Wiesław Misiek: Po 14 czerwca w Auschwitz. Nie było przedstawicieli Niemiec

Przypomnę, że Auschwitz to był polski Oświęcim w 1939 r. przyłączony do III Rzeszy Niemieckiej. W dawnych koszarach polskich wojsk Niemcy urządzili obóz dla Polaków w celu ich eksterminacji przez pracę i nędzne warunki bytowania z obsługą złożoną z sadystów choć wielu z nich miało tytuły naukowe.
Po uroczystej Mszy Św. z jakiegoś niezrozumiałego powodu odprawianej w odległych Harmężach, a nie jak do 2015 r. pod Ścianą Śmierci obok bloku 11, pojechaliśmy do Auschwitz I na oficjalne uroczystości państwowe właśnie w w tym miejscu. Po przemówieniu P. Prof. Glińskiego, Wicepremiera i Ministra Kultury delegacje reprezentujące byłych więźniów, Prezydenta, Premiera, Sejmu i wielu innych pomniejszych urzędów oraz m.inn. Społecznego Komitetu 14 czerwca 1940 r. złożyły wieńce i kwiaty.
I tu zdarzenie dość dziwne. Wśród oficjalnych gości nie było przedstawicieli Niemiec czy innych państw. Jednak jak rozpoczęto wpuszczanie o godz. 14-tej osób, które zapisały się wcześniej drogą mailową do dyrekcji Muzeum, a chcące złożyć hołd pomordowanym w systemie co 10 min. po 2osoby z towarzyszącym im strażnikiem /sic!/ to te pierwsze dwójki ze zdumieniem zauważyły, że przed wszystkimi innymi wieńcami w centralnym punkcie znalazł się wieniec w barwach państwa niemieckiego - kto go tam postawił tego nie wiemy, ale musiał to zrobić ktoś kto miał na to pozwolenie zarządzających Muzeum. Bardzo bym się ucieszył, gdyby taki wieniec od państwa niemieckiego został w tym dniu złożony właśnie w tym miejscu, gdzie zamordowano ok 7,5 tys. polskich patriotów, ale w ramach oficjalnych uroczystości, a nie cichaczem jakby wstydliwie i nie wiadomo przez kogo. To po raz kolejny świadczy o braku wrażliwości zarządzających Muzeum i nie liczenia się z uczuciami Polaków. Reakcja tych pierwszych łaskawie dopuszczonych do złożenie hołdu bestialsko pomordowanym była prosta - wieniec przesunęli w nieco mniej eksponowane miejsce tak że kolejni pielgrzymi w większości go nie zauważali wśród wielu złożonych wcześniej.
Wiele radości przeżyliśmy w czasie spotkania ze sporą grupą młodzieży licealnej, która do Auschwitz przyjechała na rowerach z odległego Chorzowa /60 km/ by brać udział w uroczystościach. Autentyczna ciekawość tych młodych ludzi i chęć poznania historii tego miejsca była niezwykle budująca, a ich uwagi i pytania dlaczego nie mogą wejść na teren muzeum wprawiały nas w zakłopotanie - jak im to wytłumaczyć, że Polacy wchodzą po 2 osoby co dziesięć minut w towarzystwie strażnika, a obok grupy zagraniczne wchodzą bez żadnych problemów ? Jak to wyjaśnić ? - przyznam, że dość bezsensownie próbowaliśmy przekazać im zawiłości regulaminu i zarządzeń Muzeum. Odnosiłem wrażenie, że nie uznawali tych tłumaczeń. I właściwie im się nie dziwię, bo sam od lat nie umiem tego zrozumieć.
W sumie dzień pracowity i obfitujący w wiele ciekawych rozmów z byłymi więźniami, przedstawicielami organizacji społecznych i zwykłymi ludźmi dobrej woli.
Tak sobie myślę /a właściwie marzę/, że gdyby nagle zniknęli wszyscy urzędnicy to świat byłby bardziej przyjazny zwykłym ludziom.