kapitalistyczną zgnilizną”. W realiach państwa policyjnego stworzonego przez Stalina, gdzie każdy obszar życia był nadzorowany przez funkcjonariuszy NKWD, przyjazd  milionowej rzeszy cudzoziemców (a może nawet szpiegów!) wymagałby stworzenia gigantycznego nowego aparatu kontroli i represji. Stalin nie chciał iść na takie ryzyko również i z tego powodu, że był antysemitą, po części antysemicki charakter miała wielka czystka 1937 roku, późniejsza eliminacja w przeddzień wojny wyższego dowództwa sowieckich sił zbrojnych, o aferze moskiewskich lekarzy 1953 roku nie wspominając. Artykuł Polana wyraźnie wskazuje na jakie ryzyko idzie ten, kto tak jak Putin, na podstawie jednej wypowiedzi i to wyrwanej z kontekstu mówi o antysemityzmie polskiego ambasadora, czy nawet całej polskiej przedwrześniowej elity. Posługując się tą metodą, może warto jeśli wyskoki rosyjskiego prezydenta będą się powtarzały, można by, jak pisze rosyjski historyk, oskarżyć Rosję Sowiecką o to, że przez swoje zaniechania umożliwiła Holocaust, do którego by zapewne nie doszło, gdyby żydowska emigracja ruszyła.

Artykuł ten jest również istotny z innego powodu. Skłania bowiem, a przynajmniej winien skłaniać, każdego myślącego człowieka do zastanowienia zanim wypowiadać będzie oceny zdarzeń historycznych z dzisiejszej perspektywy, biorąc pod uwagę wyłącznie swój punkt widzenia.

Od takich zagrożeń my jako Polacy nie jesteśmy, o czym należy pamiętać, wolni. Posłużmy się przykładem o innym zgoła kalibrze, ale równie ważnym. Otóż podobnie jak rok wcześniej, tak i w tym roku polski oraz izraelscy ambasadorowie w Kijowie opublikowali 2 stycznia wspólny list krytykujący odbywające się w ukraińskiej stolicy i w innych miastach, obchody ku czci liderów UPA w tym Stepana Bandery, Andrija Melnyka oraz Ivana i Jurija Lypów. 

Trzy dni później, 5 stycznia, z oświadczeniem odnoszącym się do tych samych obchodów wystąpił rosyjski MSZ, który „wyraził zdziwienie”, że z takim uporem władze Ukrainy od lat uprawiają „politykę heroizacji tzw. ruchu narodowo – wyzwoleńczego z lat 1940 – 1950” i wzywa Kijów do zaniechania polityki będącej „kpiną z historii” oraz relatywizowania zbrodni dokonanych przez faszystów.

Piszę o rosyjskim oświadczeniu z tego powodu, że chcąc ocenić działania naszej dyplomacji, winniśmy znać kontekst podejmowanych przez nią kroków. Do kontekstu należy też skala odbywających się w ukraińskich miastach uroczystości. Miejscowe media informują, że w Kijowie wzięło w nich udział 1600 osób, rok wcześniej 2000. 

Od razu chcę uprzedzić wszystkich krytyków tego co piszę. Nie nawołuję do zapomnienia tego co działo się na Wołyniu. Wręcz przeciwnie, musimy dążyć do upamiętnienia ofiar i napiętnowania sprawców. Piszę to zresztą mając w pamięci moich pradziadków zamordowanych tam przez ich ukraińskich sąsiadów. 

