[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: „Proces” na poważnie i w stereotypie

Dwa filmy, w istocie podobny temat, i niestety zupełnie odmienny efekt. Jeden z nich to w istocie mroczny moralitet, o tym, że ludzie systemu zawsze pozostaną bezkarni, a drugi to pełen stereotypów i przerysowań materiał do filmu, który mógł wstrząsać, a bardziej irytuje.
kadr z filmu
kadr z filmu "25 lat niewinności" / materiały prasowe

Pierwszym z filmów, o których mówię to „Dwadzieścia pięć lat niewinności”. Ten film wali po głowie i sumieniu. Mroczny Wrocław, więzienne i miejskie klimaty i ukazane w nich codzienne życie wykluczonych, a także bezkarność systemu - to wszystko zostaje w pamięci na długo. Drugi „Banksterzy”, choć temat jest fascynujący, a historia ludzkich dramatów zwala z nóg mnie raczej zirytował, bo za dużo w nim przejaskrawień, stereotypów, a do tego kompletnie brakuje mi w nim minimalnego choćby współodczuwania z głównym bohaterem. To dlatego, choć film ogląda się gładko, a z kina człowiek wychodzi zadowolony, to… „Banksterom” daleko do poziomu „Dwudziestu pięciu lat niewinności”.

Jan Holoubek zrobił bowiem moralitet, który pozwala się mierzyć z pytaniami fundamentalnymi. O, nie zawsze dobry nacisk opinii publicznej, o poszukiwaniu kozła ofiarnego, czy wskazaniu gorszego od nas, dzięki któremu możemy się poczuć lepiej, o biedzie i wykluczeniu, które odbierają prawa, o tym, jak wciąż można dostać się w szpony systemu i nie móc z niego wyjść, i wreszcie o tym, jak system gwarantuje bezkarność. „Proces” i „Zamek” Kafki w jednym, tyle, że współczesnym i autentycznym wydaniu. W jego filmie ważna jest siła macierzyńskiej miłości (choć mnie akurat rola Agaty Kuleszy się nie podobała, bo za bardzo inteligencka - choć tylko momentami była - na postać, którą prezentowała), relacje rodzinne i wreszcie - taka zwykła, tak przez nas upragniona - wiara w to, że sprawiedliwi szeryfowie wciąż istnieją, że prawda zwycięża, że istnieje jakaś, choćby szczątkowa sprawiedliwość, na tym świecie. 

„Banksterzy” mogliby być - przy świadomości, że to inny rodzaj kina - materiałem na podobne przemyślenia. Człowiek w starciu z bankami niewiele ma szans, oszustwa i ściemy jakich dopuszczały się wielkie banki (nie tylko) w Polsce to temat na wstrząsający obraz tego, jak silni mogą więcej, i jak to ich, a nie ich ofiary ratuje się we współczesnym świecie. Wielu z widzów ma kredyty frankowe, wielu pamięta, jak ich nabito w butelkę, a historie przedstawione w filmie mogłyby - gdyby przedstawiono je lepiej stawiać fundamentalne pytania. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta. Obraz środowiska bankowego to nawet nie parodia, a paszkil, nota bene doprawiony obrazkami rodem z tego, jak przeciętny Polak wyobraża sobie tych strasznych bankowców. Nie ma tam śladu współczucia dla nich, nawet dla tych, którzy ostatecznie z trudem się wybili, by potem spaść w nicość, nie ma pytania, co ich tam zaprowadziło. Historie ofiar, choć wstrząsające, także są przerysowane, a przez to nieco nieautentyczne. Słowem temat mógł być hitem, wykonanie sprawiło, że to film, który można zobaczyć, ale daleko mu do mistrzostwa. 

Oba filmy rodzą jednak wiele pytań. „Banksterzy” o to, jak jesteśmy - także przez media - oszukiwanie, jak buduje się polityczny i ekonomiczny matrix, i jak jesteśmy wobec niego bezbronni. „Dwadzieścia pięć lat niewinności” zaś stawia przed nami pytania o nas samych. Historia pokazana w filmie, gdyby toczyła się teraz, a nie zaczęła w czasach, gdy media społecznościowe w formie, jaką znamy obecnie, jeszcze nie istniały, wyglądałaby inaczej. Tomasz Komenda, któremu dziś wszyscy (i słusznie) współczują, zostałby odsądzony od czci i wiary, odebrano by mu - tak na FB, jak i Twitterze - godność, osobiste prawa, niszczono by go systematycznie. I trudno nie zadać pytania, czy nie jesteśmy w tym tacy sami, jak jego współwięźniowie. Oni, żeby poczuć się lepiej, żeby znaleźć się wyżej niszczyli „dziecio…bce”. Ile razy my niszczymy ludzi, żeby poczuć się lepiej z naszymi, pomniejszymi grzeszkami? I ile razy, akurat ten film i ta historia wymusza postawienie tej sprawy z całą mocą, w tych naszych moralizatorskich osądach się mylimy.  Dla tych pytań, ale też dla zapadających w pamięć obrazów, dla niesamowitej historii warto ten film obejrzeć. Zmierzyć się z nim. „Banksterów” też zobaczyć można, ale raczej jako rozrywkę, i to ze świadomością, że z wieloma słabościami.
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Czy Luna ma jakiekolwiek szanse na Eurowizji? Poznaj typy buckmacherów z ostatniej chwili
Czy Luna ma jakiekolwiek szanse na Eurowizji? Poznaj typy buckmacherów

