[Tylko u nas] Prof. David Engels: Kryzys koronawirusowy jako test
![[Tylko u nas] Prof. David Engels: Kryzys koronawirusowy jako test](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/52076.jpg)
Jednak do najsmutniejszych lekcji płynących z kryzysu pandemicznego należy niemal całkowite zglajchszaltowanie zachodnioeuropejskich kościołów i ich kapitulacja wobec panującej ideologii. Zwłaszcza zaś Kościół katolicki w Niemczech, pomimo iż od lat konfrontowany jest z bezprecedensową skalą masowych odchodzeń wiernych, zdaje się być zupełnie niezdolny do jakiejkolwiek refleksji na temat swoich rzeczywistych zadań. Zamiast tego intensyfikuje jeszcze to swe podlizywanie się politykom i duchowi czasu; czy to gdy chodzi o przejmowanie ideologii LGBT (przez szeroko pojętą madiatyzację), permanentną agitację przeciwko największej niemieckiej partii opozycyjnej, pełne poparcie dla „Willkommenskultur” Angeli Merkel (która, nawiasem mówiąc, wpłaca do kościelnych skarbców olbrzymie sumy), czy wreszcie przez wybór owej, idącej zbyt daleko nawet dla samego papieża Franciszka „synodalnej ścieżki specjalnej”, prowadzącej do protestantyzacji katolicyzmu (małżeństwo kapłańskie, zgoda na rozwód, kobiety w stanie kapłańskim, zadania przywódcze świeckich itp.) - wszystko to pokazuje, że Kościół na Zachodzie ma już niewiele wspólnego z tą wiarą, która przez stulecia chroniona była dzięki ścisłemu przestrzeganiu nauk ojców kultury europejskiej. Ta niemal entuzjastyczna gotowość, z jaką po raz pierwszy od czasu chrystianizacji Niemiec zamknięto w tym roku kościoły i „odwołano” nawet Wielkanoc - podczas gdy w tym samym czasie duże domy towarowe pozostawały otwarte, a muzułmanie w sposób masowy i niezakłócony odprawiali na ulicach Ramadan - mówi nam bardzo wiele, zwłaszcza, że odważny opór pewnych niewielkich społeczności tradycjonalistycznych - takich jak Instytut św. Filipa Neri w Berlinie - pokazały, że da się jednak inaczej.
Niestety, Kościół niemiecki nie stanowi wyjątku; przeciwnie jest raczej regułą na Zachodzie. Ostatni bodaj najbardziej niepokojący przypadek takiej dobrowolnej samodestrukcji pochodzi akurat z Wysp Brytyjskich. Kilka dni temu konferencja biskupów angielskiego kościoła katolickiego uczyniła bowiem niemal obowiązkiem moralnym dla wszystkich pobożnych katolików zaszczepienie się przeciwko koronawirusowi (gdy szczepionki te zostaną klinicznie przetestowane i zalecane) - i to pomimo iż niektóre użyte do ich produkcji substancje wyhodowane zostały na bazie komórek pochodzących z abortowanych płodów, czyli - mówiąc otwarcie - z zamordowanych nienarodzonych dzieci. Chyba nie da się bardziej obrazowo wyrazić skali deprawacji dzisiejszego Kościoła: oto konferencja biskupów katolickich akceptuje użycie na masową skalę części ciała zabitych w łonie matki niemowląt, o ile ma to rzekomo służyć wyższemu celowi - demoralizacja nie mająca sobie równych, sprawiająca, że człowieka przechodzą dreszcze gdy się zastanawia, jak ów moralnie wypatroszony miałby w przyszłości nadal wyznaczać owe czerwone linie, których przekraczać nie wolno, jeśli sam legitymizuje zabijanie nienarodzonych dzieci, powołując się na rzekomą „ogólną korzyść medyczną” - argumentacja mniej więcej na tym samym poziomie, co u doktora Mengele i innych niemieckich „lekarzy” przeprowadzających przerażające eksperymenty na ludziach w obozach koncentracyjnych.