Pytanie tylko czy przedsięwzięte przez polską ambasadę środki są adekwatne do skali problemu? Tym bardziej mało celowe wydaje się to co się stało później. Otóż w odpowiedzi na stanowisko polskiego i izraelskiego ambasadora, rzeczniczka ukraińskiego MSZ Jekaterina Zelenko umieściła post w sieci w którym napisała, że „każdy naród ma prawo samodzielnie nazywać i czcić swoich bohaterów”. I ten pogląd, nie będący, co trzeba zauważyć oficjalnym stanowiskiem ukraińskiej dyplomacji spotkał się z polemiczna odpowiedzią polskiej ambasady. Pytanie tylko po co? Jak informuje telewizja Hromadskie, wyrażono zdziwienie, że takie słowa mogły paść „z ust ukraińskiego dyplomaty” oraz jeżeli zgodzić się ze słowami Zełenko, to trzeba byłoby uznać za uprawnione to, że narodowymi bohaterami Ukrainy będą „ideologowie ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, którego ofiarami było dziesiątki tysięcy Polaków, Żydów i tysiące przedstawicieli innych narodów”. Ta indywidualna odpowiedź polskie placówki jest w gruncie rzeczy zbieżna z tym co napisał rosyjski MSZ. Czy tego rodzaju polityka jest nam potrzebna? Zwłaszcza zestawiając historyczną nadaktywność polskiej dyplomacji nad Dnieprem z niemal całkowitą pasywnością na innych polach. Piszę o tym z całą odpowiedzialnością, bo czytam codziennie kilkanaście tytułów ukraińskiej prasy i Polska jest tam właściwie nieobecna. Ani w planie kulturalnym, ani gospodarczy, ani niestety też i politycznym. Aktywność polskiej ambasady i polskich dyplomatów (np. niedawna wizyta wiceministra Przydacza) w obszarze dyplomacji publicznej koncentruje się niemal wyłącznie na kwestiach historycznych. Przy czym polskiej nadwrażliwości i dbałości o każdy szczegół historycznej narracji towarzyszy zadziwiający brak wyczucia jeśli idzie o stanowisko Ukrainy. Weźmy choćby ostatni wywiad szefa ukraińskiego IPN-u Antona Drobowycza, którego trudno zaliczyć do zwolenników polityki gloryfikacji Bandery. W Polsce odnotowano jedynie z niego, że przeczy on ludobójstwu na Wołyniu. Trzeba jednak zauważyć, że Kijów nie kwestionuje czystek etnicznych i to przeprowadzanych na masową skalę. Terminologia jest tu niezmiernie istotna, czym innym jest bowiem ludobójstwo, czym innym czystki etniczne. Te kwestie winny być dyskutowane przez historyków, nawet jeżeli nie mamy wielkich nadziei wypracowania wspólnego poglądu. Jeśli jednak stają się istotnym czynnikiem dyskusji dyplomatów, to trzeba pamiętać po pierwsze o kontekście i za wszelką cenę starać się uniknąć wpisania tego co chcemy powiedzieć w cudzą narrację. Równie zła jest sytuacja kiedy pasywność, brak inicjatywy, brak pomysłów, i brak jakichkolwiek osiągnięć na innych polach (np. w kwestii otwarcia nowych przejść granicznych) „przykrywana” jest nadaktywnością na polu interpretacji historii. Taka polityka, która jest niestety udziałem naszej Kijowskiej placówki, nie przyniesie sukcesów. Historia, o czym, warto zawsze pamiętać, to bardzo ryzykowne dla dyplomacji pole.

Marek Budzisz

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Toksyczna chmura nad Berlinem. Trwa akcja służb z ostatniej chwili
Toksyczna chmura nad Berlinem. Trwa akcja służb

W Berlinie, w dzielnicy Lichterfelde doszło do groźnego pożaru. Przed południem w płomieniach stanęła hala fabryczna, w której znajdowały się rozmaite substancje chemiczne m.in. cyjanek miedzy oraz kwas siarkowy. Wiadomo, że część budynku zawaliła się.

Niemieckie media: Polska chce wykorzystać słabość Niemiec z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polska chce wykorzystać słabość Niemiec

Do tej pory Stany Zjednoczone przechowywały swoją broń jądrową w Niemczech. Polska stała się lepszą lokalizacją, a Warszawa wydaje ponad cztery procent swojej produkcji gospodarczej na zbrojenia - co czyni ją krajem numer jeden w sojuszu – pisze niemiecki Die Welt.