Ranking przygotowany na podstawie średnich kursów buckmacherów nie pozostawia złudzeń. Luna praktycznie nie ma żadnych szans na osiągnięcie dobrego wyniku na tegorocznej Eurowizji.

Niemiecka rafineria emitująca szkodliwe substancje przy granicy z Polską na krawędzi wideo
Niemiecka rafineria emitująca szkodliwe substancje przy granicy z Polską na krawędzi

Rafineria PCK wnioskuje do Landu Branderburgia o pozwolenie na podwojenie emisji dwutlenku siarki, ale Land Brandenburgia jak na razie, nie zgodził się na to - zauważył Aleksandra Fedorska w materiale opublikowanym w serwisie Youtube.

Rosja wzięła na celownik Wołodymyra Zełenskiego gorące
Rosja wzięła na celownik Wołodymyra Zełenskiego

Rosyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych umieściło w sobotę ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na liście poszukiwanych przestępców, poinformował portal The Moscow Times.

Niemcy: radykalni ekolodzy protestują przeciwko... fabryce samochodów elektrycznych z ostatniej chwili
Niemcy: radykalni ekolodzy protestują przeciwko... fabryce samochodów elektrycznych

Niemiecki "Bild" informuje, że w przyszłym tygodniu radykalni ekolodzy planują demonstracje, okupacje i blokady przeciwko rozbudowie fabryki samochodów Tesli.

To już koniec ciepłych dni z ostatniej chwili
To już koniec ciepłych dni

W weekend będzie można podzielić Polskę na dwie części - pogodny wschód i pochmurny zachód. Niedziela będzie ostatnim fajnym, ciepłym dniem - poinformowała synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska.

Minister Marcin Kierwiński pod wpływem alkoholu? Polityk zabiera głos gorące
Minister Marcin Kierwiński pod wpływem alkoholu? Polityk zabiera głos

- Nie mam pojęcia, czemu mój głos został tak zniekształcony. Albo to pogłos, albo kwestie techniczne - przekonuje Marcin Kierwiński w rozmowie z Onetem, tłumacząc to, że podczas wystąpienia na uroczystościach z okazji Dnia Strażaka zdaniem internautów brzmiał, jakby był pod wpływem alkoholu.

Niemcy boją się eskalacji antysemityzmu z ostatniej chwili
Niemcy boją się eskalacji antysemityzmu

Komisarz rządu federalnego ds. antysemityzmu Felix Klein obawia się eskalacji propalestyńskich protestów na uczelniach. Postawa antysemicka jest "niestety powszechna i może bardzo szybko doprowadzić do eskalacji" - powiedział Klein.

Dziwne zachowanie ministra spraw wewnętrznych i administracji. Fala komentarzy w sieci z ostatniej chwili
Dziwne zachowanie ministra spraw wewnętrznych i administracji. Fala komentarzy w sieci

Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcin Kierwiński wygłosił przemówienie podczas głównych uroczystości z okazji Dnia Strażaka. Uwagę polityków formacji opozycyjnych i internautów zwróciło jednak uwagę dziwne zachowanie polityka.

Dzień Strażaka. Prezydent Andrzej Duda zabrał głos podczas głównych uroczystości z ostatniej chwili
Dzień Strażaka. Prezydent Andrzej Duda zabrał głos podczas głównych uroczystości

Prezydent Andrzej Duda podziękował w sobotę strażakom za służbę ludziom i Rzeczypospolitej. Podczas centralnych obchodów Dnia Strażaka przypomniał, że tylko w 2023 r. strażacy podjęli pół miliona interwencji, podczas których udzielali wszechstronnej pomocy.

Atak nożownika w Wolbromiu. Są nowe informacje gorące
Atak nożownika w Wolbromiu. Są nowe informacje

Prokuratura i policja wyjaśniają okoliczności i motywy ataku 24-letniego nożownika w Wolbromiu (Małopolskie). W wyniku zdarzenia, do którego doszło w piątek wieczorem, 30-latek kilkukrotnie ugodzony nożem trafił do szpitala, gdzie walczy o życie.