Niestety, historia ostatnich kilku dziesięcioleci jest pełna tego rodzaju „pierwszych kroków”, po których w sposób naturalny następowały (gdyż następować musiały) te kolejne. Każde pierwsze „odstępstwo” od reguł jest bowiem z natury rzeczy dość ułatwione: daje się go sprzedać jako coś w zasadzie „ludzkiego”. A że w ten sposób powstają precedensy, za którymi nieuchronnie następują dalsze - tak, że na koniec nie pozostaje już żadna klarowna reguła - o tym obywatele często zapominają, a to z kolei wykorzystywane jest z premedytacją przez lewicowo-liberalną klasę polityczną. Czy to gdy chodzi o aborcję, ideologię LGBTQ, prawodawstwo muzułmańskie, kazirodztwo, (antychrześcijańskie) bluźnierstwo, okaleczanie genitaliów, adopcję dzieci przez pary homoseksualne, poligamię, mowę nienawiści, niszczenie dóbr kulturowych w imię „antyrasizmu”, czy wreszcie eutanazję: wszystkim tym zjawiskom na samym początku zawsze towarzyszyła debata odnośnie kilku, mniej lub bardziej sympatycznie opisywanych „indywidualnych przypadków” lub (zwłaszcza dzisiaj) legalizacja obcego prawa w celu „ochrony” imigrantów. A gdy drzwi do odrzucenia pryncypiów zostają już otwarte, wówczas ów „indywidualny przypadek” szybko staje się ruchem masowym, co doprowadza do całkowitej relatywizacji prawa, a co za tym idzie: do normalizacji praktyk nienaturalnych, kulturowo obcych lub autodestrukcyjnych.
Jest bardziej niż smutne, że akurat spora część kościoła katolickiego zdaje się nie wyciągać żadnej nauki z tych nieustannie toczących się procesów. Wręcz przeciwnie, sami dobrowolnie (po części wiedzeni zapewne dobrą wolą) popadli w tę iście szatańską pułapkę, aby dzięki takiej wyprzedzającej uległości wobec ducha czasu zachować przychylność władzy i zyskać aplauz ze strony mediów głównego nurtu. To poważny znak ostrzegawczy wobec ponuro rysującej się przyszłości, jaka pisana jest tym instytucjom. Należy mieć chociaż nadzieję, że przynajmniej kościoły Europy Środkowo-Wschodniej, które dzięki doświadczeniu oporu wobec komunizmu i świetlanym przykładom swoich ludzi kościoła (takich jak kardynał Stefan Wyszyński) utrwalały się coraz mocniej w wierze, podczas gdy ich zachodni koledzy coraz bardziej zarażali się duchem liberalizmu i relatywizmu - wykażą się większą odpornością. Pierwsi chrześcijanie byli prześladowani przez państwo rzymskie i dobrowolnie znosili męczeństwo i śmierć odmawiając publicznego wylewania niewielkiego kielicha wina na ołtarzu ofiarnym lub zapalania kadzidła ku czci boskiej władzy państwowej. Tymczasem spora część dzisiejszego kościoła na Zachodzie Europy wydaje się być gotowa do wyrzeczenia się swej wiary, a wraz z nią do wyrzucenia za burtę tożsamościowej kotwicy europejskiej kultury, degradując się dobrowolnie do roli moralnego ramienia lewicowo-liberalnych elit - po to, aby móc nadal obficie korzystać z darowizn materialnych płynących ze strony tego głęboko antychrześcijańskiego systemu politycznego. Jak więc długo ma jeszcze potrwać ta zdrada, zanim ostatni prawdziwi wierzący na Zachodzie nie wyciągną wreszcie niezbędnych wniosków?
David Engels
z niemieckiego tłumaczył Marian Panic