Ostra reakcja polityka PiS na wpis Tuska: Panie Donaldzie, nie będzie Polski silnej, jeśli... z ostatniej chwili
Ostra reakcja polityka PiS na wpis Tuska: "Panie Donaldzie, nie będzie Polski silnej, jeśli..."

Premier Donald Tusk opublikował wpis w mediach społecznościowych w związku z rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 maja. Ważny polityk PiS i były minister aktywów państwowych w ostrych słowach odniósł się do jego słów.

Nie żyje znany dziennikarz TVP z ostatniej chwili
Nie żyje znany dziennikarz TVP

W wieku 69 lat zmarł w Łodzi dziennikarz, publicysta i reportażysta Telewizji Polskiej Waldemar Wiśniewski. Od 35 lat pracował w TVP Łódź. Przez wiele lat zasiadał w Zarządzie Głównym i Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, był wiceprezesem łódzkiego Zarządu SDP.

Koniec majówki nie będzie spokojny. IMGW wydał komunikat z ostatniej chwili
Koniec majówki nie będzie spokojny. IMGW wydał komunikat

W piątek na przeważającym obszarze kraju w dalszym ciągu słonecznie, jedynie na południu i zachodzie miejscami więcej chmur. W zachodniej połowie kraju miejscami przelotne opady deszczu, możliwe są też burze – poinformował synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Michał Ogrodnik.

Jedynka z listy Macrona: Dlaczego Polacy nie mieliby przyjmować ubiegających się o azyl?! z ostatniej chwili
"Jedynka" z listy Macrona: "Dlaczego Polacy nie mieliby przyjmować ubiegających się o azyl?!"

– Dlaczego Czesi, Słowacy, Rumuni, Polacy nie mieliby w przyszłości przyjmować ubiegających się o azyl? Tych, których my dziś musimy przyjmować we Francji? – pyta Valerie Hayer, "jedynka" z listy Emmanuela Macrona do Parlamentu Europejskiego.

Makabryczne odkrycie w Herbach. Nie żyje matka i dwoje małych dzieci z ostatniej chwili
Makabryczne odkrycie w Herbach. Nie żyje matka i dwoje małych dzieci

Według ustaleń śledczych, do śmierci matki i dwojga dzieci w Herbach (pow. lubliniecki) nie przyczyniły się osoby trzecie. Prok. Tomasz Ozimek poinformował w piątek, że czynności na miejscu zdarzenia nadal trwają.

Zastępca Bodnara: Dostałem propozycję korupcyjną z ostatniej chwili
Zastępca Bodnara: Dostałem propozycję korupcyjną

Zastępca Prokuratora Generalnego prok. Michał Ostrowski przekazał w mediach społecznościowych, że otrzymał propozycję korupcyjną.

Tajne spotkanie Scholza i Macrona przed wizytą Xi Jinpinga z ostatniej chwili
Tajne spotkanie Scholza i Macrona przed wizytą Xi Jinpinga

W czwartek wieczorem w Paryżu doszło do sekretnego spotkania prezydenta Francji Emmanuela Macrona z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Omawiano politykę Unii Europejskiej wobec Chin – donosi serwis Politico.

Kłótnia podczas debaty o CPK: Zaraz zejdę na zawał z ostatniej chwili
Kłótnia podczas debaty o CPK: "Zaraz zejdę na zawał"

– Przepraszam, na zawał serca zaraz tu zejdę, bo Modlin przepalił 300 milionów złotych z pieniędzy podatników przez ostatnie 10 lat i wszystko to przepompował do kieszeni Ryanaira – grzmiał zirytowany słowami polityka PO prezes stowarzyszenia "Tak dla CPK" Maciej Wilk.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Budzisz: Nowaja Gazieta - "Czy Stalin mógł przyjąć żydowską emigrację z III Rzeszy?"