REKLAMA

[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: „Proces” na poważnie i w stereotypie

Dwa filmy, w istocie podobny temat, i niestety zupełnie odmienny efekt. Jeden z nich to w istocie mroczny moralitet, o tym, że ludzie systemu zawsze pozostaną bezkarni, a drugi to pełen stereotypów i przerysowań materiał do filmu, który mógł wstrząsać, a bardziej irytuje.
kadr z filmu
kadr z filmu "25 lat niewinności" / materiały prasowe

Pierwszym z filmów, o których mówię to „Dwadzieścia pięć lat niewinności”. Ten film wali po głowie i sumieniu. Mroczny Wrocław, więzienne i miejskie klimaty i ukazane w nich codzienne życie wykluczonych, a także bezkarność systemu - to wszystko zostaje w pamięci na długo. Drugi „Banksterzy”, choć temat jest fascynujący, a historia ludzkich dramatów zwala z nóg mnie raczej zirytował, bo za dużo w nim przejaskrawień, stereotypów, a do tego kompletnie brakuje mi w nim minimalnego choćby współodczuwania z głównym bohaterem. To dlatego, choć film ogląda się gładko, a z kina człowiek wychodzi zadowolony, to… „Banksterom” daleko do poziomu „Dwudziestu pięciu lat niewinności”.

Jan Holoubek zrobił bowiem moralitet, który pozwala się mierzyć z pytaniami fundamentalnymi. O, nie zawsze dobry nacisk opinii publicznej, o poszukiwaniu kozła ofiarnego, czy wskazaniu gorszego od nas, dzięki któremu możemy się poczuć lepiej, o biedzie i wykluczeniu, które odbierają prawa, o tym, jak wciąż można dostać się w szpony systemu i nie móc z niego wyjść, i wreszcie o tym, jak system gwarantuje bezkarność. „Proces” i „Zamek” Kafki w jednym, tyle, że współczesnym i autentycznym wydaniu. W jego filmie ważna jest siła macierzyńskiej miłości (choć mnie akurat rola Agaty Kuleszy się nie podobała, bo za bardzo inteligencka - choć tylko momentami była - na postać, którą prezentowała), relacje rodzinne i wreszcie - taka zwykła, tak przez nas upragniona - wiara w to, że sprawiedliwi szeryfowie wciąż istnieją, że prawda zwycięża, że istnieje jakaś, choćby szczątkowa sprawiedliwość, na tym świecie. 

„Banksterzy” mogliby być - przy świadomości, że to inny rodzaj kina - materiałem na podobne przemyślenia. Człowiek w starciu z bankami niewiele ma szans, oszustwa i ściemy jakich dopuszczały się wielkie banki (nie tylko) w Polsce to temat na wstrząsający obraz tego, jak silni mogą więcej, i jak to ich, a nie ich ofiary ratuje się we współczesnym świecie. Wielu z widzów ma kredyty frankowe, wielu pamięta, jak ich nabito w butelkę, a historie przedstawione w filmie mogłyby - gdyby przedstawiono je lepiej stawiać fundamentalne pytania. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta. Obraz środowiska bankowego to nawet nie parodia, a paszkil, nota bene doprawiony obrazkami rodem z tego, jak przeciętny Polak wyobraża sobie tych strasznych bankowców. Nie ma tam śladu współczucia dla nich, nawet dla tych, którzy ostatecznie z trudem się wybili, by potem spaść w nicość, nie ma pytania, co ich tam zaprowadziło. Historie ofiar, choć wstrząsające, także są przerysowane, a przez to nieco nieautentyczne. Słowem temat mógł być hitem, wykonanie sprawiło, że to film, który można zobaczyć, ale daleko mu do mistrzostwa. 

Oba filmy rodzą jednak wiele pytań. „Banksterzy” o to, jak jesteśmy - także przez media - oszukiwanie, jak buduje się polityczny i ekonomiczny matrix, i jak jesteśmy wobec niego bezbronni. „Dwadzieścia pięć lat niewinności” zaś stawia przed nami pytania o nas samych. Historia pokazana w filmie, gdyby toczyła się teraz, a nie zaczęła w czasach, gdy media społecznościowe w formie, jaką znamy obecnie, jeszcze nie istniały, wyglądałaby inaczej. Tomasz Komenda, któremu dziś wszyscy (i słusznie) współczują, zostałby odsądzony od czci i wiary, odebrano by mu - tak na FB, jak i Twitterze - godność, osobiste prawa, niszczono by go systematycznie. I trudno nie zadać pytania, czy nie jesteśmy w tym tacy sami, jak jego współwięźniowie. Oni, żeby poczuć się lepiej, żeby znaleźć się wyżej niszczyli „dziecio…bce”. Ile razy my niszczymy ludzi, żeby poczuć się lepiej z naszymi, pomniejszymi grzeszkami? I ile razy, akurat ten film i ta historia wymusza postawienie tej sprawy z całą mocą, w tych naszych moralizatorskich osądach się mylimy.  Dla tych pytań, ale też dla zapadających w pamięć obrazów, dla niesamowitej historii warto ten film obejrzeć. Zmierzyć się z nim. „Banksterów” też zobaczyć można, ale raczej jako rozrywkę, i to ze świadomością, że z wieloma słabościami.
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe