[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Życzeniowe myślenie arcybiskupa
![kościół [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Życzeniowe myślenie arcybiskupa](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16205808921d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372853c875df8c4a101237470c05b1a6eef.jpg)
Jeśli nic się nie zmieni, jeśli proces wyszczepiania będzie szedł w tym samym tempie, co obecnie (niestety wcale nie jest oczywiste, i to nie na skutek błędów czy zaniedbań władzy, ale na skutek niechęci części społeczeństwa do szczepienia), to nie jest wykluczone, że nawet jeśli nadejdą kolejne fale pandemii, to będą one o wiele mniejsza. Zaczyna się zatem powolny proces powrotu do normalności. Warto jednak pamiętać, że wiele rzeczy zmieniło się już na stałe, że do pewnych kwestii powrotu nie ma, i to nie z powodu, jakiegoś spisku, ale dlatego, że pandemia ujawniła wcześniejsze problemy czy zjawiska. Tak jest zarówno z pracą zdalną, która w pewnych miejscach, pozostanie z nami na dłużej, jak i z ograniczeniem podróży służbowych. Model pracy, zapewne także do pewnego stopnia model podróżowania, zmieni się. I niestety wiele wskazuje, że w części Polski zmienić się będzie musiał także model duszpasterstwa, szczególnie młodzieży. Katecheza szkolna, choć pozostanie, nie będzie już ani najważniejszym, ani głównym miejscem szukania młodych.
Powód jest zaś dość oczywisty. Laicyzacja wśród młodzieży postępuje błyskawicznie, już kilka lat temu Polska obok Japonii była miejscem, w którym przebiegła ona najszybciej (według badań Pew Research Center). Pandemia nieco ją przyspieszyła, ale przede wszystkim - razem z protestami strajku kobiet, ujawniła jej skalę. I nie ma się co pocieszać myślą, że protesty (także na skutek nieudolności ich organizatorek) już się zakończyły, bo ludzie, którzy w nich licznie uczestniczyli nie zmienili swojego stosunku do Kościoła. On nadal jest - w najlepszym razie - negatywny, a w najgorszym całkowicie obojętny. Nie, nie pomyliłem, zupełnie świadomie napisałem, że najgorszym stosunkiem jest obojętność, bo ona oznacza, że Kościół i wiara nie ma już żadnego znaczenia dla tych młodych. Negatywny stosunek oznacza, że wiara i katolicyzm przynajmniej są jakimś punktem odniesienia, że budzą jakieś uczucia, obojętność oznacza zaś, że nie ma on żadnego znaczenia. I trudno i gorszą sytuację z punktu widzenia wiary.
Kolejne badania socjologiczne, ale także doświadczenie katechetów w szkołach, szczególnie (ale nie tylko) w dużych miastach potwierdza tę diagnozę. Pustoszejące seminaria i puste postulaty i nowicjaty zgromadzeń żeńskich są tego jeszcze mocniejszym dowodem. Młodzież wywiało z Kościoła i łatwo ona do niego nie wróci. I właśnie dlatego uważam, że głęboko myli się arcybiskup Marek Jędraszewski, który łudzi siebie i innych mirażem powracających na katechezę i do świątyń młodych ludzi. „Z powodu pandemii wiele więzów zostało naruszonych, m.in. także na skutek katechezy on-line. Myślę, że teraz ci młodzi zatęsknią za swoim katechetą, za swoim kościołem – i powrócą. Powiem tak: Nie lękajcie się, jest jeszcze Pan Bóg nad nami” - przekonywał arcybiskup Marek Jędraszewski w wywiadzie dla tygodnika „Niedziela”. Nie jestem w stanie podzielać optymizmu arcybiskupa, bo mam wrażenie, że odejście młodych nie jest związane z pandemią, ale z głębszym problemem zerwania transmisji wiary, negatywnego (motywowanego także postawa samych ludzi Kościoła) stosunku do instytucji Kościoła, i wreszcie położeniem przez katolików zbyt dużego nacisku na katechezę w szkołach, a zbyt małego na ewangelizację poza nią. Efektem jest to, że wielu młodych nie ma relacji ani z Kościołem, ani z Chrystusem, a to oznacza, że nie mają za czym zatęsknić i nie będą mieli do czego wracać.
Jeśli mam w tej sprawie rację to zamiast uprawiać myślenie życzeniowe powinniśmy, i dotyczy to nie tylko arcybiskupa, ale każdego wierzącego katolika, wciąż się naprawdę do ewangelizacji, do spotkania z ludźmi, do rozmowy o ich problemach. Rozmawiania z nimi, na ich warunkach, i w miejscach, gdzie często nie trafiamy. Oni już nie wrócą do parafii, ani na katechezę, to do nich trzeba trafić. Oczekiwanie, że oni wrócą jest nie tylko naiwnością jest także prostą drogą do pogłębienia wszystkich procesów laicyzacyjnych. Już teraz pewnych zmian nie da się całkowicie odwrócić w krótkiej perspektywie, ale można przynajmniej zacząć walczyć o ich spowolnienie. To jednak wymaga odpowiedniej diagnozy.