Na łamach rosyjskiej Nowej Gaziety Paweł Polan, demograf i historyk specjalizujący się w dziejach sowieckich i niemieckich przymusowych przesiedleń (jest profesorem Uniwersytetu w Stawropolu oraz Instytutu Dokumentowania Zbrodni Nazizmu w Kolonii) opublikował długi artykuł poświęcony kwestii emigracji żydowskiej. Precyzyjnie rzecz ujmując interesuje go poszukiwanie przez III Rzeszę, rozmaitych miejsc gdzie mogliby się osiedlić, czy raczej należałoby napisać, gdzie byliby przymusowo wysłani Żydzi zamieszkujący Niemcy i obszary zajęte przez Hitlera (Austrię, Czechy, Morawy, zachodnią część Polski). Artykuł Polana jest nie tylko lekcją historii i niezbędnej, a niedostępnej dla rosyjskiej publiczności wiedzy na ten trudny temat, ale stanowi też, choć nie wprost, bezpośrednią polemikę ze słowami Putina na o rzekomym antysemityzmie ambasadora Lipskiego. Lipski antysemitą nie był, w Polsce o tym wiemy, ale Rosjanie, póki co nie mieli możliwości wyrobienia sobie na ten temat poglądu. Dotychczas piszący o tym rosyjscy autorzy, oczywiście nie wliczając do tego grona propagandystów Putina w rodzaju kreatur takich jak Kisieliow, Gasparian czy Satanowski, podkreślali, że Lipski po rozpoczęciu wojny niemiecko – francuskiej wstąpił na ochotnika do armii i walczył z bronią w ręku przeciw Niemcom, co jak na rzekomego antysemitę, niemal sympatyka III Rzeszy, wydaje się dość dziwne. Teraz, wraz z artykułem Polana czytająca rosyjska publiczność otrzymuje potężną dawkę wiedzy i edukacji historycznej, z której każdy inteligentny człowiek wyciągnąć może na swój użytek wnioski.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Nowaja Gazieta - "Czy Stalin mógł przyjąć żydowską emigrację z III Rzeszy?"
/ screen YouTube
Artykuł zaczyna się od opublikowania kopii listu, który 9 lutego 1940 roku E.M. Czekmieniew, kierujący Biurem ds. Emigracji wysłał do Wiaczesława Mołotowa. Autor pisze w nim, że dostał właśnie wspólny list od szefów biur zajmujących się emigracją Żydów w Wiedniu i w Berlinie, Adolfa Eichmanna oraz Franza Josefa Hubera, w którym to, sondują oni możliwość „emigracji” Żydów z terenów przyłączonych do III Rzeszy na obszary kontrolowane przez Rosję, w szczególności na Daleki Wschód do Żydowskiego Okręgu Autonomicznego ze stolicą w Birobidżanie. List ten jest, jak dowodzi Polan, świadectwem poszukiwań przez hitlerowskich funkcjonariuszy odpowiedzialnych za emigrację Żydów najlepszego miejsca ich wysyłki. Wcześniej, ale już po wybuchu II wojny światowej, Eichmann planował stworzenie „państwa żydowskiego” czy raczej wielkiego getta w widłach Wisły i Sanu, pierwsze transporty z obszarów Austrii i Moraw dotarły nawet na przełomie lat 1939 – 1940 do Niska, ale przedsięwzięcie zablokował Hans Frank, który właśnie objął urząd Generał Gubernatora i nie chciał aby „jego tereny” stały się obszarem osadnictwa Żydów. Eichmann działał przy tym, jak dowodzi rosyjski historyk, pod presją innych funkcjonariuszy reżimu, którzy chcieli „oczyścić” zajęte właśnie przez Niemcy obszaru Kraju Warty oraz części Pomorza Gdańskiego przyłączonego do Prus Wschodnich w pierwszym rządzie z Żydów i z Polaków, po to aby przyjąć na osiedlenie Niemców Bałtyckich, którzy zaczęli uciekać z obszarów na które wkroczyła Armia Sowiecka (planowano przyjąć 200 tys. osób). 

Czy Stalin mógł przyjąć żydowską emigrację z III Rzeszy, pyta retorycznie rosyjski historyk? Oczywiście, że mógł, ale tego nie zrobił co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze na terenach zajętych przez Rosję Sowiecką w efekcie paktu Ribbentrop - Mołotow już znalazła się ogromna społeczność żydowska, do której komuniści mieli ograniczone zaufanie, bo nawet biednych Żydów uważali za przesiąkniętych „kapitalistyczną zgnilizną”. W realiach państwa policyjnego stworzonego przez Stalina, gdzie każdy obszar życia był nadzorowany przez funkcjonariuszy NKWD, przyjazd  milionowej rzeszy cudzoziemców (a może nawet szpiegów!) wymagałby stworzenia gigantycznego nowego aparatu kontroli i represji. Stalin nie chciał iść na takie ryzyko również i z tego powodu, że był antysemitą, po części antysemicki charakter miała wielka czystka 1937 roku, późniejsza eliminacja w przeddzień wojny wyższego dowództwa sowieckich sił zbrojnych, o aferze moskiewskich lekarzy 1953 roku nie wspominając. Artykuł Polana wyraźnie wskazuje na jakie ryzyko idzie ten, kto tak jak Putin, na podstawie jednej wypowiedzi i to wyrwanej z kontekstu mówi o antysemityzmie polskiego ambasadora, czy nawet całej polskiej przedwrześniowej elity. Posługując się tą metodą, może warto jeśli wyskoki rosyjskiego prezydenta będą się powtarzały, można by, jak pisze rosyjski historyk, oskarżyć Rosję Sowiecką o to, że przez swoje zaniechania umożliwiła Holocaust, do którego by zapewne nie doszło, gdyby żydowska emigracja ruszyła.

Artykuł ten jest również istotny z innego powodu. Skłania bowiem, a przynajmniej winien skłaniać, każdego myślącego człowieka do zastanowienia zanim wypowiadać będzie oceny zdarzeń historycznych z dzisiejszej perspektywy, biorąc pod uwagę wyłącznie swój punkt widzenia.

Od takich zagrożeń my jako Polacy nie jesteśmy, o czym należy pamiętać, wolni. Posłużmy się przykładem o innym zgoła kalibrze, ale równie ważnym. Otóż podobnie jak rok wcześniej, tak i w tym roku polski oraz izraelscy ambasadorowie w Kijowie opublikowali 2 stycznia wspólny list krytykujący odbywające się w ukraińskiej stolicy i w innych miastach, obchody ku czci liderów UPA w tym Stepana Bandery, Andrija Melnyka oraz Ivana i Jurija Lypów. 

Trzy dni później, 5 stycznia, z oświadczeniem odnoszącym się do tych samych obchodów wystąpił rosyjski MSZ, który „wyraził zdziwienie”, że z takim uporem władze Ukrainy od lat uprawiają „politykę heroizacji tzw. ruchu narodowo – wyzwoleńczego z lat 1940 – 1950” i wzywa Kijów do zaniechania polityki będącej „kpiną z historii” oraz relatywizowania zbrodni dokonanych przez faszystów.

Piszę o rosyjskim oświadczeniu z tego powodu, że chcąc ocenić działania naszej dyplomacji, winniśmy znać kontekst podejmowanych przez nią kroków. Do kontekstu należy też skala odbywających się w ukraińskich miastach uroczystości. Miejscowe media informują, że w Kijowie wzięło w nich udział 1600 osób, rok wcześniej 2000. 

Od razu chcę uprzedzić wszystkich krytyków tego co piszę. Nie nawołuję do zapomnienia tego co działo się na Wołyniu. Wręcz przeciwnie, musimy dążyć do upamiętnienia ofiar i napiętnowania sprawców. Piszę to zresztą mając w pamięci moich pradziadków zamordowanych tam przez ich ukraińskich sąsiadów. 

Pytanie tylko czy przedsięwzięte przez polską ambasadę środki są adekwatne do skali problemu? Tym bardziej mało celowe wydaje się to co się stało później. Otóż w odpowiedzi na stanowisko polskiego i izraelskiego ambasadora, rzeczniczka ukraińskiego MSZ Jekaterina Zelenko umieściła post w sieci w którym napisała, że „każdy naród ma prawo samodzielnie nazywać i czcić swoich bohaterów”. I ten pogląd, nie będący, co trzeba zauważyć oficjalnym stanowiskiem ukraińskiej dyplomacji spotkał się z polemiczna odpowiedzią polskiej ambasady. Pytanie tylko po co? Jak informuje telewizja Hromadskie, wyrażono zdziwienie, że takie słowa mogły paść „z ust ukraińskiego dyplomaty” oraz jeżeli zgodzić się ze słowami Zełenko, to trzeba byłoby uznać za uprawnione to, że narodowymi bohaterami Ukrainy będą „ideologowie ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, którego ofiarami było dziesiątki tysięcy Polaków, Żydów i tysiące przedstawicieli innych narodów”. Ta indywidualna odpowiedź polskie placówki jest w gruncie rzeczy zbieżna z tym co napisał rosyjski MSZ. Czy tego rodzaju polityka jest nam potrzebna? Zwłaszcza zestawiając historyczną nadaktywność polskiej dyplomacji nad Dnieprem z niemal całkowitą pasywnością na innych polach. Piszę o tym z całą odpowiedzialnością, bo czytam codziennie kilkanaście tytułów ukraińskiej prasy i Polska jest tam właściwie nieobecna. Ani w planie kulturalnym, ani gospodarczy, ani niestety też i politycznym. Aktywność polskiej ambasady i polskich dyplomatów (np. niedawna wizyta wiceministra Przydacza) w obszarze dyplomacji publicznej koncentruje się niemal wyłącznie na kwestiach historycznych. Przy czym polskiej nadwrażliwości i dbałości o każdy szczegół historycznej narracji towarzyszy zadziwiający brak wyczucia jeśli idzie o stanowisko Ukrainy. Weźmy choćby ostatni wywiad szefa ukraińskiego IPN-u Antona Drobowycza, którego trudno zaliczyć do zwolenników polityki gloryfikacji Bandery. W Polsce odnotowano jedynie z niego, że przeczy on ludobójstwu na Wołyniu. Trzeba jednak zauważyć, że Kijów nie kwestionuje czystek etnicznych i to przeprowadzanych na masową skalę. Terminologia jest tu niezmiernie istotna, czym innym jest bowiem ludobójstwo, czym innym czystki etniczne. Te kwestie winny być dyskutowane przez historyków, nawet jeżeli nie mamy wielkich nadziei wypracowania wspólnego poglądu. Jeśli jednak stają się istotnym czynnikiem dyskusji dyplomatów, to trzeba pamiętać po pierwsze o kontekście i za wszelką cenę starać się uniknąć wpisania tego co chcemy powiedzieć w cudzą narrację. Równie zła jest sytuacja kiedy pasywność, brak inicjatywy, brak pomysłów, i brak jakichkolwiek osiągnięć na innych polach (np. w kwestii otwarcia nowych przejść granicznych) „przykrywana” jest nadaktywnością na polu interpretacji historii. Taka polityka, która jest niestety udziałem naszej Kijowskiej placówki, nie przyniesie sukcesów. Historia, o czym, warto zawsze pamiętać, to bardzo ryzykowne dla dyplomacji pole.

Marek Budzisz


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe